- Jak wiadomo, błędem jest zbyt pochopne postrzeganie ducha języków jako szczególnie wnikliwego psychologa. Często bez potrzeby rozpowszechnia on lub przynajmniej podtrzymuje rażące pomyłki i zdumiewające przejawy naiwności, których źródło tkwi po części w bezkrytycznym zachwycie obserwatorów zjawiskami, po części zaś w ograniczonym materiale leksykalnym danego języka. Mimo to w poszczególnych przypadkach sposób, w jaki każdy język tworzy swoje wyrażenia i pojęcia, niejednokrotnie ma pewne psychologiczne uzasadnienie lub chociażby posiada aspekty godne uwagi. W analizie psychologicznej zawsze dobrze jest mieć świadomość używanej terminologii; często można się przy tym czegoś nauczyć, nawet jeśli nie zawsze da się wykorzystać wyniki podobnych badań.
Wydaje się zatem, że słowo „niesamowity” (niem. unheimlich) stanowi całkiem udany twór języka niemieckiego. Ma ono bez wątpienia wskazywać, że osoba, której coś wydaje się „niesamowite”, w danej sytuacji nie jest do końca „w domu” (niem. zu Hause), nie czuje się „u siebie” (niem. heimisch); że dana rzecz jest lub przynajmniej zdaje się jej obca. Krótko mówiąc, że z wrażeniem niesamowitości rzeczy lub zdarzenia wiąże się brak orientacji.
Zamierzeniem niniejszego tekstu nie jest próba zdefiniowania istoty „niesamowitego”; wyjaśnienie tego pojęcia miałoby bowiem niewielką wartość. Wynika to przede wszystkim z faktu, że to samo wrażenie nie musi wywoływać efektu niesamowitości u każdego; co więcej, jedna i ta sama osoba nie musi za każdym razem odbierać tego samego wrażenia jako „niesamowitego”, lub przynajmniej nie musi go odbierać za każdym razem w ten sam sposób. Nie chcemy przez to twierdzić, iż sformułowanie użytecznej definicji pojęcia „niesamowitość” jest niemożliwe, być może daje się bowiem przyjąć, że dla pewnego psychofizjologicznego spektrum wrażenie wywołujące to uczucie będzie miało wspólne właściwości. Przy obecnym stanie psychologii indywidualnej trudno jednak liczyć na postęp wiedzy w tym zakresie.
Aby zatem zbliżyć się do istoty tego, co niesamowite – zamiast pytać, czym ono jest, lepiej zbadać psychologiczny mechanizm powstawania uczucia niesamowitości oraz to, jakie psychiczne warunki są konieczne, by uczucie to się pojawiło. Gdyby istnieli ludzie, dla których nic nie jest niesamowite, mielibyśmy do czynienia z psychiką całkowicie pozbawioną tych podstawowych uwarunkowań. Pomijając te możliwe, skrajne przypadki, również poglądy na to, co w tym czy innym wypadku można określać jako budzące wrażenie niesamowitości, bardzo się od siebie różnią. Z tego względu lepiej będzie na razie dodatkowo zawęzić obraz badanego zagadnienia i wziąć pod uwagę jedynie te procesy psychiczne, które zgodnie z doświadczeniem oraz z pewną regularnością i w sposób wystarczająco uniwersalny prowadzą do powstania subiektywnego wrażenia niesamowitości. Tego rodzaju typowe wydarzenia można z pewną dokładnością wskazać na podstawie obserwacji życia codziennego.
Badając z tego punktu widzenia psychologię codzienności, łatwo zauważyć, że wspomniany na początku, zastosowany w języku obraz został wyprowadzony z bardzo zasadnej i łatwo dającej się potwierdzić obserwacji.
