Słynny amerykański biolog Edward O. Wilson napisał, że XXI wiek będzie stuleciem odbudowy zniszczonego środowiska przyrodniczego. Wiele miast na świecie realizuje pionierskie, przyszłościowe projekty odbudowy ekosystemów i przywracania ich utraconych funkcji. Renaturyzacja uregulowanych rzek, kreowanie siedlisk od podstaw, ochrona czynna terenów podmokłych czy adaptacja miejskich lasów rozwijających się na nieużytkach pokolejowych – rozmach i skala tych zjawisk proprzyrodniczych w Europie jest imponująca i daje nadzieję na bardziej zrównoważony rozwój obszarów zurbanizowanych. Działania te przynoszą wiele korzyści mieszkańcom. Pokazują też możliwości człowieka, który jest w stanie ocalić przed zagładą wiele ekosystemów i stworzyć nowe warunki, aby przyroda mogła się rozwijać szczególnie tam, gdzie wymaga to działań naprawczych. Ocenia się, że w Europie Zachodniej do końca XX wieku zniknęło aż 90 procent miejsc podmokłych. Tendencja do odtwarzania bagien w miastach, ochrona płazów, renaturyzacja uregulowanych cieków czy odtwarzanie roślinności łęgowej na miejskich odcinkach rzek poprawia warunki życia w mieście, ale też edukuje w sprawie konieczności ochrony naprawdę dziewiczych i zagrożonych terenów poza miastami.

W działania na rzecz lokalnego środowiska coraz częściej angażują się mieszkańcy miast, a wiele ratunkowych projektów można przeprowadzić przy ich udziale. Jeżeli problemem jest wciąż niska świadomość społeczna, warto wykorzystać potencjał najbardziej naturalnych terenów i nieużytków, urządzając tak, by mogły też służyć edukacji ekologicznej.

PRZYRODNICZA METAMORFOZA MIAST

Miasta postrzega się jako antytezę przyrody. Tymczasem wiele można zyskać, jeżeli człowiek uświadomi sobie, że ludzie i zwierzęta współżyją na wielu obszarach. Oba światy przenikają się w sposób dynamiczny i nierzadko fascynujący. Interesujące jest zwłaszcza przybywanie dzikich zwierząt do miast wykorzystujących infrastrukturę kolejową czy cieki wodne. Przedmieścia polskich miast stają się miejscami obserwacji gatunków kojarzonych raczej z dziewiczymi obszarami niż ze środowiskiem zurbanizowanym (przykładem może być para bocianów czarnych gniazdująca na terenie Warszawy). Przenikanie się ludzkiego i pozaludzkiego świata odbywa się dość często w atmosferze konfliktów, postulatów polowań czy prób eksterminacji niektórych gatunków (ostatnio dzika). To, czego niewątpliwie brakuje ludziom, to umiejętności współżycia z dziką przyrodą, w tym z dzikimi zwierzętami.

