Las jest społeczeństwem, obejmującem cały żyjący w nim świat roślinny i zwierzęcy, począwszy od panującego sklepienia koron drzew, aż do najgłębszych poprzerastanych korzeniami warstw gleby. Jest on najdoskonalszym zabytkiem żywej przyrody pierwotnej.

Adam hr. Stadnicki1

Cywilizacje, jedne po drugich, wzrastały dzięki zasobom naturalnym, po czym upadały, gdy zasoby te, na skutek nadmiernego wykorzystania, zanikały.

Chris Maser2

W niniejszym tekście będziemy się zajmować lasem oraz leśnictwem rozumianymi jako państwowy monopol eksploatacji zasobów naturalnych, silnie z nim związaną nauką, a także kierunkami, w jakich zmierzają lasy Europy Środkowej, ze wskazaniem na obszar Polski. Spróbuję też zaproponować nowe myślenie/działanie, niezbędne w sytuacji globalnych zmian środowiska.

(Wszech)znawstwo leśne

Doszliśmy w Polsce do momentu dziejowego, w którym wszyscy znają się na lesie i leśnictwie. „Wiedzą” epatuje każdy z osobna, ale też niemal wszystkie grupy zawodowe, rozmaite kręgi społeczne, aktywiści polityczni i hobbyści, a także artyści i turyści. Na powszechnym znawstwie (wszechznawstwie) buduje się nową jakość, wytworzoną pod wpływem swoistego ciśnienia społecznego. Skonfrontowana z ponadnarodowymi tendencjami w postaci zmian klimatycznych i zaniku bioróżnorodności, daje interesujący spektakl.

W tekstach na temat lasu i leśnictwa pisanych przez humanistów aspirujących do aktywizmu znajdujemy specyficzne sprzeczności. Najbardziej rzuca się w oczy powoływanie się na naukę przy jednoczesnym lekceważeniu lub umyślnym deprecjonowaniu znaczenia pewnych określeń i słów. Niechęć do definiowania używanych pojęć wynika w dużej części z emocji, jakie towarzyszą piszącym, a także z silnego przywiązania do swoich wizji; prawidłowe definicje mogłyby postawić światopogląd autora w niekorzystnym świetle. Takie strategie aktywistyczne dają piszącym złudzenie oparcia w mniejszej czy większej grupie środowiskowej. Zjawisko nie dotyczy rzecz jasna jedynie lasu. Z podobnej pozycji wiele napisano na temat medycyny, rolnictwa, kształtu Ziemi (przy czym należy unikać zwrotu „kula ziemska”, aby nikogo nie urazić), płci, ras, meteorologii, energetyki, badań kosmicznych i wielu innych zagadnień. Wśród aktywistów trafiają się fachowcy, ale najczęściej w swoich (czyli innych) dziedzinach. W latach 80. ubiegłego wieku dziwiłem się, jak wielu architektów wypowiada się na temat lasów, przyrody i ekologii. Tak jakby tworzyli wyłącznie ekologicznie zrównoważone ozdoby krajobrazu i nie mieli w swoim fachu już nic do poprawienia. Najczęściej wypowiedzi aktywistów są publikowane w ramach kampanii na rzecz ochrony przyrody i krajobrazu albo mają charakter czysto popularyzatorski, dlatego można im dużo wybaczyć. Gorzej, jeśli do błędów, przekłamań i manipulacji uciekają się zawodowcy.

Agitacja leśna

Prawdziwe zaskoczenie musi przeżywać każdy, kto krytycznie (a wystarczy, że uważnie) wsłucha się lub wczyta w głosy dobiegające od części zadekretowanych fachowców w interesującym nas nurcie leśnym. Rozumiem go jako artykuły, publikowane referaty i wypowiedzi medialne (często jedynie udają, że zachowują standardy naukowe). Określenie „zadekretowani” stosuję wobec naukowców pnących się na akademickiej drabinie, publikujących w pismach branżowych i naukowych. Zbyt często trafiają się na ich łamach (u)twory, którymi wstydliwie przysłania się aktualne praktyki gospodarcze stosowane w lasach. W czasach PRL-u literackie listki figowe udające rozważania z dziedziny nauki nazywano agitkami. Powody ich publikowania są zawsze bardziej natury ideologicznej niż naukowej czy fachowej. Polemika z takimi tekstami jest trudna, bo należałoby ją rozpocząć od przyjęcia jednakowych standardów etycznych, a dopiero potem dyskutować z użyciem argumentów.

