Michał Sikorski w rozmowie z Barbarą Buser
Michał Sikorski: Stereotypowa szwajcarska architektura wygląda następująco: perfekcyjnie wykonane pudełko z wycyzelowanymi detalami, nienagannie wylanym betonem i ograniczoną paletą kolorów. Projekt K.118 – Kopfbau Halle 118 w Winterthur – autorstwa baubüro in situ, wydaje się jej dokładnym przeciwieństwem.
Barbara Buser: K.118 powstał jako projekt pilotażowy w zakresie ponownego użytku. Chcieliśmy stworzyć budynek w całości z materiałów z drugiego obiegu, nie droższy niż standardowa konstrukcja z nowych materiałów. W obiekcie mieszczą się pracownie, warsztaty i biura. Ten projekt był punktem zwrotnym w naszej działalności. Na długo przed ukończeniem budowy zostaliśmy zaproszeni do zaprezentowania K.118 na wystawie w Szwajcarskim Muzeum Architektury w Bazylei. Nasza idea zaskoczyła odwiedzających. Zrozumieli, że mamy do zaoferowania coś więcej niż szwajcarską estetykę kojarzoną z marką Herzog & de Meuron lub nazwiskami naszych sławnych kolegów po fachu. Przemysł budowlany potwornie zniszczył planetę, budowanie wyłącznie z nowych materiałów nie jest już możliwe. Większość architektów – zwłaszcza ci, którzy trąbią o estetyce i architekturze przez duże „A” – nie chce tego przyznać.
MS: W jaki sposób przekonałaś inwestora do nowatorskiego podejścia?
BB: Przez dwanaście lat pracowaliśmy nad planem zagospodarowania Lagerplatz, byłego terenu przemysłowego o powierzchni pięćdziesięciu tysięcy metrów kwadratowych w Winterthur. Głównym założeniem prowadzących projekt było ponowne wykorzystanie wszystkich istniejących tam obiektów. Ostatni rewitalizowany budynek chcieliśmy uczynić symbolem całego przedsięwzięcia. Ideę opracowaliśmy wspólnie z Klarą Kläusler, ówczesną przedstawicielką właściciela K.118. Nasz pomysł wpisywał się w założenia inwestora, a plan okazał się rentowny, więc otrzymaliśmy zlecenie. Właściciel postawił nam jednak dwa warunki. Po pierwsze, realizacja nie mogła kosztować więcej niż konstrukcja z nowych materiałów. Z tego powodu jedynie 70 procent budynku powstało z materiałów z odzysku. Teoretycznie moglibyśmy osiągnąć 100 procent, ale poszukiwanie rozwiązań trwa i często ich koszt przekracza koszt materiałów, więc gra nie była warta świeczki. Po drugie, otrzymaliśmy polecenie naukowego opracowania całego przedsięwzięcia.
MS: W 2022 roku powstała publikacja Re-use in Construction: A Compendium of Circular Architecture (Ponowny użytek w budownictwie. Kompendium architektury cyrkularnej).
BB: Książka jest owocem naszej współpracy ze ZHAW – Uniwersytetem Nauk Stosowanych w Zurychu. Pod koniec realizacji K.118 obliczyliśmy, że w porównaniu z typową współczesną budową udało się nam zaoszczędzić 60 procent emisji dwutlenku węgla. Chcieliśmy się podzielić tym osiągnięciem z resztą świata. Uważamy ponowny użytek za najbardziej efektywny kierunek we współczesnej praktyce architektonicznej i zachęcamy, by go rozwijać. Zależało nam, by dostęp do naszego know-how był otwarty, a architekci mogli korzystać z tych doświadczeń. Nie udajemy, że pokazane przez nas rozwiązania są jedyne i słuszne; na razie dopiero próbujemy coś zmienić. Należeliśmy do nielicznej grupy pionierów, przecieraliśmy szlaki, ale zainteresowanie materiałami z odzysku rośnie, więc sytuacja się poprawia. Nie chcieliśmy ograniczać tematyki naszej publikacji do projektu K.118, dlatego zamieściliśmy w niej rozdział poświęcony historii ponownego użytku. Poza tym chcieliśmy przedstawić czytelnikom twarde dane.
