1. 

Homo praxitheoreticus to nowy mieszkaniec miast: miastowy1. W swym codziennym bytowaniu przekracza on opozycję teorii i praktyki. Terytorium działania owego homo jest przestrzeń pojęta jako pole doświadczeń rozmaitych podmiotów, agentów2 i aktorów, ludzkich i nie-ludzkich. Ten współczesny koczownik – bez względu na to, gdzie jest – może być u siebie; przynajmniej w warstwie deklaratywnej.

Przestrzeń jako pole działania stanowi dla homo praxitheoreticus przedmiot rozważań. Warunkiem tej aktywności jest jej doświadczanie i percypowanie. Czy w Polsce i na Słowiańszczyźnie mamy zwyczaj spędzania czasu wolnego w otwartej przestrzeni publicznej miasta? Tradycję mamy bogatą i odległą, by wspomnieć choćby zwyczaje targowe determinujące lokację (tereny miejskie) lub obyczaje przesiadywania przed chatą na ławeczce (tereny niemiejskie). Kontrastem dla tych uprawomocnionych formalnie lub nieformalnie praktyk byłby obyczaj przesiadywania bezdomnych w kruchtach katedr. Wszyscy bohaterowie tych aktywności należeli jednak do gatunku homo practicus: byli mieszczuchami, czyli istotami głęboko wchłoniętymi przez miejską strukturę i codzienność. Dopiero ponowoczesność przyniosła nam praktyki homo praxitheoreticus – miastowego, współczesnego koczownika, nieosadzonego trwale w żadnym terytorium, lecz stale doświadczającego wielu różnorodnych loci, stale też snującego rozważania na ich temat.

Percepcja przestrzenna homo praxitheoreticus jest ważna, gdyż to on jest uznawany za typowy podmiot współczesnego miasta. Pytanie o miejsce bytowania mieszczucha pozostaje poza obszarem uwagi; wizytowalność miejsc przez miastowego jest przedmiotem marzeń i działań wszelkich miejskich decydentów. Odwiedza on stale liczne miejsca; jego ciało – domena przestrzennej praxis – mknie przez nie szybciej niż jego myśl, która zostaje w nich na dłużej, dając świadectwo jego theoria. Za aktywne, dobre i atrakcyjne uznaje się te punkty i pasy w przestrzeni, w których bywa on: wizytator przestrzeni. Mieszczuch pozostaje niezauważony. W tym dysonansie tkwi wielka niesprawiedliwość, rola tych dwóch bywalców miejsc powinna być bowiem równorzędna. W ocenie przestrzeni publicznej należy uwzględniać jej atrakcyjność dla bywalców praktycznych i praktyczno-teoretycznych. Oraz to, że istnieją osoby z dysfunkcjami percepcji przestrzenno-zmysłowej, które trudno jest zaliczyć wyłącznie do jednej z tych grup.

2.

Słowo „wizytowalność” wywodzę z dwóch terminów: „wizyty” i „zdolności”. Wizytowalność to zdolność do bycia wizytowanym, i w tym sensie może być odpowiednikiem angielskiego terminu visitability. Termin „wizytowanie” używany jest w sferze kontroli oświaty: mówi się o „administracyjnej wizytacji” dokonanej np. w szkole przez wizytatora. Analogicznie, wizytatorem staje się ten przechodzień, który zatrzymuje się w przestrzeni publicznej i spędza czas w Miejscu. Właśnie z kategorią Miejsca wiąże się czynność wizyty, która nie skupia się na tranzycie przechodniów, lecz na przystanku, zatrzymaniu, pauzie w strumieniu ruchu. Jest ona ważna, jak pauza w muzyce. Nicnierobienie jest również czynnością, gdy nie skupia się wyłącznie na wizualności ruchu; osoby niewidome chłoną przestrzeń, sprawiając jednocześnie wrażenie, że nic nie robią. W kwestii wizytacji szkolnictwo idzie dalej i stosuje termin „hospitacje”, wywodzący się z angielskiego hospitality oznaczającego goszczenie, gościnność; zarówno wizytacja, jak i hospitacja przywołują czynność wizytowania i zatrzymania się na dłużej. Wizytowalność przestrzeni bliska jest znaczeniowo jej odwiedzalności, który to termin zakorzenił się w tekstach poświęconych wirtualnej przestrzeni publicznej. Obydwa terminy – „wizyta” i „odwiedziny” – określają zjawiska zakorzenione w polskiej tradycji społecznej; różnią je etymologia i konotacje. Łacińskie visitare przywołuje czynność kontroli, inspekcji; odwiedziny wiążą się z wiedzeniem i poznaniem, co w antropologii Miejsca jest kluczowe. Istotą bywania poza domem jest kontrola społeczna, dozór. Przestrzeń publiczna, w której bywa wielu gości, otrzymuje bezpłatny, społeczny dozór. W tym sensie wizytowalność jest bardzo ważkim kryterium tzw. dobrej przestrzeni publicznej.