Między wersami agitek kryje się drugi poważny błąd systemowy społecznego nurtu sprzeciwu wobec nieprawidłowych praktyk przemysłowego leśnictwa – wiara, że decydujące znaczenie mają argumenty naukowe i zdrowe cele długodystansowe. Błąd trzeci polega na traktowaniu państwowego przedsiębiorstwa wraz z jego obudową medialną i naukową jak monolitu.

Zawstydzające zjawiska: mieszanie nauki i polityki, teksty, którymi pod szyldem nauki i praktyki wspiera się interesy resortowe, zanik zwykłej przyzwoitości, to skutek całkowitego załamania się standardów etycznych właściwie we wszystkich środowiskach. Na utraconym zaufaniu wybili się i zbijają kokosy wszelacy producenci nieprawdziwych doniesień, manipulacji ludźmi i grupami społecznymi, a nawet państwami. Każdy dostaje to, co mu najbardziej odpowiada, a mentalno-medialna wrzawa odwraca uwagę od prawdziwych interesów. Paradoksalnie, choć taki stan cofnął nas co najmniej o sto lat w historii kultury, jest w nim wielka szansa, bo zaczynamy wszystko raz jeszcze, ale z bagażem doświadczeń, ostrożności i wiedzy, a także wyposażeni w globalną sieć pamięci i komunikacji. Jedynym, ale za to śmiertelnie poważnym problemem naszej obecnej sytuacji jest to, że prawdopodobnie skończył się nam już czas na akademickie dyskusje. Jeżeli nie przystąpimy do konkretnych działań naprawczych – i to szybko – ludzie zaczną tracić na znaczeniu, a potem znikną.

Laikat leśny i leśnictwo namaszczone

Termin „laikat” stosuję tu w odniesieniu do zainteresowanych lasami jednostek i grup społecznych, które nie pracują w/dla Administracji Lasów Państwowych. Nie ma znaczenia, czy są zawodowymi leśnikami, czy sprawy leśne interesują ich prywatnie. Również zaliczam się do tak pojętego laikatu leśnego, a udzielam się dla upamiętnienia specyficznego czasu w polskim leśnictwie, fundującego całkowicie nowe jakość i logikę. Moje prawdziwe miejsce zrozumiałem, gdy wysoka funkcjonariuszka ALP groziła mi palcem i upominała słowami: „Czyńcie sobie Ziemię poddaną!”. Wydarzenie z pozoru błahe, może nawet, jak myślałem, żartobliwe, okazało się poważną przestrogą, i to instytucjonalną, bo podtrzymywaną przez innych obecnych tam mundurowych. Upomnienie otrzymałem na oficjalnym spotkaniu fachowców, a jako wykształcony leśnik i główny specjalista w rządowej agencji ochrony przyrody nie kwalifikowałem się do grona uczestników amatorów w tej dziedzinie. Przestrogę początkowo zlekceważyłem, lecz potem wnikliwie zbadałem, a wnioski mnie zaskoczyły. Pojąłem, że opisane zajście przenosiło dyskusję merytoryczną, którą prowadzę od czterdziestu jeden lat mojej pracy zawodowej, na całkiem inną płaszczyznę.

Nowa jakość dotyczyła istnienia i logiki gospodarowania lasami w Polsce, a także praktyk grupy zorganizowanej i rządzącej w ramach ALP. Jakość ta polega na swoistym religijnym namaszczeniu do sprawowania przewodniej roli. Co tam wiedza, nauka, doświadczenie i standardy; liczy się namaszczenie.

Wtedy zrozumiałem wszystko, co wcześniej mnie zastanawiało w zachowaniu wielu leśników z ALP: oni w ten sposób dochodzili do najwyższego poziomu podejmowania decyzji. Stworzyli własną logikę. Zrozumiałem, że pora się żegnać z dawną polską szkołą leśnictwa. Pięknie konkurowała ze szkołą wywiedzioną z Niemiec i jej opłakanymi efektami, nie stroniła od wzorów skandynawskich i rodzimych praktyk leśnych. Zrozumiałem, że uzurpatorskie namaszczenie uodparnia na argumenty naukowe i daje moc, by realizować misję w duchu „psy szczekają, karawana jedzie dalej”.

