W telewizyjnym wywiadzie z 1960 roku Marshall McLuhan wypowiedział się na temat telewizji i sposobów jej użytkowania. Przy tej okazji podkreślał, że trwa próba wpisania na siłę w obręb nowego formatu pojęć komunikacyjnych już przestarzałych i niezdolnych do tego, by w pełni wykorzystać nowe potencjały1.

Dzieło socjologa, guru komunikacji, wciąż budzi spory, nie ulega jednak wątpliwości, iż to dzięki niemu dostrzeżono, jak bardzo ocena wartości naszych struktur polityczno-edukacyjnych była oparta na założeniach uznawanych a priori. W konsekwencji struktury te odtwarzano w nowych środkach komunikacji, nie biorąc pod uwagę, iż te ostatnie są zdolne doprowadzić do radykalnych przemian o wymiarze społecznym. Narodziny społeczeństwa nowoczesnego, tradycyjnie datowane przez historyków na koniec XV wieku, pokrywają się z wynalazkiem druku przy użyciu ruchomych czcionek, co było dziełem Johanna Gutenberga. Rozpowszechnienie nowego medium miało ogromny wpływ na obieg myśli i stanowiło o narodzinach sfery publicznej, definiowanej przez Habermasa jako „jako sferę ludzi prywatnych, którzy zbiorowo tworzą publiczność; niebawem reglamentowaną przez zwierzchność sferę publiczną zaczynają oni wykorzystywać wbrew samej władzy publicznej”2. Według Habermasa procesowi temu towarzyszył wzrost znaczenia politycznej debaty, której sprzyjało z kolei rozpowszechnienie gazet i czasopism. Mieszczaństwo, samookreślające się jako publiczność, zdobywa się na krytykę władzy państwowej w obronie własnej przestrzeni prywatnej i konstytuuje się jako mieszczańska sfera publiczna w opozycji do państwowej. Prawie w tym samym czasie we Francji rozprzestrzeniają się ideały oświecenia, które doprowadzą do rewolucji i do narodzin nowoczesnych demokracji. Wielki wpływ wynalazku druku za pomocą ruchomych czcionek dowodzi, że the medium is the message, by posłużyć się słynnym powiedzeniem McLuhana, a to, co tworzymy, w ostatecznym rozrachunku kształtuje nas samych. Także w obecnej epoce, nacechowanej zawrotnym rozwojem mediów, przestrzeń poświęcona wiedzy, przestrzeń publiczna i zamieszkujące ją społeczeństwo przystosowują się do nowej dostępności środków i zdają się podążać za tym aksjomatem, stając się same wyrazem zbiorowości, fizyczną manifestacją technologii rozprzestrzeniania wiedzy oraz partycypacji, do której w pierwszej kolejności przyzwyczaiła nas sieć.

EWOLUCJA NOŚNIKÓW

Zanim skupimy się na architekturze, warto zaznaczyć, że ona również – i nie tylko w wypadku budynków przeznaczonych do przechowywania i krzewienia wiedzy – podąża drogą całkiem podobną do tej, przez którą przechodzą media przekazujące informacje. Jak twierdzi Umberto Eco, nowe media nie są w stanie w całości zastępować starych – chociażby dlatego, że tamte udowodniły swoją długotrwałość3, lecz po prostu funkcjonują obok. A więc fotografia nie zastąpiła malarstwa i telewizja nie zastąpiła teatru. Prawdziwa linia podziału przebiega tam, gdzie pojawia się możliwość upowszechniania oraz uczestnictwa w selekcji i tworzeniu treści. Oczywiście pergamin sprzed dwóch tysięcy lat i książka wydana drukiem za pomocą ruchomej czcionki nie są tym samym medium. Medium się zmieniło, zmieniła się przede wszystkim jego dostępność, jako że prostsza stała się jego reprodukcja. Rewolucja ruchomej czcionki dotyczyła systemu produkcji i tym samym dostępności treści. Medium „książka produkowana seryjnie” nie jest tym samym, co księga pisana ręcznie, a rewolucja ta odbyła się niezależnie od kolportowanych treści – podobnie jak w wypadku następnej „rewolucji”, jaką był wynalazek kserokopii: systemu, który umożliwił tworzenie na miejscu książek składających się z wyciągów z innych książek, kompilacji tekstów i obrazów dających się dostosować do własnych, indywidualnych potrzeb. To znowu McLuhan w 1970 roku dostrzegł w wynalazku fotokopiarki system, który na żądanie użytkownika potrafi wyselekcjonować z książek całą wiedzę dostępną na dany temat oraz dostarczyć ją w wygodnej postaci pliku kartek. Dzisiaj nie sposób nie kojarzyć jego słów z takimi zjawiskami, jak Amazon, Google Books lub Google Scholar. Internet w pełni potwierdził intuicję McLuhana.

