Ankieta redakcyjna
W 1997 roku w Amsterdamie, w ramach dogęszczania dzielnicy z lat 60., oddano do użytku budynek WoZoCo, ze stoma mieszkaniami dla osób starszych, czyli powyżej pięćdziesiątego piątego roku życia (!). Inwestycję sfinansowała spółdzielnia mieszkaniowa Het Oosten. Jest pierwszym obiektem o funkcji mieszkaniowej zrealizowanym przez MVRDV i jednym z tych, który uplasował biuro w czołówce światowej klasy pracowni architektonicznych. Aby zachować odpowiednie nasłonecznienie, gabaryty mieszkań i stosunek powierzchni zabudowy do wolnej przestrzeni działki, architekci z MVRDV w głównym obrysie budynku umieścili osiemdziesiąt siedem mieszkań, a pozostałych trzynaście bezpardonowo podwiesili przy głównej konstrukcji. Polscy młodzi adepci architektury (dziś w wieku czterdziestu–pięćdziesięciu lat) też chcieli wtedy projektować z taką brawurą jak Holendrzy. W 2023 roku – prawie trzydzieści lat później – w Polsce trudno wyobrazić sobie zlecenie na budowę mieszkaniówki z programem przeznaczonym dla osób starszych. Ani architektura socjalna, ani ta przełamująca standard budowy mieszkań na co dzień obowiązujący w naszym kraju nawet nie wkracza w pole wyobraźni.
Na jakie przestrzenie do życia mogą zatem liczyć seniorzy w polskich miastach, na polskim rynku mieszkaniowym? W jakich warunkach mieszkają dziś w Polsce osoby starsze lub dorosłe zależne?
Jakiego rodzaju budżetowanie i w jakiej wysokości stoi za ośrodkami opieki? Kto i z uwzględnieniem jakich czynników decyduje, gdzie powstają? Czy polskie przepisy definiują program placówek, niezbędne przestrzenie i wyposażenie? Do jakiego stopnia twórcy prawa bazowali na bieżącej wiedzy medycznej, a w jakim zakresie powielają sprawdzone rozwiązania pozamedyczne?
Jakie formaty opieki nad podopiecznymi najczęściej spotykamy w Polsce? Czy mają przełożenie na architekturę? Jakie rozwiązania stosowane w placówkach dla osób starszych i zależnych dorosłych wspomogłyby codzienne funkcjonowanie tej grupy społecznej w mieszkaniach prywatnych i przestrzeni publicznej?
Jaka estetyka i jakie rozwiązania wizualne panują w domach opieki? Kto dokonuje wyborów i czym są podyktowane? W tekście Przestrzenie troski („Autoportret” 2021, nr 2 [73]) Marcel Andino Velez pisze o estetyce mieszczącej się między „modnymi szarościami a morelowymi ścianami i meblach w kolorze kawy”. Czy w tym otoczeniu jest miejsce na indywidualne elementy wyposażenia i czy pensjonariusze czują się tam jak u siebie?
Artur Iwański – główny projektant dwóch wrocławskich domów opieki: Rezydencji na Dyrekcyjnej (2018) i Rezydencji Święta Jadwiga (2022). Obydwa domy prowadzi grupa Orpea, założona w 1989 roku we Francji (w Polsce działa od 2001 roku). Funkcjonują w wyremontowanych zabytkowych budynkach, przy czym obiekty Rezydencji Święta Jadwiga grupa wydzierżawiła na sto lat od klasztoru Bonifratrów. Oferują całodobową, krótkoterminową opiekę dla chorych w ciężkim stanie oraz specjalny oddział dla osób z chorobą Alzheimera. Na swojej stronie internetowej Orpea podaje, że jest liderem w zakresie stacjonarnej opieki całodobowej.
Wywodzę się z małej miejscowości spod Opola. Standardem było tam, że wszystkie pokolenia w rodzinie mieszkają blisko siebie. Społeczeństwo funkcjonowało wręcz jako autochtoniczne, wciąż żywe jest wspomnienie po wycugu – domku o powierzchni mniej więcej dwupokojowego mieszkania, w obrębie zabudowań gospodarczych, z własnym wejściem i ogródkiem. Wraz z gospodarstwem rodzice przekazywali potomkowi swój dom, a sami przenosili się do wycugu. Każde pokolenie zachowywało niezależność, a zarazem rodzina żyła w symbiozie. Wzajemna bliskość dawała gwarancję bezpieczeństwa i pomocy dla obu stron, niezbędną przy trudach życia. Współcześnie dzieci z rzadka przejmują rodzinne gospodarstwa, więc wycugi pozanikały. Młodzi ludzie w poszukiwaniu swojej drogi życiowej wyjeżdżają daleko od domu rodzinnego (jestem owej tendencji przykładem), nieraz do innego kraju.