MS: Z praktycznego punktu widzenia jakie komponenty było najłatwiej, a jakie najtrudniej ponownie wykorzystać w projekcie K.118?
BB: Co do zasady im mniejszy element, im bardziej ustandaryzowany, tym łatwiej wykorzystać go ponownie. Dobrym przykładem są kuchnie. Meble kuchenne mają standardowe wymiary, dlatego łatwo je wymienić lub znaleźć dla nich inne miejsce. Dzięki typowym wymiarom mebli firmy Forster możemy zestawiać trzydziestoletnie używane elementy z zupełnie nowymi. Standaryzacja bardzo pomaga. Najłatwiejsze w ponownym użyciu są panele elewacyjne i płytki podłogowe. Zdecydowanie trudniej znaleźć nowe zastosowanie dla starych okien, niemniej wysiłek ma sens, ponieważ produkcja okien wymaga wysokich nakładów energii i jest kosztowna. Spośród elementów konstrukcyjnych trudne w wykorzystaniu, lecz warte zachodu są stalowe belki nośne; belki drewniane bardzo łatwo dostosować do nowych wymiarów i użyć ponownie. Łatwiej jest odzyskiwać elementy budowlane z obiektów, w których projekcie uwzględniono możliwość demontażu. Budynki wzniesione przed 1960 rokiem mają pod tym względem przewagę nad współczesnymi. Mniej w nich tworzyw sztucznych i kompozytów, dla których rzadko udaje się znaleźć nowe zastosowanie. Najodpowiedniejsze do ponownego użytku okazują się prefabrykowane elementy żelbetowe, na przykład wielka płyta. Zostały zaprojektowane po to, by usprawnić budowę, a w trakcie ich demontażu dokonuje się po prostu odwrotność tamtego procesu.
MS: Jesteś jedną z pionierek architektury cyrkularnej w Europie Zachodniej. Jak zaczęła się twoja działalność w tym obszarze?
BB: Zaczęłam myśleć o ponownym użytku, gdy pracowałam w Sudanie i Tanzanii. W Afryce nie ma odpadów. Gdy jeden człowiek przestaje czegoś używać, ta rzecz przechodzi na własność kolejnego. Samochody, domy, ubrania, jedzenie – wszystko w końcu znajdzie nowego użytkownika. Po dziesięciu latach wróciłam do Szwajcarii i przeżyłam szok na widok ogromnej ilości wytwarzanych przez nas śmieci. Zarazem doceniam jakość przedmiotów produkowanych w Szwajcarii. Do Afryki masowo spływa tani plastik z Chin. Jeśli odpowiednio dbamy o przedmioty dobrej jakości, posłużą latami.
Podczas pracy na Uniwersytecie Dar es Salaam założyłam warsztat, po czym prowadziłam go przez sześć lat. Zatrudniał około czterystu osób, między innymi stolarzy, malarzy, ogrodników. Początkowo nie mieli żadnych narzędzi, materiałów ani wytycznych, jak wykonywać pracę na terenie uczelni. Wdrożyłam tam nowy system zarządzania i szkolenia zawodowe dla rzemieślników, sprowadziłam szwajcarskie narzędzia wysokiej jakości i pokazałam, jak z ich pomocą obrabiać lokalne materiały. Stworzyłam też system premii, który pozwalał pracownikom wyżywić rodziny bez konieczności kombinowania. Tam się nauczyłam, że wszelkie przedmioty da się naprawić.
Co roku burzymy w Szwajcarii tysiące budynków. Powstają hałdy gruzów. Poczułam, że mogę wykorzystać moje doświadczenie zawodowe, aby to zmienić. W 1995 roku wraz z Klarą Kläusler założyłyśmy Bauteilbörse, internetowy sklep budowlany z materiałami z drugiej ręki. Funkcjonował jak eBay – użytkownicy mogli zamieszczać tam rzeczy, których już nie potrzebują. Po roku zorientowałyśmy się, że sklep online nie wystarczy. Klienci chcieli zobaczyć materiały na żywo, dotknąć ich i je zmierzyć, wziąć do ręki. Dlatego otworzyłyśmy również sklep „w realu”. Z początku wszyscy podziwiali tę ideę, ale kiedy proponowałam skorzystanie z naszych usług, często słyszałam: „Wiesz co, klient nie chce mieć w domu używanej toalety”. Odpowiadałam, że klient nie będzie wiedział, że jest używana, bo wszystkie elementy są dokładnie czyszczone, ale to nie wystarczało, by ich przekonać. Tak wyglądała nasza praca przez niemal dwadzieścia pięć lat.
