Dlaczego architektura, w której projektant stawia człowieka w centrum swojej refleksji, jest postrzegana jako utopijna?1 I czy te utopie, promujące ideę wspólnoty, nieuchronnie padną ofiarą zmieniających się mód i sprzecznych interesów? Realizacje Iwony Buczkowskiej próbują się oprzeć trendowi spektakularnej i służącej zyskowi architektury.
W 2018 roku polsko-francuska architektka została zaproszona do dyskusji pod hasłem „L’architecture et l’utopie”, by wraz z Rolandem Castro przyjrzeć się architekturze i realizacjom miejskich utopii. Celem debaty było znalezienie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób w czasach metropolizacji i uniformizacji tworzyć miasta i siedliska, które pozwalają na alternatywny styl życia. Projekty Buczkowskiej organizatorzy przedstawili jako jedną z metod urzeczywistnienia „niedostępnych możliwości”. Iwona uświadomiła sobie wtedy, że ma opinię artystki „realizującej utopie”, mimo że uważa swoje projekty za naturalny wynik poszukiwań elementów, które decydują o jakości architektury: światła, poczucia przestrzeni, budowania więzi. W tekście dla Pavillon de l’Arsenal wyjaśniła:
poprzez moje projekty mieszkań socjalnych2, budynków użyteczności publicznej i koncepcje urbanistyczne starałam się rozwinąć dwa wymiary: z jednej strony ekologię, z drugiej – społeczny charakter architektury. Promuję poczucie wspólnoty, […] opowiadam się za wrażliwym życiem w interakcji ze środowiskiem naturalnym lub miejskim. Życie w społeczności rozumiem przede wszystkim jako komunikowanie się, czerpanie od siebie nawzajem i wchodzenie w interakcję3.
Wizja architektury według Iwony Buczkowskiej opiera się na tworzeniu przestrzeni empatycznych. „Doświadczenia z miesięcy COVID-19 pokazują, jak bardzo potrzebujemy natury, kontaktów społecznych, bycia razem oraz relacji z ludźmi”4.
Epoka eksperymentów
Możliwe, że właśnie z powodu empatii twórczość Iwony Buczkowskiej od kilku lat cieszy się wzmożonym zainteresowaniem środowiska architektonicznego i szerszej publiczności. Polska architektka w latach 70. wyjechała do Paryża, by kontynuować studia rozpoczęte na Politechnice Gdańskiej; z Francją związała życie prywatne i zawodowe. W 1978 roku w Ivry-sur-Seine pod Paryżem otworzyła pracownię. W 2016 roku, gdy zaczynałam interesować się twórczością Iwony, publikacji na jej temat było niewiele. W Polsce nie znalazłam niemal nic. Dziś Iwona Buczkowska jest zapraszana na międzynarodowe konferencje, jej projekty są częścią stałej wystawy w galerii architektury współczesnej w Cité de l’architecture et du patrimoine w Paryżu, pisze o niej „The Architectural Review”, w lutym 2024 roku została wyróżniona prestiżową nagrodą Jane Drew.
Twórczość Iwony wpisuje się w nurt późnomodernistycznych poszukiwań zapoczątkowanych w latach 50. przez grupę Team 10; we Francji kontynuowali je między innymi Jean Renaudie i Renée Gailhoustet. Odrzucając standaryzację, postrzegając dom jako miejsce, w którym spotykają się ekologia i potrzeba wspólnoty, Buczkowska sięga w projektowaniu po łuki i płaszczyzny ukośne. Wpływ na jej architekturę miały organiczne projekty Franka Lloyda Wrighta, przekroje Claude’a Parenta, geometrie Jeana Renaudie, struktury Yony Friedmanna i Davida Georges’a Emmericha. Jednym z pierwszych placów budowy, które pokazano jej w ramach zajęć na studiach we Francji, były Les Étoiles Jeana Renaudie w Ivry pod Paryżem. Iwona nie wiedziała wtedy, czy konstrukcja jest „piękna” czy „brzydka”, ale nieprawdopodobna geometria budynku i kaskadowe tarasy „reprezentowały formę wolności: wolność ekspresji dla architektów i stylu życia mieszkańców”5.