Na skutek zmian społecznych pojawił się problem wcześniejszym pokoleniom nieznany: niemożność zapewnienia przez rodzinę bezpieczeństwa samotnym ludziom w podeszłym wieku. Z domami senioralnymi po raz pierwszy zetknąłem się w Niemczech. Wtedy widziałem je tylko z zewnątrz. Przypominały zwykłe budynki wielorodzinne powiększone o strefę socjalną. Były wkomponowane w otaczającą zabudowę, zazwyczaj odróżniało je od nich ogrodzenie (budynki wielorodzinne w Niemczech z reguły nie są ogrodzone) oraz balkony przy oknie do każdego pokoju, jako że poszczególne lokale były jednopokojowe. Przenosili się tam ludzie, którym dbanie o dotychczasowe miejsce zamieszkania nastręczało zbyt wielu problemów i wymagali pomocy przy codziennych czynnościach.
Pierwszy projekt domu seniora realizowałem w latach 2015–2016 w małej miejscowości Roztocznik na Dolnym Śląsku. Przejąłem go po innym projektancie i dokończyłem budowę. Trafił mi się nieduży budynek w dawnym przypałacowym parku. Ośrodek był z założenia niskobudżetowy. Na parterze znajdowały się pokój dzienny, jadalnia, zaplecze socjalno-gastronomiczne, a na trzech piętrach pokoje (w większości dwuosobowe) z łazienkami – po jednej na dwa pokoje. Dodatkowo na piętrze urządzono salę animacyjną. W tamtych czasach oddawanie rodziców do takich ośrodków wciąż było postrzegane jak zwyrodnienie, ale przy tej pracy poznałem drugą stronę „procederu pozbywania się rodziców” w wieku senioralnym. Nawet jeśli mieszkają z dziećmi i wnukami, dopada ich osamotnienie, gdyż świat młodszych pokoleń diametralnie różni się od świata ich młodości, ale starości też. Przede wszystkim jest przerażająco szybszy. Ponadto ograniczenia zdrowotne odcinają ich od kontaktów. Staruszkowie nie mają z kim przeżywać dawnych wspomnień. Pomoc dzieci niejednokrotnie ogranicza się do wczesnego ranka i późnego wieczoru, czasem jest udzielana niechętnie.
W takich okolicznościach ośrodek senioralny jawi się jako miejsce niemal wymarzone. Pensjonariusze przebywają w gronie rówieśników mających podobne przeżycia i spojrzenie na świat. Nie muszą się martwić, co synowa im ugotuje, bo pracownicy ośrodka regularnie podają posiłki i leki, sprzątają pokój, zmieniają pampersy. Tak, niejeden senior przypomina niemowlaka, ale w specjalistycznym ośrodku nie ma to znaczenia, gdyż kompleksową obsługą osób niedołężnych zajmują się pracownicy. Nie kręcą nosem, ponieważ w zamian za ustaloną pensję zdecydowali się na wykonywanie określonych czynności. Zauważyłem, że seniorzy woleli mieszkać w pokojach dwuosobowych. Jedynki kojarzyły się im z samotnością, mimo że w pokojach animacyjnym lub dziennym zawsze ktoś jest.
Ten medal ma oczywiście dwie strony. Pokoje mieszkalne zaaranżował ktoś, kto pensjonariuszy nie zna – i bynajmniej nie był to architekt wnętrz, w najlepszym razie zaadaptowano standardy działu zamówień inwestora, więc niekoniecznie odpowiadają upodobaniom użytkowników. Często decydują względy praktyczne, stąd zastosowanie tarketu na podłodze oraz w łazience na ścianach. Nie ma miejsca na ulubione meble. W rachubę nie wchodzą dywany i drewno, problematyczne w utrzymaniu czystości.
