Płoną wzgórza w Kalifornii,
Tym razem ja was zignoruję,
Nie mówcie, że nie ostrzegałam
Billie Eilish, all the good girls go to hell 1
26 stycznia 2020 roku przypadła dwieście trzydziesta druga rocznica założenia przez Anglików pierwszej stałej osady w Australii. Narodowe święto Australijczyków – zwane w zależności od punktu widzenia Foundation Day (Dniem Ustanowienia) lub Invasion Day (Dniem Inwazji) – zbiegło się z tragicznymi pożarami na wielkich obszarach kontynentu i masowym buntem jego mieszkańców. Australijskie pożary przełomu 2019 i 2020 roku stały się spektakularną zapowiedzią nadciągającej katastrofy klimatycznej. Obrazy płonących lasów i zwierząt wzbudziły przerażenie na całym świecie, ludzie adoptowali koale, dyskurs proekologiczny zyskał na mocy i znaczeniu. Protestując, Australijczycy chcą rozliczyć się z własną przeszłością i upamiętnić rdzennych mieszkańców swojego kraju, którzy stali się ofiarami kolonizacji – traktują te rozliczenia jak punkt wyjścia do zmiany. Sięgają do korzeni również ze względu na kryzys klimatyczny – Aborygeni potrafili harmonijnie współistnieć z przyrodą terenów, które zamieszkiwali, ale ostatnie dwieście pięćdziesiąt lat pogrzebało te dobre relacje. „Wstrząsające pożary skłaniają nas jako wspólnotę do przeanalizowania i zrozumienia działalności Aborygenów, którzy utrzymywali tę ziemię w równowadze przez tysiąclecia” – mówi siedemnastoletnia potomkini rdzennych mieszkańców Australii, artystka Ky-ya Nicholson-Ward. „Bez sprawiedliwości dla rdzennej ludności, nie będzie sprawiedliwości klimatycznej!” 2 – głosiły transparenty protestujących. Kryzys klimatyczny to również kryzys egzystencjalny i społeczno-ekonomiczny, w którym najbardziej cierpią najsłabsi.
Pożary były też przyczyną strajków zorganizowanych na początku stycznia tego roku w dziewięciu miastach Australii przez grupę studentów z organizacji Uni Students for Climate Justice 3. „Protestujemy […], bo jesteśmy rozwścieczeni karygodną opieszałością rządu w kwestii kryzysu wywołanego pożarami, które nasilają się przez zmiany klimatu” – napisali na swoim facebookowym profilu. „Protestujemy w imieniu dziesiątek tysięcy ludzi oczekujących realnych działań w sprawie zmian klimatu oraz finansowania pomocy humanitarnej” 4. „Realnym działaniem” według studentów miałoby być dofinansowanie służb pożarniczych, pomoc dla dotkniętych pożarami, umożliwienie dostępu do ziemi i wody rdzennym społecznościom, natychmiastowe odejście kraju od paliw kopalnych na rzecz energii odnawialnej oraz finansowane przez państwo programy wsparcia dla pracowników przemysłu paliw kopalnych, mające na celu przekwalifikowanie zawodowe. „Koale zamiast węgla” (Coalas not Coal), „Zmień System, Nie Klimat” 5 – apelowali studenci do premiera Australii, Scotta Morrisona, który przez lata umniejszał wagę postępujących zmian klimatycznych, a w trakcie pożarów wybrał się na wakacje na Hawaje. Australijska młodzież w rewanżu wyprodukowała memy z pytaniem, które stworzenie jest społecznie bardziej użyteczne – wombat czy pan premier? 6
Styczniowe demonstracje w Australii, Chile, Hongkongu, Iraku, Francji i Indiach to kontynuacja fali strajków z 2019 roku, która wylała się na ulice czterdziestu siedmiu krajów świata 7. To ogromny globalny bunt niespotykany w ostatnich dekadach. Przyczyny i punkty zapalne protestów różnią się od siebie, niektóre dotyczą kwestii lokalnych, jak próba opodatkowania WhatsAppa w Libanie, ale tematem demonstracji są też problemy uniwersalne: nierówności społeczne, kryzys klimatyczny, nieudolność skorumpowanych rządów. Ludzie są wściekli, że politycy nie potrafią stanąć na wysokości zadania, szczególnie w obliczu wyzwania, jakim jest niosąca śmiertelne zagrożenie katastrofa klimatyczna. A nikt lepiej nie rozumie powagi sytuacji niż młode pokolenie, które najprawdopodobniej zostanie dotknięte skutkami nadchodzącego kataklizmu.
