Spaceruję ulicą Népszínház w Budapeszcie. Minąłem plac Blaha Lujza, jeden z większych punktów przesiadkowych w mieście, i skręcam w Józsefváros – do niedawna dzielnicę biedy, owianą złą sławą z uwagi na prostytucję i uliczne przestępstwa. Przemierzam osobliwy krajobraz: ulica, ciąg spektakularnych kamienic w stylu art déco (kilka z nich projektu znanych architektów, którzy na swój sposób chcieli zredefiniować relację między budynkami a miastem), ukośnie przecina regularną siatkę zabudowy; na styku z krzywymi bocznymi uliczkami powstają unikalne przestrzenie.
Niedawne eksperymenty w zakresie tworzenia zielonych oaz w miastach wykazały, że nieprostokątne narożniki stwarzają multum okazji do interakcji z przestrzenią. W tych miejscach ulica Népszínház zmienia się w niewielkie place, które zachęcają spacerowiczów, by zwolnić, oprzeć się o ścianę budynku, usiąść na ławce, kontemplować życie uliczne. Nie znaczy to, że ulica jest pozbawiona niespiesznych rewirów: co kilka metrów spotykamy grupki stojące przed sklepikiem z papierosami, chińską restauracją, południowoazjatyckimi delikatesami, nigeryjską kafejką internetową, sklepem z meblami, warsztatem, piwnicznym pubem, niedawno otwartym hipsterskim barem, coworkingiem… Ludzie gromadzą się też w pobliskim parku i hali targowej.
Népszínház była przez wieki kwintesencją ulicy, na której zarówno przedstawiciele grup marginalizowanych, nowo przybyli imigranci, jak i burżuazyjna bohema czuli się jak u siebie. Jej infrastruktura społeczna jest dowodem na to, że czas w towarzystwie można spędzać na różne sposoby. Choć władze dzielnicy krzywo patrzą na wszelkie próby zakłócenia delikatnej równowagi życia ulicznego, rewaloryzacja obszaru wydaje się nieunikniona. Przy okazji zyskujemy pretekst do zastanowienia się nad jednym z kluczowych problemów w dzisiejszym projektowaniu urbanistycznym: jak podnieść standard życia w dzielnicy, nie powodując jednocześnie wysiedleń i dalszej marginalizacji mieszkańców przez gentryfikację, komercjalizację i turystyfikację?
Wysiedlenia z zasobu mieszkaniowego są realizowane przede wszystkim przez podwyżki czynszów, eksmisje i ograniczanie liczby mieszkań dostępnych cenowo. Wraz ze znikaniem przestrzeni towarzyskich następuje rozpad lokalnych społeczności: nie ma gdzie się przypadkowo spotkać, utrzymywać relacji sąsiedzkich, pielęgnować więzi interpersonalnych i rodzinnych, praktykować wzajemnej pomocy i troski. Aby podnieść jakość przestrzeni miejskiej bez szkody dla tkanki społecznej, trzeba rozumieć, które części dzielnicy działają jak łączniki, zmieniają nieznajomych w sąsiadów i splatają nieformalną sieć relacji międzyludzkich, tak ważną dla budowania dobrostanu.
Definicja infrastruktury społecznej
Infrastruktura często jest rozumiana jako zbiór środków obsługujących nasz dostęp do przyrody, energii i informacji. Przybiera postać między innymi sieci kanalizacyjnych i energetycznych, szerokopasmowych kabli internetowych. Miejsca, które pośredniczą w relacjach międzyludzkich, nazywamy infrastrukturą społeczną. Pojęcie to spopularyzował amerykański socjolog Eric Klinenberg. W swojej wpływowej książce Palaces for the People (Pałace dla ludu) prześledził śmiertelną falę upałów, która przetoczyła się przez Chicago latem 1995 roku. Łącząc dane dotyczące liczby ofiar i warunków socjoekonomicznych w różnych dzielnicach miasta, Klinenberg sformułował hipotezę, że obszary silnego kapitału społecznego są bardziej odporne na różnego rodzaju wyzwania, na przykład upały i pandemie, oraz że istnienie silnych więzi społecznych zależy w dużej mierze od dostępności odpowiedniej infrastruktury społecznej, czyli miejsc stwarzających okazje do spotkań i interakcji. Chociaż środowisko naukowe krytykowało metody badawcze Klinenberga, jego analiza jest inspirującym punktem wyjścia do eksplorowania przestrzeni miejskiej przez jej potencjał do wytwarzania relacji międzyludzkich i lokalnych sieci społecznych.