Także w Rezydencji Świętej Jadwigi we Wrocławiu, miejscu o ponadprzeciętnie wysokim standardzie, rozwiązania wybieraliśmy pod kątem ich praktyczności. Inwestor podzielił się z nami, architektami, swoim doświadczeniem na temat potrzeb seniorów. Ciekawym pomysłem jest gabinet fryzjerski – seniorki z zadbaną fryzurą wciąż czują się atrakcyjne. Interesująco prezentują się też pokoje z czasów młodości: jeden z ogólnodostępnych pokoi urządza się w stylu z młodzieńczych lat pensjonariuszy. W Polsce klimat tworzą między innymi meble „na wysoki połysk” z lat 60. i 70. Niezwykle ważne są pokoje animacyjne. Pensjonariusze garną się nawet do prostych zajęć, na przykład chętnie słuchają, jak animator czyta na głos gazetę. Nam wydaje się to prozaiczne, ale dla pensjonariuszy gazety przez całe życie były głównym źródłem informacji, a wielu z nich obecnie nie zdoła już przeczytać dłuższych – ani żadnych – artykułów. Seniorzy spędzają czas nie tylko w salach animacyjnych, ale przede wszystkim w swoich pokojach, dlatego nie może w nich zabraknąć foteli i stolika, przy którym współlokatorzy będą oddawać się dawnym przyjemnościom: grom albo chociażby piciu herbaty. Lubią przebywać na zewnątrz, niezwykle ważne są dla nich ogród oraz kontakt ze światem poza ośrodkiem. Ta ostatnia potrzeba zazwyczaj jest realizowana poprzez zorganizowane wyjazdy. Dzięki obcowaniu z przyrodą, trosce o kilka roślin, a od czasu do czasu wyjazdowi do miasta seniorzy czują, że wciąż żyją.
Wygoda mieszkańców nie może przesłonić myślenia o ich bezpieczeństwie. Dyżurki pielęgniarskie trzeba sytuować tak, by obejmować z nich wzrokiem jak największy wycinek korytarza. Włączniki należy instalować w głębi pomieszczenia, by pielęgniarz ściągnięty włączeniem się instalacji przyzywowej musiał wejść do środka i zobaczyć podopiecznego. Specjalne opaski na rękach sygnalizują pracownikom upadek lub utratę przytomności.
Odrębnym miejscem, rzadko tworzonym w domu seniora, jest oddział dla osób z chorobą Alzheimera. Są to oddziały szczególne, wymagają dogłębnej znajomości specyfiki tej choroby. Pacjenci często nie pamiętają, co przed chwilą się wydarzyło, bywają agresywni. Umieszcza się ich w pokojach jednoosobowych, a z myślą o zaburzonej percepcji podopiecznych aranżuje się specjalną scenografię, na przykład przystanek autobusowy, może być wewnątrz budynku, bo nagminnie odczuwają potrzebę, by wyruszyć w podróż. Trzeba też zapewnić im przestrzeń do chodzenia w kółko, chociażby wokół jakiegoś pomieszczenia. Chorzy, pozbawieni pamięci krótkiej, myślą, że odbywają długi spacer.
Domy seniora są niczym hotel podczas wakacji. Jednych stać na jedną gwiazdkę, innych na pięć gwiazdek. Najwyższy standard reprezentują niezależne domki z pełną obsługą, w których seniorzy w dużej mierze na swoich warunkach mogą spędzić resztę dni. Problem pojawia się, gdy kogoś nie stać nawet na jedną gwiazdkę. Takie sytuacje są powszechne w Japonii, kraju o wysokiej średniej wieku społeczeństwa. Samotni seniorzy bez szans na opiekę celowo popełniają drobne przestępstwa, za które grozi kara więzienia. Japońskie więzienia coraz bardziej przypominają socjalne domy senioralne; personel więzienny zamiast z uzbrojonych policjantów składa się z pielęgniarzy. W Polsce o takich przypadkach jeszcze nie słyszałem. Seniorzy dożywają dni w swoich mieszkaniach, często socjalnych albo komunalnych, nierzadko w samotności. W zachodniej Europie pojawił się nowy trend. Seniorzy zamieszkują w kilka osób u jednego z nich, a swoje lokale wynajmują. Dochody z najmu wrzucają do wspólnej puli – starcza na stosunkowo godne życie oraz opłacenie pomocy w postaci gosposi. Czy to będzie przyszłość większości z nas?