Gdy Iwona rozpoczynała karierę zawodową, atmosfera we Francji sprzyjała eksperymentowaniu w architekturze i poszukiwaniu alternatywnych rozwiązań przestrzennych. W debacie architektów i urbanistów dominowały humanistyczne ideały francuskiej rewolucji kulturowej z maja 1968 roku. Mieszkalnictwo już od kilku dekad było nad Sekwaną priorytetem, autorzy rozbudowanych programów rządowych pochylali się nad zagadnieniem mieszkań socjalnych. Grands ensembles – standaryzowane osiedla socjalne z prefabrykatów – masowo powstające w latach 50. i 60., dostały się pod obstrzał krytyki za anonimowość i prowadzenie do gettoizacji. Te wątpliwości skłoniły państwo w latach 70. do zmiany polityki mieszkaniowej i wsparcia badań w sektorze budowlanym, przy jednoczesnym promowaniu idei jakości w budownictwie mieszkaniowym6. W 1971 roku powstał Plan Construction, by „umożliwić stworzenie środowisk [mieszkaniowych – przyp. H.S.], które będą lepiej dostosowane, teraz i w przyszłości, do głębokich potrzeb […] społeczeństwa”[7]. Program nadzorowały wspólnie Delegacja Generalna ds. Badań Naukowych i Technicznych Ministerstwa Rozwoju Przemysłowego i Naukowego oraz Dyrekcja Budownictwa w Ministerstwie Budownictwa Użyteczności Publicznej i Mieszkalnictwa. Od 1972 roku organizowane są konkursy Programme d’Architecture Nouvelle (PAN) – narzędzia promowania nowatorskich rozwiązań konstrukcyjnych i architektonicznych.
Widzieć i być widzianym
Właśnie na lata 70. przypada historia założenia cité Pierre Semard, zwanego również La Pièce Pointue (Szpiczasty kawałek), ze względu na trójkątną działkę i spiczaste kształty domów. Początki osiedla sięgają 1978 roku. Podparyskie miasto Le Blanc-Mesnil powierzyło wtedy Sodédat 93, publicznej spółce deweloperskiej departamentu Seine-Saint-Denis, misję zagospodarowania sześciu hektarów tuż przy dworcu, z którego podmiejski pociąg w ciągu dwudziestu minut dociera do centrum Paryża. Sodédat 93 powstała w 1974 roku, a cztery lata później zyskała już uznanie jako swego rodzaju miejskie laboratorium; nie bała się odważnych projektów i współpracy z mało znanymi architektami. Iwona Buczkowska, dwudziestoczteroletnia architektka z Polski, właśnie ukończyła studia w École Spéciale d’Architecture w Paryżu. Deweloper, w porozumieniu z miastem, zlecił jej zaprojektowanie dwustu dwudziestu czterech mieszkań socjalnych. Osiedle powstawało etapami, prace trwały do 1992 roku. Do dziś jest największym osiedlem we Francji zbudowanym całkowicie z drewna. Znajduje się w nim również sześć pracowni artystycznych połączonych z mieszkaniami oraz tysiąc metrów kwadratowych powierzchni handlowej. Ostatnia faza, obejmująca budowę szkoły podstawowej, pięćdziesiąt mieszkań własnościowych i dodatkowe lokale komercyjne, nie została zrealizowana.
Zaprojektowane jako przedłużenie tkanki miejskiej o niskim wskaźniku intensywności zabudowy, osiedle jest próbą znalezienia kompromisu między domem jednorodzinnym a mieszkaniem. W artykule w „Télérama” François Granon zastanawiał się nad fenomenem tej dzielnicy: „mieszkania to czy domy? Jedno i drugie, mój architekcie”8. Niska zabudowa, duże przestrzenie zewnętrzne, prywatne ogrody na parterze i tarasy na wyższych piętrach składają się na sielski obraz osiedla, które dziś trudno byłoby zrealizować. Nieoczywiste zastosowanie struktury drewnianej pozwoliło na większą swobodę w kształtowaniu wnętrz i nadało całości kameralny charakter. Między budynki nie mają dostępu samochody, do podziemnych parkingów wjeżdża się z ulic okalających zabudowania. Ziemię z ich budowy wykorzystano do stworzenia ograniczającego hałas wału krajobrazowego wzdłuż torów pociągu podmiejskiego. Teren ten, o powierzchni dwóch hektarów, dziś gęsto porośnięty, jest zieloną przestrzenią wypoczynku i rekreacji.