Miasta – najbardziej przekształcone krajobrazy na Ziemi – zawierają w sobie ogromny potencjał i całe spektrum możliwości kształtowania systemów społecznych w równowadze ze środowiskiem przyrodniczym. Współczesne tereny zielone i parki mogą świadczyć o proekologicznych aspiracjach miejskich społeczności. Wiele z tych obszarów obrazuje także współczesne osiągnięcia w zakresie odbudowy zniszczonego środowiska przyrodniczego – odtwarzanie układów przyrodniczych i przywracanie funkcji zdegradowanym ekosystemom, a także zapewnianie lepszych warunków życia człowieka w miastach poprzez zachowanie, poprawę i odtwarzanie siedlisk dzikiej przyrody. I wykorzystanie naturalnych rozwiązań w celu adaptacji miast choćby do skutków zmian klimatu. W londyńskim Sutcliffe Park znajduje się fragment niewielkiej rzeki przechodzący w mokradło, podmokłą łąkę i las łęgowy w otoczeniu nowych osiedli mieszkaniowych. Jeszcze w 2003 roku był tu równo strzyżony trawnik, a rzeka płynęła podziemnym kanałem. Przywrócono jednak meandrujący kształt koryta i stworzono warunki do regeneracji naturalnych procesów związanych z wezbraniem rzeki. Odtworzono też siedliska mokradłowe składające się z rodzimych gatunków pozyskanych z bliższej i dalszej okolicy (aby chronić lokalny materiał genetyczny!). Park zaprojektowano jako tak zwany teren bioretencyjny – w sposób kontrolowany dochodzi tu do wezbrań w okresie wzmożonych opadów. Zazwyczaj funkcjonuje jako park miejski, ogranicza się tu jednak koszenie trawników, a roślinność wygląda naturalnie, bez przesadnej ingerencji w teren. Infrastruktura parkowa, w tym meble parkowe czy ścieżki, dostosowana jest do okresowego zalewania. Sutcliffe Park to jeden z kilkunastu przykładów zamiany terenów w centrum i na obrzeżach miasta w lasy łęgowe, łąki, stawy i strumienie. Okazuje się, że takie działania trafiają też w mniej lub bardziej uświadomione potrzeby mieszkańców coraz bardziej odseparowanych od dzikiej przyrody i żyjących na co dzień w odnaturalnionych środowiskach. W przypadku innego londyńskiego parku renaturyzacja cieku wodnego Ravensbourne w parku Lady Fields zwiększyła liczbę korzystających z niego mieszkańców aż o 30 procent.

Ta rosnąca świadomość pokazuje też ewolucję, którą przechodzi tradycyjna architektura krajobrazu projektująca często tereny zieleni sterylne pod względem biologicznym, kosztowne pod kątem wykorzystanych zasobów naturalnych i późniejszego utrzymania (zużycie wody, prądu, transport materiałów roślinnych na duże odległości, eksploatacja torfowisk czy nawożenie). W tego typu projektach często używa się gatunków niezwiązanych z siedliskiem. Tymczasem architektura krajobrazu, rozwiązując problemy funkcjonalne i estetyczne wokół terenów zabudowanych, nie może przyczyniać się jednocześnie do generowania szkód środowiskowych. Przykładem pozytywnych zmian w tej dziedzinie jest działalność chińskiego architekta krajobrazu, Kongijiana Yu, twórcy biura Turenscape, który zaprojektował w chińskim mieście Harbin park mokradłowy Quinli (Qunli Stormwater Wetland Park) – system siedlisk podmokłych, mokradeł i zbiorników oczyszczających i magazynujących na miejscu wody opadowe z okolicznych osiedli, przyczyniający się do łagodzenia zjawiska przegrzewania się miast, zwanego też miejską wyspą ciepła. Architekt nazywa stworzony przez siebie park „ekologiczną infrastrukturą”, ponieważ jego funkcjonowanie wspomaga miejski system kanalizacji i odprowadzania wód opadowych. Ten patchwork mikrosiedlisk i wody na powierzchni 32,4 hektara stanowi bardzo atrakcyjną, zmieniającą się w czasie i oryginalną kompozycję przestrzenną przyjemnie kontrastującą z sąsiadującą zabudową i drogami. Kongijian Yu twierdzi, że architektura krajobrazu to „sztuka przetrwania” (art of survival) w XXI wieku. Architekt wykorzystuje zrównoważone rolnictwo i naturalne siedliska w projektach nowych parków, akcentuje cykle uprawy ziemi i promuje je w miastach. Yu poszukuje też nowoczesnej estetyki w duchu minimalizmu ekologicznego, w której ta więź z przyrodą może się współcześnie wyrażać i być elementem identyfikującym nowe parki miejskie. To jeden z pionierskich przykładów architektury krajobrazu przyszłości, w której systemy przyrodnicze przenikają tkankę miejską, pełniąc funkcję ekologicznej infrastruktury.

