Pełnoskalowa inwazja na Ukrainę rozpoczęta przez Rosję w 2022 roku znacząco wpłynęła na warunki życia w miastach. Infrastruktura zapewniająca ich codzienne funkcjonowanie jest stale poddawana ciężkim próbom. Sieci gazowe, energetyczne i telekomunikacyjne, internet, usługi użyteczności publicznej i branża transportowa ulegają poważnym uszkodzeniom Jednostki Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych próbują w ekstremalnych warunkach zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo i pomoc. Po raz pierwszy od 2014 roku rosyjska agresja stwarza zagrożenie dla ludzkiego życia nie tylko na linii frontu, lecz we wszystkich zakątkach Ukrainy. 

Ponadto Rosja stale trzyma elementy infrastruktury na celowniku i nieustannie atakuje, jak zimą na przełomie 2022 i 2023 roku. Zniszczenie obiektów służby zdrowia, sieci ciepłowniczych, energetycznych i wodociągowych było drugim najważniejszym (po militarnym) celem oblężenia Mariupola.

Jaka jest zależność między atakami na różne obiekty infrastrukturalne i ich stabilność a warunkami życia w miastach w realiach wojny?

W 2023 roku lwowskie Centrum Historii Miejskiej we współpracy z polskim Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki zapoczątkowało cykl wywiadów z kierownikami i pracownikami z sektora ukraińskiej infrastruktury krytycznej[1]. Dołączyłam do inicjatywy jako prowadząca wywiady i badaczka, podjęłam się przeprowadzenia rozmów w miastach, które funkcjonowały pod ostrzałem od ośmiu lat (Bachmucie, Konstantynówce, Kramatorsku), oraz takich, których te wyzwania zaczęły dotyczyć dwa lata temu (Winnicy, Kijowie, Lwowie i Drohobyczu). Troje moich kolegów nagrywało rozmowy w Charkowie i Odessie. Przeprowadziliśmy łącznie trzydzieści jeden częściowo ustandaryzowanych wywiadów, każdy trwał co najmniej sześćdziesiąt minut. Są przechowywane w Archiwum Multimedialnym Centrum Historii Miejskiej we Lwowie. W niniejszym artykule przedstawiam najważniejsze wnioski z wywiadów, skupione wokół czterech czynników budujących rezyliencję w czasie wojny: (nie)bezpieczeństwa, zasobów ludzkich, wsparcia technicznego oraz interakcji z klientami i odbiorcami usług.

Ratownicy i policja usuwają skutki wybuchu rakiety. Winnica, 14 lipca 2022 roku
Ratownicy i policja usuwają skutki wybuchu rakiety. Winnica, 14 lipca 2022 roku,
Fot. Biuro prasowe Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych

Bezpieczeństwo

Usuwanie skutków ostrzałów i ataków rakietowych, jak również praca w zasięgu artylerii wroga, wiążą się z ogromnym ryzykiem. Dla kierowników obiektów infrastruktury krytycznej najtrudniejsze emocjonalnie są decyzje dotyczące wysyłania pracowników w niebezpieczne miejsca.

Ihor Rusanow kierował bachmuckim oddziałem przedsiębiorstwa Donieckobłhaz (dostawcy gazu ziemnego w obwodzie donieckim), a dziś, po zniszczeniu miasta, odpowiada za oddział w Konstantynówce. Wojennej rzeczywistości doświadczył już w 2014 roku. Pracował w ówczesnym Artemiwśku, a do rodzinnego Jenakijewego wracał w weekendy, linia frontu podzieliła więc nie tylko sieci gazownicze, ale też jego rodzinę.

Obecnie mieszka w pracy, w swoim biurze, w codziennie ostrzeliwanej Konstantynówce. Sąsiedni pokój, z oknem zabitym deskami i sufitem zniszczonym w wyniku eksplozji, służy za prowizoryczną kuchnię i schowek. Ihor mówi, że najtrudniejsze w jego pracy jest przełamanie się, konieczne, aby wysłać ludzi w niebezpieczne miejsce. Dlatego często sam wyjeżdża naprawiać zniszczoną infrastrukturę.

Dmytro Czekanski, kolega Ihora, główny inżynier w Miejskim Wydziale Gazowni w Konstantynówce, mówi, że wyprawy w teren w miastach położonych blisko linii frontu nie zawsze są związane z usuwaniem awarii. Poza naprawą zniszczeń wydział zajmuje się też zwykłymi pracami, jak monitorowanie zużycia gazu albo wykrywanie kradzieży gazu przez nielegalne podłączenia do sieci. Kontroli dokonują głównie kobiety i to na nich wyładowują agresję mieszkańcy, również ci, którzy wprowadzili się do opuszczonych domów w regionie.

– Mimo że trwa wojna, kradzież gazu wciąż jest nielegalna. Większość klientów myśli, że nikt nie przyjdzie ich sprawdzić. Z mieszkańcami trudniej nam się dogadać niż z wojskiem, które wynajmuje domy za linią frontu. Żołnierze wpuszczają kontrolerów, czasem im nawet pomagają. Mieszkańcy są sfrustrowani, chociaż zostało ich około 50–60 procent w stosunku do liczebności sprzed wojny – wyjaśnia Dmytro.

Pracownikom wysyłanym w teren gazownia rozdaje hełmy i kamizelki kuloodporne, zakupiła także samochód opancerzony. Nie gwarantuje to jednak ochrony na obszarach położonych w pobliżu linii frontu, gdzie dźwięk syreny nie dociera wystarczająco szybko, by w porę ostrzec przed niebezpieczeństwem. Ostrzał wrogiej artylerii zabił jednego z pracowników technicznych w trakcie naprawy pękniętego gazociągu we wsi Iłyniwka w regionie Konstantynówki. W czasie pełnoskalowej inwazji kamizelki kuloodporne i hełmy są standardowym elementem wyposażenia Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.

– Kiedy otrzymujemy zgłoszenia związane z uderzeniem rakiet lub dronów, wyjeżdżamy w teren specjalnie wyekwipowani, to znaczy zakładamy hełmy i kamizelki kuloodporne na nasze wojskowe ubrania ochronne – mówi Ołeksij Dema, mieszkaniec Winnicy, kierowca wozu strażackiego.