Od dawna wiadomo, że większość ludzi darzy sympatią i zaufaniem to, co tradycyjne, znajome i dziedziczne; z nieufnością, niezadowoleniem, a nawet wrogością przyjmując to, co nowe i niezwykłe (mizoneizm). Daje się to w dużej mierze wytłumaczyć trudnością szybkiego i pełnego ustanowienia powiązań pojęciowych przez podmiot, który stara się owe powiązania dopasować do dotychczasowych wyobrażeń jednostki; innymi słowy – trudnością opanowania nowej rzeczy intelektem. Mózg często unika pokonywania trudności, jakie stają na drodze do asymilacji danego zjawiska i „umieszczenia” go w odpowiednim miejscu. Nie dziwi zatem fakt, że mizoneizm będzie najsłabiej obecny tam, gdzie trudności te są najmniejsze, gdzie proces asymilacji w odpowiednim kierunku przebiega wyjątkowo szybko i żywo lub w szczególny sposób (młodość, wysoka inteligencja czy permanentna niechęć do umiarkowanego sposobu oceniania rzeczy i reagowania, jaka występuje na przykład w przypadku osobowości histeroidalnej).
To, co dobrze znane, nie tylko zatem wydaje się pożądane, ale także łatwo jest przyjmowane jako oczywiste – niezależnie od tego, jak bardzo jest niezwykłe i niezrozumiałe. Żaden człowiek na świecie w zwykłych okolicznościach nie dziwi się, widząc rano wschodzące słońce, ten codzienny spektakl od wczesnego dzieciństwa zadomowił się bowiem w procesie wyobrażeniowym naiwnego człowieka jako zjawisko zwyczajne i niewymagające komentarza. Problem, wobec którego zagadki działalność rozumu pozostaje przytępiona na skutek potęgi przyzwyczajenia, może jednak zostać celowo wyjęty z ram zwykłego sposobu jego postrzegania. W przywołanym przykładzie nastąpi to wówczas, gdy przypomnimy sobie, że wschód Słońca nie zależy od niego samego, ale od ruchu Ziemi, że dla mieszkańców Ziemi absolutny kierunek w przestrzeni jest znacznie mniej istotny niż kierunek w odniesieniu do środka Ziemi, i tak dalej. Wówczas może się pojawić osobliwe uczucie niepewności, jakie u osoby o większych wymaganiach intelektualnych nierzadko rodzi się samo wskutek percepcji codziennych zjawisk i może prawdopodobnie stanowić ważny czynnik skłaniający jednostkę do nauki i rozwijania wiedzy.
Jest zatem zrozumiałe, iż psychicznemu skojarzeniu „stary–znany–znajomy” odpowiada korelat „nowy–obcy–wrogi”. W tym ostatnim przypadku pojawienie się poczucia niepewności jest całkowicie naturalne, a brak orientacji może łatwo przyjąć formę niesamowitego. W pierwszym przypadku pozostanie on ukryty tak długo, jak długo błąd polegający na zakwalifikowaniu zjawiska jako „znane–oczywiste” nie dotrze do świadomości jednostki.
Poczucie dezorientacji może wynikać z właściwej dla pierwotnego człowieka niewiedzy, która w zwykłych okolicznościach jest przed nim w dużej mierze ukryta za zasłoną codzienności. Pomijając to zjawisko, pewne odczucia psychicznej niepewności powstają szczególnie łatwo wówczas, gdy niewiedza jest bardzo wyraźna lub gdy subiektywny odbiór sytuacji niepewności jest wyjątkowo silny. Pierwszą z tych sytuacji można bez trudu zaobserwować u dzieci: dziecko ma jeszcze tak niewielkie doświadczenie, że proste rzeczy są dla niego niezrozumiałe, a nawet niezbyt skomplikowane sytuacje mogą mu się wydawać mrocznymi tajemnicami. To jedna z głównych przyczyn, dla których dziecko jest zazwyczaj tak bojaźliwe i niepewne siebie, a najbardziej lękliwe bywają dzieci najinteligentniejsze – właśnie dlatego, że są bardziej świadome granic swojej zdolności orientacji niż dzieci mniej bystre (choć trzeba dodać, że gdy z kolei te opanują intelektualnie jakiś obszar, potrafią być szczególnie przemądrzałe i śmiałe).
Osoby zdrowe, o ile nie są pod wpływem silnych emocji lub czynników szkodliwych dla psychiki, takich jak używki narkotykowe, zmęczenie i tym podobne, zazwyczaj posiadają pewną umiejętność szacowania własnej zdolności intelektualnej oceny sytuacji. Umiejętność ta może być ograniczona w przypadku, gdy nadmierna aktywność asocjacyjna, na przykład skłonność do nadzwyczaj silnej refleksyjności, nie pozwala na zakończenie procesu formułowania sądu we właściwym czasie; w szczególności jednak może ona być ograniczona przy nadmiernie wybujałej wyobraźni, która sprawia, że rzeczywistość w częściowo mniej lub bardziej świadomy sposób miesza się z wytworami apercypującego mózgu. Oczywiście musi to mieć negatywne konsekwencje zarówno dla sposobu postrzegania rzeczy, jak i zdolności odpowiedniego ingerowania w otoczenie.