Wielu architektów krajobrazu, planistów i decydentów wciąż postrzega zieleń miejską przez pryzmat budynków i infrastruktury. Tymczasem najciekawsza jest przestrzeń otwarta, przenikająca miasta, która powinna być w proporcjonalnie dużej części chroniona, włączana do systemów terenów zieleni (lub jak kto woli, zielonej infrastruktury), a w części pozostać dzika i nieurządzona. Przykładem takiego podejścia może być świadoma decyzja władz publicznych o zabezpieczeniu i wykupie terenów, by oddać je naturze i udostępnić w naturalnej formie mieszkańcom. Obszary tego typu zapewniają wiele korzyści: magazynują wodę, korzystnie oddziałują na klimat (chłodzą). Jeżeli istnieje wola polityczna, można na tych terenach realizować niezwykłe przedsięwzięcia przyrodnicze. Jak London Wetland Centre – przestrzeń, na której zaprojektowano mozaikę siedlisk związanych z wodą i założono park tematyczny bagien i mokradeł przyciągający 200 tysięcy odwiedzających rocznie. Obszar parku pełni dziś bardzo ważną funkcję przyrodniczą, pomimo że jest sztucznie zasilany – wodę dostarcza system pomp. Podobne rozwiązania zastosowano w innych bagnach w mieście, by podtrzymywać odpowiedni stan wody na zrenaturyzowanych terenach w otoczeniu nowych osiedli i parków.

Czasami wystarczy ochronić to, co już funkcjonuje, czyli procesy naturalnej sukcesji zachodzące w sposób nieplanowany i za darmo! Przykładem spontanicznej regeneracji intensywnie eksploatowanych terenów jest teren pokolejowy we francuskim mieście Nantes, zniszczony w wyniku działań wojennych w 1944 roku. Dziś, po przeszło siedemdziesięciu latach stanowi ostoję różnorodności biologicznej i dzikiej przyrody w mieście. Ze względu na walory przyrodnicze dopuszcza się do zwiedzania tego terenu jedynie trzysta osób rocznie – zarządza tym jedna z lokalnych organizacji pozarządowych zajmująca się ochroną ptaków (LPO – Ligue pour la protection des oiseaux). Na obrzeżach obszaru zaprojektowano punkt obserwacyjny (Péage sau­ vage observatorium), przykład pozytywnej ingerencji w przestrzeń przyrodniczą. Kształt obiektu i nawierzchni nawiązuje do autostrady, która w latach 70. miała powstać na tym obszarze, przekreślając jego walory przyrodniczo-­krajobrazowe. Przywieziono wówczas nawet ziemię pod podbudowę. Plany decydentów spotkały się z gwałtownym oporem społecznym i zostały porzucone. Dziś przestrzeń ta sprzyja integracji mieszkańców, służy lokalnym inicjatywom, intryguje turystów, pozwala na obserwację obszaru, do którego wstęp w ciągu roku jest limitowany, przez co zyskuje aurę tajemniczości i wyjątkowości. W ciągu siedmiu dekad teren o powierzchni 24 hektarów (nazywany Petite Amazonie) został spektakularnie skolonizowany przez przyrodę.

Kratery powstałe w wyniku wojennych eksplozji, wypełniły się wodą i bogatą roślinnością, niemal cały teren zarósł las. To ostoja ptactwa wodnego i leśnego, płazów i gadów, w tym wielu gatunków objętych ochroną prawną. W 2004 roku cały nieużytek – jako część większego systemu obszarów wzdłuż rzeki Loary pomiędzy Nantes a Saint­-Nazaire – objęto ochroną w ramach sieci Natura 2000.