Pracownia Archimed (Michał Grzymała-Kazłowski i Aleksandra Ruszkowska) – projektuje obiekty ochrony zdrowia. Obok typowo medycznych, jak rozbudowa Międzynarodowego Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach koło Warszawy (2012), modernizacja i rozbudowa Szpitala Specjalistycznego Ginekologiczno-Położniczego przy ul. Inflanckiej 6 w Warszawie (2012), mają na koncie zespoły o charakterze senioralnym. Są to zakłady opiekuńczo-lecznicze grupy Orpea: rezydencje Antonina (2020) i Dąbrówka (2015), oraz pierwsze w Polsce osiedle w duchu assisted living – Senior Apartments w Majdanie (2016).
Doświadczenia w projektowaniu budynków dla osób starszych zbieraliśmy wyłącznie w trakcie pracy dla prywatnych firm, zarządzanych przez rodzimych przedsiębiorców i korporacje o kapitale zagranicznym. Większość naszych realizacji senioralnych to budynki medyczne, przeznaczone na stałe zamieszkanie dla osób chorych – zakłady opiekuńczo lecznicze. Cechą charakterystyczną tych obiektów jest podział na strefy: pobytową (oddziały z pokojami pacjentów), rehabilitacji, izbę przyjęć, kuchnię z jadalnią. Istotną rolę w funkcjonowaniu tych miejsc odgrywają części wspólne, strefa wejścia oraz dodatkowe usługi dla pensjonariuszy, zwykle nieobecne w obiektach prowadzonych przez państwo: kaplica, fryzjer, pokój zabaw dla wnuków przybywających z wizytą. Większość pacjentów mieszka w dwuosobowych pokojach z własną łazienką, dostosowaną do potrzeb osób o ograniczonej sprawności ruchowej. W dorobku mamy też projekt małego osiedla w zabudowie bliźniaczej, zrealizowanego według modelu assisted living. Wykształcił się on w Stanach Zjednoczonych i zapewnia seniorom możliwość mieszkania w prywatnych apartamentach. Ewentualna pomoc (asysta) jest organizowana według potrzeb i życzeń seniora lub jego rodziny.
Lokalizacyjnie najdogodniejsze są dobrze skomunikowane adresy miejskie, ze względu na możliwość częstszego odwiedzania przez rodzinę, ale z drugiej strony ważny jest kontakt z przyrodą i możliwość wyjścia do ogrodu. Decyzje w korporacjach zapadają na podstawie biznesplanu – firmy opiekuńcze wolą więc tworzyć ośrodki w największych miastach, bo duże miasta wiążą się z większymi pieniędzmi. Prywatni inwestorzy często mają już działki pod miastami, a jeśli muszą je kupić, najczęściej kierują się ceną gruntu, ale liczy się też otoczenie przyrody. Chętnie wybierają działki w pobliżu szpitali, ich atutem jest bliskość wykwalifikowanego personelu. Publiczne domy opieki funkcjonują w różnych miejscach, także z dala od miast, a nawet wsi. Koszty pobytu w publicznych ośrodkach w znacznym stopniu pokrywa NFZ, więc z uwagi na sytuacje demograficzną i finansową społeczeństwa zwykle wszystkie miejsca są tam zajęte niezależnie od warunków i lokalizacji.
Korporacje, dla których pracowaliśmy, mają swoje standardy wykończenia i aranżacji wnętrz. Wypracowują je według metody evidence based design, czyli korzystają z własnych i naszych doświadczeń i wiedzy, by wprowadzać optymalne rozwiązania wspomagające pracę personelu i zapewniające rezydentom jak najlepsze warunki pobytu.
Istnieje już bogata literatura fachowa dotycząca projektowania obiektów dla seniorów. Tezy w niej zawarte są poparte badaniami prowadzonymi w istniejących ośrodkach senioralnych. Niestety, jest to wiedza w ogromnej mierze zagraniczna. Nie ma projektów naukowych badających ten obszar w naszym kraju. Musimy więc korzystać z doświadczeń bardziej rozwiniętych rynków senioralnych, głównie europejskich i północnoamerykańskich. Żeby pozostać w zgodzie z polskim prawem, odnosimy się do dwóch podstawowym przepisów: w miarę precyzyjnego Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie szczegółowych wymagań, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność leczniczą, oraz Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej w sprawie domów pomocy społecznej, znacznie mniej szczegółowego.
W praktyce większość rozwiązań kolorystyczno-materiałowych zakłada stonowane kompozycje, neutralne dla większości osób. Należy jednak pamiętać, że przekrój preferencji estetycznych wśród seniorów jest równie zróżnicowany jak u młodszych pokoleń. Czasami decyzje podejmuje pokolenie dzieci i wnuków – w obiektach o nowoczesnej architekturze upatruje równie nowoczesnego podejścia do rezydentów.