Wizytowalność oddaje w moim przekonaniu polskie tradycje sarmackiej biesiady, uczty, ale także staropolskiej wizyty, odwiedzania, gościnności. Oddaje też czynności zwyczajne i codzienne, jak wspomniane wcześniej przesiadywanie przed chałupą. Słowo „gościnność” nadaje się doskonale na określenie „zdolności danego miejsca w przestrzeni do pozytywnego przyjęcia ludzi na dłużej”; gościnność przestrzeni mogłaby zatem stać się jednym z kryteriów jej pozytywnej kondycji. Myśląc jednak o zdolności do bycia wizytowaną, mam na myśli nie tylko przestrzeń jako locum wizyty, ale i czynności wizyty. Kwestię „jak” zawieram w pytaniu: „co?”.

Locum wizyty rozumiem jako publiczną przestrzeń ulicy, na której ktoś mieszka i która jest częścią intymnego doświadczenia3. Mam na myśli to, co między budynkami; pewien wąski, namacalny wycinek sfery publicznej, a także przestrzeni fenomenalnej4, fizycznej – tej, „w której i poprzez którą odbieramy bodźce, [na której] opieramy percepcję”5. Mam na myśli także to, co w kontekście działań artystycznych Anna Zeidler-Janiszewska nazywa przestrzeniami otwartymi lub pozainstytucjonalnymi (pozostającymi poza instytucjami sztuki)6, i co określane bywa jako przestrzeń społeczna czy przestrzeń miejska.

Myśląc o czynności wizyty, przywołam rozmaite formy bywania w przestrzeni publicznej: czytać, pluskać, spać, prosić, mówić, słuchać, kąpać, muzykować, kupować, jeść, siedzieć, tworzyć, spotykać, pracować, patrzeć, skakać, stąpać, konkurować, bawić i wiele innych. Możliwość wykonywania czynności decyduje o wizytowalności i ocenie przestrzeni jako dobrej lub złej, przyjaznej lub obcej, gościnnej lub wrogiej. Decyduje o szansie na wytworzenie się Miejsca, tj. wartościowego punktu w przestrzeni. Miejscotwórstwo skupia się więc na umożliwianiu wykonywania określonych czynności. Placemaking, w rozumieniu miejscotwórstwa, koncentruje się na tworzeniu Miejsca7.