Infrastrukturę społeczną Klinenberg zdefiniował jako „cechy przestrzeni, które warunkują powstanie kapitału społecznego. Solidna infrastruktura społeczna pielęgnuje kontakty, wzajemne wsparcie i współpracę między przyjaciółmi i sąsiadami; zdegradowana – hamuje aktywność społeczną, pozostawia rodziny i jednostki samym sobie”1. Zdaniem Klinenberga to codzienne korzystanie z infrastruktury społecznej odróżnia społeczności o silnych więziach od tych rozdrobnionych: „Ludzie budują więzi, jeśli otacza ich zdrowa infrastruktura społeczna. Nie muszą podejmować świadomego wysiłku; jeśli między ludźmi dochodzi do trwałych i regularnych interakcji, zwłaszcza w trakcie lubianych aktywności, relacje powstają samorzutnie”2. Infrastruktura społeczna wzmacnia empatię, wymianę i współpracę. Przestrzenie, które pozwalają na „lokalne interakcje twarzą w twarz: szkoła, plac zabaw, knajpa na rogu, są budulcem życia w przestrzeni publicznej”3; właśnie tam „społeczna jednorodność powstaje w wyniku powtarzających się spotkań i współuczestnictwa w grupowych przedsięwzięciach”4.
Miara towarzyskości
Z powyższej definicji wynika, że infrastrukturę społeczną tworzą zarówno układy przestrzenne (miejsca sprzyjające przypadkowym spotkaniom), jak i formy instytucjonalne (publiczne obiekty, które zapraszają do wspólnego spędzania czasu i komunikacji). Potencjał budowania społeczności można więc ewaluować na różne sposoby: przez pryzmat cech przestrzeni lub afordancji (zdolności przestrzeni do generowania interakcji) oraz oferowanych usług społecznych, które łączą ludzi.
Nauki społeczne od dawna próbują zrozumieć, jakie warunki sprzyjają interakcjom i promują towarzyskość w danej okolicy. Mimo że nie istnieje jedno „uniwersalne” narzędzie do mierzenia towarzyskości w przestrzeni miejskiej, kilka wskaźników pomaga badaczom zrozumieć potencjał środowiska do generowania znajomości na podstawie architektonicznego, urbanistycznego lub instytucjonalnego wymiaru interakcji społecznych.
Niektóre metody badawcze skupiają się na układach przestrzennych dzielnic; analizują na przykład, jak zwartość i dostępność przestrzeni publicznych warunkuje nawiązanie interakcji. W badaniach z dziedziny planowania przestrzennego i dizajnu stosuje się Social Interaction Potential (Potencjał Interakcji Społecznych) do oceny możliwości zaistnienia kontaktów społecznych na podstawie cech przestrzeni, ich widoczności, dostępności i udogodnień. Przedmiotem analizy obejmuje się również dotychczasowe relacje i sieci społeczne na danym obszarze. Social Cohesion Index (Wskaźnik Spójności Społecznej) uwzględnia zaufanie między sąsiadami, działania na rzecz społeczności, postrzeganie bezpieczeństwa i poczucia przynależności do danej przestrzeni; na ich podstawie ocenia się siłę relacji społecznych. Zbiór mierników Community Vitality Indicators (Wskaźniki Żywotności Społeczności) służy do oceny zdrowia i witalności wspólnot lokalnych; obejmują poziom zaangażowania w działalność wolontariacką i członkostwo w lokalnych organizacjach, a także uczestnictwa w wydarzeniach sąsiedzkich.