W swoich projektach używamy nowoczesnych materiałów wykończeniowych, które cieszą oko wysoką jakością estetyczną, a zarazem są bezpieczne, odporne na dezynfekcję i gwarantują długie lata bezproblemowego użytkowana. Połączenie trwałości, bezpieczeństwa i estetyki uważamy za zdecydowanie najlepszy wybór przy projektowaniu obiektów medycznych i senioralnych, zwykle okazuje się też najkorzystniejszy dla budżetu. Wyposażenie i wykończenie obiektów medycznych muszą odpowiadać określonym przepisom, nie ma w nich miejsca na prywatne meble pacjentów. Zawsze jednak staramy się nadać każdemu pokojowi rys indywidualności, czasem wystarczą tablica na rodzinne zdjęcia, pamiątki. Równie ważny jak estetyka jest wachlarz rozwiązań ułatwiających pacjentom funkcjonowanie: uchwyty i krzesełka pod prysznicem, WC z funkcją mycia, wanny z otwieranym bokiem, specjalne meble ułatwiające wstawanie.
W projektowaniu obiektów medycznych i senioralnych sięgamy po te same metody. Stosujemy kilka podstawowych zasad. Najważniejsze są:
- healing environment – czyli tworzenie przestrzeni terapeutycznej; zmniejsza ona stres i tym samym wspomaga procesy terapeutyczne, podnosi jakość pracy personelu, jakość życia i terapii pacjentów;
- lean design – tłumaczymy ją jako oszczędne projektowanie; ma na celu zaprojektowanie obiektu optymalnego pod względem funkcjonalnym, ekonomicznym i energetycznym;
- evidence based design – czyli łączenie wiedzy użytkownika i projektanta z wiedzą naukową w celu stworzenia obiektu optymalnego, dopasowanego do specyfiki pracy i miejsca.
Dostęp do senioralnych obiektów publicznych regulują przepisy polskiego prawa i rozporządzenia NFZ. W teorii miejsca te są dostępne dla każdego, kto zostanie do nich zakwalifikowany przez lekarza na podstawie oceny stopnia samodzielności w skali Barthel. Jest to jednak fikcja, ponieważ jak w niemal każdej dziedzinie medycyny mamy tu niedobory kadry i miejsc. Tworzą się wieloletnie kolejki oczekujących. Pobyt w ośrodkach prywatnych jest opłacany z emerytury rezydentów, ich środków własnych i środków rodziny. Przy dobrym zaplanowaniu metod płatności i wynajmie własnych mieszkań lub domów zwykle udaje się zbilansować pobyt seniora w prywatnym ośrodku.
Opieki stacjonarnej najczęściej potrzebują osoby w wieku 85+ (oczywiście zdarzają się i młodsze). Przedstawiciele generacji urodzonych już po wojnie szukają innych warunków pobytu – preferują model assisted living i inne bardziej nowoczesne formy opieki. Nierzadko wciąż są aktywne zawodowo w sposób, na jaki pozwala im zdrowie. W pokoleniu 70+ sporo jest osób zamożnych, świadomych zachodnich stylów projektowania własnej starości. Chcą sobie zapewnić optymalne warunki na nadchodzące dziesięć, dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat życia późnej starości.
Major Architekci – wrocławska pracownia specjalizująca się w projektowaniu obiektów mieszkaniowych oraz obiektów użyteczności publicznej. Zaprojektowała między innymi Dom Wielopokoleniowy (2020) na osiedlu Nowe Żerniki (idee nowego osiedla zaprezentowano w 2013 roku jako rezultat warsztatów i współpracy wrocławskiego środowiska architektonicznego; prace budowlane zakończono w 2016 roku). W budynku koegzystują osoby starsze (lub z niepełnosprawnością), wymagające pomocy, i młode. Na parterze działa przedszkole. Budynek dostał pierwszą nagrodę w konkursie „Piękny Wrocław” edycja XXX (2021) oraz indywidualne wyróżnienie jury w konkursie „Zaprojektowane po ludzku” (2022).
