Anna Cioch rozmawia z Anną Czech
Anna Cioch: Jest pani przewodniczącą Miejskiej Rady Seniorów w Jordanowie i według ustawowej definicji – seniorką. Jak to się stało, że angażuje się pani społecznie? Zaczęła pani działać w wieku emerytalnym czy wcześniej?
Anna Czech: Nie miało to z wiekiem nic wspólnego. Zaangażowany społecznie był mój dziadek, nauczyciel gimnazjum w Makowie. Przetrwało dużo zdjęć dokumentujących jego aktywność. Stale się dziwiłam, że tak mu się chciało, ale po śmierci mojego ojca i paru wydarzeniach w moim życiu poczułam, że muszę coś zmienić, pójść inną drogą. Wydawało mi się, że ugrzęzłam. Postanowiłam zaangażować się społecznie, najpierw w Stowarzyszeniu Aktywizacji Społecznej i Obywatelskiej Inspiracja. Ono oddelegowało mnie do grupy inicjatywnej, której zadaniem było stworzenie miejskiej rady seniorów. Nie miałam wtedy jeszcze sześćdziesięciu lat. Wkręciłam się i dalej poszło samo.
AC: Jakich obszarów dotyczyło pani zaangażowanie społeczne? Zawsze było związane z uczestnictwem w życiu publicznym czy może zajmowała się pani kulturą, organizacją czasu wolnego, działalnością pomocową?
ACz: Stowarzyszenie prowadziło przede wszystkim działalność pomocową. Na przykład raz do roku organizowało Paczkę z Sercem – nasz lokalny odpowiednik Szlachetnej Paczki. Projekt Srebrna Akademia organizował czas wolny seniorom. Dla mnie najważniejszą inicjatywą Stowarzyszenia było powołanie Miejskiej Rady Seniorów w Jordanowie. Seniorzy uważali, że bardziej przydałby się im klub seniora. Nie rozumieli, czym miałaby być rada, i nie widzieli się w pracach organizacyjnych. Dopiero gdy pojawił się u nas Grzegorz Demel z Fundacji Kultury Chrześcijańskiej „Znak”, prace ruszyły, ponieważ wytłumaczył, jak rada może działać. Zaczął od uzgodnienia z nami, co chcielibyśmy zmienić i jakimi sposobami. Uświadomił seniorom w Jordanowie, że otrzymają narzędzie realnego wpływu na politykę miasta.
AC: Jak do powołania rady odniosły się władze samorządowe?
ACz: Radę udało się powołać jeszcze za kadencji pani burmistrz Iwony Bilskiej. Teraz burmistrzem jest Andrzej Malczewski, nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Burmistrz rozumie, że dobrem gminy są właśnie seniorzy, bo to najbardziej aktywna grupa, najchętniej angażuje się w różne działania.
Młodzi mieszkańcy miasta poruszają się samochodami, nie lubią chodzić, a starsi przemieszczają się na piechotę. Dzięki temu doskonale znają miasto, nie umknie im żaden szczegół: tu znak ktoś zniszczył, a tam w chodniku zrobiła się dziura. Przed Nowym Rokiem sprzedawano fajerwerki i któryś z handlarzy pożyczył ławkę z Plant. To seniorzy zauważyli, że ławka nie wróciła na swoje miejsce, i od razu dali burmistrzowi znać, że trzeba ją przenieść. Mamy z nim gorącą linię.
AC: Seniorzy bardziej niż młodzi zwracają uwagę na wspólne otoczenie.
ACz: Tak, to ich najmocniej dotyczy organizacja przestrzeni miejskiej. Chodzą wolniej, często mają problemy ruchowe, więc wszelkie potencjalne przeszkody w rodzaju dziury w chodniku od razu zgłaszają do burmistrza. Na wniosek rady miasto ustawiło na ulicach prowadzących do rynku dodatkowe ławki, aby seniorzy mieli gdzie odpocząć.