Niepokoił mnie zwrot „czyńcie sobie Ziemię poddaną”. Wyczuwałem w nim literacki zabieg rozmiękczający znaczenie polskiego słowa „posiąść”. Połączone z pierwiastkiem żeńskim (Ziemią) nie odnosi się do opieki, zrozumienia, współodczuwania i współdziałania. Słowniki podpowiadają odbycie stosunku seksualnego, podporządkowanie i korzystanie z usług kogoś, kogo chcieliśmy podporządkować w taki właśnie sposób. Oczywiście można snuć rozmaite dywagacje natury literackiej, historycznej, teologicznej i psychologicznej, ale brutalne sceny rozgrywające się na froncie wojny z Ziemią od dziesięcioleci pokazują, że są jedynie wybiegami lub lekiem na niepokój o kierunek drogi, którą się podąża.

Szybko znalazłem potwierdzenie na spójność quasi-religijnego namaszczenia z logiką wykorzystywania innych/innego – te dwa elementy zawsze idą w parze. Ich związek dobrze obrazuje odpychająca i szaleńcza filozofia, po którą sięga Edward Stępień, jeden, jak się wydaje, z wizjonerów nowego (a już starego) etapu leśnictwa: „zasady pewnej filozofii działania w tym względzie formułuje Bachmann uważając, że dzisiaj osiągnięta konkretna korzyść jest więcej warta niż mało sprecyzowany efekt w przyszłości, zaś ryzyko późniejszego wystąpienia pewnych zagrożeń jest mniejszym złem niż dotkliwa szkoda występująca teraz”3. Odpowiem cytatem na temat gospodarowania. Sięgnąłem do źródła znacznie bardziej wiarygodnego i znanego, a z pewnością bezpieczniejszego w skutkach dla naszych dzieci: „jest to wybór pomiędzy gospodarką krótkoterminową a uwzględniającym dłuższy wymiar czasowy podejściem ekologicznym. Jest to też wybór pomiędzy zaspokajaniem wymagań jedynie obecnego pokolenia, a potrzebami pokoleń przyszłych”4.

Edward Stępień jasno formułuje również koncepcję „racji własnych przedsiębiorstw leśnych”. Rzecz interesująca w kontekście państwowego gospodarstwa, które w imieniu społeczeństwa formalnie zawiaduje lasami w Polsce. W podsumowaniu artykułu w „Sylwanie” znajdziemy wyjaśnienie: „nową rangę w warunkach współczesnego gospodarstwa leśnego zyskuje problem właściwych relacji między racjami własnymi przedsiębiorstw leśnych i wymogami ogólnospołecznymi oraz oceną konsekwencji gospodarczych i finansowych dla tych przedsiębiorstw wynikających z ograniczonej swobody zagospodarowania i wykorzystania lasu”5.

W bawełnę nie owija Stępień przyczyn ograniczania swobody gospodarowania lasami w Polsce. Ani chybi winny jest laikat, bo „wzrost ogólnego społecznego zainteresowania lasem, problemami ochrony lasu, przyrody i krajobrazu oznacza zwykle ograniczenie swobody gospodarowania”6.

Jeżeli zarządzanie i obudowywanie zarządzania pseudoteoriami służy trosce o „racje własne” przedsiębiorstw i usunięciu wszelkich barier z drogi ku nieograniczonej swobodzie działania, to nie dziwi, że wszystkie racjonalne spory i argumenty ucina swoiste namaszczenie, specjalnie w tym celu wymyślone. Zrozumiałem, że przejażdżki pana ministra z panem biskupem pozłacaną karocą w 2013 roku, traktowane z przymrużeniem oka jak niewinne figle, były w istocie częścią poważnego procesu namaszczania do zadań w zakresie ochrony środowiska na najwyższym poziomie. Niby nic, ale pan minister ministrował trzykrotnie (w latach 1997–1999, 2005–2007 i 2015–2018) i dopiął swego. Laikat drwił, a karawana jechała dalej. Ruszyły budowy kaplic, coniedzielne marsze patriotyczno-religijne, odwoływanie mniej pokornych ze stanowisk SMS-ami i wiele innych zjawisk, odległych – a przynajmniej tak się wydawało – od zrównoważonej gospodarki leśnej.