            Jednostki odpowiedzialne za utrzymanie miejskiej infrastruktury, bez względu na to, czy chodzi o inżynierów sieci elektrycznej, wodociągowej lub gazowej, czy innych pracowników technicznych, podejmują się usuwania skutków ataków dopiero po otrzymaniu upoważnienia od wojska i Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Zdają sobie sprawę, że w miastach frontowych nawet zwykła naprawa awarii wiąże się z wysokim ryzykiem.

Ihor Jermaczenko, dyrektor stacji naprawy i utrzymania dróg i struktur towarzyszących w Kramatorsku, wspomina:

– Kiedy sprzątaliśmy na Marata [dom w Kramatorsku przy ulicy Marata, w który 1 lutego 2023 roku uderzyła rakieta Iskander – przyp. K.F.], zaczęli strzelać tuż obok nas. Stałem na ulicy, a wprost przede mną eksplodował pocisk. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mam dokąd uciec. Schowaliśmy się pod drzewami, ale drzewa przed niczym nie chronią. Mieliśmy szczęście: jeden wpadł na dziedziniec, a drugi na podjazd… Ale kiedy nie masz dokąd uciec… nie wiedzieliśmy, ile tych rakiet będzie…

Mykoła Kuczeruk, dyrektor operatora internetowego Elite-line, mówi, że pracownicy usług telekomunikacyjnych w trakcie naprawy zawsze mają na względzie zagrożenie kolejnym atakiem, są czujni.

– Praca jest bardzo trudna, ponieważ na miejscu nieustannie towarzyszy nam uczucie, że może zostać trafione po raz drugi… Mieliśmy szczęście, kiedy trafili w punkt kontrolny. Uszkodzili nasz główny przewód, naprawiliśmy go rano i odjechaliśmy, a DTEK [największy prywatny producent energii w Ukrainie – przyp. K.F.] grzebał się przez kolejne dwie godziny. W tym czasie uderzyła rakieta i jeden z ich pracowników został ranny… Rosjanie uderzyli w to samo miejsce. Rosjanie dwukrotnie celowali w hotel Kramatorsk i uszkodzili ważne połączenia sieciowe.

W trakcie napraw mechanicy muszą wielokrotnie przerywać pracę ze względu na prawdopodobieństwo powtórnego ostrzału.

– Zostawiasz wszystko na miejscu, kabel masz w połowie rozciągnięty i nie wiesz, co robić. Chłopaki muszą tymczasowo do czegoś go przywiązać, żeby nie blokował drogi przejeżdżającym samochodom.

Mykoła Kuczeruk, dyrektor lokalnego operatora internetowego Elite-line
Mykoła Kuczeruk, dyrektor lokalnego operatora internetowego Elite-line.
Fot. Mykoła Kuczeruk

Z tego powodu w najczęściej uczęszczanych miejscach w ukraińskich miastach buduje się obecnie betonowe schrony. W Kramatorsku są dwa ich typy: zakupione przez władze miasta albo przez Państwową Służbę ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Niestety, gdy panuje spokój, schrony są zamknięte; otwiera się je dopiero, gdy zabrzmią syreny, więc nie zawsze udaje się na czas znaleźć otwarty schron. Powód jest prosty: mieszkańcy robili z tych pomieszczeń publiczne toalety, a nikogo nie stać na ich sprzątanie.

Mimo przedłużającej się wojny wyposażenie schronów było słabym punktem infrastruktury ukraińskich miast. Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji mieszkańcy budynków wielorodzinnych zaczęli wyposażać swoje piwnice jak schrony, ale stopniowo odzwyczajali się od korzystania z nich za każdym razem, kiedy rozlega się ostrzeżenie przed nalotem. Wolą stosować „zasadę dwóch ścian”[2], gdy tylko usłyszą wybuchy lub nadlatujące drony.

– Lokatorzy naszego pięciopiętrowego bloku szybko posprzątali piwnicę, wstawili krzesła i ławki, doprowadzili światło i tam chowali się w trakcie nalotów, razem z psami i kotami – mówi Ołeksij Dema. – Kiedy 26 [lutego 2022 roku – przyp. K.F.] przyjechałem do rodziny, przestrzeń była już na wpół wyposażona i schodziliśmy tam za każdym razem, gdy zawyły syreny.

W placówkach edukacyjnych zasady korzystania ze schronów są o wiele surowsze, choć wprowadzono je z opóźnieniem.

– Początkowo nie zabieraliśmy dzieci nigdzie, do żadnych piwnic. Po pierwsze, piwnice nie były przystosowane, cudem znalazła się jedna w pobliskim przedszkolu, ale z cegły i zawilgocona. Okoliczni mieszkańcy powiesili tam zasłony, wstawili ławki i tak spędzili pierwsze… jakieś sześć miesięcy, w tej piwnicy wypakowanej po brzegi. Dopiero po 14 lipca [2022 roku; tego dnia rakiety zniszczyły salę koncertową Domu Oficerów i centrum biznesowe w Winnicy – przyp. K.F.], kiedy ataki dosięgły Winnicę i zginęło wielu ludzi… Dopiero kiedy zginęli u nas cywile, ludzie się ruszyli, zaczęli jakoś działać – mówi Natalija Rolinska, mieszkanka Winnicy.

Dostępność infrastruktury i gotowych schronów w warunkach krytycznych zwiększa szanse przetrwania. Lidija Alahirowa, pracownica Kolei Ukraińskich,  przyznaje, że dzięki znajomości wewnętrznej infrastruktury macierzystej firmy łatwiej było jej odpowiednio działać w czasie blokady Mariupola, a następnie opuścić miasto wiosną 2022 roku.

Gdy spłonął ich dom, Lidija z córką przeniosły się na teren dworca kolejowego. Był tam czynny schron, mimo że budynek uległ już poważnym zniszczeniom.

– Zebrało się pełno ludzi, zapakowali dwa schrony: zwykły i specjalny, o wzmocnionej konstrukcji. Ściągnęli tam moi znajomi z innych dzielnic, którzy znali infrastrukturę w mieście i wiedzieli, gdzie znaleźć przygotowane schrony.