Około 2000 roku w Szwajcarii działały dwadzieścia cztery sklepy Bauteilbörse. Każdy był zarządzany na odrębnych zasadach: jako kooperatywa, spółka kapitałowa, a nawet jednostka przy lokalnym samorządzie. Przewodniczyłam organizacji Bauteilnetz zrzeszającej wszystkie sklepy, doradzałam osobom, które chciały założyć własny Bauteilbörse. Proponowałam im członkostwo w organizacji i na internetowej platformie Bauteilclick. Włączyłyśmy naszą inicjatywę w gminne programy zatrudnienia dla osób bezrobotnych. Zaangażowałyśmy tych ludzi, by pomagali przywracać do użytku stare elementy budowlane. Mniej więcej dziesięć lat lat temu pracowników Bauteilbörse zatrudnionych w ramach tych inicjatyw zaczęło ubywać, a sklepy zamykały się jeden po drugim. Przyszłość tego, który otworzyłam w Bazylei, również stanęła pod znakiem zapytania. Musiałam jakoś temu zaradzić. Wraz z Klarą Kläusler postanowiłyśmy zaprojektować budynek w całości z używanych elementów konstrukcyjnych. Chciałyśmy zwiększyć skalę naszej działalności. Wynikiem naszych starań był K.118. Dzięki temu, że pokazałyśmy nowe sposoby wykorzystania istniejących materiałów, zwiększyłyśmy popyt na nie i udało się nam ocalić Bauteilbörse.
MS: Czy istnieje jakaś „międzynarodówka ponownego użytku”? Ruch europejskich projektantów zaangażowanych w ponowne wykorzystywanie materiałów w architekturze?
BB: Owszem, istnieje i jest dla nas bardzo ważna. Spotykamy się i uczymy od siebie nawzajem. Przez lata w wielu krajach najwyżej jedno biuro specjalizowało się w ponownym użytku: Superuse Studios w Królestwie Niderlandów, Rotor w Belgii, Lendager w Danii. Gdy pracowałam na ETH, zaprosiłam tych projektantów do przygotowania cyklu gościnnych wykładów. Miałam na to budżet. Po raz drugi spotkaliśmy się w Wiedniu w 2022 roku, na wydarzeniu Circular X Change. Nasz trzeci zjazd odbędzie się w przyszłym roku w Kopenhadze. Spotkania są bardzo ważne, bo wielu z nas czuje się osamotnionych w swoich krajach. Poza tym kluczowa jest dla nas możliwość uczenia się i wzajemnej oceny naszych realizacji.
MS: Praca z materiałami z odzysku wymaga zmiany podejścia do projektowania, przyjęcia „estetyki kolażu”. Jak ją rozumiesz?
BB: Punktem wyjścia jest akceptacja wszystkiego, co dostępne wokół, dostrzeganie wartości obiektów istniejących, już raz zaprojektowanych. Najpiękniejsze budynki, część naszego dziedzictwa, możemy objąć ochroną, nie wszystkie obiekty uda nam się jednak zachować, a nie możemy po prostu zamienić ich w gruz.
Mam ogromny szacunek dla starych budynków. Nie potrafię tak po prostu pozbyć się wysłużonych schodów ani choćby kawałka drewna, którego dotykały setki rąk. Kiedyś zrywałam posadzki w domach przeznaczonych do rozbiórki. Myślałam: „Jeśli nie możesz ocalić całego budynku, spróbuj chociaż dać nowe życie jego podłogom”.
Inspiruje mnie kintsugi, japońska sztuka łączenia połamanych naczyń laką zmieszaną ze sproszkowanym złotem. Pokazuje, że choć nie mamy kontroli nad tym, czy przedmiot się rozpadnie, wciąż możemy zdecydować, jak go ponownie scalić. Ta sama filozofia stoi za ponownym użytkiem. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam kintsugi, pomyślałam: to właśnie robię.