Po niesmaku, jaki pozostawia artykuł w „Sylwanie”, z nadzieją sięgam po „Studia i Materiały Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej” z 2008 roku, aby zapoznać się z ideą tak zwanej półnaturalnej hodowli lasu. Entuzjazm pozytywnie nastawionego laikatu leśnego może wzbudzić tytuł tekstu Bogdana Brzezieckiego: Podejście ekosystemowe i półnaturalna hodowla lasu. Zadowolenie sięga zenitu, gdy się przeczyta, że „półnaturalna hodowla lasu jest równoznaczna z holistycznym (całościowym) rozumieniem lasów i gospodarki leśnej oraz podkreślaniem ich wielofunkcyjnego charakteru”7.

Dla potwierdzenia rzetelności argumentów Brzeziecki przywołuje Konwencję o Różnorodności Przyrodniczej oraz tak zwane Zasady z Malawi. Z zachwytem wczytuję się w dwanaście Zasad Podejścia Ekosystemowego i zaczynam powoli rozumieć, że żadna z nich nie jest poważnie brana pod uwagę w dzisiejszej praktyce leśnej w Lasach Państwowych. Szybko pojawiają się informacje bez komentarza (czyli autor je akceptuje), w rodzaju, że zręby zupełne mogą mieć w Polsce „w uzasadnionych wypadkach do 6 ha […] powierzchni”. Jeśli po opracowaniu dotyczącym półnaturalnej hodowli lasu ktoś się spodziewa jakichkolwiek liczb dotyczących ilości martwego drewna lub starych drzew pozostawianych w drzewostanie podlegającym wycince, srodze się rozczaruje. Musi zadowolić się eufemizmami typu „pewne ilości” (później błąd „naprawiono” poprzez podawanie rozmaitych wielkości liczbowych, niedostatecznie uzasadnionych). Dalej „sugeruje się”kilka dobrych ekologicznie rozwiązań, ale także bez konkretów. Te przychodzą pod koniec tekstu i są jak kubeł zimnej wody na głowy leśnego laikatu:

w pojęciu półnaturalnej hodowli lasu akcent pada bardziej na hodowlę niż na naturę. Naturalność nie jest celem samym w sobie, ale środkiem i sposobem wypełniania potrzeb społecznych oraz zapewniania wielofunkcyjnego charakteru lasów. Zbyt restrykcyjne pojmowanie naturalności nie bierze pod uwagę konieczności zapewnienia trwałości lasu i jego zdolności do wypełniania różnorodnych funkcji: społecznych, ekonomicznych i środowiskowych8.

Tekst o mylącym tytule Podejście ekosystemowe… autor podsumowuje: „lasy wielofunkcyjne, zagospodarowane zgodnie z zasadami półnaturalnej hodowli lasu […] do tej kategorii można włączyć zdecydowaną większość lasów, nawet, jeżeli formalnie różnią się swoim statusem […] można łatwo wykazać, że nawet w takich warunkach lasy pełnią wiele różnych funkcji”. Przypomina się jedna z dwóch definicji dzieła sztuki – ta, która mówi, że wszystko, co zrobi artysta, jest dziełem sztuki. Analogicznie wszystko, co robią Lasy Państwowe, jest uświęconym podejściem ekosystemowym.

W takiej rzeczywistości naukowej i gospodarczej niczego już nie da się łatwo wykazać, poza tym, że „naruszamy ekologiczne podstawy różnorodności, współoddziaływań procesów i czasu, by eksploatować lasy, po czym nadajemy naszemu zmniejszającemu się dochodowi miano «trwałego zysku»”9.

Zebrałem garść prawdziwych informacji o lesie. Chciałem sprostować najczęściej robione błędy i nieścisłe poglądy panujące w środowiskach leśnego laikatu.

