Od ośmiu lat praktykuję architekturę w Holandii – kraju znanego z długiej tradycji budowania z wypalanej gliny, położonym na jednych z najbardziej przekształconych przez człowieka terenów na świecie. Ziemię przesuwano tu z miejsca na miejsce, aby zwiększyć zasięg lądu; kopano rowy melioracyjne, aby chronić nowe tereny przed zalaniem. Przy okazji pozyskiwano surowiec energetyczny – torf – oraz materiały stosowane w budownictwie: glinę, piasek i wapień. W tutejszym krajobrazie przetrwały liczne utworzone przez człowieka połacie lądu, wzniesienia, doliny i zbiorniki wodne.
Niderlandzkie gleby obfitują w glinę. Do dziś cegła – materiał o wysokiej izolacyjności termicznej i nośności, odporny na wodę i ogień, szczelny – jednoznacznie kojarzy się z holenderską architekturą, choć obecnie zastosowanie tego budulca ogranicza się do roli dekoracyjnej. Cienkie płytki imitujące pełną cegłę mocuje się do fasad budynków z betonu, stali i wytworów przemysłu petrochemicznego. Okładzina z wypalanej gliny w założeniu sygnalizuje powiązania z lokalną tradycją budowlaną i krajobrazem, a tak naprawdę maskuje niezwykle destrukcyjne praktyki budowlane.
Ziemię wykorzystywano w lokalnym budownictwie na długo przed wynalezieniem kontrolowanego wypału. Sztuka budowania z surowej ziemi była niegdyś częścią holenderskiej kultury, lecz dawno temu popadła w zapomnienie. Do dziś przetrwały nieliczne jej ślady, na przykład w Limburgii Południowej stoją jeszcze tu i ówdzie domy o szkieletowej konstrukcji drewnianej wypełnionej iłem. Podstawą tego systemu były dwa lokalnie występujące materiały: ił (naturalna mieszanka gliny, mułu i piasku) oraz drewno. Budynek miał wartość sam w sobie. Ludzie przenosili się ze swoimi domami albo nimi handlowali. Drewniany szkielet łatwo było zdemontować, po czym ponownie ustawić i wypełnić iłem w nowym miejscu. Codzienna troska o dom obejmowała też jego bieżącą konserwację: uzupełnianie ubytków w konstrukcji, ponowne tynkowanie. Wypełnienie szkieletu surową ziemią wizualnie wiązało go z okolicą, a co ważniejsze, po jego rozbiórce materiały wracały do środowiska. Dzieło rąk ludzkich i natura pozostawały w niezwykle bliskiej relacji.
Kryzys klimatyczny i rosnące zainteresowanie ekonomią cyrkularną motywują, by ponownie zwrócić się ku dawnym praktykom wernakularnym. Współczesna architektura wymaga od nas nieustannego wydobywania zasobów naturalnych i przekształcania ich w materiały budowlane. Zamykamy je na zawsze w postaci przedmiotów, budynków, a gdy przestają być potrzebne, traktujemy jak odpady, pozbywamy się ich. Wytwarzamy nowe materiały i wydobywamy kolejne surowce. Zasoby Ziemi są ograniczone. Przykładowo glina powstaje w procesach erozji i kompresji. W skorupie ziemskiej jony krzemu i aluminium, wytrącone ze skał i mocno ściskane, przeobrażają się w płaskie kryształy i łączą w gęste skupiska. W większości uwarunkowań geologicznych utworzenie nowego depozytu gliny trwa około stu tysięcy lat, z ludzkiej perspektywy jest to więc zasób nieodnawialny. Ziemia niewypalona, wysuszona na powietrzu, ma szanse wrócić bezpośrednio do biosfery – ulegnie rozkładowi pod wpływem erozji i wody i ponownie zasili osady krajobrazowe. Ten sposób gospodarowania zasobami ogranicza zgubny wpływ produkcji materiałów na środowisko i jednocześnie zapewnia zapas surowców dla przyszłych pokoleń.
Powrót do budownictwa z nieprzetworzonej ziemi nie wymaga od nas organizacji nowych miejsc wydobycia. Wystarczającej ilości gleby wysokiej jakości dostarcza plac budowy. Każda inwestycja rozpoczyna się od prac ziemnych. Tony ziemi wykopujemy pod rozszerzanie sieci metra, stawianie nowych osiedli lub dogęszczenie istniejących. Ten wstępny etap co roku generuje tysiące ton „odpadów ziemnych”; ich objętość znacznie przekracza sumaryczną ilość odpadów komunalnych produkowanych przez kraje zachodnie. Procesy urbanizacyjne prowadzą do ciągłego „przepływu ziemi”. W Amsterdamie każdego roku wydobywa się ponad milion ton ziemi, z tego około trzystu pięćdziesięciu tysięcy ton trafia do magazynów gleby. Konsekwencją budowy tylko jednego biznes parku w Maastricht było wykopanie aż trzystu czterdziestu pięciu tysięcy ton czystego iłu. Część wykorzystano w fabryce cegieł, lecz większość pozostaje na miejscu i czeka na znalezienie jej nowego zastosowania.