Omawiane procesy nie muszą być wyraźnie wyartykułowane, by wywołać rozpoznawalne uczucie psychicznej niepewności. Wiele osób, nawet doskonale wiedząc, że są wprowadzane w błąd nieszkodliwymi iluzjami, nie może stłumić wyjątkowo niemiłego uczucia, gdy znajduje się pod naciskiem tego rodzaju sytuacji. W czasie zabawy dzieci starają się wywoływać w sobie nawzajem silne emocje poprzez groteskowe przebranie i zachowanie. Wśród dorosłych zdarzają się wrażliwe natury, które nie chodzą na bale maskowe, gdyż maski i przebrania budzą w nich w najwyższym stopniu przykre odczucie, do którego nie są w stanie się przyzwyczaić. Ta nadmierna wrażliwość jest nierzadko zjawiskiem towarzyszącym ogólnej skłonności do nerwowości. Ostatecznie nie ma zatem większej różnicy, czy afektywną podatność na pewną kategorię w niewielkim stopniu niepokojących czynników, które zwykle nie poruszają zdrowego człowieka, należy złożyć na karb szczególnie intensywnego i szybkiego mnożenia wyobrażeń potencjalnych następstw danego zjawiska, czy raczej – od strony przyczynowej – należy stwierdzić, że podatność ta stanowi przesadną kombinację, mniej lub bardziej uzasadnionych, niepokojących przyczyn powstawania obrazów wywołujących afekt. Tak czy inaczej, silniejsze predyspozycje do zaistnienia tego rodzaju uczucia niepewności kształtują się albo w pewnych warunkach zewnętrznych w wyniku anormalnej podatności, albo wskutek powstania pewnej kondycji psychicznej na gruncie takich niecodziennych stanów, jak na przykład półsen, wszelkiego rodzaju oszołomienia, depresje i różnorakie skutki przerażających przeżyć, lęki, sytuacje ciężkiego wyczerpania lub zwykłe choroby. Również brak funkcjonowania ważnego zmysłu może znacznie wzmagać w człowieku takie uczucia. Stąd też w nocy, która – jak wiadomo – nie jest człowiekowi przyjazna, ludzie są częściej i bardziej lękliwi niż w biały dzień, a wiele osób odczuwa wyraźną ulgę po wyjściu z hałaśliwego warsztatu lub hali maszyn, w której nie słyszy się własnych słów.
Cały zespół psychicznych stanów niepewności, do których wielorako przyczyniają się anormalne warunki, może wykazywać podobieństwa ze stanem ogólnej dezorientacji występującym przy chorobach psychicznych lub stanowić fazę przejściową prowadzącą do wytworzenia tegoż stanu.
Podobnie jak jednostka o nierozwiniętej, delikatnej lub zaburzonej psychice może mieć afektywny stosunek do wielu zwykłych zdarzeń życia codziennego, tak też afektywny odcień zyskuje odbiór czegoś niezwykłego lub niewytłumaczalnego u umysłowo zdrowych ludzi pierwotnych. Stąd wywodzi się osobliwy lęk przed niezwykłymi jednostkami, które myślą, czują i postępują inaczej niż większość, czy też przed zdarzeniami, które wymykają się wyjaśnieniu lub których okoliczności powstania nie są znane. Nie tylko dzieci z pewnym lękiem spoglądają na zręcznego kuglarza czy innego artystę, jak byśmy go nie nazwali. Wprawdzie im wyraźniej rozpoznawalna jest kulturowa wartość pewnego zagadkowego zdarzenia, tym bardziej wywoływane wrażenie zbliża się do przyjemnego i radosnego uczucia podziwu. Aby uczucie to mogło powstać, jednostka musi rozpoznać w danym zjawisku pewną wyższą celowość. I tak wspaniała technika wirtuoza lub chirurga jest zaledwie podziwiana, podczas gdy „artysta”, który każe sobie rozbijać na głowie polne kamienie lub połyka cegły i naftę, czy też fakir, który daje się zakopać lub zamurować, nie spotyka się wśród większości z rzeczywistym podziwem, lecz raczej pozostawia po sobie inne wrażenie. Jednak również prawdziwemu podziwowi towarzyszy czasem subtelny efekt niesamowitości, który można psychologicznie wytłumaczyć bezradnością wobec pojawienia się warunków powstania danego wyczynu; stąd też efekt taki nie występuje u znawców danej dziedziny.