AC: Czym jest miejska rada seniorów? Czym się różni na przykład od klubu seniora?
ACz: Czasem trudno oddzielić te dwa podmioty. W Jordanowie Zbigniew Kolecki założył Stowarzyszenie Samopomocy „Dom”, z siedzibą przy ulicy Banacha. Pomagało osobom z problemami psychicznymi, z zespołem Downa. Pan Kolecki stworzył w tym miejscu także klub dla seniorów. Działał bardzo dobrze do śmierci założyciela. Potem skończyła się dotacja z powiatu, klub przestał istnieć, więc w mieście zabrakło miejsca przeznaczonego dla seniorów. Rada seniorów wymyśliła kampanię informacyjną „Spotkajmy się”, w ramach projektu z programu „Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy” Fundacji Miejsc i Ludzi Aktywnych. Był finansowany z Funduszy EOG pod nazwą „Rady seniorów narzędziem dialogu i aktywności obywatelskiej”. Stworzyliśmy plakaty i różne gadżety, zapraszaliśmy seniorów, żeby przyszli do nas, do Miejskiego Ośrodka Kultury przy Rynku 2. Właśnie tutaj rada seniorów spotyka się co tydzień, w środę, o godzinie dziesiątej. Nie wiem, w jakim stopniu seniorów przyciągnęły plakaty, może większą rolę odegrał marketing szeptany, czyli zapraszanie znajomych: „Przyjdź na darmową kawę”. Na seniorów taka zachęta zawsze działa. Teraz sporo różnych osób przewija się przez nasz ośrodek. Przychodzą seniorzy, którzy akurat mogą lub chcą, wykształcił się z tych spotkań rodzaj klubu seniora, z przyjazną atmosferą.
W ubiegłym roku ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 zorganizowano konkurs „Najbardziej Odporna Gmina”. Mogły wziąć w nim udział ośrodki, które osiągnęły najlepsze wyniki wyszczepialności swoich mieszkańców. Jordanów zajął niezłą pozycję. Najliczniej poszli się zaszczepić właśnie seniorzy. W nagrodę za to, że wielu mieszkańców się zaszczepiło, miasto dostało milion złotych. Z tych pieniędzy rada miasta przyznała dziesięć tysięcy złotych na aktywizację seniorów. Po konsultacjach z seniorami, którzy do nas przychodzą, postanowiliśmy za połowę tej kwoty sfinansować zajęcia gimnastyczne w dwóch grupach. Jedna grupa, bardziej sprawna, miała zajęcia z instruktorką w klubie fitness w lokalnej galerii handlowej. Druga grupa ćwiczyła w Centrum Kultury i Bibliotece Miejskiej przy Rynku, w sali widowiskowej. Na czas zajęć składano fotele, panie ćwiczyły pod okiem rehabilitanta. W obu grupach ćwiczą wyłącznie seniorki, panowie jeszcze się nie odważyli, chociaż wynegocjowałam z właścicielem galerii preferencyjne ceny na wejście na siłownię dla seniorów. Drugą połowę nagrody przeznaczyliśmy na wycieczki, a konkretnie na transport, dość drogi. Wszelkie atrakcje w trakcie wycieczek seniorzy opłacali sobie sami. Jakoś tak zaskoczyło – wypełnialiśmy autobus na pięćdziesiąt miejsc. W grupach ćwiczeniowych z frekwencją bywało różnie, pojawiało się od dziesięciu do piętnastu osób, w zależności od pory roku. W lecie zawsze jest nas trochę mniej, bo seniorzy wyjeżdżają do sanatoriów.
W tym roku dostaliśmy od rady miasta podobną kwotę i podobnie rozdysponowaliśmy fundusze. Chcemy dodatkowo zorganizować międzypokoleniowe spotkanie integracyjne. Jedno już się odbyło, dwa lata temu, w sali Ochotniczej Straży Pożarnej w Jordanowie. Wzięły w nich udział Miejska Rada Seniorów, Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów, grupa wspinaczkowa wysokogórska z MOK-u, Klub Piłkarski „Jordan” Jordanów, Związek Podhalan.