Sieć kolejowa była dla Lidiji infrastrukturą wsparcia i pozwoliła przetrwać. W schronie kolejowym po miesiącu paraliżu usług komunalnych wciąż nie skończyły się zapasy wody. Podczas trzydniowego postoju Lidija odzyskała siły, konieczne, aby zdobyć się na odwagę i uciec z oblężonego Mariupola na piechotę.

Pomimo trwającego ostrzału i ataków rakietowych, braku środków transportu i niepewności Lidija ułożyła w głowie trasę. Wiedziała, że w dzielnicy rekreacyjnej poza granicami miasta był ośrodek wypoczynkowy dla kolejarzy. Kierowała do niego innych uchodźców; mieli samochody, ale nie wiedzieli, gdzie mogą się zatrzymać w środku nocy na drodze donikąd. Okupanci zmienili jednak ośrodek, w którym ukraińskie koleje organizowały wakacje dla pracowników, w obóz koncentracyjny. Trudno było się z niego wydostać, jeśli się nie przeszło rosyjskiej procedury filtracyjnej. Lidija opuściła obóz po kilku miesiącach i natychmiast zadzwoniła do centrali swojego pracodawcy, aby uniknąć zwolnienia – była gotowa zacząć pracę w innym mieście. Dziś mieszka w Kijowie, a jej bliscy prawie nie odczuli przerw w dostawie energii zimą na przełomie 2022 i 2023 roku, prąd był dostępny niemal przez cały czas.

Rakieta, która spadła w pobliżu hotelu, uszkodziła sieci wodociągową, elektryczną i światłowodową.
Rakieta, która spadła w pobliżu hotelu, uszkodziła sieci wodociągową, elektryczną i światłowodową.
Fot. Mykoła Kuczeruk

Ludzie

Wojna niesie ze sobą różne wyzwania demograficzne. Migracje, utrata populacji w wieku produkcyjnym i mobilizacja specjalistów miały poważny wpływ na działalność firm zajmujących się utrzymaniem miejskiej infrastruktury. Żaden z moich rozmówców nie omieszkał wspomnieć o braku specjalistów. Życie w trudnych warunkach potęguje i tak trudną sytuację kadrową.

– W Kramatorsku już przed wojną zmagaliśmy się z niedoborem pracowników – przyznaje Mykoła Kuczeruk. – Wyszkolenie nowej osoby, aby potrafiła samodzielnie wykonywać powierzone zadania, trwa pół roku. Pracujemy ze złożonym i skomplikowanym sprzętem. Ludzie w naszym zespole różnie znoszą ciągłe naloty. Niektórzy wciąż mają zapał, inni zrezygnowali z pracy. Zdarzało się, że ktoś jechał jakoby na parę godzin odwiedzić rodzinę i już nie wracał. Dopiero po czasie zdałem sobie sprawę, że sytuacja go przerosła.

Do końca stanu wojennego Mykole nie wolno zwolnić tych ludzi. 

Dział dystrybucji i kontroli w gazowni w Konstantynówce zatrudniał przed inwazją pięćdziesiąt osób. Obecnie ma dwudziestu pięciu pracowników, w większości zrekrutowanych w ubiegłym roku.

– W pierwszych dniach inwazji zostało nas sześciu, bo reszta wyjechała z miasta albo opuściła kraj – przyznał Dmytro Czekanski.

W wydziale drogowym w Kramatorsku od początku inwazji liczba pracowników zmniejszyła się dwuipółkrotnie.

– Gdy przyszedłem tu w maju 2022 roku, zgodnie z tabelą zatrudnienia dwieście czterdzieści dwie osoby pracowały na cały etat. Gdy zbliżył się do nas front, zaczęły się ostrzeliwania i ewakuacje, zostało dziewięćdziesiąt sześć osób – mówi Ihor Jermaczenko.

Na prośbę władz miejskich objął kierownicze stanowisko po odejściu poprzedniego dyrektora. Przed inwazją Serhij był dyrektorem regionalnej gałęzi firmy dystrybuującej alkohol, więc przyznaje, że po latach pracy w sektorze prywatnym trudno mu było się połapać w działalności miejskiego przedsiębiorstwa, gdzie zyski finansowe nie są na pierwszym miejscu. Braki kadrowe pokonał dzięki zrekrutowaniu kilku dawnych kolegów, którzy stracili pracę na skutek wprowadzonego w regionie zakazu sprzedaży alkoholu.

Kolejnym powodem niedoborów personelu jest zdaniem Serhija konieczność rejestracji w jednostce mobilizacyjnej. Wielu specjalistów w tak zwanych męskich zawodach boi się powołania do wojska, nawet jeśli ich specjalizacja zwalnia ze służby. Może dlatego w Winnicy, chociaż liczba ludności wzrosła tam od początku inwazji o 12 procent (tak podaje Serhij Borzow[3], szef jednostki wojskowej w obwodzie winnickim), sytuacja kadrowa w sektorze publicznym ani trochę się nie poprawiła. Natalija Rolinska, główna inżynierka do spraw energii w Winnycia Wodokanał (miejskim przedsiębiorstwie wodociągowym), tak odpowiedziała na pytanie o największe problemy w jej pracy w latach 2022–2023:

– Myślę, że największe trudności dopiero przed nami. Zdecydowanie brakuje nam ludzi, nie ma kto pracować. Mimo że obsadziliśmy tyle stanowisk, ile się dało, w pracy zostali tylko seniorzy i kobiety, a i tych zaczyna brakować. Coraz bardziej doskwiera nam brak zarówno specjalistów, jak i szeregowych pracowników. Początkowo, gdy do miasta przybyła pierwsza fala przesiedleńców, do pracy u nas zgłosili się ludzie z Chersonia, z Siewierodoniecka, ale teraz nie wiem, co będzie. Nie ma chętnych, nawet urząd pracy nikogo do nas nie kieruje.

Braki kadrowe oznaczają, że reszta ekipy musi pracować więcej, na przykład w weekendy albo na dodatkowych zmianach. Podczas intensywnych ostrzałów pojawia się kolejny problem: ludzie nie mają jak dojechać do pracy i wrócić do domu. Dotyczy on między innymi Pawła, ślusarza w Charkowskich Sieciach Ciepłowniczych.