Wiele z tych metod oferuje ilościowe mierniki towarzyskości, lecz przeocza wartości architektoniczne i instytucjonalne, które nie tylko pomagają w nawiązywaniu interakcji, ale też budują inkluzję oraz wymianę między klasami społecznymi i grupami etnicznymi – kluczowy element spójności społecznej na ulicy Népszínház w Budapeszcie. Przyjrzę się zatem rzeczywistym przestrzeniom i instytucjom, ponieważ to one są punktem zaczepienia dla lokalnych społeczności. Zrozumienie ich funkcjonowania jest kluczem do poprawy standardu życia w dzielnicach wielkomiejskich bez wysiedlania niżej uposażonych mieszkańców i małych przedsiębiorców.
Różnorodne przestrzenie infrastruktury społecznej
Klinenberg uważa szkoły, place zabaw i lokalne knajpy za fundamenty infrastruktury społecznej, jednak nie każda społeczność potrzebuje tych obiektów, by dobrze funkcjonować. Przeciwnie, różne grupy korzystają z różnych spektrów miejsc i usług. Ludzi mogą łączyć zarówno przestrzenie publiczne i tereny zielone, jak i instytucje publiczne, centra społeczne, punkty komercyjne. Tryb i czas socjalizacji w grupie kształtują się rozmaicie, w zależności od tego, czy ludzie spotykają się przed kioskiem z papierosami, w chińskiej restauracji, południowoazjatyckich delikatesach, nigeryjskiej kafejce internetowej, antykwariacie, sklepie z meblami, warsztacie, pubie w piwnicy, nowo otwartym hipsterskim barze, coworkingu, parku, hali targowej… Planiści miejscy opracowujący programy rewitalizacji niewiele dobrego zdziałają bez zrozumienia wartości każdej z przestrzeni towarzyskich i dostrzeżenia ich roli w pielęgnowaniu lokalnych społeczności.
W swojej książce podsumowującej dwadzieścia pięć lat miejskiej regeneracji Brukseli socjolog Mathieu Berger opisuje imponującą różnorodność interwencji architektonicznych w ramach procedury Kontraktów Sąsiedzkich. Celem działań była poprawa warunków życia w uboższych dzielnicach przez rozwijanie powiązań między różnymi grupami społecznymi i budowanie wśród jednostek poczucia przynależności do wspólnoty. Interwencje przybierały rozmaite formy: „hala sportowa jest miejscem spotkań i wspólnych aktywności, zwłaszcza dla ludzi młodych; żłobek dba o widoczność rodzin i dzieci w społeczności, jak również animację czasu wolnego i bezpieczeństwo w okolicy; Maison de Quartier i centrum społecznościowe pielęgnują wspólnotowość, są elastyczne i otwarte na wszystko, co mieszkańcy chcą tam wprowadzić; centrum przedsiębiorczości jest symbolem nadziei i rewitalizacji ekonomicznej”5.
Z różnych elementów infrastruktury społecznej ludzie na różne sposoby budują relacje. Na placach zabaw i w parkach dla psów opiekunowie nawiązują przyjaźnie dzięki regularnym nieplanowanym spotkaniom. Lokalni sklepikarze znają dobrostan stałych klientów. Centra społeczne skłaniają do współpracy we wspólnym celu. Wspólny lunch w restauracji w centrum kultury jest okazją do wymiany myśli i planów. Przy kawiarce w coworkingu freelancerzy opowiadają o swoich projektach. Współpraca rodzi się najczęściej w ograniczonej przestrzeni.
Przestrzenie publiczne jako infrastruktura społeczna
Wielki trawnik na placu Jana Pawła II jest w równej mierze przestrzenią konfliktów między właścicielami psów, rodzinami i bezdomnymi i miejscem wspólnego spędzania czasu. Również na placu Telekiego – innym ważnym parku w okolicy – ścierają się dwa pomysły na przestrzeń publiczną. Piękny, niemal sterylny zielony ogród do cichej kontemplacji, stworzony w procesie partycypacyjnym z udziałem przede wszystkim białych kobiety z klasy średniej, sąsiaduje z przestrzenią zaprojektowaną dla dzieci i młodzieży (przeważnie pochodzenia romskiego) – aktywności społeczne są w niej dynamiczne i potencjalnie głośne.