KRAJOBRAZ PRACUJĄCY

W 2012 roku grupa Ooze, we współpracy ze słoweńską architektką Marjeticą Potrč, zrealizowała w Brukseli projekt Source de Friche (Źródło nieużytków), polegający na stworzeniu fontanny z wodą zdatną do picia na silnie zdegradowanym terenie poprzemysłowym. Woda deszczowa gromadząca się w zagłębieniach terenu była zanieczyszczona w wyniku wieloletniej działalności koncernu paliwowego Shell oraz spływu powierzchniowego zanieczyszczeń z okolicznych obszarów. Zaprojektowano nową, wyglądającą bardzo naturalnie roślinność związaną z siedliskami mokradłowymi, by zainicjować proces samooczyszczania się wód powierzchniowych. Oczyszczona woda jest następnie gromadzona w podziemnym zbiorniku, gdzie poddawana jest kolejnemu oczyszczaniu dzięki filtrom węglowym. Stąd przepompowuje się ją do poideł, z których mogą korzystać zwiedzający. Siedliska mokradłowe i estetyka nieużytku zaskakująco współgrają z otaczającą zabudową mieszkaniową i sąsiednimi obiektami o funkcji przemysłowej. Do sprawiających wrażenie najbardziej niedostępnych części mokradeł można dotrzeć po tanich, wąskich pomostach w układzie labiryntowym, pozbawionych barierek i zbędnych zabezpieczeń. Po terenie o powierzchni dwóch kilometrów można jedynie spacerować (wykluczona jest intensywna rekreacja), a wprowadzona roślinność prezentuje się dziko, ewoluuje i przywołuje skojarzenia z terenami pozamiejskimi o naturalnym charakterze. Dzięki nośnikom informacyjnym i oznaczeniom trasy zwiedzania korzystający z tego terenu mogą zapoznać się z celami projektu oraz procesem oczyszczania wody, w którym seminaturalna roślinność pełni istotną funkcję.

O tym, że bujna przyroda w mieście to nie ekologiczna utopia, mogą świadczyć nowe tereny zielone w Londynie realizowane w parku olimpijskim Królowej Elżbiety. Zakres i skala działań renaturyzacyjnych jest tu imponująca, a przedsięwzięcie stanowi milowy krok w sposobie odnowy przyrody w warunkach miejskich. Projekt zakładał przekształcenie 45 hektarów zdegradowanych, poprzemysłowych terenów nad rzeką Lea w nowy park i korytarz ekologiczny. Silny akcent położono na recykling, ciągłość korytarza ekologicznego oraz nową formę estetyczną. Park olimpijski stanowi wizjonerski wzorzec przekształcania poprzemysłowych krajobrazów w tereny zielone i projektowania takich obszarów tam, gdzie zniszczona przyroda wymaga kompleksowej odbudowy, a więc kosztownych i złożonych prac renaturyzacyjnych. Część południowa parku, w bezpośrednim otoczeniu infrastruktury i obiektów olimpijskich, ma charakter reprezentacyjnej przestrzeni publicznej z bogatą infrastrukturą parkową. Cechą wyróżniającą jest duża powierzchnia zaprojektowana w duchu nowego ruchu bylinowego (New Perennial Movement), którego pionierami i czołowymi przedstawicielami w architekturze krajobrazu są Piet Oudolf, Noel Kingsbury czy Sarah Price. Inspirują się ekosystemami i połączeniami gatunków spotykanymi w naturze, a projektowane przez nich ogrody i przestrzenie publiczne prezentują się naturalistycznie i dziko, ale jednocześnie pięknie, efektownie i różnorodnie.

