Zasadnicze pytanie, jakie sobie zadaliśmy w tym numerze, jest stosunkowo proste i dotyczy roli, jaką ruch naszego ciała odgrywa w percepcji otaczającej nas przestrzeni. Cielesny odbiór przestrzeni jest bowiem pierwszym, podstawowym aktem poznawczym, warunkującym wszystkie późniejsze, mniej lub bardziej abstrakcyjne poziomy interpretacji rzeczywistości. Od percepcji przestrzeni fizycznej do ułożenia symbolicznego porządku świata nie ma skoku, gdyż to, jak sobie wyobrażamy rzeczywistość jako całość, wynika przede wszystkim z tego, jak odbieramy przestrzeń, po której porusza się nasze ciało. W tym kontekście staje się jasne kluczowe zagadnienie mediów. Media są pojęciem szerszym niż środki lokomocji, o których przecież mowa w tym numerze. Pomimo wspomnianego ryzyka rozmycia pojęć woleliśmy pozostać przy szerszym ujęciu, czasem bowiem trudno oddzielić środek lokomocji od medium, gdy staje się on kluczowy dla naszego odbioru rzeczywistości. Wystarczy pomyśleć o tych autentycznych przełomach
w obrazie świata, jakimi były wynalazek balonu powietrznego, kolei żelaznej, samochodu lub samolotu, by zdać sobie sprawę, że z interesującego nas punktu widzenia nie ma znaczenia, czy dane medium służy poruszaniu się w przestrzeni (jak środki lokomocji), czy też obserwacji (jak urządzenia optyczne). Liczy się bowiem jego wkład w przemianę naszego obrazu świata. Zresztą to właśnie w nowych mediach następuje krótkie spięcie między dawnym środkiem lokomocji i medium. Pominięcie ciała w rzeczywistości cyfrowej zaciera granicę między obszarem ruchu i obszarem percepcji, nie tylko dając wrażenie nieosiągalnej dotąd dla środków lokomocji szybkości oraz wszechobecności, ale istotnie zapewniając te możliwości odbiorcom przestrzeni medialnej. Pytanie o ontologiczny status tej przestrzeni wykracza oczywiście poza obszar pytań, które sobie tu zadaliśmy, ale nie ulega wątpliwości, że określenia takie jak: złudna, iluzoryczna czy pozorna, poprzez ocenę, która często się w nich kryje, niosą też niebezpieczeństwo nieporozumienia i niezrozumienia.
Spoglądając na minione przełomy medialne, być może uda nam się uniknąć niebezpieczeństwa bałwochwalstwa i demonizacji epoki, w której przyszło nam żyć.