Wielowątkowa historia Atrium posłużyła nam też do refleksji nad tym, jak budowano w okresie transformacji i jak powinniśmy budować dziś, gdy trwa dynamiczny rozwój. Budynki powinny pozostać z nami na dłużej czy należy umożliwić ich systemową i efektywną rozbiórkę oraz materiałowy reuse? Co różni biurowce z lat 90. od tych wznoszonych w późnym kapitalizmie? Te pierwsze, mimo że mają za sobą krótkie życie, dziś się wyburza, by zrobić miejsce dla szklanych wieżowców. Inwestorzy często podpierają się tezą, że architektura okresu transformacji nie spełnia potrzeb współczesnego rynku w zakresie typologii, gęstości zabudowy, estetyki. A przecież wiele budynków z tamtego okresu wciąż jest w dobrej formie. Współtworzą architektoniczną opowieść o przemianach i aspiracjach swojej epoki.
Międzynarodowy kapitał, polska architektura[1]
W lipcu 2023 roku zakończyła się rozbiórka biurowca Atrium A (Atrium Business Center), na granicy warszawskiej Woli i Śródmieścia. Budynek zaprojektowany przez pracownię architektoniczną Kazimierski i Ryba wchodził w skład większego kompleksu biurowo-usługowego wzdłuż zachodniej pierzei alei Jana Pawła II, zrealizowanego w latach 1992–2001. Decyzję o budowie założenia Rada Dzielnicy Wola podjęła już w maju 1991 roku. Poprzedziły ją konsekwentne przygotowania: w konsultacji z zagranicznymi doradcami postawiono na model partnerstwa publiczno-prywatnego, w tamtych czasach wyjątkowy. Powiało zmianą – chęcią zaangażowania większego kapitału prywatnego, w tym zagranicznego, w kształt przestrzeni publicznej. Wcześniej było tu targowisko. Na przełomie lat 90. i 2000., podobnie jak inne punkty handlu ulicznego w Warszawie, zostało zlikwidowane, bo miejsca domagały się duże inwestycje. Zabudowa była planowana etapami, by zminimalizować – przynajmniej w teorii – bolesne konsekwencje dla kupców i klientów bazaru.
Warszawska Wola na początku lat 90. miała ambicję zostać przestrzenią eksperymentu biznesowego, namiastką marzeń o dostatnim stylu życia w cieniu biurowców, znanym z zachodnich filmów i seriali. Rozwój dzielnicy nazywanej dotychczas Dzikim Zachodem Warszawy kierował ją w stronę Zachodu bardziej kosmopolitycznego, wielkomiejskiego[2]. Aby zachodni sen się ziścił, w pierwszej kolejności należało potencjałem inwestycyjnym ówczesnej Polski przyciągnąć wzrok pożądanej części świata. „Your Opportunity – Twoja szansa” – głosił baner rozwieszony na elewacji Atrium Plaza, trzeciej części kompleksu, realizowanej w latach 1997–1998[3]. W zespole Atrium zmaterializowała się wizja rozwoju Polski lat 90. – ze światową ambicją elegancji i prestiżu, nadal jednak swojska i nieagresywna w formie i skali.
Tomasz Buczek, architekt, urbanista i ówczesny pełnomocnik zarządu gminy Wola, wspólnie z firmą konsultingową opracował ścieżkę postępowania i rodzaj partnerstwa: gmina Wola oferowała parcelę w zamian za udziały w zyskach i nadzór nad procesem inwestycyjnym. Procedura rozpoczęła się ogłoszeniem konkursu na inwestora – partnera strategicznego. „Pojawiło się głównie w prasie anglojęzycznej, do konkursu zgłosiło się dziewiętnaście firm. Przedstawiły swój pomysł biznesowy i koncepcję architektoniczną”[4]. Do następnego etapu przeszły trzy najlepsze propozycje, a głównym kryterium był – oprócz architektury – model biznesowy.