Wymiana rur gazowych
Wymiana rur gazowych
Fot. Anhelina Fesenko

– Nie ma transportu, drogi są zablokowane przez punkty kontrolne, pociągi elektryczne nie kursują, indywidualnie po prostu nie da się tutaj przyjechać. Jak mamy dokądkolwiek dotrzeć? Zostawaliśmy więc w pracy tak długo, jak to było możliwe. Wielu moich przyjaciół mieszka na przedmieściach, dotarcie pieszo do pracy zajmuje im półtorej godziny, więc nie starcza im czasu i sił, by robić to codziennie, podobnie zresztą jak mnie. Trzy godziny marszu i dwa punkty kontrolne po drodze. Idziesz i się zastanawiasz, czy dostaniesz kolbą karabinu, czy zarobisz kulkę. Iść czy nie?

W Kramatorsku i Charkowie również kadra kierownicza sięga po narzędzia.

– Tam, gdzie są braki, angażują się przełożeni. Przebierają się, chwytają za klucze i idą. To nie są pojedyncze przypadki. Jeden z kierowników powiedział, że nie ma nic upokarzającego w pracy fizycznej. Wstydzić powinien się nie ten, kto bierze do ręki narzędzia, lecz ten, kto bezczynnie przygląda się cudzym wysiłkom.

Już przed pełnoskalową inwazją służby zajmujące się naprawą awarii zintensyfikowały tryb pracy. Winniccy ratownicy dyżurowali co drugi zamiast co trzeci dzień albo zostawali w pracy kilka dni z rzędu, a w Odessie nawet osoby, które na co dzień nie pełnią dyżurów w jednostce, przebywały w pracy na stałe.

– Praktycznie mieszkaliśmy w pracy, wracaliśmy do domu najwyżej po to, żeby się umyć i przebrać. Zazwyczaj nosimy mundury, ale jeśli nie jesteśmy akurat na służbie, możemy przyjść do pracy w cywilnych ubraniach. Wtedy na ponad trzy miesiące zupełnie o nich zapomnieliśmy. Nie zdejmowaliśmy mundurów i pracowaliśmy na okrągło, bo ataki rakietowe zaczęły się już pierwszego dnia inwazji – mówi Maryna Martynenko, szefowa odeskiego oddziału Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.

Ratownicy w Winnicy po ugaszeniu pożaru 14 lipca 2022 roku.
Ratownicy w Winnicy po ugaszeniu pożaru 14 lipca 2022 roku.
Fot. Biuro prasowe Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych

Wsparcie techniczne

W przeciwieństwie do zasobów ludzkich wsparcie techniczne usług infrastrukturalnych w Ukrainie znacząco się poprawiło w ciągu ostatnich dwóch lat.

– Jesteśmy coraz lepiej wyposażeni i mamy okazję się szkolić, dostajemy nowy sprzęt. Chcemy, by to trwało. Mamy nadzieję, że wojna szybko się skończy, ale nie chcemy, by wraz z jej końcem o nas zapomniano – mówi Ołeksij Dema.

W realiach wojny wsparcie dla służb ratowniczych jest zrozumiałe, lecz nie tylko one mogą liczyć na lepsze zaopatrzenie. Inne firmy związane z infrastrukturą krytyczną: wodociągami, energetyką, konserwacją dróg i obiektów mieszkaniowych, otrzymują niezbędne materiały w ramach pomocy humanitarnej.

Przedsiębiorstwa świadczące usługi publiczne w Kramatorsku i Charkowie zakupiły nowy wyspecjalizowany sprzęt.

– W pierwszej kolejności chcemy kupić dodatkową koparkę. Kiedy coś się dzieje, wszyscy ruszają do pracy, więc miejski sprzęt jest stale w użyciu: jeśli akurat wodociągi i ciepłownia muszą coś naprawić, jesteśmy pozbawieni potrzebnego wyposażenia. […] W tym roku z przyznanych nam środków kupiliśmy dźwig, koparkę i dodatkową ładowarkę. Kiedy usuwaliśmy gruz z Ria Pizza [skutki rosyjskiego ataku rakietowego na restaurację w Kramatorsku 27 czerwca 2023 – przyp. K.F.], tylko dzięki nowemu sprzętowi dotarliśmy do ostatnich ciał, jedynie nasz bobcat zdołał skruszyć tamten beton. Podwiesiliśmy maszynę na dźwigu i w ten sposób roztrzaskaliśmy betonowy strop – mówi Ihor Jermaczenko.

Niestandardowe wykorzystanie najprostszych narzędzi jest bardzo pomocne w sytuacjach krytycznych. Ołeksandr Aleksejenko, dyrektor gazowni w Kramatorsku, mówi, że po ostrzale miasta przy użyciu ładunków kasetowych oczyszczenie terenu zajmuje służbom ratunkowym dużo czasu, przez co opóźniają się naprawy. Wtedy przydaje się taśma klejąca.

– To świetny materiał, doskonale tamuje przecieki. Musieliśmy kiedyś załatać dużą dziurę wybitą odłamkiem, użyliśmy dobrej wzmocnionej taśmy, takiej srebrnej. Zawinęliśmy nią rurę i to wystarczyło. Dzięki niej szybko zlokalizowaliśmy awarię i zatrzymaliśmy wyciek gazu. Bez tego sposobu przywrócenie przesyłu gazu potrwałoby miesiąc.

Prywatni usługodawcy także przygotowują się na awarie, chociaż nie mogą liczyć na wsparcie państwa ani samorządów. W 2014 roku dostawcy internetu w Kramatorsku stanęli przed problemem zapewnienia klientom stabilniejszego połączenia, ponieważ dostęp do informacji jest podstawową potrzebą w krytycznych warunkach.

Wojna przyspieszyła wprowadzanie w miastach technologii pozwalających na dostęp do internetu nawet wtedy, gdy w domach nie ma prądu. Węzły, przez które przewody światłowodowe dostarczają internet do odbiorców, czerpią energię z generatorów na olej napędowy (diesel) i baterie o dużej mocy, a cały system stale jest ulepszany. Mykoła Kuczeruk patrzy na te działania z optymizmem.

