z listu do Christiana Gottfrieda Körnera z 23 lutego 1793 roku
Celowość, porządek, proporcja, doskonałość, właściwości, w których – jak długo uważano – spoczywa piękno, w rzeczywistości nie mają z nim nic wspólnego. Gdzie jednak porządek, proporcja itd. należą do natury danej rzeczy, jak w wypadku wszystkiego, co organiczne, tam są tym samym także niemożliwe do naruszenia, ale nie ze względu na nie same, lecz dlatego, że nie dają się oddzielić od natury tejże rzeczy. Wyraźne naruszenie proporcji jest brzydkie, ale nie dlatego, że piękno polega na trzymaniu się proporcji. Wcale nie, tylko dlatego, że jest ono zniekształceniem natury, wskazuje zatem na heteronomię. Podkreślam, że cały błąd tych, co szukają piękna w proporcji albo w doskonałości, pochodzi z odkrycia, że naruszenie proporcji czyni przedmiot brzydkim, stąd wbrew wszelkiej logice wyciągają oni wniosek, że piękno polega na dokładnym uwzględnianiu tych oto właściwości. Ale wszystkie te właściwości tworzą jedynie materię piękna, która może się zmieniać przy każdym przedmiocie. Forma piękna jest tylko wolną interpretacją prawdy, celowości, doskonałości.
Nazywamy budynek doskonałym, jeśli wszystkie jego części są podporządkowane idei i celowi całości, a jego forma jest uwarunkowana wyłącznie przez jego ideę. Nazywamy go jednak pięknym, jeśli nie musimy przywołać tejże idei, żeby zrozumieć jego formę, kiedy forma ta zdaje się wynikać w sposób wolny i niezamierzony z siebie samej, a wszystkie części zdają się same przez siebie ograniczane. Z tego powodu budynek (mówię to na marginesie) nie może być nigdy całkowicie wolnym dziełem sztuki i nie może nigdy osiągnąć ideału piękna, albowiem w budynku, który musi mieć schody, drzwi, kominy, okna i piece, nie sposób poradzić sobie bez pomocy idei, a także ukryć heteronomii. Zupełnie czyste może być zatem jedynie owo piękno sztuki, której oryginał znajduje się w samej naturze.
Piękne jest naczynie, jeśli przypomina swobodną grę przyrody, a jednocześnie nie przeczy swojej idei. Uchwyt w naczyniu służy wyłącznie użytkowi, zatem idei. Jeśli jednak naczynie ma być piękne, uchwyt ten powinien wyrastać zeń w sposób tak wolny i nieprzymuszony, by człowiek zapomniał o jego przeznaczeniu. Gdyby jednak kończył się on kątem prostym, gdyby się obszerny brzuch nagle zwęził w wąskiej szyi itp., ta gwałtowna zmiana kierunku burzyłaby jakikolwiek pozór wolności i autonomiczność zjawiska by zanikła.
Kiedy mówimy, że ktoś jest ładnie ubrany? Kiedy nic na własnej wolności nie tracą ani ubranie z powodu ciała, ani ciało z powodu ubrania; kiedy ubranie wygląda tak, jakby nie miało nic wspólnego z ciałem, a jednak doskonale pełni swoją funkcję. Piękno, albo raczej gust, postrzega wszystkie rzeczy jako cele same w sobie i na ogół nie lubi, kiedy jedno służy drugiemu za środek albo nosi jego jarzmo. W świecie estetyki każdy byt przyrody jest wolnym obywatelem, który ma te same prawa co najszlachetniejszy i nie śmie być do niczego zmuszony, nawet ze względu na całość, lecz powinien generalnie na wszystko wyrażać zgodę. W tym świecie estetyki, który jest zupełnie inny niż najdoskonalsze państwo Platona, nawet surdut, który na sobie noszę, domaga się ode mnie szacunku ze względu na swoją wolność i niczym zawstydzony sługa wymaga ode mnie, żebym nie dał nikomu poznać, że on mi służy. W zamian za to obiecuje mi ze swojej strony tak skromnie używać własnej wolności, żeby moja nic na tym nie ucierpiała, i jeśli oboje dotrzymamy słowa, wówczas cały świat powie, że jestem ładnie ubrany. Jeśli natomiast coś jest za ciasne, tracimy oboje, surdut i ja, nieco ze swojej wolności. Z tego powodu zarówno ubrania za ciasne, jak i za szerokie są tak samo nieładne, oprócz tego, że i jedne, i drugie utrudniają ruchy, w ciasnym ubraniu ciało pokazuje swoją figurę kosztem ubrania, w szerokim ubraniu odzież zaś zasłania sylwetkę. Nadymając figurę, nadyma bowiem siebie i sprowadza swojego pana do roli zwyczajnego noszącego.