Cechą charakterystyczną demonstracji ostatnich lat jest wyjątkowo aktywny udział w nich młodych ludzi. Wiek XXI nie wyróżnia się pod tym względem na tle wcześniejszych stuleci – to właśnie młoda część społeczeństwa najmocniej kontestuje rzeczywistość, utrwalone przez przedstawicieli starszych generacji systemy wartości i hierarchie. Młode pokolenie, nieobarczone traumami i problemami przeszłości, myśli innowacyjnie i rewolucyjnie. Historyczne mobilizacje młodych – takie jak dziewiętnastowieczna Wiosna Ludów, strajki 1968 roku czy ruch „Solidarności” z początku lat 80. XX wieku – stały się zaczynem zmian, podważeniem istniejącego ładu społecznego. Aktywizacja młodych występuje cyklicznie: po pokoleniu walczącym przychodzi pokolenie adaptujące się, konsumujące owoce przemian, a po nim znów wraca pokolenie walczące. Dziś wspinamy się po sinusoidzie, znowu mamy z czym walczyć, przeciw czemu się buntować.
W postawach młodych odbijają się najważniejsze procesy typowe dla danego społeczeństwa. Według socjologa Mariana Niezgody wynika to z dwóch cech charakterystycznych młodzieży: z jednej strony zdolności do adaptowania się do zmian ideologicznych, społecznych i technologicznych, a także przystosowywania się do nowych sytuacji, a z drugiej – większej wrażliwości na dotyczące młodego pokolenia decyzje polityczne, reformy edukacyjne i ekonomiczne czy występujące kryzysy 8. To właśnie bezbronność wobec odgórnych zarządzeń, poczucie bycia w centrum wydarzeń, ale bez prawa głosu – nawet dosłownie, w końcu czynne prawo wyborcze to przywilej osób po osiemnastym roku życia – budzi wśród młodzieży frustrację i każe się buntować.
Obecnie do głosu doszła urodzona pod koniec lat 90. XX wieku generacja Z – zwana także gen Z albo postmillenialsami – która swoje prawa traktuje poważnie i nie chce dać sobie ich odebrać. To pierwsze pokolenie w historii nieznające świata bez internetu, korzystające z komputera od najmłodszych lat i funkcjonujące swobodnie w globalnej sieci wirtualnych połączeń, co ma przełożenie na ogólnoświatowy zasięg podejmowanych przez młodych ludzi akcji. Przedstawiciele tej generacji urodzili się w świecie diametralnie różniącym się od poprzednich epok – rozwój internetu doprowadził do powszechnego dostępu do informacji. Pokolenie Z dzięki globalnej sieci informacyjnej żyje w poczuciu sprawczości i przekonaniu, że posiadło platformę do wyrażania różnorodnych poglądów i tożsamości – etnicznych czy seksualnych. Ma lepszy dostęp do edukacji, jest zdrowsze i mniej ograniczone przez tradycję i religię niż starsze generacje, za to bardziej samotne i skłonne do depresji 9. Dwie ostatnie cechy to oczywiście negatywne aspekty bycia dzieckiem technologii – przytłoczonego nadmiarem informacji, presją mediów społecznościowych i mającego coraz większe trudności z budowaniem trwałych relacji. Dzieci technologii są zestresowane, wielu rzeczy się boją, ale ten strach może być zaczynem zmian.
Ludzie z pokolenia Z angażują się w ruchy wolnościowe i równościowe. Działają na polu równouprawnienia kobiet, realizują emancypacyjne postulaty szeroko pojętego hasła #GIRLPOWER.