Choć uwarunkowania projektowe i przestrzenne wzmacniają albo wywołują określone zachowania w przestrzeni publicznej, nie wolno mylić estetyki z rzeczywistym użytkowaniem. Ponad piętnaście lat temu odbywałem staż w nowojorskim wydziale planowania przestrzennego. Nadzorowałem użytkowanie POPS-ów (Privately owned public spaces) – przestrzeni publicznych należących do prywatnych właścicieli. Są one osobliwym narzędziem polityki przestrzennej, dzięki któremu deweloperzy mogą zbudować więcej PUM-u w zamian za aranżację wskazanych, w założeniu ogólnodostępnych przestrzeni w mieście. POPS-y były uznawane za dobry sposób na wykorzystanie prywatnego kapitału do poprawy jakości przestrzeni publicznych w dzielnicach, w których takich miejsc szczególnie brakowało.
Ewaluując dostępność architektoniczną POPS-ów, natknąłem się na badania sugerujące, że okazały się narzędziem mniej efektywnym, niż zakładano. Większość z nich, zrealizowana zgodnie z przepisami w zakresie liczby ławek, proporcji terenów zielonych, powierzchni nasłonecznionej i zacienionej, dostępności wody itp., zwyczajnie nie była atrakcyjna w użytkowaniu6. Wręcz przeciwnie; mimo że miłe dla oka, odstraszały użytkowników tym, jak operowały w nich wiatr, słońce, cień i woda, a także materiałami: metalowe ławki były zbyt gorące albo zbyt zimne, by na nich siedzieć, lub bez przerwy zalewała je woda z fontanny ustawionej od nawietrznej. Nie były to bynajmniej przypadkowe wady projektowe. Badania wykazały, że przestrzenie te powstawały według konkretnych wytycznych – banki i firmy ubezpieczeniowe zinstrumentalizowały je, ponieważ uznały, że bezludne place przed biurami i siedzibami bardziej pasują do wizerunku firmy niż pełne życia przestrzenie publiczne, z których korzysta cały przekrój społeczeństwa7.
„Spektakularyzację przestrzeni miejskiej”8 zrodziła neoliberalna logika miejskiej transformacji wespół z sekurytyzacją i sterylizacją przestrzeni publicznych. Choć rewitalizacja miast oparta na upiększaniu ulic jest realizowana pod przykrywką dowartościowania życia ulicznego i lokalnej wspólnoty, ignoruje wymiar społeczny, ekonomiczny i ekologiczny. Skupia się wyłącznie na estetyce9.
Problem ze spektakularyzacją nie dotyczy wyłącznie neoliberalnych inwestycji urbanistycznych. Reprezentacyjne place, które podporządkowują użytkowanie politycznym komunikatom na temat historii i tożsamości, także wykluczają użytkowników – redukują ich do roli widzów. W książce Se réunir (Poznać) filozofka Joëlle Zask przypomina o „sprzeczności między przestrzenią spektaklu i przestrzenią wolności” (oba rodzaje przestrzeni są nieodzowną częścią demokratycznego życia) i wzywa do przeprojektowania historycznych europejskich placów, zdominowanych przez „centralność, symetrię, prostokreślne plany, skostniałych”10. Zwrócone najczęściej w kierunku jakiegoś centralnie umieszczonego obiektu, historyczne place podporządkowane są sile, w opozycji do miejsc, „w których można doświadczyć demokratycznej towarzyskości i wynikających z niej zalet”11.
Nawet jeśli przestrzenie publiczne, ogólnodostępne narożniki, place, parki i ogrody zyskują wysokie noty w indeksach towarzyskości i interakcji, nie czyni ich to automatycznie integracyjną infrastrukturą społeczną. Nowy parklet przy ulicy Népszínház, urządzony przez NGO-sy dbające o tożsamość i dziedzictwo kulturowe dzielnicy, wymaga od lokalsów, którzy w ulicy widzą jedynie infrastrukturę transportową, oswojenia się z siedzeniem wśród samochodów. Podobnie chodnik przed kafejką internetową i sklepikiem z papierosami, gdzie zbierają się przedstawiciele grup marginalizowanych, urbaniści muszą zaakceptować jako pełnoprawną przestrzeń publiczną, mimo że nie wpisuje się w estetykę placemakingu. Ważne, by planiści odłożyli na bok uprzedzenia i przespacerowali się po mieście, przyglądając się, jak przedstawiciele różnych grup społecznych spędzają w nim czas. Te obserwacje mają długą tradycję. Zapoczątkowała ją Holly White12, kontynuowali Jan Gehl13 i wielu innych placemakerów. Dostrzegli w nich istotną podstawę dla projektowania programu funkcjonalnego przyszłych przestrzeni publicznych i pozytywny wpływ na społeczność w danej okolicy.