Jeszcze przed pozyskaniem funduszy covidowych prosiłam radę miasta, w imieniu rady seniorów, o zabezpieczenie środków finansowych w kwocie dziesięciu tysięcy złotych na aktywizację seniorów. Większość przedstawicieli samorządu nie była przychylna. Podnoszono, że pieniądze są potrzebne młodym, dzieciom. Prężnie działający klub sportowy potrzebuje środków na wynagrodzenia trenerów. Znany chór Bel Canto potrzebuje pieniędzy na utrzymanie sekcji dla dzieci i młodzieży, a orkiestra OSP – na kapelmistrza. Stowarzyszenia szkolne oraz Związek Harcerstwa Polskiego też mają swoje wydatki. Potrzeb dla ludzi młodych jest naprawdę sporo, i ja to rozumiem. Niektórzy radni miejscy oponowali, że seniorzy są już w mnóstwie organizacji: w Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów, działają w Związku Podhalan, w CKiBM biorą udział w różnych zajęciach plastycznych, grupa śpiewająca składa się niemal wyłącznie z seniorek i jednego z najstarszych seniorów czynnych w Jordanowie. Oni już się sobą zajęli i lepiej dać pieniądze młodym, przyszłości naszego społeczeństwa.
Nie dostaliśmy wtedy tych pieniędzy. Na którejś komisji powiedziałam, że owszem, młodzi ludzie są przyszłością tej społeczności, ale przyszłością waszą – czyli przedstawicieli rady miasta – jest starość. Jeśli wypracuje się dobre praktyki, jest szansa, że będą kontynuowane. Gdy się zestarzejecie, zapewne chętnie z nich skorzystacie. Chyba przemówiła do nich ta wizja.
AC: Jeśli dobrze rozumiem, jordanowska rada seniorów pozyskuje środki, pomaga je rozdystrybuować, trochę zajmuje się profilaktyką zdrowotną, organizacją seniorom wolnego czasu, trzyma rękę na pulsie spraw miejskich, które mogą dotyczyć osób starszych. W 2018 roku diagnozowaliście państwo potrzeby seniorów. Jakie sprawy są ważne dla seniorów?
ACz: Badanie przeprowadziliśmy we współpracy z Fundacją Kultury Chrześcijańskiej „Znak”, reprezentował ją Grzegorz Demel. Wspólnie wypracowaliśmy pytania, które chcieliśmy zadać seniorom, a potem odwiedzaliśmy ich w domach. Ankieta była długa, jej wypełnienie zajmowało ponad pół godziny, ale osobiste spotkanie dawało szansę na szczerą rozmowę. Seniorzy mieli okazję ponarzekać na decyzje urzędników, poskarżyć się, co ich boli, czego by chcieli, z czym mają problem. Najważniejsza jest dla nich sprawna służba zdrowia. Mamy w Jordanowie lekarza pierwszego kontaktu, ale nie specjalistów. Wszędzie trzeba dojechać – do powiatu w Suchej Beskidzkiej albo do Rabki, bo tam jest szpital. Niestety, rada miasta ma związane ręce, ponieważ lokalny ośrodek zdrowia jest niepubliczny. Żeby prowadzić jakąkolwiek politykę prozdrowotną, ośrodek zdrowia musi być gminny.
AC: Może rozwiązaniem pośrednim byłaby lepsza komunikacja publiczna, żeby seniorom łatwiej było dojechać do lekarza?