- Spośród wszystkich psychicznych niepewności, które mogą się stać przyczyną powstania uczucia niesamowitości, szczególnie jedna jest zdolna wywoływać dość regularny, silny i bardzo powszechnie znany efekt. Jest nią wątpliwość co do tego, czy żywa – jak się zdaje – istota jest rzeczywiście ożywiona, i odwrotnie: czy martwy przedmiot nie jest przypadkiem ożywiony. Efekt powstaje nawet wówczas, gdy wątpliwość taka zaledwie niewyraźnie zaznacza się w świadomości. Ów nastrój utrzymuje się tak długo, aż wątpliwości zostaną rozwiane. Wówczas na jego miejscu pojawia się zazwyczaj uczucie innego rodzaju.
W dawnych opisach podróży tu i ówdzie można przeczytać o sytuacjach, w których człowiek przebywający w puszczy usiadł na pniu drzewa, a ten, ku przerażeniu podróżnika, zaczął się nagle poruszać i okazał się olbrzymim wężem. Gdyby przyjąć, że taka sytuacja jest możliwa, stanowiłaby z pewnością dobry przykład ilustrujący wspomnianą wyżej współzależność. Coś, co początkowo wydawało się pozbawioną życia materią, ujawnia nagle poprzez ruch swoją wewnętrzną energię. Może to być energia pochodzenia psychicznego lub mechanicznego. Dopóki istnieje wątpliwość co do natury dostrzeganego ruchu, a tym samym jego przyczyna pozostaje niejasna, u danej osoby utrzymuje się uczucie przerażenia. Gdy okaże się, że ze względu na swoją planowość ruch pochodzi z ciała natury organicznej, sytuacja zostaje wyjaśniona, a w związku z tym powstaje uczucie troski o własne bezpieczeństwo – które jednak, przy całej intensywności, niewątpliwie zakłada pewnego rodzaju intelektualne opanowanie sytuacji.
Takie same emocje pojawiają się w przypadku odwrotnym do opisanego – na przykład gdy dziki człowiek po raz pierwszy widzi lokomotywę lub statek parowy; szczególnie gdy dzieje się to nocą. Trwoga będzie tu bardzo silna, gdyż z uwagi na zagadkowy, samodzielny ruch maszyny oraz wydawane przez nią regularne odgłosy, które osobie całkowicie niezorientowanej mogą przypominać oddech, może ona łatwo wydać się ciałem ożywionym. Podobnie dzieje się zresztą, gdy niezwykłe lub dziwne odgłosy są pojmowane (najczęściej, jak można zaobserwować, przez lękliwe lub dziecięce umysły) jako wykonywane głosem przez jakąś tajemniczą istotę. Także epizod z Przypadków Robinsona Cruzoe, w którym Piętaszek, nie znając jeszcze zjawiska gotowania wody, wkłada rękę do wrzątku, by wyjąć znajdujące się tam (jak mu się wydaje) zwierzę, opiera się na bardzo trafnym psychologicznie pomyśle literackim. Podobnie płochliwość wielu zwierząt może mieć źródło w tym, że przedmiot budzący w nich lęk wydaje im się ożywiony (zasada stracha na wróble). Akurat w tym wypadku wspomniane wrażenie jest rezultatem przesadnego oddziaływania, ponieważ aktywność asocjacyjna, która umożliwia człowiekowi przejście do innej sfery emocji, jest u zwierząt bardzo znikoma. Tę „słabość” skutecznie leczy się u zwierząt pociągowych i jucznych, między innymi pokazując lub podając im podejrzany przedmiot do obejrzenia lub obwąchania, dzięki czemu zwierzę dokonuje pewnego rodzaju intelektualnej klasyfikacji wywołującego afekt przedmiotu. W ten sposób staje się on jednocześnie czymś znanym i – jak wspomniano wyżej – przestaje powodować grozę. Przypadek sprzed kilku lat, kiedy to przy okazji wielkiego, uroczystego pochodu kilka idących w nim oswojonych słoni rzuciło się do ucieczki na widok ziejącego ogniem smoka Fafnera, powodując ogromne zamieszanie, nie powinien zatem dziwić, skoro słonie te, jak wiadomo, nie czytały wcześniej trylogii1.