Lokalny handel jako infrastruktura społeczna
Choć zgodnie z prawem nie są przestrzeniami wspólnymi, partery budynków mają ogromny wpływ na sferę publiczną w miastach. Spacerowicze inaczej czują się i zachowują na ulicy przed barem, biblioteką, kwiaciarnią, warsztatem rowerowym… Sklepy spożywcze i antykwariaty kuszą kolorowymi wystawami, do cukierni wstępują przyszli pasażerowie tramwaju, kaszmirska restauracja zawiesiła swoją reklamę na rusztowaniu, kafejka internetowa przyciągają członków afrykańskiej diaspory… Wszystkie te miejsca wywierają wpływ na ulicę Népszínház i wchodzą w interakcję z jej przestrzenią publiczną.
W lokalnych sklepikach rozkwita różnorodność: w przeciwieństwie do komercyjnych molochów, skierowanych do homogenicznej grupy klientów, zróżnicowany zestaw punktów handlowych odpowiada na potrzeby zróżnicowanej społeczności. Analizując sukces nowojorskiej dzielnicy SoHo pod kątem tkanki miejskiej, dynamiki życia ulicznego i przestrzeni publicznych, badacze architektury Anne Mikoleit i Moritz Pürckhauer zauważyli, że małe, specjalistyczne sklepiki są kluczowe dla utrzymania żywotności dzielnicy: „oferują szeroką i zróżnicowaną gamę produktów, trafiają w gusta różnego rodzaju klientów i sprawiają, że ulice tętnią życiem w ciągu dnia”14. Tą witalnością karmi się również potencjał spacerowy ulic: jeśli ruch pieszy nie kumuluje się w określonych porach dnia, ale mniej więcej po równo rozkłada się od rana do wieczora, okolica jest bezpieczniejsza – zawsze pod kontrolą i bacznym wzrokiem spacerowiczów.
Jako że lokalne sklepiki są najbanalniejszym elementem infrastruktury społecznej i większość mieszkańców korzysta z nich codziennie, pomagają monitorować dobrostan mieszkańców okolicy. Zaprojektowane przede wszystkim z myślą o przelotnych spotkaniach, sklepiki są też miejscami, w których sąsiedzi wymieniają się informacjami, szukają usług lub je oferują, zostawiają klucze, odbierają paczki. Dla wielu osób starszych codzienne zakupy to jedyna okazja do kontaktu z drugim człowiekiem. Sklepikarze znają swoich klientów; od razu zauważą, gdy ktoś nie zjawi się w sklepie o zwyczajowej porze. Mogą do nich zadzwonić, żeby sprawdzić, czy nie stało się coś złego.
Nie dziwi zatem wprowadzony niedawno w Barcelonie podatek dla supermarketów, które zastąpiły pracowników kasami samoobsługowymi. Nowy Jork mikrostrefowaniem zniechęca określone rodzaje działalności komercyjnej (hotele, banki, firmy ubezpieczeniowe) do żywotnych dzielnic. Chce ograniczyć obecność w nich usług, z których mieszkańcy nie korzystają codziennie, a także promuje ruch pieszy.
W Paryżu handel uznano za część infrastruktury społecznej. Miasto wspiera więc te punkty usługowe i handlowe, które zwiększają dobrostan mieszkańców i są popularne wśród społeczności danej okolicy. Społeczna kooperatywa Semaest udostępnia współdzieloną infrastrukturę – platformy online, usługi dostawcze i magazyny – właścicielom sklepów reprezentujących ważne dla paryżan wartości społeczne i kulturowe. Dzięki tym zasobom małym sklepikarzom – jako jednostkom i grupie – łatwiej jest konkurować ze sklepami internetowymi i platformami handlu internetowego (czyli rodzajem handlu bez osobistego kontaktu z klientem), a także budować sieci kontaktów i odporność na zmieniającą się sytuację na rynku. Inicjatywa obniża zarówno koszty, jak i próg wdrożenia nowych technologii.