Puszcza Karpacka. Pień drzewa owinięty drutem – nawykowa kultura nieuważności i pogardy dla życia pozaludzkiego, fot. Marek Styczyński

Informacje o lesie dla laikatu leśnego

  • Nie każda grupa drzew jest lasem, ale w każdym lesie są drzewa.
  • Na terenie Polski występuje siedemnaście typów lasu, z podziałem na pięćdziesiąt podtypów (odmian). Typy lasu znacznie różnią się między sobą – wyglądem, składem gatunkowym, miejscem występowania.
  • Lasy z przewagą drzew iglastych nazywa się borami, a „las” zazwyczaj oznacza przewagę gatunków liściastych. W obydwu przypadkach chodzi o drzewa i aparat asymilacyjny, ale bory są zielone przez cały rok (z wyjątkiem modrzewia), a drzewa w lasach liściastych zrzucają aparat asymilacyjny na zimę, przez co cyklicznie i znacząco zmieniają wygląd.
  • W lasach mieszanych rosną zarówno gatunki iglaste, jak i liściaste, przy czym ich udział ilościowy nie musi wynosić pół na pół.
  • Z punktu widzenia prawa las musi zajmować powierzchnię przynajmniej dziesięciu arów, aby traktować go jak las.
  • Drzewostan jest najbardziej charakterystyczną, ale zdecydowanie niejedyną częścią biocenozy leśnej. Istotną rolę odgrywają w niej drzewa martwe i wiele innych składowych.
  • Poszczególne typy i podtypy lasów i borów rosną naturalnie na siedliskach, które współtworzą wraz z glebą, mikroklimatem i wszystkimi innymi komponentami środowiska składającymi się na ekosystem leśny.
  • Siedliska leśne nie są równomiernie rozłożone po kraju, dlatego naturalne lasy i tworzące je gatunki (nazywane gatunkami lasotwórczymi) występują w różnych regionach i z różnym nasileniem. Poszczególne gatunki lasotwórcze, na przykład: jodła, buk, świerk, sosna, olsze, jesion, dąb, brzoza, lipa, jawor, występują albo na obszarze całego kraju, albo jedynie strefowo (czasem wyspowo), co wiąże się z ich zasięgami występowania w Europie. Strefowe są na przykład zasięgi występowania jodły i buka w Polsce. Zasięgi poszczególnych gatunków zależą między innymi od temperatury otoczenia i mają charakter dynamiczny, a więc podlegają zmianom.
  • Rozmieszczenie gatunków kształtuje także gospodarka leśna, nadzorowana przez polityków lub ulegającą aktualnym modom (czytaj: cenom drewna). Zjawisko to nie jest nowe. W 1945 roku legendarny karpacki leśnik Adam hr. Stadnicki napisał:

Wraz z bukiem nadaje się jodła przede wszystkim do gospodarstw przerębowych, różnowiecznych z naturalnym odmłodnieniem […] do prowadzenia jako „las trwały” z wszystkimi klasami wieku. Wskutek nieracjonalnej i nieumiejętnej gospodarki, jaką u nas można było, niestety, często zauważyć, wytępiono jodłę na znacznych przestrzeniach […] przez zakładanie czystych zrębów […], które następnie sztucznie zalesiano sosną lub świerkiem. Bywało to nieraz przez Urzędy Ochrony Lasów tolerowane, a niekiedy nawet nakazywane! Dla lepszej bowiem „kontroli” urzędy te bywały przeciwne wprowadzaniu gospodarstw przerębowych, a żądały prowadzenia zrębów zupełnych, często wbrew życzeniom właścicieli oraz światłych leśników!10