Na wnętrze osiedla składa się mozaika ciągów pieszych, placów i przestrzeni zielonych, z przedłużeniem w pasażach na pierwszym piętrze prowadzących bezpośrednio do mieszkań. Liczne przejścia układają się w perspektywy i wizualne otwarcia dzięki transparentności parteru i pierwszego piętra. Powstał niemal labirynt, w którym możemy wybierać między niezliczonymi ścieżkami. Zarówno na zewnątrz, jak i we wnętrzach różne obszary przenikają się wizualnie. „Jestem przywiązana do tych krzyżujących się spojrzeń, do faktu, że, jak mówi Walter Benjamin, człowiek chce widzieć, ale także być widzianym”9.
Véronique mieszka w La Pièce Pointue od 1989 roku. Ceni sobie rodzinną atmosferę osiedla. Od początku jego istnienia jedni lokatorzy się wyprowadzali, inni wprowadzali, ale większość jego wcześniejszych mieszkańców wraca, gdy tylko nadarza się okazja. Zdaniem Véronique nietypowa geometria budynków sprzyja nawiązywaniu relacji. „Tarasy są zwrócone ku naturze i przylegają do siebie. Każdy zachowuje prywatność, zajmuje się swoimi sprawami, ale kiedy długo nie widzę sąsiadów, sprawdzam, czy wszystko u nich w porządku”. Na murkach okalających ogródki bliżsi i dalsi sąsiedzi spotykają się przy kawie. „Lubimy rozmawiać o swoich mieszkaniach, o tym, jak je urządzamy, przearanżowujemy”10. Mieszkańcy uprawiają wspólny ogródek warzywny i założyli kompostownik. Na wystawę fotografii studentów ENSA Paris-Belleville wykonanych w La Pièce Pointue jadą razem, dzieląc miejsce w samochodach.
Wyzwanie, jakie podjęła Buczkowska przy okazji projektu w Le Blanc-Mesnil, przeszło prawdziwy test podczas pandemii w 2020 i 2021 roku. Rygorystyczny lockdown we Francji wywołał popłoch. Ci, którzy mieli taką możliwość, opuścili Paryż i jego ciasne mieszkania. Brak dostępu do oferty kulturalnej i usługowej boleśnie obnażył mankamenty rzeczywistości mieszkaniowej w stolicy Francji. Aż 39 procent paryskich mieszkań ma mniej niż czterdzieści metrów kwadratowych11. Od czasów pandemii balkon lub jakakolwiek inna forma przestrzeni zewnętrznej należącej do mieszkania jest niezwykle pożądana i podwyższa cenę nieruchomości średnio o 8,8 procent. Takie udogodnienia pozostają jednak luksusem. Tylko do 6 procent francuskich mieszkań przynależy przestrzeń zewnętrzna12.
Zdaniem Buczkowskiej prawo do tego luksusu powinni mieć wszyscy13. Punkt wyjścia przy projektowaniu prywatnych willi i mieszkań socjalnych zawsze przyjmuje ten sam – zapewnić dobre warunki mieszkaniowe. W La Pièce Pointue „każde mieszkanie ma zielony taras, oddający naturze powierzchnię terenu zurbanizowanego. Nie są to balkony, których jedynym zadaniem jest ożywienie fasad i nadanie im rytmu, lecz naturalne przedłużenie mieszkania na zewnątrz – prawdziwa przestrzeń życiowa w miesiącach letnich, tak cenna w gęsto zabudowanym mieście w czasach pandemii…”14.