Władze miast dysponują lokalami usługowymi w parterach budynków i mają kompetencje regulacyjne, mogą więc określić profil usług w dzielnicy oraz regulować wpływ lokalnego handlu na ulice i przestrzenie publiczne. Dzielnica Józsefváros od niedawna używa swoich lokali do kierowania miejską transformacją: inicjatywy z potencjałem rewitalizacji okolicy zostały objęte programem dopłat do czynszu. Jest to dopiero początek długiego procesu układania programu handlu. Cyzelowanie profilu usług na ulicy Népszínház i w sąsiednich kwartałach prawdopodobnie będzie trwało latami, ale ma szanse stać się silnym narzędziem ochrony kluczowych aktywności komercyjnych, które wzmacniają towarzyskość i przyciągają nowe inicjatywy do okolicy.
Obiekty publiczne i wspólnotowe jako infrastruktura społeczna
Kontynentalny klimat Budapesztu sprawia, że przestrzenie publiczne i chodniki przed sklepami wypełniają się aktywnością od późnej wiosny do wczesnej jesieni. W chłodniejszych miesiącach życie społeczne przenosi się do budynków zdolnych zaspokoić określone potrzeby towarzysko-infrastrukturalne. Przestrzenie wspólnotowe są ważnymi węzłami w lokalnych ekosystemach obywatelskich15. To wokół nich nawiązują się relacje i współpraca; to one stwarzają okazje do spotkań nieznajomych osób i grup, „rekonstruują relacje społeczne i formy koegzystencji przez współdzielenie przestrzeni”16.
Centra wspólnotowe – istotna kategoria lokalnej infrastruktury społecznej – mobilizują zasoby niezbędne dla zaspokajania potrzeb społeczności, konfrontują nowe idee, wspierając innowacje, i generują nowe przepływy ekonomiczne z udziałem wielu lokalnych partnerów. We własnych ekosystemach funkcjonują jako węzły, osadzone w centrum połączeń i współpracy. W nich „budują się podmiotowość i kompetencje polityczne oraz aktywizuje się społeczność”17, inspirują mieszkańców do zaangażowania się w sprawy rozwoju ich dzielnicy lub miasta, oddziałują na otoczenie i organizują członków społeczności; bywają „przestrzeniami-wyzwalaczami […] ogniskują energię społeczną, a jednocześnie są laboratoriami współprojektowania, przestrzeniami produkcji usług wspólnotowych”18.
Przestrzenie odzyskane na funkcje społecznościowe różnią się między sobą nie tylko cechami zewnętrznymi, ale też zasadami organizacji i zarządzania, dostępnością, sytuacją finansową i wymiarem politycznym. Wszystkie jednak na swój sposób odpowiadają na brak obiektów służących spotkaniom społeczności, aktywności społecznej, usługom wspierającym, niezależnej pracy i wymianie kulturowej. Zajmują stanowisko w dyskusji o dobrostanie, solidarności i dostępności. Wiele miejsc zarządzanych wspólnotowo prowadzi działalność społeczną i kulturalną, na przykład „szkoły językowe dla obcokrajowców, lokalne żłobki i bawialnie, kluby filmowe, agencje pracy, pokoje do nauki, lub zajęcia sportowe, szkoły tańca, zajęcia teatralne”19. Oferują zróżnicowanej grupie użytkowników szeroką gamę aktywności, których nie realizuje sektor publiczny, a jednocześnie zmieniają charakter tych usług.