ACz: Do dyspozycji mamy wyłącznie transport prywatny, ale busy do Krakowa, Suchej Beskidzkiej i Rabki kursują często i punktualnie. Dalsze wyprawy wymagają przesiadki do busów innych przewoźników. Gorzej mają mieszkańcy Zagród – dzielnicy Jordanowa – i wsi Wysoka. Oba miejsca są oddalone od centrum miasta. W tym kierunku bus kursuje kilka razy w ciągu dnia, a w soboty i niedziele nie jeździ nic. Urząd miasta przekonał przewoźnika, żeby bus do Suchej jeździł okrężną trasą, ulicą Batalionów Chłopskich, ale kierowcy się skarżyli, że nakładają drogi, a tam prawie nikt nie wsiada. Zanim ludzie zdążyli się przyzwyczaić, że mogą wsiąść z dodatkowego przystanku, pomysł upadł. Niestety, dla prywatnego przewoźnika liczy się zysk. Nie zrezygnuje z zarobku tylko dlatego, że skądś tam weźmie kilka osób. Obawiam się, że gmina też nie udźwignęłaby kosztu uruchomienia takiego transportu publicznego, który wypełniłby większość luk.
Dla seniorów generalnie istotna jest droga, którą się poruszają. Razem z Fundacją Mapa Pasji przeprowadziliśmy wizję lokalną w ramach projektu Przestrzeń dla seniorów. Miał trzy odsłony. Wizja lokalna polegała na spacerze po mieście, zanim została wykonana rewitalizacja rynku. Seniorzy wskazywali, gdzie i jakie zmiany należałoby wprowadzić, żeby miasto było bezpieczniejsze. Na podstawie ich uwag powstał raport. Skupiliśmy się na przestrzeni rynku i okolicznych uliczek. Przy rewitalizacji burmistrz uwzględnił postulaty seniorów. W trakcie remontów ulic obniżono krawężniki przy przejściach dla pieszych, oświetlono przejścia przez drogę krajową i naprawiono chodniki ulic odchodzących od rynku.
Chciałam namówić Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej do zaangażowania się w program opieki wytchnieniowej dla osób opiekujących się seniorami w Jordanowie. Moja inicjatywa oparła się o radcę prawnego, bo pani z MOPS-u tłumaczyła, że właściwie to opieka wytchnieniowa prawie nikomu nie będzie przysługiwać. Ci, którzy będą uprawnieni, by z tego rodzaju wsparcia skorzystać, stracą świadczenia socjalne. To uzasadnienie wydawało mi się niezgodne ze stanem prawnym. Radca wydał niejednoznaczną opinię: każdy przypadek należałoby rozpatrzyć indywidualnie, ale nie jest wykluczone, że opiekun osoby zależnej może skorzystać z opieki wytchnieniowej, a mimo to świadczenie socjalne nie przepadnie, bo ono trafia do niepełnosprawnej, leżącej osoby starszej. Kilka dni temu odbyła się sesja rady seniorów. Zaprosiliśmy panie z MOPS-u, razem z zaproszeniem przesłaliśmy im pytania dotyczące zagadnień, które nas interesowały. Kierowniczka MOPS-u powiedziała, że będzie się starała o opiekę wytchnieniową w przyszłości, a ośrodek wystąpił na razie wyłącznie o asystenta osoby niepełnosprawnej i kilka osób z niego skorzystało. Opieka wytchnieniowa przysługuje opiekunom osób zamieszkujących z osobą niepełnosprawną i sprawujących opiekę całodobową. W edycji 2023 polega na czasowym przejęciu opieki nad osobą zależną, aby opiekun faktyczny odpoczął, załatwił sprawy w urzędach lub zajął się własnym zdrowiem. Konieczne jest orzeczenie o niepełnosprawności podopiecznego. Sporo opiekunów nie wie, że można je uzyskać zaocznie, nie orientują się też, z jakich innych ułatwień mogą skorzystać. Dlatego na naszej sesji zawnioskowaliśmy do MOPS-u, aby stworzył dla opiekunów ulotkę z podpowiedziami, co przysługuje opiekunowi i podopiecznemu.
Lokalną politykę senioralną pomogła nam stworzyć Anna Miodyńska. Powiedziała coś mało popularnego, ale niestety prawdziwego: nie możemy oczekiwać gwiazdki z nieba, musimy stworzyć takie założenia, które rada miasta zdoła zrealizować.
