Ilustracja: Daniel Gutowski
Ranek 26 stycznia. Robię „prasówkę”. Przewijam wątki na Twitterze, czytam cyfrowe wersje gazet. Minister klimatu i środowiska krytykuje „absurdalne plany” oddania (polskich) lasów pod zarząd Unii Europejskiej. Wiceminister odpowiedzialny za Departament Leśnictwa stawia temu pomysłowi stanowcze weto. Jednocześnie dyrektor generalny Lasów Państwowych podnosi larum, że dotychczasowe propozycje Komisji Europejskiej na walkę z ociepleniem klimatu doprowadziłyby do całkowitego załamania polskiego przemysłu drzewnego. Posłowie ostrzegają przed zbliżającym się kolejnym zamachem na polskie lasy i ćwierkają (na Twitterze, rzecz jasna) „Ręce precz od polskich lasów!”1. Wystarczy, że przesunę palcem lekko w dół ekranu, i trafiam do całkowicie innej rzeczywistości. Działacze organizacji pozarządowych i część mediów pytają: „jak obronić (polskie) lasy przed Lasami Państwowymi?!”2 i „Czy jest coś, co polskim lasom zagraża bardziej, niż gospodarka Lasów Państwowych”?3. Naukowcy zalecają, by obecny model zarządzania lasami w Polsce reformować, bo nie przystaje do potrzeb społecznych4.
W książce Antropologia lasu analizowałam percepcję i kszta łtowanie wizerunków lasów w Polsce5. Starałam się pokazać, że las rozumiany jako dynamiczna kategoria, zmieniająca się razem z kształtującymi ją aktorami społecznymi, może być niezbędny do zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości. W 2017 roku wydawało mi się, że polaryzacja języka używanego do opisywania kwestii związanych z lasami w Polsce sięgnęła zenitu (żyliśmy wszak w cieniu konfliktu w Puszczy Białowieskiej i o nią) i że nadszedł czas, by odłożyć ten temat do metaforycznej szuflady naukowej. Dziś dyskusjom o lasach (i Lasach) w Polsce przysłuchuję się, mając wrażenie, że temat główny służy za metaforę wielu rozmaitych i złożonych kwestii: ochrony bioróżnorodności, zmian klimatu, modelu finansowania Lasów Państwowych, społecznej partycypacji w zarządzaniu środowiskiem, kompetencji Unii Europejskiej, samorządów lokalnych, wartości patriotycznych, praw zwierząt… (Lista jest znacznie dłuższa). Zjawisko to zasadniczo nie powinno dziwić leśnej antropolożki; Victor Turner uświadomił mnie i moim kolegom po fachu, że w naszych badaniach zmagamy się z lasem symboli6. Niemniej język społecznej debaty coraz bardziej oddala nas od wspólnej przestrzeni, jaką las mógłby się stać. Tym samym, parafrazując klasyka dyscypliny, mamy do czynienia już nie z lasem symboli, ale z gąszczem znaczeń.
Język kształtuje rzeczywistość. Badacze performatywnej funkcji języka pokazują, że ma on moc sprawczą, zdarza się mu modyfikować zastany porządek rzeczy. Język jest integralną częścią dyskursu – „zespołu idei, pojęć i kategoryzacji, które są wytwarzane, odtwarzane i przekształcane w określonym zestawie praktyk i poprzez które nadaje się znaczenie rzeczywistości materialnej i społecznej”7. Stąd ledwie krok do stwierdzenia, że język rządzi. Jego władza organizuje i przygotowuje pole dla innych możliwości i działań8.
Kto z kim mówi (i nie mówi) o lesie, ma więc zasadnicze znacznie nie tylko dla rozwoju i przetrwania dyskursów o nim (a warto pamiętać, że dyskursy wyznaczają granice tego, co „normalne”, dopuszczalne, właściwe w danym społecznym kontekście, jesteśmy więc po części więźniami dyskursów), lecz także dla tego, jak, gdzie, kiedy i dla kogo las będzie rósł.