Sylvie w La Pièce Pointue żyje od ponad dwudziestu lat. Opowiedziała mi, jak w jej trzypoziomowym mieszkaniu domownicy co kilka miesięcy wymieniali się pokojami. Każde pomieszczenie miało inny kształt, więc ani ona, ani dzieci nie chcieli mieć przypisanej tylko jednej przestrzeni. Meble co rusz wędrowały w inne miejsce. Dla Iwony Buczkowskiej takie świadectwa są źródłem ogromnej satysfakcji, bo jej zdaniem architekt powinien zachęcać ludzi do eksperymentowania i odkrywania, do spacerowania. Do pewnego stopnia form follows function, ale pozostaje miejsce na niespodzianki. Bogactwo tych wnętrz polega na możliwości wyboru. Po co ograniczać się do równoległych ścian i sufitów, skoro przestrzeń rozwija się w niezliczonych kierunkach? W La Pièce Pointue pójście za przestrzenią prowadzi do zaskakujących rozwiązań: mieszkań wielopoziomowych, planów nieortogonalnych, okien w skośnych sufitach. „Spojrzenie ucieka ku niebu, nieskończoności. Uważam to za bardzo poetyckie. Orientowanie elewacji w wielu kierunkach pozwala na otwieranie niezliczonych perspektyw”15.
W realizacjach Buczkowskiej chodzi o czerpanie przyjemności z mieszkania w dobrze zaprojektowanych wnętrzach. O tych przyjemnościach rozmawiamy, gdy pytam architektkę o jej definicję francuskiego pojęcia „plaisir d’habiter”; poświęciła mu miejsce w artykule dla Pavillon de l’Arsenal w Paryżu. Mamy problem z przetłumaczeniem tego wyrażenia na język polski. „Plaisir” dosłownie oznacza „przyjemność”. Iwona dostrzega w nim czynnik sensualny: zapach ziemi na zielonym tarasie, gdy wychodzi wypić poranną kawę, zenitalne światło, które wpada przez okno w ukośnym suficie, odkrywanie coraz to nowych krajobrazów we własnym domu, widoków z jednego z trzydziestu okien w mieszkaniu jej projektu. Habiter znaczy „mieszkać”, ale chodzi tu bardziej o oswajanie przestrzeni, jej odkrywanie na nowo, eksperymentowanie. W tych wnętrzach chce się spacerować.
Ocalić La Pièce Pointue
Złożoność formalna i różnorodne rozwiązania przestrzenne pozwoliły stworzyć osiedle z jasno określoną tożsamością. W projektach budynków socjalnych wyzwaniem jest ograniczony budżet. W La Pièce Pointue Buczkowska zdecydowała się na tańsze materiały i konstrukcję drewnianą, postawiła w zamian na większe powierzchnie mieszkalne, dobrze doświetlone wnętrza i jakościowe części wspólne. Ten wybór powoduje jednak, że konserwacja budynków wymaga szczególnego zaangażowania. Na początku XXI wieku osiedle przeszło w ręce nowego właściciela, Seine-Saint-Denis Habitat. Posiada on na terenie departamentu Seine-Saint-Denis ponad trzydzieści trzy tysiące mieszkań socjalnych. Po zmianie częstotliwość drobnych zabiegów naprawczych i konserwacyjnych spadła. Zaniedbanie i kumulacja problemów konserwatorskich doprowadziły do poważnej degradacji. Trwałość dachów krytych papą szacowano na dwadzieścia lat, wymagają renowacji. Przeciekające dachy są utrapieniem w wielu wnętrzach, woda wnika w drewnianą konstrukcję. Niewystarczająca izolacja cieplna w połączeniu ze wzrostem cen energii winduje rachunki za prąd. Tego typu koszty lokatorzy mieszkań socjalnych odczuwają szczególnie boleśnie.