W 2016 roku wrocławskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego (TBS) rozpisało konkurs na projekt dwóch obiektów o odrębnych funkcjach. My zaprojektowaliśmy jeden obiekt. Idea Domu Wielopokoleniowego jest innowacyjna – zakłada łączenie pokoleń i sprzyja integracji społecznej wszystkich jego mieszkańców i użytkowników. Budynek łączy trzy funkcje i trzy pokolenia: mieszkania z serwisem opiekuńczym i punktami usługowymi (dla osób starszych z niepełnosprawnością), zwykłe mieszkania (najczęściej użytkowane przez osoby młode i rodziny z dziećmi) oraz przedszkole. Wnioskujemy, że potrzeby lokatorów wzajemnie się nie wykluczają, wręcz należy dążyć do tworzenia w miejscu zamieszkania struktur wielopokoleniowych. Ich koegzystencja w jednej przestrzeni uczy wzajemnego szacunku i zapobiega wykluczeniom, wspomaga aktywizację seniorów, daje mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa dzięki stałej obecności sąsiadów, przyzwyczaja do codziennego funkcjonowania z osobami starszymi i z niepełnosprawnością.
Budynek ma cztery kondygnacje. Przestronny zielony dziedziniec wewnętrzny zachęca do stworzenia przyjaznej przestrzeni bez barier i wizualnych podziałów; pomaga w tym jego owalny kształt. Na dziedzińcu funkcjonują cztery strefy: rekreacyjna dla osób starszych, siłownia zewnętrzna, place zabaw – przedszkolny i ogólny – oraz miejsca do siedzenia. Dziedziniec jest najmocniejszym punktem w integracyjnym programie tego budynku – to tu wszystkie trzy pokolenia mają największe szanse na spotkanie.
Pod względem funkcjonalnym podzieliliśmy budynek na dwie niezależne części – dla seniorów i pozostałych najemców. Dla każdej z nich zaprojektowaliśmy niezależne wejścia, klatki schodowe i komunikację; barierę między częściami ograniczyliśmy do zewnętrznych przeszklonych drzwi przeciwpożarowych. Na każdej kondygnacji urządziliśmy w pełni wyposażoną salkę spotkań i zabaw oraz pomieszczenia gospodarcze – suszarnie i komórki lokatorskie. Jednorodny charakter obiektu wynikający z jego formy zewnętrznej podtrzymano w strukturze wewnętrznej. Dzięki takiemu rozwiązaniu podział budynku na dwie części jest płynny, da się go modyfikować w zależności od popytu na określony typ mieszkań.
W parterze obok przedszkola (ma trzy oddziały) zaprojektowaliśmy dzienny dom pomocy dla seniorów i osób z niepełnosprawnościami. Są w nim stołówka, sala klubowa i fitness. W pozostałej części parteru działają lokale usługowe o małej powierzchni: punkt opieki dziennej, pralnia, fryzjer, gabinet kosmetyczny, gabinety specjalistyczne oraz miejsce spotkań.
Nowe Żerniki powstały w północno-zachodniej części Wrocławia, blisko stadionu miejskiego i obwodnicy miasta. Osiedle projektowano praktycznie od zera, na wyznaczonym przez miasto terenie. Proces właściwego projektowania poprzedziły liczne konsultacje w gronie architektów i socjologów, a celem było stworzenie osiedla kompletnego, wyposażonego w podstawowe usługi i tereny rekreacyjne. Już na etapie projektu urbanistycznego ustalono, że program zabudowy musi uwzględniać przedszkole oraz część mieszkalną przeznaczoną osób starszych.
Na etapie projektów budowlanego i wykonawczego uwzględnialiśmy wytyczne inwestora oraz wymogi przyszłych operatorów funkcji senioralnej i przedszkolnej. Zwracaliśmy uwagę na dostosowanie przestrzeni dla osób o różnych niepełnosprawnościach, także ruchowych. Stąd wzięły się przestronniejsze korytarze i łazienki, a wyposażeniu sanitarnemu towarzyszą specjalne uchwyty.
Obecnie obiekt zamieszkują i użytkują wszystkie pokolenia. Z naszych obserwacji wynika, że program się sprawdza.
NA NO WO Architekci (Rafał Tamowicz, Piotr Cugier) – wrocławska pracownia architektoniczna. Ma w portfolio zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy dla osób starszych, z hotelem i restauracją. Obiekt powstał w rozbudowanych i zrewitalizowanych zabudowaniach dawnego folwarku Leszczyńskich w Lesznie. Projekt był nominowany do nagrody BRICK AWARD 2017 oraz nagrody BUILDING OF THE YEAR 2017 przyznawanej przez portal Archdaily. W 2016 roku projekt zakładu prezentowano na Triennale Architektury w Bukareszcie.
