„Skoro nie mogłam mieć Wszystkiego – / Nie dbałam o brak mniejszych Rzeczy.” – napisała Emily Dickinson, która ponad dwadzieścia lat swego życia spędziła w jednym pokoju. Proste łóżko, komoda, biurko z wiśniowego drzewa w narożniku pokoju oświetlonego przez dwa okna i ciemne drzwi – tak wyglądało to pomieszczenie. W późniejszych latach życia nawet z przyjaciółmi i członkami rodziny rozmawiała przez wpółuchylone drzwi. Radykalny gest wyrzeczenia określił jej życie i poezję. Pokój i własne towarzystwo stały się światem.
Iluzja, że możemy mieć wszystko, że powinniśmy ciągle pożądać i zdobywać jest współcześnie ugruntowaną polityczną doktryną. W pogoni za rzeczami, doznaniami, nowymi aplikacjami, egzotycznymi krainami rozpościeranymi przed nami przez speców od marketingu, zatraciliśmy zdolność rozróżniania tego, co faktycznie jest potrzebą, a co pożądaniem.
Długo dojrzewał w redakcji pomysł podjęcia tematu ograniczenia. Natarczywie powracał w rozmowach, urastając do rangi numeru – programu. Z pomysłem przyszedł kiedyś Piotr Winskowski, który zasugerował, byśmy jeden z numerów „Autoportretu” zatytułowali „Ciasnota”. Brzmiało dobrze, prowokująco i przekornie, jak na hasło dla pisma o dobrej przestrzeni.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak na bardziej neutralne i pojemne „Ograniczenie”. Także z tego powodu, że wśród wielu znaczeń i definicji można je zobaczyć i ująć jako sytuację ludzkiego wyboru. Ciasnota jest zewnętrzna, narzucona przez okoliczności – ograniczenie zaś zawiera w sobie również samoograniczenie jako decyzję jednostki. Wybierając, jesteśmy wolni w nałożeniu sobie granic, celowym
pomniejszeniu.
Wybór ten, jakkolwiek patetycznie to brzmi, wydaje nam się współcześnie imperatywem moralnym. Opisana przez Emily Dickinson (4. s. okładki) sytuacja podniesienia wzroku z ciekawości znad roboty w momencie kataklizmu w XIX wieku mogła być poetycką figurą, brawurową grą opartą na absurdzie zderzenia sytuacji osobistej z nieogarnionym światem. Obecnie konsumencka eksploatacja globu skłania nas nie
tylko do podniesienia wzroku. Daleko więcej – wybór samoograniczenia przekształca w polityczną konieczność (jak chce Serge Latouche w Małym traktacie o odejściu od wzrostu, otwierającym numer).
Niemożność posiadania wszystkiego, wpisana nierozłącznie w życie – uświadomiona – daje nam narzędzie do stawienia czoła rzeczywistości, w której pożegnanie z paradygmatem ciągłego wzrostu staje się możliwe do pomyślenia i wcielenia.