Mieszkańcy od wielu lat sygnalizowali potrzebę renowacji osiedla. W 2015 roku Le Blanc-Mesnil opublikowało nowy plan zagospodarowania przestrzennego. Ku zaskoczeniu lokatorów i architektki wynika z niego, że na miejscu La Pièce Pointue miasto zamierza zrealizować nowy projekt. Inwestycja wpisuje się w długoterminową wizję rozwoju gminy, część terytorialnego planu rozwoju Grand Paris dla regionu Île-de-France. Zgodnie z tym projektem Le Blanc-Mesnil i Paryż połączy linia szybkiego pociągu podmiejskiego Grand Paris Express. Przewidywany wzrost liczby inwestycji i mieszkańców sprawia, że miasto stawia na reorganizację swoich najatrakcyjniejszych terenów i szuka sposobu na dogęszczenie zabudowy. La Pièce Pointue, kameralne osiedle z niezagospodarowanymi terenami zielonymi, zajmuje działkę idealną na ulokowanie nowych inwestycji deweloperskich, tuż przy dworcu pociągu podmiejskiego. Dodatkowego pretekstu dostarcza władzom miasta konieczność kosztownej renowacji. Nieoficjalny powód staje się oczywisty, gdy spojrzymy na aktualne inwestycje mieszkaniowe w Le Blanc-Mesnil. Neohaussmanowskie zamknięte osiedla deweloperskie odpowiadają gustom obecnego mera, nie dziwi więc, że awangardowa realizacja z drewna trafiła na celownik władz miasta.
Zapis planu zagospodarowania przestrzennego wywołał protesty większości lokatorów i sprzeciw architektki. Jean-Pierre Lefebvre, dyrektor Sodédat 93 w czasach budowy osiedla i zagorzały obrońca jego architektury, opublikował w sieci apel o ocalenie La Pièce Pointue. Podpisało go ponad 1,5 tysiąca osób, w tym Jean Nouvel, Odile Decq, Jean-Philippe Vassal, Rudy Ricciotti i Ludwika Ogorzelec (przez wiele lat miała pracownię w cité Pierre Semard).
W 2018 roku władze miasta zaprezentowały swoją wizję zagospodarowania terenu naprzeciwko La Pièce Pointue. Jak można się było spodziewać, grodzone osiedle pięciopiętrowych bloków o historyzującej stylistyce nijak się miało do charakteru cité Pierre Semard. Projekt wymagał również likwidacji istniejącego boiska i ponad siedmiu tysięcy metrów kwadratowychterenów zielonych, w tym wycinki starych migdałowców. Większość mieszkańców opowiedziała się stanowczo przeciwko inwestycji. Grupa najbardziej zmobilizowanych szesnastu lokatorów weszła z Cogedim, prywatnym deweloperem odpowiedzialnym za projekt, na drogę prawną. Deweloper zaproponował im sto pięćdziesiąt tysięcy euro w zamian za wycofanie sprawy. Piętnaście dni później kwota ta wynosiła trzysta tysięcy euro, a następnej doby sięgnęła pół miliona. Dla większości oskarżycieli pieniądze, które otrzymaliby po podziale, znacznie przekraczały ich roczny dochód, mimo to odrzucili ofertę. Sąd przychylił się do obiekcji lokatorów La Pièce Pointue i inwestycję wstrzymano.
Problemy cité Pierre Semard jednak się nie skończyły. W 2020 roku mieszkańcy zostali poinformowani o planowanej sprzedaży części osiedla deweloperowi. Ponownie jest nim Cogedim; chce wyburzyć 130 z 224 mieszkań, a na ich miejscu wybudować 527 mieszkań własnościowych, znów w ulubionym stylu mera. Znowu mieszkańcy zmobilizowali się przeciw tym planom. Przewodniczący ich stowarzyszenia boi się, że z powodu projektu lokatorzy „stracą wyjątkowe warunki życia, do których się przyzwyczaili”16.
O sprawie zrobiło się głośno, zainteresowały się nią środowiska architektów. Studenci uczelni ENSA Paris-Belleville zaczęli odwiedzać La Pièce Pointue w ramach zajęć. To oni razem z mieszkańcami zaangażowali się w budowę pawilonu z drewna na tymczasowe miejsce spotkań (zaprojektowana w tym celu sala na osiedlu od kilku lat jest zamknięta, a mieszkańcom odmawia się do niej dostępu). Piknik zorganizowany z okazji ukończenia pawilonu przyciągnął obecnych i dawnych mieszkańców, pojawiła się Iwona Buczkowska, przyszły osoby zaangażowane w obronę La Pièce Pointue. Walka o ocalenie osiedla zbliżyła do siebie architektkę i lokatorów. Po zaalarmowaniu przez nich odpowiednich organów sprawą zainteresował się również DRAC – Regionalna Dyrekcja ds. Kulturalnych. Procedura wpisania cité Pierre Semard na listę zabytków jest w toku. W sieci pojawiają się podcasty o „awangardowym osiedlu z drewna”, „ciekawostce architektonicznej” i „miejskim ufo”, skierowane do amatorów alternatywnych wycieczek architektonicznych. Osiedle odwiedzili między innymi studenci architektury z Harvardu.