MEDIUM I BIBLIOTEKA

Architektura stanowi medium, innymi słowy: środek, za pomocą którego komunikujemy. Tak brzmi teza Renata De Fusco, zaliczającego architekturę do „logotechnik”, czyli systemów, które nie tylko wypełniają jakieś techniczne zadanie, lecz także służą komunikacji między grupami społecznymi4. Jeśli książka jest w naszym społeczeństwie nośnikiem reprezentującym kulturę, biblioteka i muzeum są budynkami reprezentującymi kulturę w architekturze. Do tej pory biblioteka była szczególnie podobna do książki: stanowiła uporządkowany zbiór informacji opatrzony indeksem, przeznaczony do tworzenia wiedzy, która jest uniwersalna i przekazywana przez poszczególne księgi. Idea ta z pewnością zainspirowała pierwsze koncepcje stworzenia jednolitego poznawczego korpusu dla całej ludzkości, jakie zarysowały się w dziele encyklopedystów. W realizacji tego zamierzenia najważniejszą rolę odegrał właśnie druk za pośrednictwem ruchomej czcionki.

W konsekwencji zmienia się też przestrzeń biblioteki. Biblioteka rzymska posiadała tylko jedną salę, do której zwykle prowadził portyk, wyposażoną w regały i balustrady mające ułatwić dostęp do rękopisów. W średniowieczu po wiek XVIII forma biblioteki utożsamia się z minimalną syntagmą, konieczną do pełnienia funkcji, do których jest przeznaczona. Biblioteki mogą odmieniać się i odtwarzać w dowolnej przestrzeni, gdyż nie posiadają autonomicznej formy, a są integralną częścią większych zespołów architektonicznych, jak klasztory, lub innych instytucji, jak uniwersytety5. Wraz z narodzinami sfery publicznej idee wiedzy uniwersalnej i obiektywnej przeciwstawiają się poprzednim systemom władzy, przyczyniają się do rewolucji politycznych i społecznych oraz do zmiany architektonicznego wyglądu miejsc wiedzy. Wielka w tym zasługa architektów wizjonerów, którzy w głównej mierze odpowiadają za to, iż miejsca te stały się ośrodkami zgromadzeń w panoramie miejskiej, a nie zamkniętymi przestrzeniami, jak do tej pory bywało. Jeden z nich, Étienne-Louis Boullée, wypracował projekt biblioteki publicznej zawierający szereg nowych w stosunku do tradycji rozwiązań. Pozostając pod przemożną sugestią Szkoły Ateńskiej Rafaela, Boullée wyobraził sobie nową bibliotekę jako jedno ogromne pomieszczenie przykryte sklepieniem kolebkowym wyposażonym w kasetony o dokładnych geometrycznych proporcjach, z wielką lukarną i regałami ustawionymi rosnąco wzdłuż ścian. Jest to układ brzemienny w symboliczne znaczenia6. Otwarcie monumentalny charakter budynku wynikał z faktu, że instytucji biblioteki przypisywano największe znaczenie, jako jedynej i ogólnodostępnej ostoi wiedzy całego narodu7.