Dobrze znane jest nieprzyjemne uczucie, jakie w niektórych ludziach wywołuje wizyta w gabinecie figur woskowych, panoptikum czy panoramie. W półmroku trudno jest odróżnić naturalnej wielkości figurę woskową czy inną postać od człowieka. W niektórych wrażliwych duszach taka figura nadal budzi nieprzyjemne odczucia – nawet po rozstrzygnięciu, czy jest ożywiona, czy też nie. Prawdopodobnie jest to spowodowane półświadomą, wtórną wątpliwością, jaką wciąż od nowa automatycznie wywołuje ponowne przyjrzenie się figurze i dostrzeżenie w niej drobniejszych szczegółów; a być może jest to tylko żywe wspomnienie pierwszego, niemiłego wrażenia. Fakt, że figury woskowe często wykonuje się z dbałością o szczegóły anatomiczne, może potęgować oddziaływanie na uczucia, z pewnością jednak nie jest kwestią najważniejszą: prawdziwe spreparowane zwłoki wcale nie muszą wyglądać równie odrażająco jak odpowiadający im model z wosku. Na tym przykładzie warto przy okazji zauważyć, jak prawdziwa sztuka z mądrym umiarem unika dokładnego imitowania przyrody i żywych istot, zapewne zdając sobie sprawę, że mogłoby to łatwo wzbudzać niesmak odbiorców. Nie zmienia tego faktu istnienie polichromowanych rzeźb w drewnie i kamieniu ani też możliwość zapobiegania takim nieprzyjemnym efektom ubocznym w przypadku, gdy zostanie jednak wybrany podobny sposób przedstawienia. Nawiasem mówiąc, prawdziwa sztuka może podejmować próby wywołania wrażenia niesamowitości, jednak zawsze czyni to wyłącznie za pomocą środków artystycznych i w zgodzie z artystyczną intencją.
Osobliwy efekt niesamowitości staje się jeszcze bardziej wyraźny, gdy imitacje ludzkiej postaci nie tylko stają się przedmiotem percepcji, lecz dodatkowo wydają się wyposażone w określone funkcje cielesne lub mentalne. Dzieje się tak w przypadku bardzo nieprzyjemnego dla wielu ludzi wrażenia, jakie wywołują automaty. Znów należy tu pominąć przypadki, w których obiekty te są bardzo małe lub też dobrze znane wskutek codziennego użytkowania. Lalka, która sama otwiera i zamyka oczy, czy też mała automatyczna zabawka nie będą powodować tego rodzaju odczucia, podczas gdy na przykład naturalnej wielkości automaty wykonujące skomplikowane czynności, grające na trąbce, tańczące i tak dalej wywołują uczucie dyskomfortu. Im subtelniejszy mechanizm i im wierniej odwzorowana postać, tym silniej występuje ten szczególny efekt. Fakt ten był wielokrotnie wykorzystywany w literaturze w celu wywołania u czytelnika uczuciowego nastroju niesamowitości. Przyjemność czerpana z utworu literackiego, sztuki teatralnej i tym podobnych polega w dużej mierze na tym, że czytelnik lub widz odczuwa wszystkie emocje, jakie przeżywają bohaterowie sztuki, powieści czy ballady. W życiu nie lubimy się narażać na ciężkie wstrząsy emocjonalne, jednak w teatrze lub podczas lektury chętnie poddajemy się takim emocjom: dostarcza nam to silnych wrażeń, które wywołują w nas intensywne poczucie życia, nie musimy jednak ponosić konsekwencji przyczyn nieprzyjemnych uczuć, jeśli takowe miałyby okazję pojawić się same z siebie w odpowiedniej formie. Z fizjologicznego punktu widzenia odczuwanie takich emocji często wydaje się