Las i państwo
Gdy posłuchamy, jak o lesie mówią dzisiejsze władze w Polsce, zapragniemy wiedzieć, co (polskie) państwo widzi w lesie. (Część organizacji pozarządowych może przeformułowałaby punkt wyjścia: czego polskie państwo w lesie nie widzi? O tym dalej). Odpowiedź w dużej mierze zależy od chwilowych i długoterminowych celów państwa (i jego obecnych władz). Minister klimatu i środowiska żachnął się na propozycję Parlamentu Europejskiego, by przenieść leśnictwo z kompetencji krajowych do kompetencji dzielonych z Unią Europejską: „Pomysł, aby polskie lasy były zarządzane przez unijnych urzędników jest absurdalny”9. Wypowiedzi w podobnym tonie towarzyszyły publikacji Strategii Bioróżnorodności UE i Strategii Leśnej UE w ubiegłym roku: „Las dla Polaka jest tym, co morze dla Anglika. To jest wpisane w naszą historię, kulturę i tradycję. […] i nie możemy dopuścić do tego, ażeby to podejście, które jest stosowane w Polsce od wieków, doznało uszczerbku wskutek wprowadzania różnego rodzaju zapisów, które, mówiąc wprost, będą szkodliwe także dla ochrony przyrody”10.
W styczniu tego roku wiceminister klimatu i środowiska odpowiedzialny za Departament Leśnictwa i Łowiectwa zaznaczał: „już dotychczasowe propozycje Komisji Europejskiej, które mają być sposobem na walkę z ociepleniem klimatu, doprowadziłyby do całkowitego załamania polskiego przemysłu drzewnego, poważnego osłabienia całej polskiej gospodarki, skokowego wzrostu cen energii i w efekcie zubożenia społeczeństwa”11.
Las, tak jak węgiel, jest strategicznym – zarówno materialnie, jak i symbolicznie – zasobem dla państwa polskiego i jego aktualnych władz. Pozwala mobilizować cały bagaż patriotycznych konotacji, które służą bieżącym celom i bieżącej polityce władz12. Las jest więc projektem narodowym i trzeba go bronić. Otwiera się sporo możliwości, bo skoro trzeba bronić lasu, to trzeba go bronić przed kimś i dla kogoś. Ostatnio trzeba go było bronić przed ekologami w Białowieży, często zdefiniowanymi jako wspierający niepolski interes13, a teraz przed niepolską Unią Europejską. Orężem w tej ostatniej walce jest zasada subsydiarności: lasy mają pozostać w gestii polityki państw członkowskich, a nie Unii Europejskiej. Rosną, by służyć przede wszystkim interesom państwa, i to państwo decyduje o ich losie. „Polskie lasy to wyłączna kompetencja Warszawy”14. Dla kogo zarządza lasem „Warszawa”?
Las i (państwowi) leśnicy
Lasy zapisywane wielką literą zazwyczaj oznaczają w Polsce Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe”. W zależności od tego, której debacie15 będziemy się przysłuchiwać, instytucja ta jest a) najwytrwalszym obrońcą polskiej przyrody, b) pozbawionym kontroli niszczycielem polskiej przyrody. Trudno sobie wyobrazić bardziej skrajne określenia.