Inwestorem ośrodka w Lesznie była prywatna spółka KOMBINAT 2000, właściciel części terenu dawnego folwarku, w tym zabytkowego budynku stajni z 1902 roku i budynku dawnego spichlerza z połowy XIX wieku. O miejscu powstania zakładu zdecydował więc fakt, że nieruchomość była już w posiadaniu inwestora, w dodatku parcela jest atrakcyjnie usytuowana, piętnaście minut spacerem od rynku, w dzielnicy Antoniny. Zabytkowe obiekty poddano rewitalizacji i zaadaptowano na nowe funkcje. Kiedy rozpoczynano prac projektowe były pustostanami, a otaczał je teren mocno zdegradowany. Inwestycję udało się zrealizować przy wsparciu unijnego programu JESSICA (Joint European Support for Sustainable Investment in City Areas).
Wytyczne do projektowania tego typu obiektów nie są zebrane w konkretną, spójną formę. Oczywiście opieraliśmy się na obowiązujących ustawach i rozporządzeniach, a ponieważ w programie ośrodka przewidziano oddziały łóżkowe i szpitalne, w tym dla osób wentylowanych mechanicznie, w zespole projektowym mieliśmy technologa medycznego. Na bieżąco konsultował założenia projektowe i odpowiadał za wyposażenie pomieszczeń pod kątem technicznym.
W momencie rozpoczęcia procesu projektowego inwestor prowadził już inny własny zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy, także w okolicach Leszna, dlatego w dużej mierze opieraliśmy się na wytycznych wynikających z doświadczenia spółki jako operatora i właściciela obiektu o zbliżonej funkcji. Tym razem jednak zaplanowano znacznie szerszy zakres oferowanych usług. W konsultacjach w fazie przedprojektowej uczestniczyli użytkownicy oraz personel funkcjonującego obiektu. Wszystkim nam zależało, aby stworzyć nową jakość na mapie tego typu obiektów, odbiegającą od powszechnego skojarzenia z hospicjum.
Zdecydowaliśmy się na kompleks wielofunkcyjny. Dawał szansę, że w takim obiekcie pensjonariusze unikną poczucia izolacji i separacji od społeczeństwa i otaczającego życia. W zabytkowej stajni powstała ogólnodostępna restauracja. Charakterystyczny wystrój i dobra kuchnia przyciągnęły wielu gości z zewnątrz. Nad restauracją są pokoje hotelowe i sala konferencyjna. Z pokojów i restauracji mogą korzystać rodziny pensjonariuszy i dzięki temu pozostać z nimi dłużej; goszczą tu również turyści i pracownicy firm szkoleniowych, niezwiązani z podstawową funkcją obiektu. Przyjęliśmy założenie, że codzienne życie miasta będzie na wyciągnięcie ręki, a na terenie obiektu pensjonariusze będą spotykali się z przedstawicielami różnych pokoleń mieszkańców okolicy.
W zastanej zabudowie – zwartej, skondensowanej – i niespójnych architektonicznie budynkach szukaliśmy wielu otwarć widokowych i szans na realizację jak największej ilości przestrzeni rekreacyjnych. Zarazem chcieliśmy podkreślić jedność założenia. By to osiągnąć, zastosowaliśmy materiał wizualnie spajający wszystkie elementy kompleksu. Na dachu zabytkowych stajni powstał taras z nasadzeniami zieleni i bulodromem; roztacza się z niego widok na panoramę Leszna. Przestrzeń tę udało się częściowo zadaszyć dzięki nadwieszeniu tarasu dostępnego z ostatniej kondygnacji nowej części kompleksu (górne piętra są tu przeznaczone na oddział dla osób z demencją i chorobą Alzheimera). Nowo zaprojektowany budynek pensjonatu także wyposażyliśmy w otwarty taras na stropodachu – miejsce integracji mieszkańców, zajęć z jogi i gimnastyki.
Na każdej kondygnacji zarówno budynku z oddziałami łóżkowymi, jak i pensjonatu dla samodzielnych mieszkańców wygospodarowaliśmy duże przestrzenie integracyjne w formie otwartego holu. Pensjonariusze spożywali tam posiłki, oglądali telewizję, spotykali się z rodziną. Na czas zajęć wymagających otwartej przestrzeni (joga, inne zajęcia ruchowe) personel przenosił składane stoły do pomieszczenia gospodarczego Przy jednej ze ścian umieściliśmy dwa stałe stanowiska komputerowe, by seniorzy mogli korzystać z internetu lub wspólnie pograć z wnukiem na konsoli. Dyżurka pielęgniarska pełniła zarazem funkcję punktu kontroli dostępu. Zbiornik wodny z fontanną, poza atrakcją wizualną i akustyczną, miał być miejscem do sprawdzania efektów zajęć modelarskich, a ogródki z podwyższonymi grządkami rozmieszczone za pensjonatem seniora miały umożliwić działkowiczom kontynuowanie pasji.