W minionej dekadzie wokół ulicy Népszínház jak grzyby po deszczu wyrastały nowe miejsca o funkcjach kulturalnych i społecznych, nie tylko dla lokalnych mieszkańców. Wiele z nowych obiektów adresuje swoje usługi do konkretnych społeczności z całego miasta, zainteresowanych na przykład sztuką współczesną (ISBN), sztukami wizualnymi i filmem (Dobozi 21), miękką mobilnością i skracaniem łańcuchów dostaw żywności (Cargonomia), ekonomią cyrkularną (Repair Café), działalnością kreatywną i kulturą wizualną (Kästner Kommunity). Działają jak miejskie jądra myśli progresywnej i przyczyniają się do symbolicznej desegregacji niektórych części Józsefváros – otwierają je na resztę miasta. Niestety wiele wskazuje na to, że przyspieszają gentryfikację dzielnicy, czego przejawem są liczne nowe kawiarnie i cukiernie, hotele i coworkingi, a także liczne oferty na Airbnb.
Jednocześnie wiele z tych miejsc, zwłaszcza undergroundowe centra kultury Auróra i Gólya oraz międzykulturowe centra Mandák ház i Míra ház, kieruje swoją działalność do społeczności Romów, innych mniejszości etnicznych i uchodźców. Oferują tym grupom odpowiednie udogodnienia, usługi nastawione na ich potrzeby oraz program muzyczny. Władze dzielnicy również mają ambicję przeciwdziałania powszechnemu trendowi gentryfikacji, turystyfikacji i komercjalizacji. Miejskie centra kultury H13, Kesztyűgyár i Dankó udvar prowadzą działalność integrującą różne grupy społeczne, a w lokalnych przedszkolach i szkołach uruchomiono programy desegregacji. Społeczną różnorodność dzielnicy podtrzymują agencje najmu społecznego oferujące dostępne cenowo mieszkania dla kluczowych pracowników, swoją cegiełkę dokładają przestrzenie publiczne zaprojektowane rozsądnie i z myślą o różnych grupach społecznych.
Planowanie infrastruktury społecznej
Inkluzywność i integracja społeczna nie są domeną wyłącznie placówek edukacyjnych i instytucji pomocy społecznej; różne grupy budują relacje także w przestrzeniach publicznych, centrach wspólnotowych i lokalnych sklepikach. Michela Murgia, włoska intelektualistka zajmująca się tematem praw człowieka, tak opisuje rolę przestrzeni obywatelskich: „nieważne, czy to place, bary, biblioteki czy muzea. Kategoria planowanego użytku nie ogranicza tego, co można robić w tych przestrzeniach, ale wpływa na to, kto z nich korzysta, i zmienia czynność korzystania z nich w doświadczenie obywatelskie”20.
Planiści miejscy, którym przyjdzie wymyślać przyszłość naszych miast i osiedli, nie podołają zadaniu, jeśli nie będą umieli rozpoznać istotnej roli infrastruktury społecznej. Procesy miejskiej regeneracji muszą czerpać z doświadczenia eksperymentów integracyjnych, ale też uwzględniać nietypowych aktorów: miejsca i aktywności, których potencjał budowania wymiany międzypokoleniowej, międzyrasowej lub międzykulturowej nie jest na pierwszy rzut oka oczywisty.
Nigdy wcześniej planowanie miejskich transformacji z uwzględnieniem obserwacji życia ulicznego, wyników drobiazgowych badań sytuacji demograficznej oraz przemian aktywności ekonomicznych i socjalnych w przedmiotowych dzielnicach nie było tak ważne. Analiza wzorców mobilności na podstawie doświadczeń mieszkańców i lokalnych pracowników lub badanie potrzeb członków społeczności powinna przekładać się na decyzje polityczne dotyczące wspierania określonych aktywności ekonomicznych, promowanie konkretnych działań dzięki finansowaniu z publicznych grantów lub subsydiowanie wskazanych organizacji non profit, eksperymentowanie z nowymi rodzajami przestrzeni publicznych. Tylko zintegrowana idea infrastruktury społecznej, obejmująca wszystkie różnorodne podmioty w sferze publicznej i rozpatrywana z uwzględnieniem aktualnych tendencji w mieszkalnictwie i nieruchomościach, wpłynie na politykę publiczną w różnych obszarach i na różnych szczeblach władz lokalnych. Tłumaczenie z angielskiego: Natalia Raczkowska