  • Upraszczając, w Polsce ciągle mamy następujące typy leśnych siedlisk przyrodniczych: buczyny, jaworzyny, grądy, lasy brzozowo-dębowe, łęgi, dąbrowy, świerczyny, sośniny i bory jodłowe. Każdy z typów ma inny udział w powierzchni kraju; obecnie przeważają sośniny (ponad 50 procent powierzchni leśnej) i świerczyny, przy czym te drugie zdecydowanie się kurczą. Na pozostałych 40–50 procentach powierzchni leśnej występuje kilkanaście typów drzewostanów z wieloma podtypami. Znaczne rozdrobnienie wynika nie tylko z wymagań siedliskowych, ale także ze sztucznego utrzymywania monokultur sosnowych i świerkowych. Jest jasne, że jeśli chcemy poważnie chronić bioróżnorodność, powinniśmy poświęcić uwagę wszystkim istniejącym siedliskom, lecz szczególną tym najmniejszym, które najłatwiej bezpowrotnie zniszczyć w skali kraju.
  • Na siedlisku leśnym nie zawsze rosną wszystkie gatunki dla niego charakterystyczne, dlatego mówi się o roślinności potencjalnej i rzeczywistej. Upraszczając: nie każdy las jest tym, na co wygląda. Jeżeli stan faktyczny (na przykład monokultura sosnowa albo świerkowa) nie odpowiada siedlisku (a monokultury na znacznych powierzchniach nigdy nie odpowiadają siedlisku w całości), to powinniśmy dopuścić do działania procesy naturalne – one zbudują właściwy skład drzewostanu – a nawet spróbować je przyspieszyć. Z punktu widzenia ludzi obydwie opcje mają wady i zalety. Po tym wyjaśnieniu łatwiej zrozumieć, że drzewostan, który zastajemy na jakiejś powierzchni, nie jest tym samym, co naturalny las.

Las naturalny jest niezwykle złożonym żywym organizmem i jak każdy organizm dąży do pełni rozwoju. Cel ten może osiągnąć jedynie w warunkach pewnej stabilności. Homeostaza środowiska leśnego jest możliwa jedynie na dostatecznie dużej powierzchni lasu naturalnego lub mało zmienionego. W warunkach górskich i w sąsiedztwie stabilnych lasów brzegowy, najmniejszy obszar pozwalający na samoregulację lasu wynosi około sześćdziesięciu–siedemdziesięciu hektarów, dlatego dobrze zaprojektowane rezerwaty leśne nie mogą być małe. Kilkuhektarowe rezerwaty kwalifikują się raczej do kategorii pomników przyrody.

  • Lasy naturalne należą do najtrwalszych i najbardziej złożonych biocenoz lądowych na Ziemi. Niestety, „stabilne warunki środowiska” są już terminem historycznym i nikt nie wie, co nas czeka w najbliższych latach. Pewny jest jedynie bezsens dalszego ingerowania w istniejące lasy w tak totalny i zagrażający im sposób, jak czyni to obecnie panujące leśnictwo przemysłowe. Kontynuacja tego typu gospodarowania zagraża zdrowiu i życiu ludzi.

Wielkim nieporozumieniem jest przekonanie leśników z ALP, że bez nich las by nie istniał. Las miał się znakomicie i przed epoką drastycznych ingerencji leśników, a właściwie do czasu pojawienia się przemysłowych leśnictwa i rolnictwa z ich logiką „racji własnych”. Gdy tylko las naturalny, a nawet względnie naturalny (czyli ekstensywnie użytkowany przez ludzi) zastąpiono rodzajem półnaturalnej plantacji, sprawy znacznie się skomplikowały. Sytuację może uratować wyłącznie stosowanie zabiegów naprawiających monokulturową plantację udającą las – człowiek musi oddać przyrodzie przewodnictwo, a samemu ograniczyć się do rozumnego inicjowania procesów naturalnych, które przyspieszą rekonwalescencję. Wykształceni leśnicy doskonale potrafią takie techniki zastosować, jeśli się im pozwoli. Nieliczna grupa zawodowych leśników ogarniętych obsesją kontrolowania wszystkich procesów naturalnych powinna być oddelegowana do farm hydroponicznych, a nie zajmować się lasami.

Lasy w Europie Środkowej umierają

Za zmianami środowiskowymi o charakterze globalnym spowodowanymi działalnością człowieka (zmianą form użytkowania ziemi, zwiększeniem koncentracji dwutlenku węgla i metanu w atmosferze, odkładaniem się związków azotowych, skażeniem powietrza, wody i gleby, rozmaitymi skutkami historycznych i współczesnych działań wojennych, zwiększającą się gęstością zaludnienia) postępują antropogeniczne zmiany klimatu, a także wymieranie gatunków, utrata bioróżnorodności i przemieszczanie się gatunków poza ich dotychczasowe zasięgi występowania. Niegdysiejsze anomalie pogodowe stają się normą. Ponieważ rozmaite zmiany wpływają na siebie, a przejawy działalności człowieka się kumulują, nikt nie zdoła przewidzieć, co i w jakim tempie wydarzy się w najbliższych latach. Można uchwycić jedynie tendencje. W Europie Środkowej spodziewamy się długich okresów podwyższonej temperatury i suszy, a więc braku lub niedoboru wody, okresów zimna dłuższych niż dotąd (na skutek zmian w działaniu stratosferycznego wiru polarnego), przymrozków wczesnych i późnych o rozchwianym okresie występowania, huraganowych wiatrów na dużych obszarach Polski, tworzących swoiste korytarze szkód.