MS: Architekci są uwrażliwieni na jakość nowych materiałów i detali. Czy detale są równie ważne w projektowaniu przy użyciu materiałów z odzysku?
BB: Znaczenie detali jeszcze wzrasta, bo trzeba wymyślać je na nowo lub korzystać z rozwiązań z czasów pochodzenia danego materiału. Sporo osób wciąż uważa, że ponowny użytek nakłada wyłącznie ograniczenia, ale ja widzę w nim ogromną korzyść. Dzięki niemu możemy pracować z materiałami, na które współcześnie nie byłoby nas stać, a przecież są na wyciągnięcie ręki, w dodatku za darmo. Owszem, czasami wymagają niekonwencjonalnego podejścia. Kiedyś znaleźliśmy okna, które nie spełniały współczesnych norm izolacyjności termicznej, ale nałożyliśmy jedno na drugie. Uzyskaliśmy cztery warstwy szklenia i współczynnik o wiele lepszy niż wymagany w przepisach. Niekiedy musisz wykazać się wyobraźnią, na przykład zdecydować, które okno będzie można otwierać, a którego nie. Uważam ten sposób pracy za fascynujący, otwiera nowe możliwości w naszym zawodzie. Wymaga od nas pokory, ale też wzbogaca o nowe doświadczenia, pozwala projektować rozwiązania w innych okolicznościach niemożliwe.
Zewnętrzną klatkę schodową w K.118 zabraliśmy z rozbiórki i początkowo nie pasowała do projektu. Budynek miał pięć pięter, a klatka sięgała szóstego. Dodaliśmy więc jeszcze jeden poziom, platformę prowadzącą na dach. Gdyby nie te schody, nie przyszłoby nam do głowy, żeby stworzyć taras widokowy, to one nas zainspirowały. Rok, w którym zbieraliśmy materiały, był dla naszych pracowników niezmiernie ekscytujący. Ktoś mówił: „Widziałem taki element, zobaczmy, czy pasuje”. Gdy okazywało się, że tak, świętowaliśmy. Potem szukaliśmy dalej.
MS: Czyli utrata kontroli nad projektem może przynieść niespodziewanie dobre rezultaty?
BB: Zdecydowanie! Dostajesz więcej, niż początkowo się spodziewałeś.
MS: Pracując z częściami istniejących budynków, składając je w nową strukturę, działasz trochę jak DJ – on się bawi, sampluje cudzą pracę. Ma to wpływ na autorstwo: nie jesteś już genialnym architektem, który tworzy wszystko od zera. Zsuwasz się na pozycję kogoś, kto łączy komponenty, elementy innych budynków. Czy autorstwo ma dla ciebie znaczenie?
BB: Myślę, że to bardzo męskie podejście. (śmiech) Kobiety nie przywiązują do autorstwa tak wielkiej wagi. W nazwie naszego biura nie znajdziesz żadnych nazwisk. Nazywa się in situ, jak nasz program. Pracujemy z terenem, na miejscu. Zależy nam na równym udziale wszystkich uczestników projektu. Nie rościmy sobie praw do autorstwa rezultatu, dla nas ważny jest proces. Chętnie powołuję się na Friedensreicha Hundertwassera, on dopuszczał do udziału w projekcie inne osoby. Dawał im jedynie wytyczne, a efekt pozostawiał fantazji wykonawców. Zaznaczam, że nie promuję jego stylu, inspiruje mnie sposób, w jaki do niego doszedł. Jego budynki żyją! Niestety, nie da się tego powiedzieć o współczesnych budynkach. Są wynikiem sztywnych regulacji i finansów, wynegocjowane warunki zapisujemy w kamieniu.
MS: Dlaczego ponowne wykorzystanie materiałów nie jest dziś powszechną praktyką? Na drodze stoją ograniczenia prawne, a może nasze uprzedzenia?
BB: Prawo jest dużym problemem, a nasza mentalność jeszcze większym. Przyczyna tkwi w naszych głowach. Ponadto obecnie realizowane są budynki zaprojektowane dziesięć lat temu. Daleko idące zmiany są na tym etapie praktycznie niemożliwe. Możesz dodać to i owo, ale nie zmienisz głównych założeń.