Pod względem ekonomicznym najlepszą ofertę złożyła szwedzka firma SKANSKA, lecz walory architektoniczne pozostawiały wiele do życzenia: Szwedzi zaprezentowali projekt czterech wysokościowców. Choć dzisiaj Wola rozwija się właśnie w tym kierunku, a na działce po wyburzonym w zeszłym roku Atrium powstanie szklana wieża (projekt Medusa Group), wtedy dzielnica inaczej wyobrażała sobie wolskie City. Gminna komisja urbanistyczna zarekomendowała utrzymanie zagranicznego inwestora, ale wybór polskich architektów i zmianę koncepcji na bardziej spójną z wizją rozwoju urbanistycznego tej części Warszawy. SKANSKA jako warunek konieczny postawiła doświadczenie biura architektonicznego we współpracy z jakimkolwiek inwestorem zagranicznym oraz dobrą znajomość języka angielskiego. Ostatecznie zaproszenie skierowano do młodych warszawskich architektów Tomasza Kazimierskiego i Andrzeja Ryby. Mieli już na koncie jedną z najgłośniejszych w owym czasie inwestycji w centrum Warszawy – pawilon restauracji McDonald’s przy Sezamie. Później wspominali, że placyk przed McDonaldem upodobali sobie zachodni dziennikarze telewizyjni relacjonujący zmiany ustrojowe w Polsce: ustawiali kadry tak, że na pierwszym planie widniała amerykańska restauracja w nowoczesnym budynku ze szkła refleksyjnego, a w głębi, po drugiej stronie ulicy – Pałac Kultury[5]. Młodzi architekci dostali unikalną we wczesnych latach 90. szansę projektowania z zagranicznymi partnerami, co wiązało się z częstymi wizytami w Malmö. Tam poznali zupełnie inne standardy i warunki pracy niż te, do których byli przyzwyczajeni w Polsce. Andrzej Ryba z rozrzewnieniem wspomina intensywną pracę, przebiegającą jednak w przyjacielskiej atmosferze, przy kawie i croissantach w pracowni SKANSKA w Szwecji.
Architekci mieli ambicję stanąć w kontrze do sąsiadujących z inwestycją modernistycznych bloków Osiedla za Żelazną Bramą. Postanowili stworzyć wielkomiejską zabudowę pierzejową. Nawiązali do socrealistycznego Muranowa, także artykulacją fasady, wysokością, a nawet kształtem okien. Zapożyczyli też cytaty z Hal Mirowskich. Wyobrażali sobie, że wewnętrznym, łączącym budynki pasażem będzie się przechadzać nowa klasa biznesmenów i biznesmenek. Pomysł nie chwycił, bo zabrakło pieszej ciągłości między poszczególnymi częściami, zarządzanymi przez różne podmioty.
W folderze Atrium Business Centre Phase I, wydanym przez SKANSKA, w charakterystycznym stylu deweloperskich broszur z lat 90. opisywano rozmach inwestycji:
Atrium łączy w sobie to, co najlepsze w szwedzkiej i polskiej architekturze, w dużej inwestycji komercyjnej zajmującej bardzo eksponowane miejsce w sercu stolicy Polski. Inwestycja tworzy imponujący punkt orientacyjny w mieście, obejmujący prestiżowe obiekty biurowe i wysokiej klasy handel. Czterofazowy projekt pozwala najemcom rozwijać się wraz z rozwijającym się polskim rynkiem, przy jednoczesnym zachowaniu wysokiego poziomu, jakiego oczekują. Zaprojektowane z myślą o prestiżu i elastyczności jako kluczowych czynnikach, Atrium zapewnia wyjątkową okazję do nabycia najwyższej jakości powierzchni biurowych i handlowych6.
Kompleks Atrium był przykładem niezwykle spójnej i oddającej ducha czasu architektury i urbanistyki, w której tworzenie został zaangażowany kapitał zagraniczny. Realizacja miała duży wpływ na funkcjonowanie i rozwój tej części Warszawy na przełomie lat 90. i 2000. Jak wiele budynków biurowych i komercyjnych z okresu transformacji ustrojowej, Atrium nie odnalazło się jednak w wyśrubowanych standardach efektywności późniejszego kapitalizmu. Nowy właściciel – austriacka firma STRABAG – zadecydował o jego zburzeniu i zastąpieniu wieżowcem Upper One projektu Medusa Group, wpisującym się w aktualne trendy rozwoju tej dzielnicy. Zanim rozbiórka doszła do skutku, opuszczony biurowiec zyskał nowe życie.
Międzynarodowe schronienie
Wiosną 2022 roku Atrium znalazło się w zupełnie nowym kontekście międzynarodowym. Po inwazji Rosji na Ukrainę polskie miasta i ich architektura przeszły tekst na odporność. Wymusił go intensywny napływ ludności poszukującej schronienia. Tylko w marcu 2022 roku do Polski przyjechało ponad 2,5 miliona osób z Ukrainy; większość z nich zatrzymała się, przynajmniej na początku, w większych ośrodkach. W tym okresie w Polsce, jeszcze przed zwiększeniem populacji w związku z wojenną migracją, niedobór mieszkań szacowano na 1,5–2 miliony. Duże hale, między innymi PTAK w Nadarzynie, zapewniły schronienie ad hoc, lecz gigantyczna przestrzeń hali targowej jest skrajnie obca typologii mieszkaniowej. Mimo ustawiania prowizorycznych albo nawet solidniej zaprojektowanych przegród jakiekolwiek prywatność, odpoczynek i odcięcie się od tysięcy pozostałych rezydentów przebywających na hali są w zasadzie niemożliwe.