Z kolei w będących częścią parku ogrodach tematycznych bylin z całego świata nawiązano do zbiorowisk roślinnych z różnych szerokości geograficznych (na przykład amerykańskiej prerii czy łąk Gór Smoczych w RPA). Kompozycje roślinne są tu symbolicznym odzwierciedleniem kosmopolitycznej społeczności Londynu i międzynarodowego charakteru sportowego wydarzenia, jakim były igrzyska olimpijskie z 2012 roku. Część północna jest bardziej naturalna, zaprojektowano tu wiele zbiorowisk roślinnych. Tworzą sieć połączonych z sobą zróżnicowanych ekosystemów: od wód otwartych, flory brzegowej, łąk wilgotnych po las łęgowy. Elementem wskazującym na przemysłową genezę miejsca są wydzielone zbiorowiska z tak zwanymi biotopami nieużytków poprzemysłowych, ze zmodyfikowanym podłożem (między innymi z dodatkiem materiału z rozbiórek) zapewniającym rozwój niskiej roślinności pionierskiej, charakterystycznej dla wczesnych stadiów sukcesji na nieużytkach. Innym przykładem zastosowania recyklingu materiałów odpadowych są podpory mostów i umocnienia skarp – konstrukcje z gabionów wypełnionych odłamkami betonu rozbiórkowego. Struktury te uzupełniono nie tylko o liczne skrzynki lęgowe z myślą o różnych gatunkach nietoperzy i ptaków – na gabionach wysiano także malowniczą roślinność łąkową. Wykorzystanie materiału z rozbiórek stanowi oryginalny element estetyczny i ekologiczny, nawiązuje do przemysłowej funkcji tego miejsca w przeszłości.

Interesująca jest także sama definicja „krajobrazu pracującego” (working landscape) – przywołana przez autorów zespołu projektowego parku – jako systemu podtrzymującego życie w krajobrazie zurbanizowanym i pozamiejskim oraz dostarczającego szerokiego spektrum korzyści (tak zwanych usług ekosystemów) i zasobów. Krajobraz jest źródłem takich zasobów i funkcji, jak czyste powietrze i woda, energia, niższa temperatura, transport, komunikacja, akumulacja CO2, zaopatrzenie w materiał budowlany i żywność. Stanowi także piękne miejsce do regeneracji, wypoczynku, edukacji – niezbędne do osiągnięcia wysokiej jakości życia przez obecną generację mieszkańców, i następne. Warto pamiętać, że działania szeroko rozumianej renaturyzacji i „zazieleniania miast” wychodzą poza estetykę czy ekologię: w bardziej naturalnym otoczeniu dzieci i dorośli są po prostu bardziej kreatywni, łatwiej się koncentrują, rzadziej zapadają na choroby i są też bardziej efektywni.

PRZYRODNICZA OD-NOWA – MIEJSKA EDUKACJA EKOLOGICZNA

Działania renaturyzacji środowiska wiążą się z rozwojem edukacji ekologicznej i odpowiednim udostępnianiem terenów, aby mogły pełnić taką funkcję. Za pomocą kładek, pomostów przewieszonych ponad terenem, schronów obserwacyjnych czy pawilonów edukacyjnych minimalizuje się negatywne oddziaływanie człowieka na środowisko. Paradoksalnie, zainteresowanie miejską przyrodą, jej ochroną i gatunkami kolonizującymi obszary zurbanizowane wzrasta wraz z oddalaniem się młodych ludzi od naturalnego świata. Pokazuje to opisane przez Richarda Louva pojęcie syndromu deficytu natury (nature deficite disorder). Coraz większe oddalenie się od natury zagraża nie tylko ludziom, ale przyszłości przyrody w ogóle, dlatego ochrona przyrody w coraz większym stopniu musi uwzględniać budowanie nowej relacji młodych ludzi z przyrodą i stworzenie okazji do częstego, a nie jedynie okazjonalnego kontaktu z nią. Dotyczy to przede wszystkim ludzi żyjących w miastach (w Europie to obecnie 80 procent populacji). Edukacja musi być prowadzona w sposób nowoczesny, dostosowany do odbiorców, powinna oddziaływać na emocje. Bardzo ważny jest przekaz, że ograniczony kontakt z naturą ma kluczowy wpływ na zdrowie człowieka, w szczególności dotyczy to dzieci. Todd Christopher, autor książki The Green Hour, analizując kilkadziesiąt opublikowanych badań na temat pozytywnego i regeneracyjnego wpływu środowiska przyrodniczego na życie człowieka, pisze, że potrzebna jest minimum jedna „zielona godzina” (green hour) dziennie na kontakt z przyrodą. Jest to niezbędne dla rozwoju psychofizycznego, intelektualnego, emocjonalnego czy duchowego zarówno dzieci, jak i dorosłych. Nieważne, czy będzie to czas spędzony w podmiejskim lesie, na łące, nieużytku miejskim, ogrodzie czy osiedlowym skwerze. Na szczęście mamy już dzisiaj do czynienia ze światowym ruchem na rzecz powrotu dzieci do natury.