Od 2022 roku razem z architektką Elise Laurent badam holenderskie magazyny gleby. Chciałam dowiedzieć się więcej o ziemi wydobywanej w różnych regionach kraju – efekcie ubocznym procesów urbanizacji oraz potencjale wykorzystania tego surowca w budownictwie. Posiłkując się mapą glebową kraju, wyselekcjonowałam miejsca najbardziej znaczących „przepływów ziemi”. Skupiłam się na poszukiwaniu gliny i iłów, ponieważ te dwa typy gleb idealnie nadają się do celów budowlanych. Terytorium Holandii jest niewielkie, nie spodziewałam się więc dużej różnorodności, przewidywałam, że odnajdę głównie szare gliny morskie, brunatne gliny rzeczne i żółte iły z południa. Myliłam się. Każdy magazyn gleby (może z wyjątkiem Amsterdamu, gdzie gliny wydobywa się stosunkowo rzadko, bo zalegają głęboko pod powierzchnią ziemi) ujawnił przede mną niezwykle zróżnicowaną selekcję ziemi, nieodmiennie wyjątkową i charakterystyczną dla obszaru, z którego pochodziła. Z każdą kolejną wizytą rozrastała się moja kolekcja wiader z glebą, przybywało też historii o niej usłyszanych od pracowników magazynów. W Groningen dowiedziałam się o „nic niewartej” glinie morskiej wymieszanej z drobnym piaskiem; w dużych ilościach zalegała w magazynie. Przez trudności w określeniu składu procentowego obu jej komponentów pracownicy nie potrafili znaleźć dla niej praktycznego zastosowania. Została uznana za bezwartościową z perspektywy ekonomicznej; ja zyskałam idealną bazę do pracy.
Na kolejnym etapie pomogła mi jedyna w kraju lokalna firma specjalizująca się w produkcji niewypalanych bloków z ziemi. Po osuszeniu i sproszkowaniu próbki – dwadzieścia pięć mieszanek glin, iłów i piasków o zróżnicowanym składzie i szerokiej palecie kolorystycznej – były gotowe do użycia. Pochodziły z Amsterdamu, Groningen, Nijmegen, Eindhoven i Maastricht. W zależności od miejsca wydobycia składały się z gliny, iłów i piasku w zmiennych proporcjach, czasami z dodatkiem kruszywa. W budownictwie każda ta cząsteczka pełni inną funkcję: glina jest spoiwem, muł i piasek służą za wypełniacze, skały o ostrych krawędziach odpowiadają za nośność, woda aktywuje właściwości wiążące. W powolnym procesie testowania i balansowania mieszanek gleb uzyskałam serię skompresowanych surowych bloków reprezentujących każde z badanych miast. Przygotowałam testy materiałowe, aby aktywować dyskusje z sektorem budowlanym na temat potencjału produkcyjnego materiałów wytworzonych z lokalnej, surowej „ziemi odpadu”. Chciałam też ponownie zaznajomić mieszkańców badanych miast z niewidoczną na co dzień warstwą miejskiej struktury, materią, która z upływem czasu stała im się obca.
Gleba ma szerokie zastosowanie w produkcji materiałów. Może przyjąć postać tynku glinianego, ziemi ubijanej, gliny lekkiej, skompresowanego bloku ziemnego. Wszystkie te praktyki nadal są postrzegane jako nienależące do kontekstu zachodniego. Tutejsze środowisko budowlane skoncentrowało się na architekturze ceglanej. Stworzenie zrównoważonej alternatywy dla cegieł z wypalanej gliny jest realnym sposobem, aby wprowadzić praktykę budowania z surowej ziemi do lokalnej kultury budowlanej, uczynić ją zrozumiałą i odbieraną jako przynależąca. Cegły produkowane obecnie zyskują właściwości nośne w nieodwracalnym, kosztownym energetycznie i toksycznym dla środowiska procesie wypalania w wysokich temperaturach. W przeciwieństwie do nich surowe cegły zawdzięczają wytrzymałość odpowiedniemu skomponowaniu surowców, wysokiej kompresji oraz powolnemu suszeniu na powietrzu. Ziemia użyta do produkcji takich cegieł nie podlega obróbce termicznej, zachowuje więc naturalną paletę kolorystyczną bezpośrednio związaną z krajobrazem. Co ważniejsze, proces suszenia nie pozbawia jej naturalnych właściwości chemicznych, dzięki czemu budynek z takich cegieł oddycha, naturalnie balansuje poziom wilgotności powietrza. Jego właściwości zapewniają optymalny komfort użytkownikom. Jest zdrowy. Surowe skompresowane cegły nadają się do wielokrotnego użytku, a po zakończeniu cyklu życia budynku ulegną całkowitemu rozkładowi. Z perspektywy mojego doświadczenia powrót do praktyki budowania z lokalnych, nieprzetworzonych surowców, w tym surowej ziemi, wpisuje się w szerszy proces transformacji zawodu architekta. Wymaga wykształcenia nowego zestawu umiejętności, zdobycia wiedzy o krajobrazie, geologii, właściwościach materiałów naturalnych i ich produkcji, a także ścisłej współpracy z całym sektorem budowlanym – od materiałoznawców, przez producentów i wykonawców, aż po ustawodawców. Niezbędna, a może wręcz najważniejsza jest działalność edukacyjna skoncentrowana na uświadamianiu społeczeństwa co do wpływu wyborów materiałowych na środowisko i zalet zapomnianych praktyk wernakularnych. Dobrobyt planety, nasz i przyszłych pokoleń zależy po części od powrotu do budownictwa z nieprzetworzonej ziemi.