Dodatkowo ludzkość dokonuje właśnie najbardziej antropogenicznych szkód w historii świata, czyli ekologicznych szkód wojennych. Badania przeprowadzone we Francji wskazują, że silny ostrzał rakietowy, artyleryjski, a także bombardowanie terenów niezamieszkanych nie są taktycznym błędem, jak się wydawało komentatorom wojny w Ukrainie, ale perfidną taktyką wojenną o niezwykle poważnych konsekwencjach. Podczas I wojny światowej na silnie ostrzeliwanych obszarach Francji przemieszaniu uległo od 50 procent (tereny zalesione) do 100 procent (tereny rolnicze) powierzchni gleby. Obliczono, że „ilość gleby przemieszczonej w ciągu czterech lat wojny odpowiada kilkunastu tysiącom lat erozji na odkrytym terenie przy obecnym tempie erozji. […] cztery lata ludzkiej działalności były prawie tak samo istotne dla procesu glebotwórczego jak jeden okres ery czwartorzędowej”11.

Poza kurczącymi się wyjątkami lasy w Europie są albo mocno osłabione, albo chore. W Niemczech od dziesięcioleci funkcjonuje termin „Waldsterben” (umierający las). Stan tamtejszych lasów usilnie tłumaczono czynnikami zewnętrznymi (szczególnie złą prasę miały tak zwane kwaśne deszcze), a nigdy praktyką zakładania sztucznych monokultur i jednowiekowych kontrolowanych lasów produkcyjnych. Jednowiekowe monokultury (świerk lub sosna), wysprzątane z wszelkiej biomasy nienadającej się do sprzedania, to charakterystyczna cecha leśnictwa europejskiego, nazywana symplifikacją.

Za stan lasów w Europie odpowiada przede wszystkim gospodarka leśna prowadzona zgodnie z logiką SEE: Short-term Economic Expediency – krótkoterminowe korzyści ekonomiczne.

Na terenie dzisiejszej Polski dominowały lasy liściaste lub mieszane. Czego nie wyrąbano pod tereny osadnicze i przemysłowe albo wielkie obszary intensywnego rolnictwa przemysłowego, zamieniono w jednorodne sośniny i świerczyny. Była to typowa decyzja w nurcie SEE, bo istnieje zgoda co do tego, że wprawdzie takie lasy rosną najszybciej i dają wysokiej jakości drewno budowlane, ale gospodarka w świerczynach i sośninach nastręcza znacznie więcej problemów i jest bardziej ryzykowna niż gospodarowanie w lasach liściastych.

Martwe drzewa na górze Groβer Rachel w Bawarii, fot. High Contrast / Wikimedia Commons CCA 3.0 de

Scenariusze przyszłości

Obecnie kluczowe dla podjęcia właściwych decyzji dotyczących przyszłości lasów jest oszacowanie wpływu zmian klimatycznych na stan, zasięg i dalsze istnienie typów lasów (a więc i gatunków drzew) na obszarze danego kraju lub regionu geograficznego. Ocena dla Polski szokuje: w grę wchodzi całkowita utrata zdolności lasotwórczych dla świerka i sosny na rzecz dębu bezszypułkowego i buka. Inne badania, prowadzone dla całej Europy, obfitują w podobne rewelacje. W skrócie ich podsumowanie brzmi:

w przyszłych warunkach klimatycznych zmieni się przestrzenne rozmieszczenie głównych typów lasów europejskich […] świerk, będący gatunkiem o największym znaczeniu produkcyjnym w Europie, ustąpi z zachodnich, południowych i centralnych obszarów swojego zasięgu i przesunie się na północ (północna Szwecja, Finlandia i Norwegia). […] generalnie autorzy symulacji spodziewają się, że głównym „przegranym” prognozowanych zmian będzie grupa gatunków iglastych (świerk pospolity, sosna zwyczajna) o dużym znaczeniu produkcyjnym, która straci od 40 do 60% swego obecnego areału, natomiast głównym „wygranym” będą drzewostany złożone z śródziemnomorskich, niskoprodukcyjnych gatunków dębów12.