Uznanie La Pièce Pointue za zabytek jest sprzeczne ze stanowiskiem władz miasta Le Blanc-Mesnil. Przedstawiciele merostwa stygmatyzują cité Pierre Semard: twierdzą, że jest niebezpieczne i źle oświetlone, że kwitnie w nim handel narkotykami. Nazywają je wymarłym i straszą, że stoi na skraju ruiny. Miarka przebrała się w październiku 2022 roku, gdy Le Blanc-Mesnil poświęciło cité Pierre Semard numer miejskiego miesięcznika, opatrzony tytułem „Jak do tego doszło?”. Reportaż o „katastrofie architektonicznej, urbanistycznej i ekologicznej” wylicza problemy od dawna sygnalizowane przez lokatorów, na które właściciel i miasto pozostawali obojętni: wilgoć, trudności z ogrzaniem wnętrz, przeciekające dachy. Dziennikarze zawyrokowali, że na osiedlu pozostali wyłącznie ludzie, którzy zwyczajnie nie mogą sobie pozwolić na lepsze warunki gdzie indziej. Autorzy tekstu wielokrotnie atakowali Iwonę Buczkowską, a wycieczki studentów architektury odbywają się ponoć „przy cichym cierpieniu lokatorów”. Kampanie mające na celu wyróżnienie osiedla jako zabytku lub wyjątkowej realizacji architektonicznej opatrzono szyderczymi komentarzami. Przy okazji tworzenia tego reportażu poproszono mnie o rozmowę, ale moja opinia wyrażona wstępnie w mailach z dziennikarzem miesięcznika zapewne nie pasowała do wizji artykułu, gdyż odpowiedzi nie dostałam. Do spotkania nie doszło.
Mieszkańcy byli zszokowani. W imieniu dwustu dwudziestu rodzin wystosowali w sieci kolejną petycję. Oburzył ich jednostronny sposób przedstawienia sytuacji: „W sześciostronicowym reportażu nie ma ani słowa […] o terenach zielonych, drzewach i kwietnikach, nic o tym, że dzieci mogą swobodnie bawić się w przestrzeniach dla pieszych…”17. To prawda, że labirynt ścieżek i przejść, tak ceniony przez lokatorów, ma też ciemniejsze oblicze – jego najbardziej zaciszne kąty nocą sprzyjają dilerom, a kurierzy i dostawcy regularnie gubią się w uliczkach. La Pièce Pointue niezaprzeczalnie wymaga też remontu, ale pogarda, z jaką miasto traktuje to osiedle, spotyka się z niezrozumieniem lokatorów, gdyż cenią sobie jego warunki mieszkaniowe. Sylvie przyznaje: „Lokatorzy znają tutejsze problemy, ale wiedzą też, jak dobrze się mieszka w takim otoczeniu, z ogrodami i tarasami, szczególnie podczas pandemii. Prawdą jest, że to dość skomplikowane osiedle, ale właśnie dlatego lubimy tu mieszkać”18.
Architektura kontra interesy
Pomysły wyburzania „niewygodnych” dzielnic, zazwyczaj z przewagą mieszkań socjalnych, nie są we Francji rzadkością. Władze miast uważają je za rozwiązanie problemów socjalnych i okazję do zarobienia na sprzedaży cennych terenów prywatnym deweloperom. Oficjalnie zasłaniają się złym stanem budynków lub wadliwą koncepcją architektoniczną. Prawo zobowiązuje władze do zapewnienia takiej samej liczby mieszkań socjalnych na terenie gminy, ale inwestycje te często realizuje się na peryferiach. Niewygodnych lokatorów wypycha się w ten sposób z centrów, a przy okazji daje się zarobić branży budowlanej. Przeciw takiej polityce protestują środowiska aktywistów miejskich, a architekci promujący renowację osiedli, między innymi Lacaton&Vassal, udowadniają, że niemal każde osiedle da się zmodernizować i często kosztuje to mniej niż równanie istniejących budynków z ziemią i stawianie na ich miejscu nowych. Taka radykalna polityka całkowicie rozmija się również z logiką ekologiczną i strategią zrównoważonego rozwoju, którymi obecnie tak się chlubią szanujące się merostwa.