W miejscotwórstwie ważne są poziomy i strefy percepcji. Poziomy są teoretyczne i dotyczą intensywności percepcji (doświadczać można głęboko lub płytko, trwale lub chwilowo, negatywnie lub pozytywnie itp.). Strefy są sensoryczne: określają je opozycje góra – dół, lewo – prawo, ciemno – jasno, przód – tył, cicho – głośno, barwnie – bezbarwnie, wonnie – bezwonnie itp. Idea uniwersalnego dizajnu odnosi się do fizycznej przestrzeni publicznej wówczas, gdy celem działań jest zwiększenie możliwości odwiedzania i głębokiej percepcji danego fragmentu przestrzeni publicznej. Uniwersalność przestrzeni publicznej jest warunkiem koniecznym, aby otrzymała ona wysoką ocenę wizytowalności. Miejsce jest tu punktem przestrzennym, którego wizytowalność jest szczególnie wysoka; punktem, który może być odwiedzany – wizytowany – przez stosunkowo największą liczbę wizytatorów, bez względu na poziom ich sprawności zmysłowej lub ruchowej. Jest „pauzą w ruchu”, jak określa je Yi-Fu Tuan8. Dopiero kiedy człowiek zatrzymuje się w jakimś punkcie, czyni z niego Miejsce; „przystanek sprawia, że dana okolica staje się ośrodkiem wartości”9. Tuan podkreśla także intymność miejsca; choć trudno nam w pierwszej chwili zaakceptować, że inny człowiek mógłby być „miejscem” albo „domem”10, właśnie ten fakt może się stać wytłumaczeniem Welschowskiej anestetyzacji. Zdaniem Welscha, piękno przestrzeni, także publicznej, nie stanowi pierwotnego przedmiotu zainteresowania ludzi; człowiek odczuwa przyjemność z przestrzennej wizyty nie tam, gdzie jest „ładnie”, lecz tam, gdzie czuje związek z drugim człowiekiem. Właśnie z tego względu mieszczuchy, w odróżnieniu od miastowych, nie zwracają większej uwagi na walory uznawane za estetyczne. Według miastowych, nie doceniają oni piękna miejskich akcesoriów; dla mieszczucha piękne akcesoria nie tworzą jednak Miejsca11.

3.

Przestrzeń miejska może przykuwać uwagę rozmaitych zmysłów. Może tworzyć obraz miasta: jego model wizualny i pamięciowy12. Przestrzeń buduje swoje miejsce w ludzkiej pamięci – nie poprzez wzrokocentryczne aktywności, ale poprzez całe spektrum ludzkiego wizytowania. „Tożsamość miejsca osiąga się przez dramatyzację aspiracji, potrzeb, a także funkcjonalnych rytmów osobistego i grupowego życia”13. Rytmy te są wyznaczane przez zwyczajność i codzienność: cenne kategorie przestrzeni ożywiające jej wielozmysłowość14. Antropologia krajobrazu, np. badanie percepcji wybranej przestrzeni, dostarcza wiedzy o sposobach kodowania przestrzeni w pamięci – wskazując, że ważne nie jest tu tylko doświadczanie obrazu, tj. działanie narządów wzroku. Kwintesencją przestrzeni jest jej wielozmysłowość.

Do tego jej aspektu nawiązuje idea uniwersalnego dizajnu. Koncepcja aromamarketingu wskazuje, że ważnym, tj. zapamiętanym miejscem w przestrzeni może stać się przystanek autobusowy, uznawany najczęściej za nie-miejsce. Kampania reklamowa gotowych do zjedzenia ziemniaczków w mundurkach produkcji firmy McCain przeprowadzona w dziesięciu brytyjskich miastach naznaczyła niektóre przystanki autobusowe zapachową chmurą, testowaną wcześniej przez trzy miesiące w zakresie zgodności sztucznie wytworzonego zapachu z jego oryginalnym praźródłem, przypominającym farmerski obiad lub barbecue party. To także przykład na wędrowanie przestrzeni: odbiorca reklamy stanowi jej medium – pamięciowo dokonując transpozycji Miejsca (np. ukochany dom) w punkt dotychczas określany jako miejsce (dowolny przystanek). Rozprzestrzenia Miejsce, multiplikuje je w przestrzeni: wszystkie reklamowe przystanki stają się dlań ukochanym ogrodem z gorącymi ziemniaczkami w mundurkach, na które nakłada łyżkę sosu i posypuje siekanym szczypiorkiem. Doświadczenie przestrzeni oscyluje pomiędzy jego olfaktorycznością i smakowością. Technikami olfaktorycznymi posługuje się nie tylko aromamarketing; znane są także ścieżki zapachowe dla niewidomych. Nicola Twilley, nowojorska bloggerka, zwraca słusznie uwagę na ogromną rolę tej swoistej olfaktopunktury (smellmarks) w przestrzeni miejskiej i miejskim placemakingu, ujmując je w kategoriach edible geography15 i intencjonalnej architektury olfaktorycznej16.