– W tym roku [2023 – przyp. K.F.] jesteśmy lepiej przygotowani, wyciągnęliśmy wiele wniosków z ostatniej jesieni i zimy. Zmieniliśmy topologię sieci, skonsolidowaliśmy aktywne węzły. Wyposażyliśmy je dodatkowo w sporą porcję mocnych baterii z nowymi przetwornikami, które pozwolą nam utrzymać zasilanie sieci. Wcześniej zamówiliśmy i już mamy do dyspozycji trzy generatory diesla z funkcją automatycznego uruchamiania na trzech węzłach. W zeszłym roku zajmowaliśmy się głupią robotą: jeździliśmy w kółko i wymienialiśmy zużyte baterie, dokładaliśmy generatory i uzupełnialiśmy paliwo. Te czynności wymagają dużego zaangażowania pracowników i znacznego wysiłku, byliśmy wykończeni. Mamy nadzieję, że w tym roku, nawet jeśli sytuacja się nie zmieni, poradzimy sobie znacznie lepiej.

Operatorzy internetowi z Kramatorska opracowali kilka scenariuszy postępowania w razie uszkodzenia krytycznych węzłów w wyniku ostrzału. Przygotowali również dodatkowe zestawy w pełni skonfigurowanych urządzeń, którymi można zastąpić zniszczone elementy w ciągu dwudziestu czterech godzin od bezpośredniego uderzenia, oraz zainstalowali zapasowe przewody.

– Mieliśmy kiedyś zasadę, że dwie niezależne linie o różnym przebiegu powinny łączyć się w każdym węźle, ale teraz zmieniamy nie tylko trasy, linie nie mają prawa nigdzie się przecinać. Jeśli musimy gdzieś kopać, robimy to, jesteśmy drobiazgowi. Na szczęście nasza strategia przynosi efekty – cieszy się Mykoła Kuczeruk.

Nie każdy wymiar ich pracy rysuje się równie optymistycznie. Sytuacja finansowa kramatorskich dostawców internetu jest bardzo zła. Tuż po rozpoczęciu inwazji liczba klientów spadła o dwie trzecie, potem jeszcze się zmniejszyła, w sumie pięciokrotnie.

Jurij Trembacz, dyrektor operatora usług satelitarnych z Kramatorska, przyznaje, że latem 2022 roku planował zamknąć biznes, ale sukces ukraińskiej armii w operacji w Charkowie i wyzwolenie Iziumu zmieniły sytuację. Z danych przedstawionych przez dostawców internetu wynika, że liczba odbiorców wynosi obecnie 50 procent stanu sprzed inwazji. Pracownicy gazowni, dostawcy mediów i administracja wojskowa Kramatorska szacują liczbę odbiorców swoich usług na 50–60 procent tej z 2021 roku[4]. Mykoła Kuczeruk dodaje, że nie jest ona stabilna – zmienia się w zależności od sytuacji na froncie.

Z powodu spadku i wahań liczby klientów dostawcy musieli porzucić oferty promocyjne i zrewidować taryfy. Usługobiorcy są rozczarowani. Przywykli do promocyjnych „połączeń za hrywnę”, nie myślą o tym, że podłączenie nowego klienta to dla dostawcy usług koszt rzędu 1,5 tysiąca hrywien.

Ładowarka bobcat połączona z żurawiem.
Ładowarka bobcat połączona z żurawiem.
Fot. Biuro Prasowe Rady Miasta Kramatorska 

Mykoła Kuczeruk wyjaśnia, jak obecnie radzi sobie jego firma:

– Podczas pełnoskalowej inwazji Elite-line znacząco rozwinęła współpracę z klientami komercyjnymi i podmiotami z sektora publicznego. Dodatkowo w sytuacjach krytycznych lokalni dostawcy „przejmują” klientów dużych państwowych firm, jeśli te nie mają mocy przerobowych, by odpowiednio szybko reagować na awarie i przerwy w dostawach. Zdobyliśmy certyfikat kompleksowego systemu bezpieczeństwa informacyjnego, który pozwolił nam podjąć współpracę z publicznymi przedsiębiorstwami, sprostać ich wymaganiom i nie bać się odpowiedzialności. Wojna pokazała, że niewiele firm jest gotowych na taki krok. […] Wielu przedsiębiorców, jak również wojsko, po 24 lutego było pozostawionych samym sobie. Byli podłączeni do sieci szkieletowej dostarczanej przez firmę z siedzibą w Kijowie. Gdy padły kanały komunikacji, ich sieć przestała działać, a nikogo z przedstawicieli nie było na miejscu, żeby ją naprawić. Zaczęliśmy więc przejmować klientów, dostarczać im internet za darmo, dzięki czemu w danej chwili utrzymywali połączenie. Doszło do tego, że zostaliśmy największym dostawcą obsługującym instytucje publiczne w Kramatorsku. Powodem jest wojna, ale też jakość naszych usług. Pilnujemy, żeby wszystko działało jak należy.

Lokalni operatorzy internetowi odpowiadają na wyzwania szybciej niż krajowi dostawcy. Pracownik firmy Elite-line naprawia sprzęt tuż po ataku rakietowym. Wrzesień 2022.
Lokalni operatorzy internetowi odpowiadają na wyzwania szybciej niż krajowi dostawcy. Pracownik firmy Elite-line naprawia sprzęt tuż po ataku rakietowym. Wrzesień 2022.
Fot. Mykoła Kuczeruk

Kontakty z klientami

Częścią pracy z infrastrukturą krytyczną są osobiste interakcje. W trakcie wywiadów prosiliśmy naszych rozmówców, by ocenili, jak relacje z klientami, władzami miast i partnerami biznesowymi, ale też wewnątrz zespołu zmieniły się od początku pełnoskalowej inwazji.

Ratownicy odnotowali pozytywne zmiany w nastawieniu społeczeństwa do ich pracy. Wadym Hrom, ratownik z jednostki straży pożarnej z Winnicy, zauważa, że ludzka wdzięczność nie kończy się na słowach. Statystyki jednostki pokazują, że służby są angażowane do pomocy w trudniejszych wypadkach, ale liczba zgłoszeń spadła, co może oznaczać, że mieszkańcy miasta przestali wzywać ratowników w trywialnych sytuacjach lub uważniej użytkują sprzęt kuchenny i elektryczny – najczęstszą przyczynę pożarów.