TRZY PRZESTRZENIE

Derrick de Kerckove, antropolog z uniwersytetu w Toronto, proponuje cenne interpretacje dokonujących się przemian. Według niego „Informacja jest prawdziwym środowiskiem i spada na nas, kształtując nas jednocześnie”8. Medium internetu jest „globalne i wszechogarniające”9 – jest środowiskiem, a to oznacza, że akcent przenosi się na wspólnotę: przestrzeń informacji jest przestrzenią publiczną, internet „jest i pozostaje domeną publiczną”10. Kerckove kładzie zatem nacisk na potrzebę tworzenia korpusu, który byłby w pierwszej kolejności całkowicie publiczny i wspólny, definitywnie pokonując bariery zabraniające dostępu do wiedzy, wynikające właśnie z utrudnionego lub całkowitego braku dostępu do medium. Dostęp przestaje być problemem w środowisku zdigitalizowanym, raz na zawsze zwolnionym z kosztów powielania nośników. Internet jest zatem realizacją marzeń encyklopedystów. Marzenia te, zgodnie z duchem czasu, nie są już inicjatywą wysokiego mieszczaństwa, lecz stają się wielkim systemem treści generowanych przez użytkowników (user generated content) o różnym stopniu wiarygodności, zależnie od rewizji przeprowadzanych przez nich samych. W ten sposób system ewaluacji od peer review (recenzji naukowej) przechodzi w user review (recenzję przeprowadzaną przez użytkowników) lub też feedback. Mimo pewnych ewidentnych wad (ale poprzedni system też nie był od nich wolny), model ten może potencjalnie zmienić koncepcję organizacji społeczeństwa. Pomijając inne aspekty, przestrzeń, w której modele te się wyrażają, jest równie nieokreślona jak same modele. Wielka jest liczba autorów, jeszcze wyższa liczba edytorów (często nawet przewyższająca liczbę autorów, biorąc pod uwagę ogrom „agregatorów” wiadomości) oraz liczba czytelników, która z kolei może być jeśli nie niższa, to co najmniej porównywalna z liczbą przedstawicieli pozostałych dwóch kategorii. System zatem przechodzi radykalną przemianę: przechodzi się od sieci wymiany informacji zarządzanej przez garstkę kanałów telewizyjnych, dzienników i rozgłośni radiowych, do sieci równorzędnej, w której jedynym mechanizmem mogącym stanowić o różnicy jest algorytm (prawdziwe środowisko cyfrowe), indeksujący treści i umożliwiający badania. Spotykają się tutaj trzy przestrzenie: „przestrzeń fizyczna, materialna, będąca domeną dysku twardego; przestrzeń cyfrowa software’u i sieci danych; wreszcie przestrzeń mentalna i kognitywna przedstawień”11. Architektura przestrzeni fizycznej powinna być systemem łączącym wszystkie trzy wymienione przestrzenie komunikacji (lub punktem wyjścia do tego, by taki system stworzyć). Oznacza to, że jej koncepcja służy organizacji przestrzeni w celu dostarczenia użytkownikom punktów orientacyjnych: w przestrzeni, po której się poruszają, w polu informacji, z których czerpią, oraz w systemie kognitywnym umożliwiającym ich zdobywanie i krytykę. Właśnie to przejście, sankcjonujące interaktywność wiedzy, stanowi o powstaniu współczesnego modelu przestrzeni wiedzy.

(PUBLICZNA) PRZESTRZEŃ INFORMACJI

Podobnie jak treści, które wyzwoliły się od prawa własności za pomocą narzędzi ochrony własności intelektualnej mniej sztywnych od praw autorskich, tak i architektura informacji może być systemem publicznym, instalowanym w przestrzeni publicznej lub na jej wzorze zbudowanym. Jesteśmy już świadkami realizacji tych idei. W każdej chwili i niemal w każdym miejscu możemy mieć dostęp do „biblioteki Babel”, która – skoro już nie istnieje fizycznie – jest zawarta w każdym urządzeniu, a zatem jest obecna na każdym placu, na każdej ulicy, w każdym budynku. Przede wszystkim zaś możemy aktywnie uczestniczyć w syntezie dziedzictwa jako czynni użytkownicy sieci, a to jest prawdziwy i nowy wyróżnik. Tak osiągnięte rozproszenie dziedzictwa bibliotek sprawia, że można stworzyć decentralizowane ośrodki instytucji mogące obsługiwać nawet najbardziej odległe dzielnice, wyposażając na przykład zwykłe czytelnie w dostęp do zasobów bibliotecznych za pomocą terminala lub selekcji książek papierowych dostępnych na miejscu.Chcąc doprowadzić tę możliwość do skrajności, można ustanowić niematerialną przestrzeń biblioteczną prawie wszędzie, wywołując raczej happening niż samą przestrzeń fizyczną. Jest to przypadek New York Public Library, która wylansowała inicjatywę skierowaną do pasażerów metra. Za pośrednictwem skanu QR Code mogą oni mieć dostęp do sekcji zdigitalizowanych tekstów ze zbiorów NYPL, posiadać własne konto użytkownika i dzięki temu czytać podczas podróży. W ten sposób infrastruktura biblioteki zostaje rozproszona idealnie po całej infrastrukturze komunikacji, wyposażając w „wiedzę” każdy zakątek miasta.

A ARCHITEKTURA?