bezpośrednio powiązane z przyjemnością obcowania ze sztuką. Choć brzmi to dziwnie, być może istnieje bardzo niewiele afektów, które same w sobie muszą być zawsze bez wyjątku nieprzyjemne. W każdym razie sztuka większość emocji potrafi uczynić w pewnym sensie dla nas przyjemnymi. Już u dzieci możemy zaobserwować pewne upodobanie do historii o duchach: groza jest bodźcem, który – jeśli zachowamy ostrożność i posiadamy odpowiednią wiedzę – można z powodzeniem wykorzystać dla wzmocnienia ogólnego oddziaływania afektywnego, jakie stawia sobie za cel na przykład poezja. Jednym z najbardziej niezawodnych chwytów, jakie stosuje się w opowiadaniach, by wywołać wrażenie niesamowitości, jest trzymanie czytelnika w niepewności co do tego, czy w przypadku określonej postaci ma do czynienia z osobą czy z automatem. Robi się to jednak w taki sposób, by niepewność nie znalazła się w centrum uwagi i nie skłoniła odbiorcy do natychmiastowego zbadania i wyjaśnienia sprawy, to bowiem – jak już wspomniano – łatwo powoduje zanik odczucia niesamowitości. E.T.A. Hoffmann wielokrotnie skutecznie wykorzystał ten psychologiczny zabieg w swoich opowiadaniach fantastycznych. Wywołane w ten sposób mroczne uczucie niepewności co do psychicznej natury danej postaci zasadniczo przypomina pełne wątpliwości napięcie, jakie powoduje dowolna niesamowita sytuacja, jednak wirtuozeria, z jaką posługuje się nim autor, czyni je przydatnym dla poszukiwań artystycznych.
Równocześnie łatwo można uzyskać efekt niesamowitości, przedstawiając – w sposób literacki lub fantastyczny – dowolny nieożywiony przedmiot jako część organicznego stworzenia, w szczególności nadając mu cechy antropomorficzne. I tak krokiew nabita gwoździami staje się w ciemności szczęką jakiegoś baśniowego zwierzęcia, samotne jezioro – gigantycznym okiem potwora, a kontur chmury czy cienia – groźnym grymasem szatana. Wyobraźnia, która przecież zawsze jest poetą, z najbardziej niewinnych i obojętnych zjawisk potrafi niekiedy wyczarowywać z najdrobniejszymi szczegółami przerażające obrazy – tym obficiej, im słabszy jest zmysł krytyczny i im bardziej afektywnie zabarwiona jest w danym wypadku kondycja psychiczna danej osoby. Stąd też kobiety, dzieci i marzyciele szczególnie łatwo ulegają uczuciom niesamowitości i niebezpieczeństwu widzenia zjaw i duchów.
Jest to znowu szczególnie prawdopodobne w przypadku imitacji istoty organicznej. Granica między patologią a normalnością może tu zostać bardzo łatwo przekroczona. Wskutek halucynacji człowiekowi znajdującemu się w stanie delirium, odurzenia alkoholowego czy ekstazy lub też osobie przesądnej wydaje się, że głowica kolumny czy figura na obrazie ożywa. Wówczas zagaduje, rozmawia z nią lub z niej szydzi, ujawniając znajome cechy. Również takie sposoby wywoływania efektów niesamowitości są często stosowane przez poetów i prozaików. Popularnym i dość banalnym chwytem jest przedstawianie jeżących włos na głowie historii, a na końcu wyjawianie czytelnikowi w trzech wierszach, że wszystko to było jedynie bezładnym snem. W ten sposób autor może bezkarnie posunąć się bardzo daleko w prowadzeniu gry z psychiczną bezradnością czytelnika.