Tak się złożyło, że w momencie napływu osób z Ukrainy wiele warszawskich biurowców z lat 90. stało pustych. Czekały na remont albo rozbiórkę. Zabudowa biurowa z okresu transformacji nie była tak wystandaryzowana i do bólu efektywna jak biurowce budowane według dzisiejszych norm, w zunifikowanym stylu międzynarodowym. Architekci lat 90. i wczesnych lat 2000. mieli szansę pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa lub szczodrości – w formie, metrażu, materiałach. Architektura ta nie zdała egzaminu dojrzałości z kapitalizmu; dziś inwestorzy na wolskich, śródmiejskich i mokotowskich działkach chcą budować wyżej, gęściej i efektywniej. Ten zbieg okoliczności pozwolił szybko zorganizować schronienia w możliwie humanitarnych warunkach, mimo dotkliwego braku miejskich mieszkań w Warszawie. Miasto nie zdołało uruchomić swoich pustostanów komunalnych; tłumaczyło się zbyt dużymi kosztami. Z pomocą przyszli prywatni inwestorzy i właściciele zabudowy biurowej, aktualnie też będącej tymczasowym pustostanem – oprócz Atrium także Ilmetu, Warta Tower i biurowca Mars.
W wyniku porozumienia między nowym właścicielem budynku Atrium A – austriacką firmą deweloperską STRABAG – i Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy uchodźcy i uchodźczynie na kilka miesięcy, przed usamodzielnieniem się na rynku pracy i rynku mieszkaniowym, mogli zamieszkać w dawnym biurowcu, koordynowanym przez NGO. Pilna konieczność wymusiła dopasowanie biurowca do zupełnie nowej funkcji – miejsca schronienia. W Atrium powstało jedno z centrów pobytowych dla uchodźców. Zaoferowało dach nad głową i miejsce funkcjonowania nowej społeczności, odmiennej i bardziej różnorodnej od dotychczas tu pracujących białych kołnierzyków. Przemiana Atrium z eleganckiego centrum biznesowego w prowizoryczny dom dla uchodźców nie ogranicza się do sfery polityki; ma także wymiar symboliczny. Trudno o lepszą ilustrację transformacji społecznej i humanitarnej niż kontrast między uporządkowanymi, luksusowymi wnętrzami biurowymi a szybko zaadaptowanymi przestrzeniami mieszkalnymi, w których stanęły proste łóżka z materacami. Dynamiczny proces przekształceń w obliczu kryzysu dowiódł zdolności adaptacji oraz solidarności społecznej.
Analiza tego kontekstu pokazuje, jak wartości i aspiracje społeczne utrwalone w materiale budowlanym ulegają przewartościowaniu. Dążenia do prestiżu i luksusu, literacko zapisane w kamieniu, cegle i szkle, ustąpiły pola nowym, najbardziej podstawowym priorytetom – zapewnieniu bezpieczeństwa i godnych warunków życia dla uchodźców. Biznesmenów i biznesmenki zastąpili uchodźcy z Ukrainy. Miejsce dawniej reprezentujące potęgę gospodarczą i prestiż biznesowy rozwijającej się Polski i zagranicznego inwestora zyskało rangę symbolu adaptacji, empatii i solidarności społecznej. Z tej perspektywy łatwiej zrozumieć, jak forma i funkcja budynku kształtowane są przez zmiany społeczne, polityczne i ekonomiczne. Przemiana Atrium dowodzi nie tylko dostosowania się do nowych realiów w nagłej potrzebie; świadczy o nowej inkluzywności w obliczu kryzysu. Chociaż planowana przez inwestora rozbiórka wymusiła rozwiązanie krótkotrwałe i kryzysowe, udało się tymczasowo zaadaptować budynek biurowy na cele mieszkalne. Otrzymaliśmy dowód, że rezygnacja z inwestycyjnego status quo – nastawionego na wciąż większy zysk i ciągły rozwój ekonomiczny – pozwoliłaby urządzić w opuszczonych biurowcach domy dla potrzebujących, na dłużej.