AC: Jakie rozwiązania udało się zatem włączyć do strategii?
ACz: Odnieśliśmy sukces na polu kultury. Po przekształceniu MOK-u w Centrum Kultury i Bibliotekę Miejską seniorzy mają do dyspozycji klub, sporo zajęć i ofertę kulturalną. W założeniach rewitalizacji brał udział społeczny Komitet Rewitalizacji. Padła propozycja, żeby przenieść tu bibliotekę, do lepszego lokalu, uczynić ją bardziej dostępną, bo w dotychczasowej siedzibie już się dusiła. Dyrektor Jan Hanusiak i pracownik Bogusław Nosidlak własnymi rękami wyremontowali pomieszczenia MOK-u w suterenie.
AC: Imponujące zaangażowanie.
ACz: Stworzyli piękne wnętrza. Pan dyrektor Hanusiak chciał w podobny sposób wyremontować całe sutereny, ale byłby to zbyt duży koszt. Trzeba by kuć tynki, naprawić ceglane mury, odsłonić łuki, piękne sklepienia. Położono więc regipsy – szkoda, że zasłonięto cegłę, ale to był szczyt naszych możliwości finansowych. Jordanów jest małym miastem, nie dysponuje wielkim budżetem. Ma trochę przemysłu, ale nie idą za nim kokosy. Dawniej był gminą wiejsko-miejską, niepotrzebnie rozdzielono te dwa organizmy. W pewnym momencie samorząd doszedł do wniosku, że zostanie tylko gmina miejska. Może chodziło o rozdysponowanie etatów? Miasto na tej zmianie sporo straciło, ponieważ wieś zawsze jest mocniej dotowana niż miasto. Nie ma powrotu do poprzedniego rozwiązania. Burmistrz bardzo się stara ściągnąć dodatkowe pieniądze. W trakcie remontu obecnej siedziby Miejskiego Ośrodka Kultury, gdy pod tynkiem odkryto zabytkowe polichromie, nakazał wstrzymać inwestycję i pozyskał fundusze na ich odnowienie. Odsłonięcie polichromii wymusiło zmianę planów remontowych. Trzeba było się dostosować do tego, że niektóre ściany nie mogą być wyburzone. Budynek jest piękny i znakomicie służy mieszkańcom. Dzisiaj o siedemnastej w sali widowiskowej odbędzie się prelekcja na temat Oskara Kolberga.
AC: Doświadczenie pracy z seniorami zaowocowało we mnie niepokojącym spostrzeżeniem, że gminne rady seniorów reprezentują lub aktywizują głównie tych ludzi starszych, którzy i tak są już aktywni: przychodzą na zajęcia, udzielają się, czasami tworzą elitę gminy. Trudność polega na dotarciu do osób, które siedzą w domu, są schorowane, izolowane społecznie. Czy podziela pani ten pogląd? Co zrobić, żeby reprezentacja seniorów była pełniejsza?
ACz: Na nasze wycieczki jeżdżą seniorzy, którzy nie zgłaszali się do żadnych aktywności, siedzą w domu. Nie pojawili się jednak z własnej inicjatywy, lecz za sprawą aktywnego trybu rekrutacji na wyjazdy: seniorzy z rady seniorów i ci, którzy do nas przychodzą, zapraszali sąsiadów dotychczas całkowicie biernych. Dzięki temu na każdej z wycieczek był komplet. Od wielu osób wiem, że część seniorów rzeczywiście w niczym nie uczestniczy. Seniorki, które próbują namówić swoje koleżanki do jakiejś działalności, słyszą: „Po co? Ja tego nie potrzebuję, nie chcę”.
