Dominujący w skali globalnej system gospodarczy skutkuje śmiertelnie niebezpiecznym rozchwianiem systemów podtrzymujących życie na ziemi i oddala ludzkość od skutecznego przezwyciężenia kryzysu klimatycznego. Czy wzmocnione pandemią zainteresowanie troską i opieką jako nowymi fundamentami funkcjonowania ludzkich społeczeństw zwiastuje realną zmianę? Temat „przestrzeni troski” podjęliśmy świadomi, że w świecie, w którym niemal wszystko podlega urynkowieniu, nawet najszlachetniejsze idee mogą zostać wyprane z treści i zmonetaryzowane. Obserwowaliśmy jak w świecie architektury pustym frazesem na przestrzeni dekad stawało się pojęcie „zrównoważonego rozwoju”. Teraz pytamy architektki i architektów – zarówno z małych, jak i najbardziej prominentnych polskich pracowni – jak na serio uprawiać ten zawód w trosce o ludzi i świat. Wygląda na to, że bez zmiany paradygmatu się nie obejdzie: „Powinniśmy budować domy wystarczająco uniwersalne użytkowo i nieuzależniające od technik, żeby zapewnić im długowieczność i łatwość przystosowywania się do nowych warunków i potrzeb.” – mówią JEMS Architekci – „Nie bardzo wiemy, jak to czynić bez radykalnych przewartościowań w większości sfer, które tworzą środowisko naszej zawodowej działalności.” Powtórzmy za Elke Krasny i Angeliką Fitz, których manifest architektury troski1 stał się inspiracją dla powstania tego wydania Autoportretu: tylko architektura i urbanistyka – a szerzej system gospodarczy – uznające współzależność ekonomii i ekosystemu mogą przyczynić się do naprawy środowisk, w których zamieszkujemy razem z innymi gatunkami.
Z czego wynika ślepota na tę współzależność? Antropolog ekonomii Jason Hickel w swojej najnowszej książce tłumaczy, że beztroskie kontynuowanie business as usual wynika z podstawowej zasady kapitalizmu: „świat nie jest naprawdę żywy, a już na pewno nie jest z nami spokrewniony, jest tylko czymś tam, co możemy pozyskać i wyrzucić – i w zasadzie do tej kategorii zaliczamy większość żyjących na nim ludzi”2. Taki obraz świata umożliwia od dobrych kilkuset lat traktowanie przyrody i ludzkich społeczności (np. rdzennych mieszkańców kolonizowanych kontynentów), jako darmowego zasobu, „kosztów zewnętrznych” – nieponoszonych przez rabujących. Do uznawanego przez system za darmowy rezerwuaru należy bezpłatna praca opiekuńcza, wykonywana najczęściej przez kobiety – ważny wątek tego wydania Autoportretu. Często niewidoczna i niewliczana do PKB kobieca krzątanina podtrzymuje rynki – włoska myślicielka Silvia Federici, przywoływana w artykule Alicji Beryt mówi, że światowa produkcja uległaby załamaniu, gdyby zabrakło niewolnic wykonujących nieodpłatną pracę.
Trzeba szukać dróg wyjścia z tej matni – to właśnie próbujemy zrobić. Adrian Krężlik – jeden z wielu postulatywnych głosów w tym numerze – zachęca do porzucenia złogów bezrefleksyjnego postępu zalegających w zachodniej kulturze i zapoznania się z głęboką ekologią reprezentowana przez myślicieli z Ameryki Łacińskiej. Przemoc na przyrodzie i ludziach kształtowały krajobraz tego kontynentu przez kilka wieków. Żyjące tam wciąż w symbiozie z naturą rdzenne społeczności mogą zasilić zachodnią wyobraźnię lekcją budowania dobrej przyszłości.
Marta Karpińska