Co o lesie mówią leśnicy? Uważają go za wartość. Wartość da się ująć i zdefiniować na wiele sposobów, w zależności od motywacji i środków. Wartość lasu nie jest tym samym jego immanentną cechą, jego esencją, zawartą w nim i czekającą na odkrycie. Uznanie lasu za wartość następuje w rezultacie działań (i języka) stosowanych przez konkretną grupę. Uznanie lasu za wartość jest osiągnięciem. Las jako wartość dla leśników może być rozpatrywany na wielu płaszczyznach. Zatrzymam się na jednej – wiedzy. W lesie materializuje się wiedza leśników. Las urzeczywistnia zasady wykładane w szkołach, uprawomocniane przez dokumenty, przekazywane i wdrażane w praktyce pracy. Las (i Lasy) jest zestawieniem zasad i norm wyznaczających znany i zrozumiały świat – rzeczywistość oswojoną, poza którą się nie wychodzi. Proces tworzenia, uzgadniania i legitymizowania wiedzy na temat lasu pozwala leśnikom utrzymywać ten świat. Las staje się wartością za sprawą wiedzy leśnej, jej przekazywania, wdrażania i potwierdzania zarówno jej słuszności (poprzez ocenę stanu lasów w Polsce), jak i słuszności (nadrzędności) modelu ich zarządzania. Wartości trzeba bronić. O obronie napisałam już wyżej. Najczęściej na wartość dybie ktoś, kto kieruje się innymi (leśnymi) wartościami (nawet jeśli te niecne zamiary powzięły wilki lub korniki). Zabranie leśnikom narracji o lesie – czy to w kontekście zarządzania Puszczą Białowieską, czy utworzenia Turnickiego Parku Narodowego, sposobu i skali ochrony wilków, wyznaczania obszarów ochrony „Euro Ścisłej” w ramach wytycznych Strategii Bioróżnorodności 2030 Unii Europejskiej – to podważenie ich wiedzy i tym samym ich wartości. Znany i zrozumiały świat staje pod znakiem zapytania. Pojawia się groźba upadku ich wspólnoty epistemicznej16.
Las i ruchy społeczne
„Polskie lasy należą do wszystkich obywateli, nie do PGL Lasy Państwowe czy «Warszawy»”17 – twierdzą ruchy społeczne, które chcą oddać polskie lasy obywatelom i obywatelkom. Chcą więcej społecznego nadzoru i możliwości współdecydowania o kształcie leśnej polityki i gospodarki. Innymi słowy, chcą przedefiniowania zasad, na których opiera się wspólnota epistemiczna leśników – poszerzenia jej granic i włączenia do niej nowej wiedzy i nowych ekspertów (na przykład lokalnych działaczy i mieszkańców). Lokalne grupy działania przyrastają organicznie wokół punktów zapalnych dotyczących gospodarki leśnej (a konkretnie planowanych lub już przeprowadzonych zrębów). W zwiększeniu kompetencji Unii Europejskiej w kwestii polityki leśnej widzą raczej szansę niż zagrożenie. Dla ruchów społecznych w Polsce las równa się przyszłość. Przyszłość z ich wizji z jednej strony jest antytezą teraźniejszości (obecnego zarządzania lasami), a z drugiej – kontynuacją przeszłości (pozwala przetrwać lasom sadzonym dawniej). Potrzebujemy przyszłości, by zdemaskować to, co musi się zmienić. Przyszłość ma też przegranych. Przegrani reprezentują stan dzisiejszy. Z przegranymi się nie rozmawia. W lesie przyszłości pierwszeństwo ma przyroda, a funkcje społeczne traktowane są serio.
Jak zatem precyzyjnie scharakteryzować w las? Usłyszymy wiele odpowiedzi, w zależności od tego, kogo zapytamy: mieszkańców Wrocławia, Poznania czy Warszawy orędujących za lasami podmiejskimi, fundacje przyrodnicze w Karpatach domagające się utworzenia Turnickiego Parku Narodowego, samorządy domagające się subwencji ekologicznej. Czy las przyszłości będzie wystarczająco pojemny, aby włączyć nas wszystkich (obywateli i obywatelki)? Czy „przystaje do obecnych potrzeb społecznych”?18
Leśna wieża Babel
Język służy nie tylko manifestowaniu aktualnych interesów, wartości, wiedzy i wizji przyszłości. Nie jest neutralnym narzędziem, lecz sprawnym twórcą wspólnot i światów. Antropolog kultury Arjun Appadurai zwraca uwagę, że znaczenie mają zarówno treść naszych wypowiedzi, jak i miejsce, z którego mówimy19. Gdzie jest ten las – trybuna rządu, leśników, ruchów społecznych? Jeśli stawiamy to pytanie, naiwnością byłoby pominięcie tematu władzy. Appadurai jasno zaznacza, że żaden głos nie dochodzi znikąd. Rząd patrzy na las oczami państwa20. Arun Agrawal zaproponował pojęcie environmentality21; łączy ono perspektywę środowiska (environment) z koncepcją governmentality, zaproponowaną przez Michela Foucaulta. Pozwala badać relacje między władzą, wiedzą, instytucjami i tymi, którzy są przez instytucje zarządzani.