MS: Czy powinniśmy zmodyfikować przepisy tak, by umożliwiały bardziej powszechne wykorzystanie materiałów z odzysku?
BB: Przede wszystkim powinniśmy zakazać stosowania nowych materiałów, by wymusić szukanie alternatyw. Pomogłaby także regulacja cen materiałów, nowe powinny być droższe niż używane. Gdyby ludzie musieli płacić za tony dwutlenku węgla wyemitowanego w trakcie produkcji nowych materiałów, zmiany zaszłyby natychmiast, przynajmniej w Szwajcarii. Tu pieniądze są dla ludzi dużą motywacją.
Jestem w jury kilku konkursów architektonicznych. Do regulaminów należałoby wprowadzić kategoryczny wymóg wtórnego używania zasobów budowlanych, ale jest to trudne. Zleceniodawcy nie rozumieją tego podejścia, widzą w nim głównie problemy, a nie zalety. Przekonanie klientów do stosowania materiałów z drugiego obiegu będzie wymagało wiele wysiłku. Żeby cokolwiek zmienić, musimy zrewidować procesy budowlane, ich rzeczywistość prawną i finansową. Linearny przemysł budowlany trzeba zastąpić cyrkularnym.
MS: Czy uważasz, że powinno się certyfikować architekturę z odzysku?
BB: Moim zdaniem to przysporzyłoby nam tylko dodatkowej pracy administracyjnej, ponadto nie mam ochoty finansować certyfikatów. Ponowny użytek może dotyczyć wielu różnych elementów, więc niezwykle trudno byłoby stworzyć jedno spójne oznaczenie. Mój brak entuzjazmu dla systemów certyfikacji nie jest jednak argumentem przeciwko optymalizacji procesów wtórnego wykorzystywania materiałów budowlanych. Należy ustandaryzować obliczenia emisji dwutlenku węgla, objąć wszystkie projekty tym samym kryterium. Ograniczenie emisji dwutlenku węgla jest naszym nadrzędnym celem. Powinniśmy egzekwować go prawnie, w przeciwnym razie nic nie osiągniemy.
MS: Czy w pracy ze studentami dostrzegasz większe otwarcie na inne niż dotychczas podejście do projektowania, inną estetykę? Kiedy parę lat temu zaczynałem pracę na ETH jako asystent, wyobrażałem sobie, że wszyscy będą się skupiać na użyciu drogich materiałów w projektach, na perfekcyjnych detalach itd. Pozytywnie zaskoczyła mnie wysoka świadomość ekologiczna studentów. Czy kolejne pokolenia stopniowo przestawią się na pracę z materiałami z odzysku?
BB: Zdecydowanie. Osoby z mojego pokolenia i nieco młodsze są zakładnikami finansowych rozgrywek między budowaniem i burzeniem. Najmłodsze pokolenie architektów ma szanse od nich się uwolnić. Często słyszę od studentów: „Nie widzę żadnego sensu w obecnym kształcie przemysłu budowlanego. Jak możemy go zmienić? Co możemy zrobić w ramach naszej profesji?”. Zdarza się, że jedynym rozwiązaniem, jakie widzą, jest praca u mnie. Odpowiadam im wtedy: „Nie, musisz tworzyć własne projekty, nie mogę zatrudnić wszystkich”. (śmiech) Nie mam wystarczająco dużo zleceń, nie chcę też, żeby biuro się rozrastało. Mamy pod sobą cztery różne firmy, trzy biura i około stu osób do wykarmienia co miesiąc. Wystarczy.
MS: Jak wyobrażasz sobie przyszłość architektury? Jak mogłaby wyglądać w Europie w roku 2050? Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że powinniśmy przestać budować?