Sposób, w jaki przebiega percepcja przestrzeni miejskiej ludzi starszych lub niewidomych, każe skierować uwagę na inną strefę: stąpanie po ulicach (feetin’ streets). Kryterium oceny przyjaznej przestrzeni stanowi jakość i estetyka podłoża, nawierzchni pasa drogowego. Właściwe będzie tu użycie terminu „podstopie” – analogicznie do podstopnic w schodach. Dla seniorów oraz osób niewidzących i głuchoniewidomych tekstura podstopia jest kwestią podstawową w doświadczaniu przestrzeni publicznej, tej nieznanej i nieprzewidywalnej – w odróżnieniu od prywatnej, oswojonej i wyobrażalnej. Badania nad podstopiem, stąpaniem i estetyką poziomej nawierzchni ruchu w przestrzeni publicznej, które prowadzę od ponad czterech lat, pozwalają mi stwierdzić, że rola piątej elewacji jest ważna w trzech wymiarach: kodowania Miejsc w pamięci (pamiętania specyfiki lokalnej nawierzchni), percepcji przestrzeni (zapamiętywania regularnie napotykanej nawierzchni) i dostępności (możliwości dotarcia do celów w przestrzeni). W jednej z wytycznych komunikacyjnych autorstwa urbanisty Marka Żabińskiego, załączonych do regulaminu konkursu na zagospodarowanie placu Piłsudskiego we Wrocławiu, stwierdzono, że „nawierzchnię placu należy potraktować jako jedną z elewacji”17. Nawierzchnia, posadzka, podłoga, teren – pozioma powierzchnia, po której stąpa człowiek, podlega takiej samej estetyzacji jak typowe fasady architektury, potocznie zwane jej ścianami. Piątą elewacją nazywany jest też dach, jako powierzchnia widoczna z samolotu i zasługująca na troskę, jako swoisty witacz przestrzenny w poziomej płaszczyźnie ruchu. Witacze („pierwszy krok do dobrego wizerunku miasta”) w wielokrotnych płaszczyznach pionowych dostrzegane są przez ludzi w peryferyjnych strefach miast18. Witacze poziome – nawierzchnie o określonej teksturze – nie tylko witają, ale i prowadzą ludzi w przestrzeni. Najprostszym, coraz bardziej popularnym przykładem są płyty prowadzące, zaliczane do systemu oznakowania poziomego i dotykowego. Tragedia na peronie warszawskiego metra doprowadziła w 2010 roku do opracowania przez Ministerstwo Infrastruktury RP projektu rozporządzenia dotyczącego oznakowania dotykowego w metrze19.

4.

Przestrzeń jako taka walczy o swoje prawo do wielozmysłowej zwyczajności. O ile przestrzeń miejska podlega stałej kontroli i obwarowana jest regułami, przestrzeń publiczna niemiejska wymyka się rygorystycznym przepisom, na przykład ustawie o wychowaniu w trzeźwości, ustawie o porządku w gminach czy licznym uchwałom rad miejskich i zarządzeniom prezydentów, burmistrzów i wójtów. Wymyka się także przepisom służb pilnujących porządku w przestrzeni materialnej i niematerialnej – policji, stacji sanitarno-epidemiologicznej i urzędowi skarbowemu. W zakresie czynności wykonywanych w przestrzeni publicznej przestrzeń niemiejska jest wzorem do naśladowania: wychodzisz, siadasz, jesz, pijesz, ględzisz, gapisz się, śpisz, upijasz się, po prostu żyjesz. Służby, władza, zarządcy terenów wykazują zwyczajny strach przed zwyczajnością przestrzenną, dlatego miejskie przestrzenie publiczne są tak mało prospołeczne. W polskich miastach nie tworzą się miejsca sprzyjające zwyczajności; nakazy i zakazy szerzą strach wśród bywalców.