Maryna Martynenko miała okazję odwiedzić Chersoń po wyzwoleniu. Mówi, że ratowników witano z radością, przede wszystkim dlatego, że reprezentowali powrót ukraińskiej administracji na tereny uwolnione spod panowania okupantów.

– Ludzie płakali i płakali. Mężczyźni płakali, dzieci płakały, kobiety biegały z flagami i opowiadały, jak musiały je chować, zakopywać. Mieszkańcy czekali na nasz powrót.

Inni usługodawcy albo nie zauważyli znaczących zmian, albo odnotowali, że ludzie zrobili się bardziej rozdrażnieni i mniej skłonni do cierpliwego znoszenia codziennych trudności, które powstają w wyniku ostrzału lub ataków rakietowych. Dostrzega to też dyrektor firmy ciepłowniczej, który chce zachować anonimowość.

– Ludziom trudno o wyrozumiałość, gdy tracą pracę. Rachunki za nasze usługi są wyższe niż za inne media. Ludzie są psychicznie wykończeni, denerwują się i nawet jeśli zalegają z opłatami, oczekują usług wysokiej jakości.

Opinia o Donieckobłhazie nie poprawiła się ani trochę. Po przywróceniu dostaw gazu pracownicy techniczni słyszą słowa wdzięczności, ale nastawienie do kontrolerów pozostało negatywne. Także klienci, którzy opuścili swoje domy, wciąż dostają rachunki za gaz i nie rozumieją, dlaczego mają płacić za usługę, z której nie korzystają. Z dostaw mogą zrezygnować, jedynie składając wypowiedzenie umowy u operatora sieci, co jest trudnym zadaniem w sytuacji, gdy muszą szybko się ewakuować.

Zdarza się, że klienci w trakcie nalotu żądają przywrócenia dostępu do internetu.

– Internet komórkowy zazwyczaj nie działa w czasie nalotów. W 2014 roku sieć była nieustannie przeciążona, sieć telefoniczna działała rzadko, a internet nie działał w ogóle. To samo było w tym i ubiegłym roku. Internet jest w czasie wojny kluczową usługą, pozwala komunikować się z bliskimi, daje dostęp do informacji itd. Niestety, większość użytkowników nie rozumie, na czym polega naprawa. Klient dzwoni i mówi: „Nie mam internetu”. Odpowiadam: „To dlatego, że rakieta uderzyła w twój budynek!”. „To było sześć klatek dalej, mieszkam z drugiej strony bloku, tu wszystko stoi!”. Tłumaczę, że tak czy inaczej rakieta uderzyła w pobliżu jego mieszkania, a on pyta: „To kiedy przyjedziecie naprawić?”. Zazwyczaj odpowiadamy: „Poczekajmy, aż skończy się nalot”. – Mykoła Kuczeruk wzdycha.

Zdarzają się groźby. W najintensywniejszej fazie konfliktu niektórzy klienci Mykoły obiecywali, że dołożą wszelkich starań, aby wysłać jego pracowników „do Bachmutu” (czyli na jeden z najcięższych odcinków frontu), jeśli połączenie internetowe nie zostanie przywrócone w ciągu godziny.

Ludzie, których wojna zmusiła do ucieczki ze swoich miast, zazwyczaj pozytywnie oceniają pracę dostawców mediów.

Dyrektor operatora usług satelitarnych z Kramatorska słowa wdzięczności słyszy zazwyczaj od osób, które musiały opuścić swoje miasto i doświadczyć życia w innych miejscowościach albo innych krajach.

– Odzywają się do nas i mówią: „Bardzo za wami tęsknimy, w Czerniowcach wszystko jest fajnie, ale nie ma waszego internetu. Ich internet jest słaby, wasz najlepszy”. Słyszę tę opinię dosyć często, podobnie jak opinie o internecie za granicą: że jest drogi i nie zawsze wysokiej jakości, że połączenie jest niestabilne. Właśnie nad stabilnością nieustannie pracujemy. Internet w Ukrainie jest często lepszy niż w innych krajach, ponieważ władze długo ignorowały tę branżę i jej nie regulowały. Skoro świadczymy wszystkim klientom tę samą usługę, konkurujemy między sobą jej jakością.

Od 2016 roku ukraiński organ regulujący wymaga od dostawców internetu, aby ograniczali dostęp do źródeł rosyjskich i z terytoriów okupowanych. Stawia operatorom spore wyzwanie marketingowe. Switłana Korablewa do marca 2022 roku pracowała dla jednego z dostawców w Mariupolu i zgromadziła w tym czasie podobne obserwacje. 

– Przeprowadziliśmy sondaż „Co chciałbyś zmienić u swojego dostawcy internetu lub telewizji?”. Najwięcej respondentów odpowiedziało, że dodaliby rosyjskie kanały i rosyjską telewizję. Inni dostawcy decydowali się na ten krok i uczyli swoich klientów, jak obchodzić restrykcje, ale my nie chcieliśmy dołączać do szarej strefy. Świadczyliśmy usługi zgodnie z prawem i uznaliśmy, że reszta to problem naszych odbiorców. Mogli albo zmienić dostawcę, albo zrezygnować z oglądania rosyjskich kanałów […]. Jako menedżerka działu marketingu muszę odpowiadać na potrzeby klientów i użytkowników, czyli osób, które nam płacą. Mimo to ani ja, ani moi przełożeni nie zmieniliśmy zdania: nie chcemy pracować z takimi klientami.

– Niektórzy z moich kolegów od początku silnie protestowali przeciwko ograniczeniom, ponieważ internet z założenia miał być wolnym źródłem informacji, dostęp do nich jest naszym prawem – mówi Jurij Trembacz. – Jestem świadomy korzyści z blokowania pewnych źródeł, podejmowania określonych decyzji. Na pierwszą odważyła się Narodowa Rada Bezpieczeństwa i Obrony w 2017 roku. Zablokowali wtedy dostęp do portali VKontakte, Odnoklassniki i Yandex. […] Blokada miała sens, bo nie są to pojedyncze strony internetowe, lecz infrastrukturalne środowisko, na które składają się portale, media społecznościowe, komunikatory i jakiś rodzaj narzędzi autoryzacyjnych, instrumenty finansowe do wykonywania przelewów. Nie wiem, jak to nazwać inaczej niż rodzajem infrastruktury. Kiedy zablokuje się jeden element […] reszta się psuje. Nie można tego naprawić przez nakładki anonimizujące ani VPN, ponieważ to spowoduje usterki w tysiącu innych miejsc, więc ludzie rezygnowali z powiązania z tymi stronami. Ponieważ tę sieć kontrolują rosyjskie służby specjalne, uważam, że podjęto dobrą decyzję. Zerwaliśmy połączenie i ludzie przestawili się na inne, często międzynarodowe alternatywy. Ale blokowanie stron internetowych to nonsens – ocenia Jurij Trembacz.

