W Architekturze wspólnoty pytamy: o istnienie albo możliwości tworzenia przestrzeni, których głównym spoiwem są relacje międzyludzkie; o architekturę, która ma potencjał wzmacniania obywatelskiej podmiotowości i poczucia bezinteresownej przynależności; o sposoby naprawy miasta, które nie wprowadzałyby kolejnych społecznych podziałów. Spora część z odpowiedzi, które uzyskaliśmy, odwołuje się do koncepcji „dobra wspólnego”. Z kilku tekstów wyłania się jednak niepokojąca diagnoza kondycji współczesnych wspólnot – począwszy od wiejskich, poprzez miejskie, na wspólnocie państwowej i europejskiej skończywszy – która raczej osłabia, niż umacnia wiarę w możliwość budowania w większej skali społeczności, które byłyby podmiotem zdolnym do przezwyciężenia globalnych mechanizmów rynkowych czy przetasowania obowiązujących hierarchii społecznych, mających realne przełożenie na otaczającą nas przestrzeń.