Dziewczyny to obecnie prawdopodobnie najbardziej świadome swoich praw kobiety na świecie – dorastają w atmosferze debaty #metoo, zrywania z wieloma tabu, podważania obowiązujących kulturowych wzorców cielesności, nie wstydzą się rozmawiać o miesiączce czy depresji. Walczą o powszechny dostęp kobiet do edukacji, szczególnie w krajach, gdzie dominuje kultura patriarchatu ograniczająca możliwości rozwoju dziewczynkom i kobietom. Dla kobiecej edukacji ogromnie zasłużyła się Malala Yousafzai – obecnie dwudziestotrzyletnia pakistańska działaczka, nagrodzona w 2014 roku Pokojową Nagrodą Nobla, stojąca na czele fundacji dążącej do zapewniania dwunastu lat bezpłatnego, bezpiecznego i prowadzonego na wysokim poziomie nauczania dla każdej dziewczynki na świecie 10. Dzięki działalności brytyjskiej aktywistki Amiki George od 20 stycznia 2020 roku każda miesiączkująca dziewczyna w Wielkiej Brytanii zyskała dostęp do bezpłatnych produktów sanitarnych. W porównaniu z wcześniejszymi generacjami pokolenie Z ma o wiele większą świadomość zróżnicowania globalnego społeczeństwa, choć zdarzają się także zastanawiające w tym kontekście wskaźniki, takie jak wyniki przeprowadzonych w 2018 roku badań młodych Amerykanów, którzy okazali się mniej tolerancyjni wobec osób LGBTQ niż ich rówieśnicy ankietowani we wcześniejszych latach 11. Niemniej to właśnie pokolenie Z masowo uczestniczy w paradach równości na całym świecie, manifestując swoje poparcie dla mniejszości seksualnych. Różnorodność w miłości jest dla tej grupy wiekowej oczywista, a zawdzięczają to walce o uprawnienie prowadzonej przez starsze pokolenia. Dziś aktywizm równościowy młodych ludzi ma tym większe znaczenie, że w wielu krajach dyskryminacja osób LGBTQ staje się narzędziem walki politycznej.
Naczelną pieśniarką pokolenia Z i jego reprezentatywną przedstawicielką jest tegoroczna zdobywczyni pięciu nagród Grammy, osiemnastoletnia Billie Eilish. Wyglądem i zachowaniem odżegnuje się od modelu wokalistki budującej wizerunek na własnej seksualności. Śpiewa o depresji, samotności i kryzysie klimatycznym, czyli największych bolączkach jej rówieśników. Wpisuje się w nurt muzyki pop, który chce przekazać coś ważnego, coś, z czym wielu młodych ludzi może się identyfikować. „Sami się teraz trują, Będą błagać o naszą pomoc, wow” 12 – śpiewa Eilish. Wytyka politykom ignorancję i brak skuteczności – to jej pokolenie będzie narażone na skutki tej indolencji i zmuszone, by się z nimi zmierzyć. Eilish otwarcie mówi o swoim strachu przed przyszłością: „Miałam miliony snów o końcu świata. […] Dzięki nim zrozumiałam, jak mało znaczymy i jak niewiele warte są nasze istnienia, bo kiedy świat umrze, my wszyscy razem z nim. Chcę mieć dzieci i chcę, aby one miały dzieci. Nienawidzę myśli, że prawdopodobnie nie będzie to możliwe” 13. To duża zmiana w retoryce proekologicznej, dotychczas rzadko ujmującej sprawę tak dosadnie – topniejące lodowce nie przekładały się jednoznacznie na świat, w którym nie da się żyć. „To dziwne […]. Mam wrażenie, że żyjemy w jakimś filmie o końcu świata. Możemy to powstrzymać, ale nie robimy tego, bo jesteśmy zbyt leniwi. […] Wszyscy zginiemy, jeśli się nie zmienimy” 14. „Na martwej planecie nie ma muzyki” – głosił napis na koszulce Eilish w czasie występu na The American Music Awards 2019. Artystka czynnie wykorzystuje swoją pozycję – bilety na jej trasę koncertową 2019/2020 można wygrać, angażując się w działania ratujące planetę organizacji Global Citizen 15.
Wszystkie te akcje można śledzić na bieżąco w internecie. Niezależnie od wszystkich zagrożeń, jakie niesie rozwój technologii informacyjnych, medium to stało się także platformą dla zsieciowanego, połączonego globalnie społeczeństwa. Pokolenie Z, oswojone z wirtualnym światem, ma jednak potrzebę manifestowania swojego buntu cieleśnie, na ulicach miast. W przestrzeń publiczną wyszła między innymi szwedzka aktywistka Greta Thunberg (urodzona w 2003 roku). W sierpniu 2018 roku rozpoczęła Szkolny Strajk dla Klimatu. Przez trzy tygodnie, do 9 września – terminu wyborów do szwedzkiego parlamentu – zamiast w szkole siedziała pod siedzibą Riksdagu. Nastolatka protestowała w godzinach zajęć szkolnych – uznała, że bardziej sensowne są działania na rzecz planety niż obecność na lekcjach. Zbojkotowała w ten sposób obowiązek szkolny i podała w wątpliwość jego zasadność w czasach globalnego kryzysu. Po co się uczyć, skoro świat nie słucha naukowców alarmujących w sprawie katastrofy klimatycznej? Po dacie wyborów Szkolny Strajk dla Klimatu przetrwał jako Piątki dla Klimatu – w każdy piątek, do dziś, niezależnie od tego, w jakim kraju akurat przebywa, Greta protestuje przeciwko bierności rządów i lekceważeniu naukowych faktów. A z nią tysiące młodych ludzi na całym świecie.