BB: Wyobrażam sobie, że przestaniemy burzyć budynki, a w ostateczności, że każdy element z rozbiórki wykorzystamy ponownie. W procesie budowy nowego obiektu będziemy korzystać wyłącznie z materiałów odnawialnych i bezpiecznych dla środowiska: słomy, drewna, gliny… Ograniczymy nasze oczekiwania, weźmiemy pod uwagę kurczącą się populację Szwajcarii i poważnie zastanowimy się nad tym, czego naprawdę potrzebujemy. W wielu krajach zbudowano już wszystko, czego ich mieszkańcy potrzebują. Chociażby Szwajcaria i Niemcy powinny powiedzieć „stop” i nie budować nic przez kolejne dziesięć lat. Zatrzymajmy się, dopóki nie opracujemy nowych metod budowania i materiałów, nie zmienimy naszego sposobu myślenia. Przede wszystkim powinniśmy korzystać z tego, co już mamy. Wiele domów stoi pustych, są za duże dla ich mieszkańców. Wystarczy je podzielić na mniejsze lokale, by podwoić nasz zasób mieszkaniowy. Puste domy są nawet w Polsce i Portugalii. Jeśli chcecie je zburzyć, powinniście ponownie wykorzystać znaczną część materiałów.
MS: Wysyłasz materiały z odzysku do Ukrainy.
BB: Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji wysłaliśmy do Ukrainy dwadzieścia siedem ciężarówek. To działalność wolontariacka, prowadzimy ją z siostrzaną ukraińską organizacją pozarządową Proactive Generation. Zbieramy materiały i pieniądze na transport, płacimy za przyjazd ukraińskich ciężarówek do Szwajcarii, pakujemy go i wysyłamy go do lokalnych centrów magazynowych w Ukrainie. Tamtejsi działacze rozdają cały ten asortyment potrzebującym i wysyłają nam zdjęcia. Mamy w Szwajcarii tysiące nieużywanych okien. W niektórych transportach wysłaliśmy zupełnie nowe trzyszybowe okna w drewnianych i metalowych ramach – rolls royce’y wśród produkowanych u nas okien. Gdybyśmy ich nie wysłali, zostałyby zniszczone. Są teraz w Ukrainie, w Kijowie.
Do działania natchnęły nas zdjęcia domów, które mimo bombardowań zachowały się w niezłym stanie, ale zostały pozbawione okien. Nie spodziewaliśmy się, że nasza inicjatywa tak się rozrośnie. Obecnie pracuje przy niej ponad dwadzieścia osób, jedna z nich otrzymuje wynagrodzenie za część pracy, reszta to wolontariusze. Niełatwo znaleźć środki na finansowanie tej działalności, równie trudno przekonać właścicieli domów, by nie wyrzucali okien i demontowali je ostrożnie. Zaczęliśmy współpracować z firmami, które zajmują się montażem okien, dzięki czemu stare elementy zamiast do recyklingu trafiają do naszych magazynów. Akcja nosi nazwę RE-WIN. Nie chcemy się skupiać wyłącznie na Ukrainie. Turcja, Syria i wiele innych miejsc na świecie potrzebuje materiałów, nie tylko okien. Szwajcaria produkuje co roku siedemnaście milionów ton odpadów budowlanych. Możemy dostarczyć potrzebującym wszystko.
Tłumaczenie z angielskiego: Natalia Raczkowska
Na wywiad złożyła się transkrypcja dwóch rozmów. Pierwsza odbyła się w kwietniu 2023 roku i została opublikowana w katalogu wystawy Poetyka konieczności. Drugą przeprowadzono w październiku 2023 roku w Warszawie.
Barbara Buser
Architektka. W latach 80. założyła pierwszą szwajcarską inicjatywę służącą wymianie komponentów budowlanych. Od tamtego czasu na wiele sposobów działa na rzecz kształtowania zrównoważonego i cyrkularnego podejścia do procesu budowy. Współzałożycielka i jedna z kierowniczek pracowni baubüro in situ oraz członkini zespołu zarządzającego projektami w Abendrot Foundation. Odegrała znaczącą rolę w realizacji projektu K.118.
Michał Sikorski Architekt i urbanista. Interesuje go ponowne użycie materiałów w architekturze i planowanie kampusów. Obecnie prowadzi pracownię architektoniczną TŁO i zajęcia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. W 2022 roku zaprojektował wystawę Poetyka konieczności i był jej współkuratorem. Wystawa zdobyła pierwszą nagrodę na Biennale Designu w Londynie.