Efektywność interakcji dostawców usług infrastrukturalnych z lokalnymi władzami jest różna, zależy od społeczności. W jednych miejscach usługodawcy nie mają przepustek na wykonywanie pracy po godzinie policyjnej, a w innych przysługują one każdemu pracownikowi zajmującemu się naprawą infrastruktury. Mimo to żaden z respondentów nie narzekał na takie rozstrzygnięcia. Mówią, że w czasie pełnoskalowej inwazji protokół kontaktu z administracją wojskową działa bez zarzutu. Wojsko i ekipy ratunkowe ruszają do pracy jako pierwsze, potem przychodzi kolej na drogowców, dostawców usług komunikacyjnych i inżynierów elektrycznych.

Czasami lokalne władze powierzają usługodawcom niecodzienne zadania. Jesienią 2022 roku firma zajmująca się utrzymaniem dróg dostarczała mieszkańcom Kramatorska drewno, a obecnie otrzymuje kontrakty nie tylko na naprawę dróg osiedlowych, ale też nasadzenia zieleni, oczyszczanie rzek i planowanie cmentarzy wojskowych.

– To dlatego, że w ubiegłym roku służby miejskie Kramatorska bały się braku ciepła i centralnego ogrzewania – wyjaśnia Ihor Jermaczenko, dyrektor zakładu utrzymania dróg w Kramatorsku. – Musieliśmy więc podpisywać kontrakty, odbierać drewno, ciąć je i rozwozić pod wskazane adresy. W całym przedsięwzięciu pomagała nam lokalna firma zajmująca się wycinką, ale i tak był to niezły wyścig. Drewno dla mieszkańców było za darmo. Pierwszy program wsparcia był finansowany przez ukraiński rząd, to z niego otrzymaliśmy część przydziału, resztę pokryto z lokalnego budżetu. Nasze pierwsze zadanie polegało na znalezieniu ogromnej ilości drewna opałowego. Udało nam się zdobyć około pięciu tysięcy metrów sześciennych. Potem musieliśmy odebrać je z dworca kolejowego, przewieźć, rozładować, pociąć i dostarczyć po dwa metry sześcienne na każdy adres, a uzbierało się ich ponad dwa tysiące.

Pełnoskalowa wojna sprawiła, że trudno współpracować z organizacjami partnerskimi i zachować zwyczajową logistykę w dostawie usług.

– Kiedyś zamawialiśmy wyposażenie z fabryki w Zaporożu – wspomina Natalija Rolinska. – W czasie wojny, już po 24 lutego, zamówiliśmy trzy sztuki tych samych produktów, co zawsze. Zadzwoniliśmy do nich zapytać, jak idzie, odpowiedzieli: „Wiesz, mamy drobny poślizg, bo wczoraj w nocy był nalot. Wybiło wszystkie okna w naszej fabryce, ale wasz sprzęt nie jest uszkodzony, wszystko całe, ale będziemy mieli opóźnienie”. Albo słyszymy: „Nasz specjalista od skalibrowania tego urządzenia został zmobilizowany i nie ma kto dokończyć jego pracy. Mamy jednego emerytowanego fachowca, więc jak uda nam się go znaleźć, to spróbujemy skompletować wasze zlecenie”.

Zmiana dostawców lub łańcuchów logistycznych nie jest nowym wyzwaniem dla przedsiębiorstw związanych z infrastrukturą. Na różnych poziomach fluktuacje zachodziły już między 2014 a 2020 rokiem, kiedy zaczęto ograniczać powiązania gospodarcze z Rosją, Białorusią, Krymem i Donbasem. Największym sprawdzianem od początku pełnoskalowej inwazji było zajęcie przez Rosjan Soledaru, ponieważ sól w dużych ilościach wykorzystuje się zarówno do odśnieżania dróg, jak i w systemach grzewczych.

– W 2022 roku trudno było kupić sól, więc importowaliśmy ją z zagranicy i zajmowaliśmy się przewozem. Najpierw ceny  poszły w górę, a potem soli nie dało się już kupić za żadne pieniądze – żali się dyrektor ciepłowni.

Wyzwania w kontaktach z organizacjami partnerskimi i rządowymi organami regulacyjnymi są coraz większe.

Rada Najwyższa Ukrainy zaaprobowała moratorium na taryfy gazu, ogrzewania i ciepłej wody. Jednocześnie taryfa na energię elektryczną dla przedsiębiorstw wzrosła ponad dwuipółkrotnie od początku pełnoskalowej inwazji. Jest znaczącą składową w strukturze cenowej innych usług. Mimo podwyżek cen energii Narodowa Komisja Państwowej Regulacji Cen Energii i Usług Publicznych wciąż nie zaaprobowała nowej taryfy cenowej Winnyci Wodokanał, starania trwają od kilku lat. Od kiedy koszty energii pochłaniają ponad 50 procent stawek tej firmy, sytuacja pcha ją w pułapkę nieopłacalności. W takich warunkach podwyżki płac dla pracowników infrastruktury nie wchodzą w grę. Wszyscy respondenci zaznaczyli, że w czasie wojny nie ma mowy o dodatkach i premiach, więc ich zarobki znacząco spadły. Natalija Rolinska czeka na zmiany.

– Myślę, że nie można wiecznie wykorzystywać ludzkiego entuzjazmu. Dlaczego nie wpadną na inne rozwiązanie, które pozwoli nam się utrzymać? Skąd ludzie mają wziąć pieniądze, żeby płacić za to wszystko? Firmy nie zdołają przez dłuższy czas płacić wyższych podatków, w tych warunkach po prostu nie przetrwają.