Greta Thunberg stała się twarzą młodzieżowego aktywizmu i zmieniła światowy dyskurs proekologiczny, ponieważ ukazała katastrofę klimatyczną z perspektywy dziecka. Nie można już mówić, że kataklizm dotknie „nie wiadomo kogo i nie wiadomo kiedy”. Ofiarami będą nasze dzieci i wnuki w niedalekiej przyszłości. Głos szwedzkiej aktywistki dobitnie wybrzmiewa w publicznej debacie na najważniejszych światowych forach: „Mówicie, że kochacie swoje dzieci ponad wszystko, a jednak na ich oczach kradniecie im przyszłość” (szczyt klimatyczny ONZ w Katowicach, grudzień 2018). „Chcę, żebyście zaczęli panikować; chcę, żebyście czuli strach, który czuję codziennie. A potem zacznijcie działać” (World Economic Forum w Davos, styczeń 2019). „Jesteśmy w przededniu masowego wymierania, a wszystko, o czym potraficie mówić, to pieniądze i bajki o nieskończonym wzroście gospodarczym. Jak możecie?” (United Nations General Assembly, wrzesień 2019) 16.
Greta w dzieciństwie chorowała na depresję spowodowaną strachem przed katastrofą klimatyczną. Na jednej z lekcji zobaczyła film o ociepleniu klimatu: niedźwiedzie polarne dryfujące na oderwanych od lodowca krach, huragany i powodzie. Podobne obrazy zna prawdopodobnie każdy, kto w ostatniej dekadzie uczęszczał do szkoły – kilkadziesiąt minut grozy, po których wracaliśmy do swoich nastoletnich problemów, kartkówek z matmy i dodatkowych zajęć z angielskiego. Czemu mielibyśmy się bać, skoro nasi rodzice i nauczyciele nie wyglądali na specjalnie przejętych? Co jeszcze moglibyśmy zrobić, skoro potulnie, zgodnie z podstawówkową indoktrynacją Wesołej szkoły wyłączaliśmy wodę w trakcie mycia zębów, braliśmy prysznic zamiast kąpieli i segregowaliśmy śmieci? Greta jako jedna z nielicznych rzeczywiście wzięła sobie niedźwiedzie polarne do serca. Nie rozumiała, dlaczego dorośli nie reagują na postępujące zmiany klimatyczne mimo twardych naukowych faktów; dlaczego nie panikują, dlaczego nie obawiają się o przyszłość swoich dzieci. By wyjść z depresji, zaczęła działać jako aktywistka klimatyczna, przekonała również swoją rodzinę do zmiany nawyków: jej członkowie zostali weganami, zrezygnowali też z podróżowania samolotami, żeby zminimalizować swój ślad węglowy. Aktywizm dał dziewczynce poczucie, że nie stoi z założonymi rękami, kiedy świat płonie. Zerojedynkowe podejście Szwedki do życia to rezultat zdiagnozowanego u niej w 2015 roku zespołu Aspergera; jego symptomy nazywa swoją „supermocą” 17 – dzięki swojej przypadłości komunikuje się wprost, nieskomplikowanymi zdaniami; kiedy coś ją zainteresuje, potrafi się w tym zatracić. Politycy chcący zakwestionować znaczenie zmian klimatycznych posługują się eufemizmami mającymi ukryć skalę problemu, karmią ludzi złudzeniami. Greta Thunberg recytuje zapisane w raportach i badaniach klimatologów liczby i każe nam się bać.