Architekturę kompleksu spajają dynamiczne, współczesne formy obudów z blachy perforowanej w rdzawym kolorze. Pierwotnie chcieliśmy zastosować stal cortenowską, bo jej kolor współgra z zabytkowymi murami dawnych stajni i kontrastuje z bielą pozostałych obiektów kompleksu. Dodatkowo rdzewiejąca i dynamicznie porozcinana blacha miała budzić skojarzenie z przemijaniem, zmiennością i zwrotnymi momentami, z których złożone jest ludzkie życie. Niestety była zbyt droga, poza tym inwestor obawiał się rdzawych zacieków na białej elewacji.
Odważna stylistyka i niestandardowe rozwiązania projektowe wywarły wpływ na okolicę. To wartość dodana obiektu i jego niewątpliwy sukces. Niedługo po otwarciu kompleksu okoliczne bloki wielorodzinne z lat 80. ubiegłego wieku przeszły termomodernizację. Kolorystyka zastosowana na ich elewacjach bezpośrednio odwołuje się do zrewitalizowanych budynków dawnego folwarku. W tej samej tonacji zostały utrzymane elewacje nowo powstałego osiedla mieszkalnego na sąsiedniej działce. Realizacja projektu przebudowy i rozbudowy kompleksu dawnego folwarku legła u podstaw pozytywnej zmiany wizerunku okolicznych terenów, dotychczas zdegradowanych. Władze miasta doceniły ten sukces. W 2015 roku przyznały inwestorowi prestiżową nagrodę „Lider Rewitalizacji”.
Na koniec smutna konkluzja. W tej chwili w kompleksie pofolwarcznym z powodzeniem działa jeden z największych hoteli w Lesznie. Z tarasu na dachu dawnych stajni zamiast pensjonariuszy korzystają uczestnicy różnego rodzaju firmowych eventów i młode pary (jest wielu chętnych na zorganizowanie w tym miejscu wesela). Przez dwa lata od otwarcia ośrodka opiekuńczo-rehabilitacyjnego z pensjonatem dla osób starszych inwestorzy walczyli o utrzymanie pierwotnie projektowanej funkcji obiektu. Nie uzyskali programowego dofinansowania z NFZ, a niewielu jest odbiorców, zwłaszcza poza wielkimi miastami, wystarczająco zamożnych, by pokryć pełne koszty świadczeń. Przy niepełnym obłożeniu obiektu i rosnących cenach inwestorzy musieli zakończyć działalność i zamknąć większość oddziałów. Kropkę nad „i” postawiła pandemia. W tej chwili funkcjonuje jedynie oddział rehabilitacyjny. Obsługuje klientów z zewnątrz i wspomaga działalność dwóch innych obiektów zarządzanych przez inwestora.
Paradoksalnie obiekt, który był pierwowzorem i punktem odniesienia dla projektowanego ośrodka w Antoninach, wciąż funkcjonuje. Inwestor wytłumaczył nam, że wynika to z systemu przydzielania punktów przy weryfikacji w trakcie starań o dofinansowanie z NFZ. Znaczną część punktów dostaje się bowiem za kontynuację działalności. Nowe, przestronne, świetnie wyposażone i oferujące świetną jakość obiekty mają na starcie dużo mniejsze (albo żadne) szanse na zaistnienie. Przegrywają z podupadającymi, wymagającymi modernizacji ośrodkami. Miejsca te często są niewystarczająco dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, a ich główną „zaletą” jest to, że funkcjonują jako placówki NFZ już od wielu lat. Inwestor i projektanci próbują się pocieszać, że po rewitalizacji i rozbudowie powstało miejsce charakterystyczne wizualnie, a ponieważ układy funkcjonalne obiektów zaprojektowaliśmy elastycznie, obecnie dawny folwark w Antoninach tętni życiem: jest jednym z większych obiektów hotelowych w Lesznie, ze świetną restauracją i salami konferencyjnymi. Tylko czy o to chodziło…?