W debacie architektonicznej refleksja nad tą nową osmozą między przestrzenią publiczną a przestrzenią dostępu do wiedzy jest dosyć opóźniona i wiele zawdzięcza realizacjom opartym na crowdsourcing, jak te, które wynikły z ruchów Occupy, w szczególności Occupy Wall Street w Nowym Yorku oraz Occupy Gezi Park w Stambule. Rozwinęły się one dzięki rodzajowi zbiorowej inteligencji zrodzonej właśnie ze stanu stałej łączności, którą umożliwiają internet i serwisy społecznościowe. Przestrzeń publiczna jest wyposażona w infrastrukturę i usługi: urządza się kuchnie polowe, izby chorych, składy żywności, punkty druku; podczas protestu przestrzeń publiczna zapełnia się podiami na wiece, ekranami, na których odbywają się projekcje; gra muzyka na żywo i z odbiorników radiowych; powstają księgarnie i punkty dostępu do Wi-Fi. Staje się ona zbiornikiem wydarzeń, łącząc działalność centrum społecznego z zasobami biblioteki i atrakcjami muzeum. Wynikająca z tego obserwacja każe przemyśleć przestrzeń miejską jako miejsce przeznaczone do rozmaitych eksperymentów w dziedzinie ekonomii opartych na wiedzy i społeczności. Sukces projektu domaga się nowej jednostki miary wskazującej na ten właśnie wymiar publiczny i społeczny. Duńskie biuro architektoniczne Gehl Architects wymyśliło na to poręczne określenie – Staying Equivalents – będące miarą ruchu pieszych oraz innych działań, które dany projekt oraz infrastruktura potrafią wokół siebie polaryzować. Odzyskana zatem przestrzeń wiedzy nakłada się coraz bardziej na przestrzeń publiczną i sprawia, że ta ostatnia coraz mniej ogranicza się do funkcji czystej komunikacji.Właśnie dlatego tradycyjne miejsca wiedzy, tak jak je dotąd pojmowaliśmy, wychodzą obronną ręką z konfrontacji z możliwościami dostępu do delokalizowanych źródeł wiedzy i informacji, wręcz przeciwnie – czerpią nową siłę z możliwości wykonywania nowych i różnych funkcji oraz bycia elementem kluczowym w miejskim place making’u.

Architektura interweniuje, by wesprzeć tę tendencję, dostarczając fizycznego nośnika poszczególnym wydarzeniom, kontaminując przestrzeń publiczną z różnymi innymi funkcjami. Ken Worpole podsumowuje to zjawisko znamiennym bon motem: biblioteki wraz z ich przyległościami powinny kandydować do roli salonów miasta12. Jest to przypadek Bibliotèque de plage, zaprojektowanej przez Matali Crasset dla plaży d’Istres: przenośnej struktury z drewna i materiału, łączącej usługi plażowe z bibliotecznymi. Są tu ręczniki, parasole i – oczywiście – selekcja książek. Albo też 47 Paraderos para Libros, które Bogotà podarowała swoim mieszkańcom, składające się z miniprzestrzeni wyposażonej w siedzenia, schronienia przed słońcem i regały z książkami przyniesionymi z bibliotek gminnych. Inicjatywa ta rozproszyła biblioteki po całym terytorium miasta i uatrakcyjniła do tej pory anonimowe zakątki: chodniki, ulice i parki. Te drobne interwencje świadczą o efektywności oraz sile oddziaływania procesów wychodzenia wiedzy z miejsc instytucjonalnych (oraz związanej z tym partycypacji mieszkańców w organizacji działalności i ruchu wokół nowych, specjalnie dla niej przeznaczonych miejsc) na jakość przestrzeni publicznej. Oczywiście nie wystarczą tu decentralizacja i rozproszenie, wirtualne lub fizyczne, zbiorów bibliotecznych: to model biblioteki zmienia się radykalnie. Jeśli prawdą jest, że biblioteka publiczna, jako powszechna instytucja kultury, powinna być miejscem spotkań – gościnnym i zachęcającym do długiego przebywania – wszystko to okazuje się jeszcze dosyć ograniczone wobec potencjału drzemiącego w radykalnej odnowie dotąd stosowanych modeli architektonicznych. Jednym z bodaj najbardziej zaawansowanych eksperymentów w tej dziedzinie jest przyszła biblioteka publiczna w Aarhus w Danii. Sercem projektu, zwanego DOKK1, jest moduł integrujący w sobie podstawowe funkcje biblioteki z indywidualnymi pokoikami wyposażonymi w najbardziej zaawansowany sprzęt; przestrzeniami wystawienniczymi i przeznaczonymi dla sztuk performatywnych; laboratoriami, w których użytkownicy znajdują narzędzia do realizowania dzieł później wystawianych i przedstawianych; przestrzenią zabawy dla dzieci. Mieszczą się tu także urzędy gminy, które pomagają użytkownikom w procesie zapisywania się i aktywacji konta umożliwiającego dostęp do różnych usług dostarczanych przez DOKK1 oraz wykonują zwykłe zadania z zakresu administracji miasta, takie jak zmiana adresu zameldowania, składanie podań o zapomogę społeczną itd. To wszystko jednak odbywa się w miejscu, które jest samą esencją wspólnoty, przez nią zarządzaną.

Prawdziwym wyzwaniem nie jest już w tej chwili dostęp do zasobów, lecz praca nad zdolnością owych przestrzeni do dynamicznej przemiany, w zależności od partycypacji użytkowników i ich potrzeb. Przestrzenią wiedzy nie zarządza już tylko instytucja; zakłada ona także istnienie publiczności, która współtworzy ofertę kulturalną i ocenia jej użytkowanie.

TŁUMACZENIE Z WŁOSKIEGO: EMILIANO RANOCCHI