Międzynarodowy obieg różowych okien
Z krajobrazu Warszawy znikają kolejne budynki z okresu transformacji. Rozbiórka czeka sąsiedni budynek PZU przy alei Jana Pawła II, Ilmet, Curtis Plaza i centrum handlowe LAND. Co zatem począć z materialnością znikającej dziś architektury? Czy wszystko, co pochodzi z rozbiórki, jest martwym, bezużytecznym odpadem? Czy zgromadzone w budowlanych składach i magazynach albo na placach budowy pełne witalności złoża rozbiórkowych cegieł, granitów, marmurów, okładzin i okien już zawsze będą zalegać bezradne i bezczynne? Przy rozbiórce Atrium dokonano swego rodzaju pilotażu – podjęto próbę refleksji, ale i praktycznej analizy tego, jak zwykliśmy budować w okresie dynamicznego rozwoju gospodarczego. Kazus Atrium doprowadził nas do pytania, jak powinniśmy budować dzisiaj: czy tak, aby budynki zostawały z nami na dłużej, czy żeby umożliwić ich sprawną systemową i efektywną rozbiórkę oraz materiałowy reuse? Nie każdy materiał rozbiórkowy nadaje się do łatwego ponownego użytku w architekturze, świetnie w nowym miejscu odnajdzie się jednak wymontowane z odpowiednią troską i uwagą okno. Fundacji BRDA, inicjatorce projektu OKNO, udało się dzięki współpracy z właścicielem budynku pozyskać dwieście siedemnaście okien w różowych ramach. Zofia Jaworowska i Petro Vladimirov spowodowali, że z placu rozbiórki biurowca Atrium trafiły do potrzebujących w Ukrainie, między innymi do obwodu charkowskiego, zniszczonego przez działania Rosjan. Zostały tam zamontowane w budynkach mieszkalnych. Aż osiemdziesiąt pięć z nich zdobi i chroni dziś domy niewielkiej wsi Kamianka. Charakterystyczna stolarka okienna o fuksjowym odcieniu, niegdyś dekoracja budynku będącego snem o wolnorynkowej potędze rozwijającej się Polski, dziś zupełnie zmieniła krajobraz niewielkiej miejscowości w innym kraju i zupełnie nowym kontekście. Zapewniła też godne warunki życia, bo ze wszystkich elementów architektonicznych to przede wszystkim okna ulegają zniszczeniu przy bombardowaniach. Trudno o bardziej namacalny dowód na wielki potencjał społeczny budowlanych materiałów z rozbiórki. Fundacja BRDA kontynuuje rozbiórkowe poszukiwania i bada potencjał różnych składowych budynków, nie tylko okien.
W Atrium udało się zdemontować także granitową okładzinę elewacyjną. Inwestor prawdopodobnie wykorzysta ją w nowym budynku. BRDA, wspólnie z Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki, zdobyła do ponownego użycia również panele podsufitowe, lustra, tabliczki, elementy działowe, okucia. Materiały wykorzystywane do fitoutów i wykończenia biurowców w latach 90. nie są łatwym dziedzictwem, współcześnie trudno znaleźć dla nich zastosowanie. Wiele zależy od stanu surowca i potencjału na jego ponowne użycie jeden do jednego u konkretnego odbiorcy. Można jednak prognozować, że wraz z rosnącym zainteresowaniem architekturą postmodernistyczną ich użycie będzie coraz bardziej pożądane. Biurowiec HOP przy ulicy Chmielnej na warszawskiej Woli, dawna siedziba Banku Przemysłowo-Handlowego, zamiast rozbiórki doczekał się reinterpretacji i swego rodzaju podkręcenia jego postmodernistycznego ducha. Gdyby w tym działaniu wykorzystano autentyczne materiały z odzysku, jeszcze mocniej podkreślono by styl i charakter epoki.
Nowe perspektywy dla materiałów budowlanych
Oprócz Atrium A losy wielu budynków pokazują, jak w sposób kreatywny i ekologiczny ponownie używać materiałów budowlanych. Działania humanitarne i pomocowe, z konieczności i pośpiechu, zmobilizowały nas do dyskusji i pomogły odkryć potencjał kryjący się w rozbiórkach i ponownym użyciu. Odpady budowlane nie muszą być bezużyteczne. Dzięki odpowiednim inicjatywom i współpracy różnych podmiotów zyskują nowe życie, służą odbudowie społeczności i poprawie warunków mieszkaniowych.Zamiast postrzegać rozbiórkę jako koniec, powinniśmy widzieć w niej początek nowego cyklu życia materii. Krótkotrwała, ale udana adaptacja budynku Atrium na centrum pobytowe każe się zastanowić, czy w ogóle musimy albo powinniśmy burzyć.