Naprawa sieci gazowej w Konstantynówce w obwodzie donieckiem
Naprawa sieci gazowej w Konstantynówce w obwodzie donieckiem
Fot. Biuro prasowe Donieckobłhaz

Podsumowanie

Wojna przysporzyła przedsiębiorstwom zajmującym się infrastrukturą wielu wyzwań, ale też zintensyfikowała problemy, z którymi zmagały się przed pełnoskalową inwazją, oraz te typowe dla poradzieckiego sektora usług: brak specjalistów, niskie płace i niszczejąca infrastruktura. Z powodu migracji i mobilizacji specjalistów bolączki kadrowe są jeszcze bardziej dotkliwe. Brakuje zwłaszcza wykwalifikowanych pracowników: monterów, instalatorów i mechaników. Zatrudnianie emerytowanych pracowników i przydzielanie pracownikom dodatkowych zmian chwilowo pomagają wypełnić lukę kadrową, ale na dłuższą metę są nie do utrzymania. Przedsiębiorstwa municypalne nie mają wizji, jak rozwiązać te problemy w przyszłości. 

Straty finansowe od dawna są zmorą  publicznych przedsiębiorstw, a od początku inwazji jeszcze wzrosły. Dług społeczeństwa wobec usługodawców zwiększył się znacząco z powodu migracji i cięć płacowych. Jednocześnie kluczowe jest utrzymanie funkcjonowania sieci, nawet pomimo spadającej liczby odbiorców. Prywatnych przedsiębiorstw, na przykład lokalnych operatorów internetowych, przed wojną problem niepłacących klientów nie dotyczył; obecnie notują znaczący spadek dochodów. By wyjść z impasu, poszukują nowych odbiorców w sektorze budżetowym, a to zobowiązuje do zapewniania klientom wysokiej jakości bezpiecznego połączenia internetowego. „Przechwytują” także klientów operatorów krajowych, ponieważ wielkim firmom technologicznie i finansowo nie kalkulowało się dostarczanie usług w regiony, w których sieć często ulega zniszczeniu.

Specjaliści pracujący przy naprawie awarii nieustannie ryzykują życie, ponieważ do zagrożeń związanych z ich zawodem doszły potencjalne ostrzały artyleryjskie i rakietowe.

Ataki na infrastrukturę pośrednio wpływają na liczbę awarii. Każde, nawet krótkotrwałe wyłączenie dostaw wody wywołane przerwą w dostawie energii grozi uszkodzeniem sieci wodociągowych.

Specjaliści zdają sobie sprawę z wyzwań logistycznych powodowanych przez utratę dostawców lub partnerów i działania siły wyższej, ale nie uważają ich za krytyczne. Wszystkie firmy zajmujące się infrastrukturą co do zasady z wyprzedzeniem gromadzą wystarczający zapas części zamiennych i potrzebnego sprzętu, dzięki czemu mogą odpowiednio szybko zareagować na trudną sytuację i rozwiązywać problemy logistyczne. Do przedsiębiorstw z sektora infrastruktury krytycznej wyposażenie techniczne dociera dzięki wsparciu sojuszników Ukrainy. Granty na modernizację i pomoc humanitarna pomagają w rozwiązywaniu problemów z brakiem narzędzi i potrzebnego sprzętu. Przedstawiciele Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych odnotowali znaczący wzrost jakości materiałów i wyposażenia, którego używają w pracy, a operatorzy internetowi stosują w swojej branży najnowsze osiągnięcia technologiczne, aby zapewnić niezawodność kanałów przepływu informacji, kluczowych dla przetrwania w realiach wojny.

Pod względem interakcji z klientami jedynie pracownicy służb ratunkowych odnotowali znaczący wzrost prestiżu wykonywanej profesji. Przedstawiciele innych branż mają poczucie, że poza sytuacjami, w których przywracają usługi niedostępne od kilku miesięcy, ich wysiłki są niedoceniane. Tłumaczą to wysokim poziomem stresu w społeczeństwie i spadkiem dochodów. Nawet ludzie, którzy codziennie cierpią w wyniku ostrzału i nalotów, nie są gotowi na dyskomfort i spadek jakości usług.

Wojna zaostrzyła problemy w sektorze infrastruktury, ale też dołożyła nowych wyzwań. Jeśli dzisiejsze rozwiązania okażą się niemożliwe do utrzymania długofalowo, trzeba będzie wypracować innowacyjne strategie, by pokonać braki kadrowe i finansowe oraz problemy logistyczne. Stabilność i rozwój infrastruktury w realiach wojennych będą wymagały zarówno osobistej determinacji pracowników, jak i kolektywnego wsparcia ze strony rządu i społeczeństwa. Tylko dzięki połączeniu naszych wysiłków zdołamy zagwarantować stabilny postęp w dziedzinie usług publicznych.

Rozmówcy

  1. Ihor Rusanow, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 12 października 2023 roku w Konstantynówce
  2. Dmytro Czekanski, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 12 października 2023 roku w Konstantynówce
  3. Ołeksij Dema, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 8 grudnia 2023 roku w Winnicy
  4. Ihor Jermaczenko, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 13 października 2023 roku w Kramatorsku
  5. Mykoła Kuczeruk, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 13 października 2023 roku w Kramatorsku
  6. Natalija Rolinska, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 20 listopada 2023 roku w Winnicy
  7. Lidija Alahirowa, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 20 listopada 2023 roku w Kijowie
  8. Pawło (imię zmienione), rozmowę przeprowadził Jarosław Szkabura 25 listopada 2023 roku w Charkowie
  9. Ołeksandr Aleksejenko, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 12 października 2023 roku w Kramatorsku
  10. Jurij Trembacz, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 10 października 2023 roku we Lwowie
  11. Wadym Hrom, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 8 grudnia 2023 roku w Winnicy
  12. Maryna Martynenko, rozmowę przeprowadziła Ołha Mahazynska 12 grudnia 2023 roku w Odessie
  13. Switłana Korablewa, rozmowę przeprowadziła Kateryna Fiłonowa 18 listopada 2023 roku w Czerkasach (online)
  14. Kierownik firmy ciepłowniczej (anonimowo), rozmowę przeprowadziła Ołha Mahazynska 19 grudnia 2023 roku w Odessie