Czasem mam wrażenie, że na siłę próbujemy zaktywizować ludzi zadowolonych ze swojego życia. Seniorzy rzadko kiedy są zupełnie nieaktywni, chyba że zdarzy się osoba naprawdę samotna. Zwykle mają sąsiadów, utrzymują z nimi kontakty, uprawiają ogródki. Nie mówię o dużym mieście, tam jest inna specyfika. W Jordanowie nawet mieszkańcy wielkiego osiedla bloków na Wrzosach mają jakąś rodzinę bliżej na wsi albo działeczki. Kiedy przygotowywaliśmy ankietę na temat aktywności z kręgu zainteresowań seniorów, uzbierało się tego sporo. Potem przychodzimy z ofertą, pokazujemy: „Jest to i to, przyjdźcie”, a zainteresowania nie ma. Seniorzy narzekają, że nie czują się bezpiecznie, bo czyhają na nich oszuści. Rada seniorów wspólnie z burmistrzem zorganizowała spotkanie z policjantami. Wydrukowaliśmy ulotki, burmistrz pomógł, rozdaliśmy w szkołach, żeby wnuki przekazały dziadkom informacje o spotkaniu. Było szeroko rozpropagowane, a przyszła garstka ludzi.
AC: Czyli seniorzy są pod pewnymi względami są tacy sami jak każda inna grupa wiekowa. I wszyscy będziemy kiedyś seniorami. Powiedziała pani, że przyszłością nas wszystkich jest starość. Ona będzie też przyszłością naszego społeczeństwa. Osób starszych przybywa i kiedyś przestaną być marginalną grupą, zresztą już teraz nie są. Czy w związku z tym zmieni się rola gminnych rad seniorów? Czy ich głos zabrzmi mocniej? Czy powstaną nowe sposoby kontaktowania się z tą grupą?
ACz: Z biegiem czasu zapewne tak. Gościliśmy w Jordanowie przewodniczącego rady seniorów z Oslo, Sturlę Bjerkakera. W Norwegii powoływanie rad seniorów jest wpisane w ustawę o samorządzie. Obowiązkowo tworzy się gremia dla grup słabszych społecznie: seniorów, młodzieży, osób niepełnosprawnych, czyli środowisk, które nie mają dużej reprezentacji w samorządzie. U nas nikt z rady miasta nie zgłasza się do rady seniorów po konsultacje. Chodzę przede wszystkim na komisję rozwoju gospodarczego i finansów. Jeżeli są tam podnoszone kwestie, które mogą interesować seniorów, zabieram głos. Rękę na pulsie trzyma również przewodnicząca Zarządu Osiedla Miasta Jordanowa, pani Krystyna Kołat. Angażuje się we wszystkie sprawy dotyczące mieszkańców. Można powiedzieć, że starsi mieszkańcy mają we mnie i w pani Kołat rzeczniczki. Ponieważ seniorzy są też mieszkańcami, dbanie o interes mieszkańców jest równoznaczne z dbaniem o interes starszych ludzi. Młodzież reprezentują rodzice lub opiekunowie prawni, seniorzy są dorośli, ale z racji wieku trudniej im nadążyć za współczesnym światem, a on zmienia się coraz szybciej. Na margines spychane są tematy dotyczące zdrowia osób starszych. Organ reprezentujący seniorów jest niezwykle potrzebny, a w Polsce nie wszystkie samorządy chcą zarejestrować radę seniorów. Obawiają się, że seniorzy będą roszczeniowi, zechcą pieniędzy, a przecież rada seniorów jest w gruncie rzeczy ciałem społecznym, nie dostajemy żadnego wynagrodzenia. Owszem, mamy prawo do obsługi z ramienia rady miasta (nami w samorządzie opiekuje się pani Lucyna Gwiazdonik, wykonuje naprawdę znakomitą pracę, zawsze możemy liczyć na jej pomoc), lecz rada jako taka nie dostaje pieniędzy. Mówienie, że rada seniorów będzie generować duże koszty, jest wymówką.