W kontekście brytyjskich terenów przygotowywanych z myślą o edukacji ekologicznej duży nacisk kładzie się w nich na zasadę „3R”: ograniczać (reduce), odzyskać (reuse), przetworzyć (recycle). Często dodaje się dwa nowe kryteria: odnowy (renew), czyli emocjonalnej i duchowej więzi ze środowiskiem przyrodniczym, oraz kreacji (re- create), czyli odbudowy zniszczonych ekosystemów. W wielu brytyjskich miastach praktyką są zajęcia z edukacji ekologicznej dla dzieci prowadzone w parkach ekologicznych zakładanych najczęściej na terenach poprzemysłowych. W nieczynnych brytyjskich kamieniołomach prowadzone są zaś zajęcia na temat cyklu życiowego płazów. Polskie miasta zostały w tyle – nie zakłada się tu wielofunkcyjnych przestrzeni edukacyjnych w miastach ani nie udostępnia najcenniejszych przyrodniczo terenów na takie funkcje. Jeżeli chcemy uratować naturalny ekosystem Puszczy Białowieskiej, Puszczy Karpackiej i inne cenne tereny, musimy ocalić „małe Puszcze Białowieskie”, miejskie „Amazonki”, warszawskie Biebrze czy krakowskie kaniony w granicach terenów zurbanizowanych. Także nieużytki miejskie, wraz z rosnącymi na nich drzewami („samosiejkami”), traktowane nieraz jako rezerwa pod inwestycje, a nie potencjalne parki z naturalnego rozwoju czy przestrzenie edukacyjne dla dzieci. Nie jest to jedynie kwestia estetyki, komfortu psychicznego i jakości życia – chodzi o przetrwanie homo urbanicus w świecie podlegającym dynamicznym przemianom z krytycznie zagrożoną dziś przyrodą.

Pogłębianiu utraconej więzi mieszkańców z przyrodą sprzyjają zakładane w zieleni miejskiej „Strefy Przyrody” (w Warszawie) czy „Zwierzostrefy” (w Krakowie). Są to specjalnie wydzielone fragmenty parków, gdzie świadomie ogranicza się koszenie, pozwala na rozwój gatunkom dziko rosnącym, pozostawia martwe drewno. Duży akcent kładzie się w nich na ekologię i edukację. Wszystko po to, aby zwiększyć ich rolę w ochronie lokalnej różnorodności biologicznej. Pozwala to także na obserwowanie, jak zmieniają się te części w poszczególnych porach roku i po kilku latach. Jeżeli pozostawi się fragmenty parku, w których ogranicza się pielęgnację i wzmacnia naturalne procesy, można się przekonać, jak z czasem ożywa dzięki zwiększonej liczbie zasiedlających go gatunków. Działania te na początku spotykają się z dość ambiwalentną reakcją mieszkańców, ale z czasem oswajają się z nimi. Ludzie potrzebują czasu i jasnego komunikatu, po co wydziela się takie strefy. W warszawskim parku Fosa i Stoki Cytadeli pozostawiono spontaniczną roślinność wokół brzegów uregulowanego kanału i wydzielono specjalną Strefę Przyrody, gdzie ograniczono ingerencję do minimum. O wszystkich tych działaniach informuje profil w mediach społecznościowych – Zielony Żoliborz. W 2019 roku inwentaryzacja przyrodnicza zorganizowana przez warszawski Zarząd Zieleni w ramach akcji BioBlitz wykazała imponującą liczbę zaobserwowanych gatunków, w tym spotykanych w Warszawie bardzo rzadko. Współpraca z organizacjami pozarządowymi (Dzika Ochota czy Fundacja Dzieci w Naturę) umożliwiła zaś przygotowanie spacerów przyrodniczych dla mieszkańców, przybliżających znaczenie tych eksperymentalnych, proprzyrodniczych działań.