Innym ważnym czynnikiem powstawania efektu niesamowitości jest naturalna skłonność człowieka do wnioskowania na zasadzie naiwnej analogii: skoro on jest ożywiony, ożywione są również przedmioty należące do zewnętrznego świata; lub poprawniej – są one ożywione w sposób identyczny. Ten psychiczny przymus staje się tym bardziej nieodparty, im niższy jest stopień rozwoju intelektualnego jednostki. Człowiek w stanie natury zaludnia otoczenie demonami, a małe dzieci z całą powagą rozmawiają z krzesłem, łyżką czy starym gałgankiem i ze złością biją martwy przedmiot, by go ukarać. Nawet w starożytnej Grecji, kraju o wysokiej kulturze, w każdym drzewie mieszkała jeszcze driada. Nie dziwi zatem fakt, że człowiek zaczyna obawiać się w rzeczach tego, co wcześniej sam półświadomie przeniósł na nie ze swojej własnej natury; że nie zawsze potrafi wypędzić ze swojej głowy duchy, które sam w niej stworzył. Ta niemoc łatwo rodzi poczucie zagrożenia przez coś nieznanego, niepojętego, coś, co dla człowieka jest równie tajemnicze jak zazwyczaj jego psychika. Jeśli natomiast istnieje dostateczna orientacja co do procesów psychicznych i wystarczająca pewność, że podlegają one pozajednostkowej ocenie, przedstawione stany (oczywiście, co warto podkreślić, w normalnych warunkach psychofizjologicznych) nigdy nie będą mogły powstać.
Kolejnym potwierdzeniem faktu, że źródłem omawianego tutaj poruszenia jest w szczególności wątpliwość co do ożywionej czy nieożywionej natury przedmiotów, lub – by wyrazić się jaśniej – co do ich ożywienia w tradycyjnym rozumieniu, jest sposób, w jaki laicy reagują na widok zewnętrznych objawów większości chorób umysłowych i niektórych chorób nerwowych. Liczni pacjenci cierpiący na takie dolegliwości robią na większości ludzi zdecydowanie niesamowite wrażenie.
Tym, co możemy zakładać w odniesieniu do naszych bliźnich, opierając się na doświadczeniach zwyczajnego życia, jest umiarkowana psychiczna harmonia, w jakiej pozostają względem siebie ich funkcje umysłowe – nawet jeżeli od czasu do czasu niemal u każdego z nas ujawniają się niewielkie odchylenia od równowagi: zachowanie takie stanowi o indywidualności człowieka i daje nam podstawę do jej osądu. Większość ludzi zwykle nie ujawnia bardzo wyrazistych osobliwości swojej psychiki; najczęściej objawiają się one, gdy przeżywamy jakiś silny afekt. Wówczas może się nagle okazać, że nie wszystko w ludzkiej psychice ma transcendentne źródło i że jest w niej jeszcze wiele elementarnych aspektów dających się zaobserwować w sposób bezpośredni. Oczywiście właśnie w takich przypadkach niejedno zachowanie daje się często wytłumaczyć jako mieszczące się jeszcze w ramach psychologicznej normalności.
Zdarza się jednak, że względna harmonia psychiczna zostaje wyraźnie zaburzona także dla osoby patrzącej z zewnątrz, a sytuacja nie wydaje się błaha lub komiczna (na przykład jako konsekwencja nieistotnego wypadku czy zdarzenia), ani dobrze znana (na przykład upojenie alkoholowe). Wówczas nawet nieobeznany obserwator zaczyna niejasno sobie uświadamiać, że w obrębie tego, co do tej pory zwykł był uważać za spójną psychikę, zachodzą procesy mechaniczne. Nie bez słuszności zatem epilepsję określano mianem morbus sacer, choroby pochodzącej nie z ludzkiego świata, lecz z obcych, tajemniczych sfer. Epileptyczny napad drgawek odsłania bowiem przed patrzącym naturę ludzkiego ciała – ciała w normalnych warunkach tak pełnego sensu, celowego i funkcjonującego harmonijnie pod kierunkiem świadomości – jako niezwykle skomplikowanego i subtelnego mechanizmu. Jest to istotny powód, dla którego atak epilepsji jest w stanie zrobić na otoczeniu tak demoniczne wrażenie, podczas gdy napad drgawek histerycznych w zwykłych okolicznościach powoduje tylko niewielkie zdziwienie. Chorzy na epilepsję zwykle zachowują przytomność, upadają i uderzają się w taki sposób, by nie odnieść obrażeń lub by były one jak najmniejsze, co zdradza, że w istocie pozostają świadomi. Dodatkowo ich rodzaj ruchu często przypomina ukryte procesy psychiczne, ponieważ niepokój mięśni realizuje tutaj pewną nadrzędną zasadę porządkującą – co wiąże się z zależnością zasadniczej dolegliwości od procesów wyobrażeniowych (a zatem znowu psychicznych).
