Nie chodzimy po twardej ziemi. Powłoka naszej planety zawsze była w ruchu: zderzały się płyty kontynentalne, wypiętrzały góry i nowe archipelagi, wybuchały wulkany. Od kilku dekad procesy ziemskie jednak przyspieszają: powłoki pękają, pojawiają się osuwiska, nieustannie podnoszą się temperatura i poziom oceanów, lodowce topnieją, rzeki występują z brzegów lub wysychają. Grunt się chwieje i zapada, a coraz więcej dowodów naukowych wskazuje na to, że sposoby, w jakie budujemy, konsumujemy i korzystamy z zasobów, zagrażają życiu na naszej planecie.

Powłoki naszych miast składają się z szarych połaci betonu, ton lub hektarów asfaltu, resztek materiałów budowlanych, gruzów z epoki przemysłowej i wojen, a nawet śmieci. Tak wygląda ziemia pod naszymi stopami, innej nie będzie. Żyjemy wśród ruin antropocenu, dokładamy do nich kolejne, nierzadko szkodliwe warstwy.

Budowanie zawsze wiązało się z miejscem, krajobrazem, dostępnymi materiałami, usytuowaniem geograficznym. Niedawno w soszialach widziałam zdjęcia z budowy podkrakowskiej szkoły. Wykopy odsłoniły brzeg morza kredowego sprzed ponad siedemdziesięciu milionów lat. Wczesnośredniowieczny Kraków powstał ze skorupiaków i na skorupiakach.

Geologia daje nam wgląd w czas głęboki, niewyobrażalnie odległy, a jednocześnie przekształcony w byt konkretny, materialny i bezpośrednio kształtujący nasze otoczenie. Ostatnio dokonuje się w nauce zwrot materialny, badacze i badaczki śledzą tropy i na nowo opowiadają nasze relacje z materią i miejscem, przepisują historię – nie tylko – architektury. Ukazują związki budowania z wydobyciem i energią. Współczesne budowanie jest aktem przemocy wobec ziemi, jej warstw geologicznych: najpierw powstaje wykop, człowiek wyrzuca żyzną glebę, miejsce zmieniasię nieodwracalnie. Następnie utwardza się powierzchnię, neguje jej przepuszczalność. Odpompowujemy wody podziemne, wymuszamy zmianę ich biegu. Odcięciem się od gruntu rozpoczynamy nasze odizolowanie od środowiska. Wielu z nas funkcjonuje na co dzień w kontrolowanych termicznie biurach i mieszkaniach. Ich temperaturę regulują urządzenia podłączone do prądu. Systemy HVAC działają na paliwa kopalne, przetworzone szczątki organiczne dawnych zwierząt zakumulowane w ziemi.

Współczesna architektura zerwała tradycyjne związki z ziemią. Martwi się tym między innymi Maciej Miłobędzki. Nie sposób już dociec, gdzie powstają poszczególne materiały (a raczej produkty) budowlane. Dobra wiadomość brzmi: z ziemi, tej obok nas, również możemy budować. Czy nasze związki z ziemią da się zmienić, ustanowić ponownie? Rozmówcy Macieja Jagielaka odpowiadają: tak. Na co trzeba się zgodzić? Na częściową erozję, osypywanie się, pył i brak pełnej kontroli. Wystarczy wystawić się na warunki otoczenia i z nimi współpracować.

Nawet w tak zmienionym środowisku i ziemi adaptowanej do ludzkiego komfortu nie jesteśmy sami. W górnej powłoce naszego globu – glebie – trwa obieg materii życia i śmierci, uczestniczą w nim niezliczone mikroorganizmy. Towarzyszą nam rośliny, synantropijne, często „inwazyjne”, kolonizują nawet skrajnie toksyczne środowiska i gleby.

Po prostu, jak proponują topoScape, powinniśmy się trochę cofnąć. Ustąpić pola. Wystarczy, że odwrócimy wzrok, zaprzestajemy działań, pozostawiamy ziemię samą sobie. Rana się zabliźnia, miejsce regeneruje. Zaczyna się nowe, bujne życie.

Dorota Leśniak-Rychlak

Część powyższych spostrzeżeń spisałam podczas wspólnych prac z Justyną Dziedziejko i Magdaleną Wnęk z topoScape nad propozycją konkursową na Biennale Architektury w Wenecji w 2025 roku.