Brzoza, świerk, topola są ładne, kiedy wybijają się strzeliście w górę – dąb, kiedy się krzywi. Wynika to z tego, że ten ostatni, pozostawiony sobie, lubi linie krzywe, tamte zaś proste. Jeśli natomiast dąb wygląda na wyprostowany, a brzoza się garbi, oboje nie są ładni, gdyż ich kierunki rozwoju wykazują jakiś wpływ zewnętrzny, czyli heteronomię. Jeśli zaś topola ugina się pod wpływem wiatru, to znowu uważamy to za piękne, gdyż jej kołysanie odzwierciedla jej wolność.
Jakie drzewo wybierze sobie najchętniej malarz, by wykorzystać je w krajobrazach? Z pewnością to, które korzysta z wolności, na którą pozwala mu jego struktura – które nie naśladuje niewolniczo swojego sąsiada, lecz siebie samo wyciąga z bezwładu, nawet z pewną śmiałością, wyskakuje ze swojego porządku, kapryśnie kieruje się tu i tam, nawet gdyby przez to miało zostawić tu pewną lukę, a tam swoim niespodziewanym wtargnięciem wprowadzić nieco zamieszania. Będzie on natomiast przechodził obojętnie obok tego, które cały czas trwa w tym samym kierunku, nawet jeśli jego własny gatunek użyczył mu dużo większej swobody, którego gałęzie trwożliwie pozostają w równym szeregu, jak gdyby zostały narysowane od linijki.
W każdej wielkiej kompozycji konieczne jest, by jednostka ograniczyła się, aby uwydatnić efekt całości. Jeśli to ograniczenie jednostki jest zarazem skutkiem jej wolności, a więc jeśli ona sama wyznacza sobie te granice, kompozycja jest piękna. Piękno jest siłą, która sama siebie powściąga. Ograniczenie z siły.
Krajobraz jest pięknie skomponowany, jeśli poszczególne części, z których się składa, tak z sobą współgrają, że każda z nich wytycza sobie swoje granice i całość jest w konsekwencji wynikiem wolności każdej jednostki. W krajobrazie wszystko powinno odnosić się do całości, a zarazem każdy pojedynczy element musi sprawiać wrażenie podporządkowanego swojej własnej regule i kierującego się swoją własną wolą. Jest jednak niemożliwe, by harmonijne przyczynianie się do całości nie wymagało żadnych ofiar ze strony jednostki, ponieważ konflikt wolności jest nieunikniony. Góra zatem rzuci cień na rzeczy, które byśmy chcieli mieć oświetlone, budynki będą ograniczać swobodę natury, zasłaniać widok, gałęzie staną się kłopotliwymi sąsiadami, ludzie, zwierzęta, chmury chcą się poruszać, albowiem wolność tego, co żywe, wyraża się tylko w działaniu. Rzeka nie chce przyjmować żadnych warunków od brzegu, kiedy wybiera swój kierunek, lecz pragnie podążać w swoim własnym. Krótko mówiąc: każdy pojedynczy byt chce móc dysponować własną wolą. Gdzie się w takim razie podziała harmonia całości, jeśli każdy myśli tylko o sobie? Ano wypływa ona z tego, że każdy z własnej nieprzymuszonej woli bierze na siebie ograniczenie, które jest potrzebne drugiemu do wyrażenia swojej wolności. Drzewo na pierwszym planie mogłoby zasłonić piękny skrawek tła; zmuszać je do tego, by tego nie czyniło, byłoby nadmiernym pogwałceniem jego wolności i zdradziłoby fuszerkę. Co robi zatem roztropny artysta? Sprawia, że gałąź drzewa, która mogłaby zasłonić tło, spada w dół pod własnym ciężarem i tym samym dobrowolnie ustępuje miejsca tłu. W ten sposób drzewo wykonuje wolę artysty, podążając zarazem tylko za własną. […]
Dlaczego linia wężykowata uchodzi za najpiękniejszą? Na tym najprostszym spośród wszystkich estetycznych ćwiczeń w sposób szczególny sprawdzałem swoją teorię i uważam próbę tę dlatego za decydującą, że przy tym prostym ćwiczeniu żadne oszustwo na skutek przyczyn pobocznych nie może mieć miejsca.