Szacunkowe ustalenia powierzchni zagrożonych suszą prowadzone przez System Monitorowania Suszy Rolniczej (www.susza.iung.pulawy.pl) potwierdzają opisane tendencje zmian lasów w Polsce.

Wiele zaskakujących skutków może przynieść spodziewany spadek wartości gruntu leśnego „w lasach europejskich o wielkość ok. 930 euro/ha […] oznaczałoby to obniżenie sumarycznej wartości lasów w Europie o ponad 190 mld euro”13.

Dla trwałości i stanu zdrowotnego lasów istotniejsze od konkretnych zmian parametrów pogodowych (temperatura, opady, wiatry, susza, skażenia powietrza i gleby) są nieprzewidywalność i kumulacja wpływów. Całe planowanie cyklu produkcji leśnej (trwa on minimum sto lat), a więc zasady hodowlane, rachunek zysku (SEE), dobór gatunków i uprawy szkółkarskie, a nawet kształcenie kadr dla leśnictwa przyszłości, stoi obecnie pod znakiem zapytania, a spotyka się opinie, że te podstawy są już nieaktualne.

Wiwat novacen?

Niebywały stopień trwałej ingerencji w środowisko zyskał miano – szeroko dyskutowane – antropocenu. Wziął się stąd, że głównym autorem zmian środowiskowych w obecnej erze w historii Ziemi jest człowiek. James Lovelock (1919–2022), autor „hipotezy Gai” (Ziemi jako superorganizmu), zmodyfikowanej później wraz z Lynn Margulis i nazywanej obecnie teorią Gai, rok przed śmiercią wydał swoją ostatnią książkę – Novacene: Coming Age of Hyperintelligence (Novacen. Nadciąga era nadinteligencji). W olbrzymim skrócie: Lovelock zapowiedział koniec antropocenu. Nastąpi po przejęciu inicjatywy przez hybrydową i sztuczną inteligencję. Zdaniem Lovelocka będzie ona działała na rzecz odzyskania i utrzymania równowagi Ziemi.

Niezależnie od zmian w podejściu do lasu, które muszą nastąpić w środowiskach zawodowych, laikat leśny ma wiele do zrobienia w dobrze pojętym interesie nas wszystkich, żyjących obecnie, ale głównie naszych dzieci i przyszłych pokoleń. Należy zacząć od ćwiczenia pracy zespołowej, a więc organizowania się i samokształcenia, poznawania i uczenia się nowych sposobów gospodarowania i traktowania lasu, a także od kompetentnej kontroli społecznej działań z zakresu gospodarki leśnej. Pilnie musimy wyciągnąć wnioski co do faktycznej roli i znaczenia obecnej nauki, podążać w kierunku zasygnalizowanym przez teorię i praktykę permakultury, bo „permakultura jest nie tylko praktyką nakierowaną równocześnie na uprawę ziemi w zrównoważony sposób i na wzmacnianie obfitości plonów, ale także na utrzymywanie związków z dawnymi formami postępowania protonaukowego, często inspirowanymi przez rdzenne formy wytwarzania wiedzy”14. Od dawna istnieją doskonałe i sprawdzone metody rekultywacji terenów zniszczonych przez przemysłowe formy rolnictwa i leśnictwa. Światła część ludzkości postępująca w duchu współdziałania z Naturą opracowała zrozumiałe i możliwe do przyjęcia przez wszystkich podstawy etyczne trwałego życia na Ziemi. Aby dokonać głębokich i trwałych zmian w traktowaniu lasu w Polsce, konieczne będzie zdjęcie uzurpatorskich święceń z pewnej liczby pracowników Administracji Lasów Państwowych, za czym optuje niemała część zawodowych leśników.