Nawet jeśli uda się powołać radę seniorów, samorząd często nie traktuje jej poważnie. Nasz gość z Norwegii zauważył, że w Polsce rady seniorów istnieją od niedawna, a w Norwegii zdążyła się uprawomocnić procedura konsultowania uchwał samorządowych z radami seniorów. Oczywiście rada miasta nie musi brać wniosków z tych konsultacji pod uwagę, ale proces przebiega sprawnie. U nas mechanizmy reprezentacji grup społecznych dopiero się wytwarzają. Basia Kawa, koleżanka z Małopolskiej Sieci Rad Seniorów „Działamy Wspólnie!”, radzi, by małymi krokami iść do przodu. Awanturowanie się, także o kwestie seniorom prawnie gwarantowane, może okazać się przeciwskuteczne i doprowadzić do sytuacji, w której rada seniorów stanie politykom kością w gardle i będzie pomijana w procesie decyzyjnym. Grzegorz Demel ostrzegał, że łatwo zmarginalizować radę seniorów, wystarczy przestać ją zauważać. Umrze śmiercią naturalną, bo jeśli zabraknie możliwości współpracy, nie będzie miała pola działania.
Niedawno weszła w życie ustawa nakazująca powołanie rady seniorów, jeśli z takim wnioskiem wystąpi odpowiednia liczba osób 60+1. Można powoływać już rady powiatowe i wojewódzkie. Pytanie, czy znajdą się seniorzy chętni powołać radę i w niej pracować. Obejmując funkcję przewodniczącej, chciałam, by nasza rada seniorów była otwarta. Wciąż chcę, żebyśmy nie zamknęli się w gronie tych jedenastu osób, żeby nie zabrakło kandydatów w następnych wyborach do rady ani chętnych do pracy w niej. Zawsze po czterech latach kadencji część składu dochodzi do wniosku, że ich rola się skończyła. Dlatego na sesje i spotkania zawsze zapraszam seniorów spoza rady. W miarę wchodzenia w wiek senioralny kolejnych roczników będą się zmieniać problemy do rozwiązania. Obecni seniorzy mają problem z obsługą komputera, z internetem. Fundacja Mapa Pasji zorganizowała nam warsztaty obsługi smartfona. Wkrótce w wiek senioralny wejdą osoby, które już pracowały na komputerach, a to otworzy nowe możliwości. Fundacja Mapa Pasji organizuje webinary, ale wciąż niewielu naszych seniorów korzysta z takich narzędzi komunikacji, troszkę tego Zooma się boją. Kolejne pokolenie będzie z tą technologią już w miarę oswojone.
Na pewno zmieniło się społeczne traktowanie seniorów. Babcie chodzą w dżinsach, kolorowych bluzeczkach, farbują włosy czasem na dzikie kolory. Seniorzy mają wybór: mogą się prezentować bardziej zachowawczo albo bardziej ekscentrycznie, wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Moja babcia po czterdziestce zasłaniała włosy chustką, ubierała się skromnie. Była mężatką, więc musiała uważać, by czymkolwiek nie zwabić innych mężczyzn. Miała zająć się domem, mężem, dziećmi. Dawniej osoba po sześćdziesiątce kojarzyła się już wyłącznie z babuleńką, dziadkiem. Dzisiejsi seniorzy psychicznie często nie czują swojego wieku, chyba, że ktoś jest schorowany, ma sporo problemów, życie dało mu w kość. Wiem, że moje koleżanki chcą jeszcze coś z życia wycisnąć, być aktywne, a nie siedzieć w domu przed telewizorem. Kolejna zmiana: dawniej społecznie udzielały się przede wszystkim starsze kobiety, mężczyźni unikali zaangażowania. Do nas przychodzi również kilku panów, moim zdaniem to też świadczy o zmianie pokoleniowej. Zmiany dotyczą społeczeństwa w ogóle, ról tradycyjnie przypisywanych kobietom i mężczyznom. Popatrzmy na współczesnych ojców, są zupełnie inni niż ci, których ja pamiętam: inaczej opiekują się dziećmi, mają z nimi zupełnie inne relacje emocjonalne. Myślę więc, że i starość następnych pokoleń będzie trochę inna. Bardziej aktywna.