Im dłużej właściciel pozostaje bezczynny, tym bardziej rosną koszty niezbędnego remontu, zwłaszcza że nietypowa architektura wymaga nietypowych rozwiązań. La Pièce Pointue standardowy budżet remontowy nie wystarczy. Częściowe remonty zainicjowane w 2018 roku były niesatysfakcjonujące i zbyt kosztowne, więc szybko je wstrzymano. Aktualnie sześćdziesiąt mieszkań wyłączono z użytku z powodu zbyt dużej degradacji.
Dzisiaj wydaje się, że widmo sprzedaży i wyburzenia La Pièce Pointue zostało oddalone. Po zmianie dyrekcji biuro Seine-Saint-Denis Habitat ponownie rozważa renowację. W listopadzie 2023 roku właściciel ogłosił nowy plan: urzędnicy chcą zakończyć remont w 2027 roku, jego szczegóły przedstawią mieszkańcom latem.
O ocalenie walczą też inne projekty Iwony Buczkowskiej. Wielokrotnie nagradzanemu gimnazjum w Bobigny, zwieńczeniu jej poszukiwań nad potencjałem konstrukcji drewnianej opartej na łukach, od wielu lat grozi wyburzenie. Departament zdecydował o wybudowaniu nowszej szkoły na pobliskim terenie. Osiedla Les Longs Sillons w Ivry pod Paryżem i Les Toits Rouges w Saint-Dizier czeka remont, planowane prace poważnie zagrażają jednak spójności architektonicznej obu miejsc. Iwona rozkłada ręce. Między zaproszeniami na wywiady i konferencje pisze listy w obronie swoich projektów.
Wbrew intencjom władz miasta cité Pierre Semard zyskuje rozgłos, a sprawę analizuje francuskie Ministerstwo Kultury. W czasach, kiedy dyskusja o ekologii przestaje być modą, a staje się koniecznością, zachowanie tej pionierskiej realizacji z drewna i jej mądra konserwacja powinny być naturalną decyzją. Jak widać, nawet nagradzana architektura przegrywa w starciu z kalkulacją ekonomiczną i prywatnymi interesami.
Paradoksalnie, widmo wyburzenia może mieć pozytywne konsekwencje – niewykluczone, że przyspieszy proces uznania La Pièce Pointue za zabytek. Według dostępnych mi informacji jest to jedyny przypadek we Francji, w którym inicjatywa wpisania osiedla mieszkań socjalnych na listę zabytków wyszła od mieszkańców. Francja ma długą tradycję tego typu projektów, wiele z nich jest już objętych opieką konserwatorską lub – częściej – zostało wyróżnionych tytułem Architecture Contemporaine Remarquable19. Zazwyczaj jednak za tymi procesami stoją konserwatorzy lub zaangażowane środowiska architektoniczne, przy obojętności, a czasem sprzeciwie lokatorów. Véronique trzyma u siebie cały segregator rozmaitych wycinków i ulotek na temat osiedla i wydarzeń z nim związanych. Chętnie oprowadza zwiedzających po swoim mieszkaniu. „Trzymamy się razem, bo bronimy tego typu architektury. Mamy szczęście mieszkać w miejscu unikalnym. Chcemy, by o naszym osiedlu było głośno, bo zależy nam, żeby je ocalić”20.
Zdjęcia autorstwa Lou Soler, Elizabeth Carrasco Gonzalez i Celine Delage wykonano w ramach zajęć fotografii w ENSA Paris-Belleville, prowadzący Anne Chatelut i Jean Allard, 2021–2022. Wszelkie prawa zastrzeżone dla Ecole nationale superieure darchitecture de Paris-Belleville