Jej samotny strajk szkolny przerodził się w globalny ruch młodzieży walczącej o lepszą (jakąkolwiek?) przyszłość. „Nie chodzi o mój o strajk, chodzi o to, żebyśmy wszyscy zastrajkowali” mówi Thunberg. Młodzi ludzie biorący udział w szkolnym proteście doszli do wniosku, że trzeba działać tu i teraz, a szkoła może poczekać. Brak przyszłości nie jest najlepszą motywacją do nauki – można siedzieć w domu i płakać albo wyjść na ulice i zmusić świat do działania. We wrześniu 2019 roku odbył się Global Week for Future. Zgromadził 7,6 miliona ludzi, głównie młodych, ze 150 krajów w 4,5 tysiącu lokalizacji. Strajk z 20 września 2019 roku jest nazywany jednym z największych strajków klimatycznych w historii świata 18. Greta zyskała status ikony – w 2019 roku w wieku szesnastu lat została Człowiekiem Roku magazynu „Time”, w ostatnich dwóch latach była nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla.
Wraz z rosnącym rozgłosem młodej aktywistce przybywa przeciwników. Są wśród nich przedstawiciele innych organizacji proekologicznych, szczególnie zrzeszających rdzennych mieszkańców skolonizowanych terenów, oburzających się na popularność białej nastolatki z Europy, której udało się w krótkim czasie skupić uwagę mediów. Wielu internetowych hejterów prześmiewczo komentuje wygląd Szwedki, jej sposób mówienia, wiek, chorobę czy kompetencje. Najbardziej wyrazistą grupę oponentów tworzą jednak prominentni politycy, Donald Trump czy Jair Bolsonaro, którzy ewidentnie się Grety przestraszyli. Słynna wypowiedź Trumpa na temat „bardzo wesołej dziewczynki, która nie może się już doczekać swojej świetlanej przyszłości” 19, to niskich lotów szowinistyczna zaczepka niemająca nic wspólnego z rzeczową konfrontacją. Thunberg najczęściej reaguje ze spokojem – zawsze podkreśla, że działa nie tylko ona, ale cała rzesza ludzi wspólnie strajkujących, stara się doceniać i rozpowszechniać osiągnięcia różnych organizacji proklimatycznych, a swoje wypowiedzi opiera na danych naukowych i konsultuje je ze specjalistami.
Charyzma Grety, wspierana mediami społecznościowymi, dała jej rozgłos i siłę. Szwedzka aktywistka spotyka się z politykami, występuje na konferencjach. Wielu przeszkadzają niewygodne prawdy, które głosi – o konieczności zredukowania konsumpcji i związanego z tym zużycia surowców. Kryzys klimatyczny najbardziej dotknie najsłabszych i to ich trzeba chronić. Greta Thunberg nawołuje do konsekwentnego podążania przez państwa za ustaleniami Postanowienia paryskiego z 2016 roku. Jego podstawowym celem jest dążenie do szybkiej redukcji emisji gazów cieplarnianych zgodnie z najnowszymi dostępnymi informacjami naukowymi 20.
„[Greta] symbolizuje udrękę, frustrację, desperację, gniew, a w pewnym sensie także nadzieję wielu młodych ludzi, których przyszłość zostanie zaprzepaszczona, zanim osiągną wiek pozwalający im na udział w wyborach” – powiedziała dwudziestosześcioletnia Varshini Prakash, współzałożycielka Sunrise Movement, amerykańskiej organizacji młodzieżowej dążącej do realizacji Green New Deal (Nowego Zielonego Ładu). Młodzi aktywiści nie boją się polityki, bo wiedzą, że dużo od niej zależy – Sunrise Movement zrzesza młodzież, która mobilizuje amerykańskie społeczności do walki o klimat i głosowanie na ludzi zainteresowanych przyszłością świata 21. Organizacja rozpoczęła działalność w 2018 roku przed wyborami śródokresowymi (Midterms), obecnie angażuje się w kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych. 9 stycznia 2020 roku ogłosiła swoje poparcie dla Berniego Sandersa. Obecnie walczy on o nominację Partii Demokratycznej w nad chodzących wyborach, a w 2019 roku oficjalnie opowiedział się za Green New Deal 22.