Zwolennik filozofii Baumgartena powiedziałby, że linia wężykowata dlatego jest najpiękniejsza, że jest najdoskonalsza dla zmysłów. Linia ta ciągle zmienia swój kierunek (różnorodność) i ciągle do niego wraca (jedność). Gdyby jednak tylko z tej przyczyny była piękna, musiałaby nią być także następująca linia:
a przecież z pewnością do pięknych nie należy. Tutaj też mamy zmianę kierunku: są bowiem rozmaite punkty – a b c d e f g h i – a jednocześnie zachowana jest jedność kierunku, której rozum się domyśla i która jest zobrazowana za pomocą linii K l. Linia ta nie jest piękna, chociaż jest zmysłowo doskonała.
Następująca linia jest jednak piękna, albo raczej mogłaby być, gdybym dysponował lepszym piórem:
Teraz cała różnica pomiędzy drugą a pierwszą linią polega wyłącznie na tym, że tamta zmienia swój kierunek nagle, a ta niepostrzeżenie. Różnica sposobu, w jaki oddziałują one na zmysł estetyczny, musi zatem polegać na tej jedynej dostrzegalnej różnicy ich właściwości. Czymże jest nagła zmiana kierunku, jeśli nie gwałtowną zmianą? Natura nie lubi skoków. Jeśli widzimy, że uczyniła skok, oznacza to, że wywarto na niej gwałt. Jako dobrowolny natomiast ukazuje się jedynie taki ruch, na jakim niepodobna wskazać żadnego określonego punktu, w którym zmienił swój kierunek. I to jest przypadek linii wężykowatej, która od pierwszej różni się jedynie swoją wolnością.
Mógłbym jeszcze nagromadzić wystarczająco dużo przykładów, by pokazać, że wszystkiemu temu, co nazywamy pięknym, przymiot ten przysługuje wyłącznie ze względu na wolność w technice. Może jednak na razie wystarczą wyżej przytoczone dowody. Ponieważ zatem piękno nie tkwi w żadnej materii, lecz tylko w sposobie jej potraktowania, wszystko, co się przedstawia zmysłom, ukazuje się jako techniczne albo nietechniczne, wolne albo niewolne, z tego wniosek, że domena piękna rozciąga się bardzo daleko, bo rozsądek we wszystkim, co mu zmysły i rozum bezpośrednio przedstawiają, może i musi pytać o wolność. Przeto królestwo gustu jest królestwem wolności – piękny świat zmysłów jest najszczęśliwszym symbolem tego, jak powinien wyglądać świat moralny, a każdy piękny byt natury poza mną szczęśliwym obywatelem, który woła do mnie: bądź wolny jak ja.
TŁUMACZENIE Z NIEMIECKIEGO: EMILIANO RANOCCHI