Wielozmysłowość przestrzeni nakazuje jej decydentom stałą troskę o wszelkie dysfunkcje jej użytkowników; nawierzchnia, mebel miejski, oświetlenie – owi nie-ludzcy aktorzy przestrzeni publicznej20 grają główną rolę w przebiegu wykonywanych w niej czynności, poczynając od stąpania. Dospołeczna aranżacja infrastruktury miejskiej zmienia zachowania: może powodować spłycenie lub pogłębienie doświadczania przestrzeni, np. sprzyjać lub nie sprzyjać rozmawianiu z obcym człowiekiem. Ludzie siadają jednak wszędzie i na wszystkim – obsiadają miasto; terminem citying określam filozofię nieformalnego siedzenia w mieście. Dopiero zwyczajność i zatrzymanie w Miejscu pozwala na trwałe ożywienie przestrzeni.

Zwiększenie tranzytu nie wystarcza, by uczynić przypadkowe miejsce gościnnym; tranzyt pozostaje głównym bohaterem fotospołeczeństwa – czyli społeczeństwa nowego paradygmatu, które skupia swoją uwagę na wizualności21. Masowe internetowe publikacje zdjęć ulic i placów atrakcyjnych miast sugerują ich domniemane ożywienie i prosperity; rzutowanie tych obrazów na obrazy pustych polskich miast z pominięciem ważnego aspektu zwyczajności i pauzy w ruchu jako warunków Miejsca sprawia, że wizytowalność polskich ulic jest bardzo niska, choć ich tranzyt bywa dość wysoki. Przykładem jest tu ulica Oławska we Wrocławiu: żywotna tranzytowo i estetycznie, martwa społecznie i kulturalnie, naładowana zdrowotno-kosmetycznymi tekstami i obrazami. Wysoki tranzyt nie oznacza ekonomicznej prosperity; sprzedawcy i usługodawcy nie mają wielkich korzyści z tranzytu pieszych, dopiero wizytowalność zwiększa ich przychody. Błędne przekonanie o wysokiej wartości pieszego tranzytu wynika z przekonania o dużej roli generatorów ruchu; zdarza się, że ten błąd powielają architekci22. To rozpowszechniona perspektywa oceny przestrzeni miejskiej, promowana zwłaszcza przez projektantów poruszających się samochodami, a nie pieszo23.

Żyjemy w epoce fizycznej odnowy miejskiej przestrzeni, którą zostali objęci również ludzie, zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej promującej mobilność młodzieży i realizującej liczne programy aktywizacyjne bazujące na idei rozdzielania grup wiekowych24. Być może to jest przyczyną dezintegracji społecznej w przestrzeni publicznej oraz ciągłego braku odwagi użytkowników w podejmowaniu w niej zwyczajnych aktywności niegenerujących konfliktów25. Przestrzeń nie lubi segregacji; dowodzą tego doświadczenia modernizmu oraz polityki transportowej USA i Polski, a także słabnąca kondycja miast nastawionych na separacje ruchu i funkcji. Model complete street, utrwalany w politykach planistycznych USA, ma charakter ambiwalentny – segregacyjny (oddziela pasy poszczególnych wędrowców) i inkluzywny (włącza ich w jeden strumień ruchu). Przestrzenie typu mixed-use stanowią w tym kontekście alternatywny przykład uniwersalnego dizajnu w planowaniu przestrzeni publicznej – zarówno jezdni i torowisk, jak i dróg rowerowych i ciągów pieszych (chodników, skwerów, placów), które razem składają się na pas drogowy. Segregacja wiekowa użytkowników doprowadziła do konfliktów wynikających z faktu okresowego zawłaszczania wycinków przestrzeni publicznej. Istnieje dziś pilna konieczność reorganizacji programów dotacyjnych i zwiększenia liczby tych, które stosując zasadę mixed-use, sprzyjają społecznej integracji międzypokoleniowej.