Skąd tak wielkie nadzieje pokładane w amerykańskim rozporządzeniu? Green New Deal to projekt uchwały Kongresu Stanów Zjednoczonych z 2 lipca 2019 roku, który określa plan przeciwdziałania zmianom klimatu oraz nierównościom społeczno-ekonomicznym 23. Tekst rozpoczyna się od wyłożenia najważniejszych punktów raportów komisji klimatycznych z 2018 roku. Dokumenty te jednoznacznie określają naszą obecną sytuację: to działalność człowieka w dominującym stopniu przyczynia się do zmian klimatu obserwowanych w ciągu ostatniego stulecia. Ocieplający się klimat powoduje wzrost poziomu mórz oraz liczby pożarów, sztormów, susz i innych ekstremalnych zjawisk pogodowych. Zagrażają one życiu ludzi, zdrowiu społeczności i kluczowej do przetrwania infrastrukturze. Globalne ocieplenie już o dwa stopnie Celsjusza powyżej temperatury z epoki przedindustrialnej spowoduje masowe migracje z regionów najbardziej dotkniętych zmianami klimatu, ponad pięćset miliardów dolarów strat w amerykańskich wskaźnikach ekonomicznych do 2100 roku; pożary do 2050 roku będą rocznie trawić co najmniej dwukrotnie więcej lasów w zachodnich stanach niż w roku 2019; śmiertelny stres cieplny dotknie trzystu pięćdziesięciu milionów ludzi do 2050 roku i tak dalej.
Zamieszczenie tych faktów w oficjalnych dokumentach Kongresu robi wrażenie. Plan jest prosty: aby utrzymać średni wzrost temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, należy do 2030 roku obniżyć ogólnoświatową emisję gazów cieplarnianych o 40–60 procent względem poziomu z roku 2010, a do roku 2050 uzyskać globalną zerową emisję netto. Jak widać, w 2019 roku podejście do tematu jest bardziej radykalne niż trzy lata wcześniej, kiedy ogłaszano Postanowienia paryskie. Aby uzyskać zerową emisję w ciągu trzydziestu lat, trzeba gruntownie przebudować cały system ekonomiczny świata. Green New Deal zakłada bezpieczne przejście z gospodarki bazującej na paliwach kopalnych na tę korzystającą z energii odnawialnej, stworzenie dobrze płatnych miejsc pracy w zielonym sektorze, zapewnienie czystego powietrza, czystej wody i zdrowej żywności jako podstawowych praw człowieka i ukrócenie wszelkich form ucisku. Dla osiągnięcia tych celów potrzebna jest „dziesięcioletnia mobilizacja” polegająca na ograniczeniu emisji dwutlenku węgla w Stanach Zjednoczonych. Przewiduje ona pozyskiwanie 100 procent energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych i bezemisyjnych, modernizację każdego budynku w kraju, aby był bardziej energooszczędny, oraz reformę transportu poprzez inwestowanie w pojazdy elektryczne i szybkie kolejki miejskie. Na rzecz sprawiedliwości społecznej działać będzie program wsparcia dla osób zmieniających branżę, szczególnie byłych pracowników przemysłu wydobywczego 24.
Green New Deal to bez wątpienia przełomowy dokument, niestety, na razie niemający żadnej mocy prawnej. Inicjatywa jest powiązana z Partią Demokratyczną, co sprawia, że zamiast działać dla dobra ogółu, ponad podziałami, staje się elementem walki politycznej. Ogólnikowa forma rozporządzenia prowadzi też to do różnych nadinterpretacji. Senator John Barrasso, reprezentujący republikanów, nastraszył Amerykę, że po wprowadzeniu Green New Deal lody, cheeseburgery i koktajle mleczne staną się przeszłością 25. Być może ich konsumentom wyszłoby to na dobre, ale treść uchwały nie jest aż tak radykalna.
Brytyjskim odpowiednikiem nurtu Green New Deal jest proekologiczny ruch Extinction Rebellion (w skrócie XR; „Bunt skazanych na wyginięcie”). Korzysta z prawa do pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego, żeby nie dopuścić do osiągnięcia nowych klimatycznych punktów krytycznych, utraty różnorodności biologicznej oraz ryzyka upadku społecznego i ekologicznego 26. Powstał w Wielkiej Brytanii w maju 2018 roku, teraz działa na całym świecie. Główne postulaty działaczy XR to oficjalne ogłoszenie kryzysu klimatycznego przez władze, przedstawianie prawdziwych danych na temat obecnej sytuacji w debacie publicznej, działania dążące do powstrzymania utraty różnorodności biologicznej i całkowitej likwidacji emisji gazów cieplarnianych do 2025 roku – według nich proponowany przez Green New Deal 2050 rok to zbyt odległa data 27. Protestują niemal bez przerwy w r óżnych częściach globu 28; do końca 2020 roku będzie się odbywać Tour de Planet – protest na rowerach. Nazwa, którą posługuje się ruch XR, ma na celu uświadamianie ludziom, że nie tylko niedźwiedzie polarne mają problem – wszyscy „wymieramy”. Rebeliancki odłam XR Youth, skupiający przed stawicieli pokolenia Z, koncentruje się przede wszystkim na rdzennej ludności i sprawiedliwości społecznej; średnia wieku jego członków to szesnaście lat.