„ZIELONA SALA LEKCYJNA” NA BAGNACH?

W ramach rewitalizacji dzielnic i osiedli w miastach zachodnioeuropejskich dużą wagę przywiązuje się do kreacji siedlisk od podstaw tam, gdzie ingerencja w środowisko była największa. Odtwarza się mokradła, zakłada parki ekologiczne, a znaczne obszary nowych terenów zielonych prezentują się bardzo naturalnie i dziko. W londyńskim parku ekologicznym Greenwich Penninsula powstała „zielona sala” lekcyjna na bagnach – aby uczyć o nich przez cały rok. Edukację ekologiczną w mieście coraz częściej postrzega się jako zrównoważoną inwestycję. Jej celem jest udostępnianie konkretnych terenów, aktywizowanie mieszkańców wokół lokalnej przyrody i udostępnienie jej bez przesadnej ingerencji w teren. Podobną funkcję pełnią też ścieżki przyrodniczo­ ­edukacyjne w miastach przybliżające wartość i funkcję trudnodostępnych siedlisk, na przykład mokradłowych, czy omawiające rolę martwego drewna. Dużą rolę odgrywają nośniki informacyjne i multimedialne pozwalające zinterpretować odwiedzającym elementy środowiska i zachodzące w nim procesy. By cieszyły się powodzeniem, powinny być autentyczne, unikać nadmiaru czy disnejlendyzacji eksponowanej przyrody.

Wiele miast na świecie podjęło w XXI wieku ambitne projekty edukacji i odbudowy zniszczonego środowiska. Pozwalają przywrócić i udostępnić mieszkańcom cenne ekosystemy miejskie, występujące w nich rzadkie gatunki, wskazać przy tym współczesne ich zagrożenia i konieczne działania ochronne. Skala działań renaturyzacyjnych w Europie jest imponująca i daje nadzieję na zachowanie naprawdę dziewiczych obszarów poza miastami. Odtwarzanie korytarzy ekologicznych, usuwanie barier, a także betonowych umocnień rzek to sposób na wprowadzanie natury do wnętrz miast i zamieszkujących je społeczności. W Londynie działaniami renaturyzacyjnymi od 2000 roku objęto dwadzieścia siedem kilometrów rzek. Dzięki podobnym akcjom natura staje się w miastach bardziej obecna i różnorodna, pełni też wiele funkcji. Udział mieszkańców i wolontariuszy w projektach renaturyzacji przywraca nadzieję, że te wspólne działania naprawcze mają też społeczny sens – włączają mieszkańców w ochronę zagrożonych gatunków fauny i flory, przez co pogłębiają więź z lokalnym środowiskiem. Może to dotyczyć dużych projektów rewitalizacji, ale także odtwarzania niewielkich ekosystemów miejskich. To, z jaką przyrodą mamy do czynienia na co dzień w miastach i ile w niej przebywamy, określa nasze społeczne podejście do szeroko rozumianej ekologii w znacznie większym stopniu niż wiedza o amazońskim lesie tropikalnym, płonącym australijskim buszu czy umierającej rafie koralowej. Paradoksalnie ochrona przyrody w XXI wieku będzie miała miejsce w znacznej mierze w miastach. Ośrodki miejskie już dziś wiodą prym w działaniach naprawczych w środowisku, długofalowej edukacji ekologicznej i ogniskują wokół tych działań energię społeczną. Mając na uwadze globalne problemy, zacznijmy więc od miejskich mokradeł i bagien, bo kryją ogromny potencjał i stanowią ratunek.