Gdy wiedza jest władzą, a władza tworzy wiedzę, strategia zarządzania przez państwo środowiskiem przedstawianym jako zasoby naturalne przybiera charakterystyczną optykę. Pokazuje ona państwo jako zdolne do kontrolowania zasobów będących w państwowym posiadaniu i pod jego jurysdykcją22. Państwo przypisuje sobie rolę autorytetu w zakresie obrony zagrożonych zasobów, a taki przywilej łączy się z monopolem na zastosowanie przemocy, również symbolicznej i słownej. Zgodnie z koncepcją Agrawala zmiany w zarządzaniu zasobami naturalnymi nadzorowanymi (fizycznie i symbolicznie) przez państwo, w tym pozbawienie państwa dominującej roli i dominującego języka w zarządzaniu zasobami naturalnymi, w tym lasem, wiążą się z koniecznością przedefiniowania i transformacji relacji także między 1) państwem a lokalnymi społecznościami, 2) lokalnymi społecznościami a ich reprezentantami, 3) lokalnymi mieszkańcami a lasem23. Czyli wszyscy potrzebujemy nowego lasu?
Skoro językiem tworzymy las, czy jest szansa, że dzięki odpowiedniemu doborowi słów dla wszystkich znajdzie się w lesie miejsce? Którego języka i zasobu symbolicznego użyć w tym celu? Gdzie szukać punktu wspólnego? Dipesh Chakrabarty, dyskutując koncept antropocenu, pisze o końcu historii, jaką znamy24. Gdy tylko siłą naszego gatunku wepchnęliśmy planetę w nową epokę geologiczną, historia gatunku jako całości i pojedynczych osobników splotła się w jedno25. Antropocen przynosi uniwersalność gatunku – wszyscy ludzie jako ludzkość, jako reprezentanci gatunku homo sapiens, są geologiczną siłą. Skoro odpowiedzialności za antropocen nie da się rozłożyć po równo na wszystkich mieszkańców planety, troskę o przyszłość należy uczynić zbiorową odpowiedzialnością.
W rozważaniach o współczesnych nurtach w filozofii dotyczących relacji ludzko-pozaludzkich Sigal Samuel, zaznacza, że natura zwierząt czy środowiska nie wymusza troski o nie26. Skoro nie zostaliśmy do niej przymuszeni, to znaczy, że ją wybraliśmy. Niewykluczone, że najlepsze, co możemy zrobić, to wpłynąć na warunki ekonomiczne i kulturowe – kontekst społeczny – aby umożliwić wybór troski o lasy i naturę. Najpierw musimy dostrzec, że nasze wyobrażenia o tym, czym jest las, o jego znaczeniu dla społeczeństwa, a także wiedza o nim, są uwarunkowane kontekstem i naszymi wartościami. Gdy to nastąpi, zrozumiemy, że nie było nic z natury „normalnego” ani „naturalnego” w sposobie, w jaki zarządzaliśmy lasami w przeszłości i zarządzamy nimi dzisiaj. To daje nam szansę, by uwolnić nas wszystkich oraz nasz język o lesie. Wyzwoleni z ograniczeń, opowiemy nową historię o nas samych, o lesie i naszych z nim relacjach. Jeśli nie władamy jeszcze językiem zdolnym stworzyć wspólny las, spróbujmy chociaż spotkać się w lesie. Takim materialnym, rosnącym gdzieś za miedzą. Nie na ekranie laptopów czy smartfonów.