Pokolenie Z dąży do tego, by jego bunt przełożył się na konkretne działania. Rebelia zainicjowana w internecie przenika do realnego świata. Kryzys klimatyczny, niesprawiedliwość, nierówności społeczne, opresyjna i dysfunkcyjna władza stały się przyczyną ogromnej publicznej aktywności młodzieży, a najlepszym na to dowodem są uliczne strajki. Biorą w nich udział ci sami ludzie, którym zarzuca się oderwanie od rzeczywistości, spędzanie całego życia w sieci i lekceważenie prawdziwych „dorosłych” problemów – stoją obok siebie ramię w ramię na ulicach setek miast i walczą o swoje prawa. Żyją w świecie konsumpcjonizmu, kultury masowej, unboxingów na Instagramie, a mimo to potrzebują swojej cielesnej obecności, by przezwyciężyć generacyjną samotność i zawalczyć o lepszą przyszłość.
Pokoleniowy zryw końca drugiej dekady XXI wieku nie byłby możliwy bez internetu. Gdyby postmillenialsi żyli w innych czasach, nie mieliby szans na osiągnięcie globalnej skali podejmowanych działań ani błyskawicznego tempa rozprzestrzenia się informacji. To dzięki internetowi dziennikarz z „New York Timesa” zainteresował się blogiem Malali Yousafzai, Greta opublikowała historyczne zdjęcie z transparentem „Skolstrejk för klimatet” na Twitterze i Instagramie, a protest amerykańskich licealistów zyskał niespotykany dotąd medialny i społeczny zasięg (hasztag #MarchForOurLives został użyty 3,6 miliona razy). W końcu gdyby nie sieć, nie udałoby się stworzyć ogólnoświatowej mobilizacji proklimatycznej, której zorganizowany i skoordynowany efekt widzieliśmy na ulicach wielu miast we wrześniu 2019 roku.
Oczywiście internet i media społecznościowe służą również budowaniu wizerunku, a nikt nie zna się na tym lepiej niż przedstawiciele pokolenia Z. Ich świadomie prowadzone konta na Facebooku i Instagramie niczym nie przypominają typowych obciachowych prywatnych profili spamujących zdjęciami z wakacji. Postmillenialści udostępniają w mediach społecznościowych statementowe memy, informacje o koncertach i demonstracjach, w których biorą udział, zdjęcia swojego wielorazowego kubka. Na Instagramie do tej pory hasztag #climatechange został użyty 3 482 139 razy, #sustainable – 6 585 820, #zerowaste – 4 616 360 razy. Gretę obserwuje 9,8 miliona ludzi, czyli prawie jedna setna wszystkich użytkowników tego portalu społecznościowego 29. Tworzą się społeczności, przekazywane są informacje, ludzie wzajemnie się inspirują i mobilizują. Oczywiście pojawia się pytanie, gdzie przebiega granica między wykreowanym wizerunkiem a prawdziwym życiem i świadomym udziałem w polityce. Problemem wydaje się także bańka informacyjna, w której funkcjonuje każdy użytkownik social mediów – treści docierają do już zainteresowanych tematem i nie mogą się przebić do ludzi niewierzących w globalne ocieplenie (są tacy!).
Już teraz pojawiają się prognozy, że społeczne wzburzenie ostatnich lat w 2020 roku nie osłabnie – wiele spraw nie zostało rozwiązanych, temperatura Ziemi i nastrojów wciąż rośnie. Aktywizm pokolenia Z, które teraz wkracza w dorosłość i dopiero zacznie zajmować polityczne stanowiska, daje dużą nadzieję. Na protekcjonalne zaczepki konserwatywnych sześćdziesięciolatków postmillenialsi reagują krótkim „OK boomer” – wiedzą, że przyszłość leży w rękach pokolenia Z. Oby było jeszcze co zbierać.