Las jest moim miejscem. Od zawsze pamiętam wyprawy do lasu, w góry. Każdego weekendu ojciec przymusowo fundował nam leśne prysznice, zanim zrobiło się to modne i zyskało japońską nazwę. Mimowolnie ćwiczyliśmy w lesie z bratem i siostrą widzenie peryferyjne i multisensorykę, praktykowaliśmy długie zielone godziny.
Skoro piszemy o dobrej przestrzeni, las bywa tą najlepszą. Zarazem przeraża: tam zaczyna się mrok, przestają obowiązywać ludzkie prawa, można się zgubić, czai się niewiadome. W jego głębi dzieją się historie z baśni i legend o strzygach, utopcach, nimfach, najadach. Ludzie spotykali się w puszczy z czymś pierwotnym, starszym od nich, i opowiadali to doświadczenie w mitologiach lub balladach.
Jeśli zdefiniujemy las jako ogromnie złożony system powiązań wielu organizmów, niewiele z otaczających nas dziś terenów porośniętych drzewami zasłuży na to miano. Leśne plantacje z północy Polski, sosnowe monokultury, kładą się jak domino pod naporem wiatru, padają ofiarą pożarów. Katastrofa klimatyczna wypiera z okolicy towarzyszące nam dotychczas gatunki drzew. Obszary leśne widziane z lotu ptaka są mozaiką terenów wyciętych i zalesionych. Łysych placków przybywa. Po drodze w Gorce od paru lat mijam coraz liczniejsze przydrożne tartaki. Tak grubych pni jak te leżące wzdłuż drogi nie spotykam już w lesie. Podczas wędrówek trafiam za to na miejsca całkowitych wycinek, nowe szerokie drogi stokowe przygotowane do wywózki drewna i głębokie koleiny traktorów, przyspieszające erozję zboczy. Ślady te pozostawiają po sobie Lasy Państwowe. W ostatnich latach gwałtownie przyspieszyły „pozyskiwanie” drewna. Działają w logice ekstrakcji, a jednocześnie przekonują, że lesistość kraju wzrasta. Wzbudza to coraz mocniejszy sprzeciw obrońców leśnych kawałków, szczególnie w sąsiedztwie miast i w odniesieniu do wyjątkowych lasów, jak Puszcza Karpacka. Marta Jagusztyn-Krynicka pokazuje, jak zagęszcza się mapa obywatelskiego oporu. Lasy Państwowe zarządzają jedną czwartą terenu Polski – naszego wspólnego. My, obywatele, wcześniej nie mieliśmy wpływu na przygotowywane przez tę instytucję i wdrażane plany urządzania lasu.
U-rządzania. Wiemy zatem, kto rządzi. Kto narzuca swój porządek.
Czas lasu biegnie inaczej niż nasz. Przyglądanie się powolnemu trwaniu może być kojące, tym bardziej że w opowieściach o lesie od tysięcy lat przewijają się ludzie, jak w rozmowie Magdaleny Petryny z Tomaszem Samojlikiem o Puszczy Białowieskiej. Dopiero w ostatnich dwóch wiekach nasza działalność tam powoduje destrukcję i przyspiesza katastrofę.
Las nie potrzebuje naszej interwencji, poradzi sobie bez nas – zgodnie mówią nasze autorki i autorzy, przyrodnicy i aktywistki.
Ale czy my poradzimy sobie bez lasów?
Dziękuję Magdzie Petrynie i Annie Treit za sugestie tematów, wątków, autorów i autorek leśnego numeru „Autoportretu”.