U osoby posiadającej wiedzę na ten temat opisane emocje wystąpią w tylko niewielkim stopniu lub nie wystąpią wcale, gdyż procesy mechaniczne zachodzące w ludzkiej psychice nie są dla niej niczym nowym. Nawet jeśli w konkretnych przypadkach jest ona jeszcze narażona na liczne pomyłki w interpretacji ich przebiegu, przynajmniej wie, że takie procesy istnieją i często odnajduje ich ślad w innych sytuacjach. Stąd też ich pojawienie się nie jest w stanie jej poruszyć w znaczniejszym stopniu. Oczywiście wspomniane sytuacje tracą też łatwo swoje afektywne oddziaływanie, gdy ktoś jest do nich przyzwyczajony; dotyczy to na przykład pielęgniarza czy – o ile można tak powiedzieć – samego chorego.
Efekt niesamowitości, jaki u większości ludzi wywołuje wejrzenie w system urojeń chorego, niewątpliwie opiera się również na tym, że w człowieku pojawia się mniej lub bardziej wyraźne wyobrażenie istnienia pewnego rodzaju przymusu (mechanizmu) asocjacyjnego, który – stojąc w sprzeczności ze zwykłym postrzeganiem wolności psychicznej – zaczyna pochopnie i niezdarnie podawać w wątpliwość przekonanie o tym, że jednostka jest ożywiona. Gdy odpowiednie okoliczności staną się zrozumiałe, zanika szczególny charakter osobliwego stanu ducha, którego źródła należy się doszukiwać jedynie w istniejącym braku orientacji na polu psychologii.
Również lęk, jaki wzbudzają martwe ciała (szczególnie ludzkie), czaszki, szkielety i tym podobne przedmioty, daje się w dużej mierze wytłumaczyć faktem, że ich widok zawsze przywodzi myśl o ukrytym ożywieniu. Myśl ta często wdziera się do świadomości w taki sposób, że jest nawet w stanie podważać to, co naoczne, co z kolei stwarza warunki do powstania opisanego konfliktu psychicznego. Powszechnie wiadomo, że uczucia takie w mniejszym lub większym stopniu zanikają u przedstawicieli określonych zawodów, którzy są stale wystawieni na takie wrażenia. Pomijając siłę przyzwyczajenia, duże znaczenie dla owego zanikania przykrego afektu pozwala na następujące zwykle w takich przypadkach jego asocjacyjne przepracowanie. Nie ma przy tym większego znaczenia, czy jest ono merytoryczne, czy też nie, jeśli tylko jego rezultat został zaakceptowany przez jednostkę. Na przykład osoba przesądna również na swój sposób opanowuje intelektualnie znaczną część swoich wyobrażeń; ona też ma swoje wątpliwości i swoje pewności. Fakt, że jej ogólny osąd nie jest trafny, niczego nie zmienia z punktu widzenia tej psychologicznej rzeczywistości.
Silne jest ludzkie pragnienie intelektualnego opanowania otaczającego świata. Pewność intelektualna dostarcza psychicznego schronienia w walce o istnienie. Oznacza ona – niezależnie od tego, w jaki sposób powstała – postawę obronną wobec ataku wrogich sił. Jej brak jest równoznaczny z brakiem ochrony w epizodach nigdy niekończącej się dla świata ludzi i organizmów wojny, na której potrzeby wzniesiono najmocniejsze i niemożliwe do zdobycia bastiony nauki.
TŁUMACZENIE Z NIEMIECKIEGO: AGATA ŻUKROWSKA
KONSULTACJA MERYTORYCZNA: EMILIANO RANOCCHI
Tekst Ernsta Jentscha pierwotnie ukazał się jako artykuł Zur Psychologie des Unheimlichen, w dwóch numerach dwutygodnika „Psychiatrisch-Neurologische Wochenschrift” 1906, 8.22, s. 195–198, i 8.23, s. 203–205. Autor zmierzył się w nim po raz pierwszy z psychologicznym wrażeniem niesamowitości. Do tekstu Jenstcha nawiązał Sigmund Freud w swoim eseju Niesamowite, który spopularyzował sam termin i rozwinął myśl niemieckiego psychiatry. Jenstch miał też wpływ na stworzenie pojęcia „dolina niesamowitości”. Niniejsze tłumaczenie jest pierwszym przekładem na język polski tego ważnego dla kultury tekstu.