Coraz częściej tęsknimy za przyjazną przestrzenią sąsiedzką. Szukamy miejsc, które uwzględniają nasze potrzeby i w których, bez względu na wiek, możemy się poczuć jak u siebie. Zadanie współczesnego projektanta nie kończy się na wykreśleniu projektu. Architekt to coraz częściej miejski aktywista, przekonany, że architektura i design mają moc katalizowania pozytywnych zmian, a procesy społeczne są nierozłącznie związane z przestrzenią życia mieszkańców. Włączanie odbiorców do procesu projektowania jest wyzwaniem trudnym, lecz szczególnie istotnym w przypadku działań w tkance zdegradowanej przestrzennie i społecznie. Kluczem do zmian jest aktywizacja mieszkańców do konstruktywnego działania i brania odpowiedzialności za jakość otaczającej ich przestrzeni.

Obecny model planowania nie uwzględnia współczesnych uwarunkowań: wysokiej mobilności, rozwoju technik telekomunikacji, kurczenia się zasobów naturalnych, kryzysu demokracji i tak dalej. Narzędzia pochodzące z XX wieku przestały odpowiadać na nowe wyzwania. Jest to szczególnie widoczne w Polsce, gdzie awans cywilizacyjny i pogoń za Zachodem powodują powielanie przestarzałych pomysłów. W czasie kiedy z zapałem je kopiujemy, ich autorzy zmagają się już z wadami wrodzonymi tych rozwiązań. Tradycyjny model planowania znalazł się w kryzysie. Szersze ulice już nie rozładują korków, a deweloperzy nie zbudują za nas lepszych miast. Jednocześnie obserwujemy coraz silniejsze przenikanie się dziedzin projektowania: designu, architektury i urbanistyki. Coraz więcej działań artystycznych dotyczy przestrzeni miejskiej. Miasto z powrotem staje się zjawiskiem artystycznym, społecznym, przestrzennym, a nie jedynie technicznym.
Partycypacja jest postrzegana jako utrudnienie i przedłużenie procedury planistycznej, a eksperci są gotowi przedstawić rozwiązania techniczne niewymagające żmudnych konsultacji i narażania się na wysłuchiwanie niewygodnych uwag i pytań. Często argumentem przeciw włączaniu użytkowników jest kwestia kosztów oraz czasu trwania procesu partycypacji. „Design stał się zbyt ważny, by go pozostawiać w rękach projektantów” – powtarza Tim Brown w książce Change by Design; a jednak za decyzjami dotyczącymi przestrzeni publicznej w Polsce kryją się raczej wyobrażenia „ekspertów” niż oczekiwania ludzi. Zwykle nie dostrzega się znaczenia partycypacji w mediacjach i łagodzeniu narastających konfliktów, a przecież sens jej prowadzenia polega właśnie na unikaniu niepotrzebnych czy wręcz niepożądanych przez mieszkańców inwestycji i dzięki temu unikaniu kosztów o wiele większych niż koszt konsultacji.

Włączanie użytkowników do projektowania jest szczególnie istotne w projektach społecznych – tam, gdzie istnieje zdefiniowana grupa odbiorców, gdzie efekty realizacji zmieniają warunki życia nie pojedynczych osób, lecz całych mniejszych czy większych społeczności. Tak jak przy projektowaniu domu bierze się pod uwagę potrzeby wszystkich domowników, tak przy projektach przestrzeni publicznych czy sąsiedzkich ważne jest uwzględnienie wszystkich grup użytkowników i sprostanie ich oczekiwaniom. Brak poczucia sprawczości potęguje postawy roszczeniowe. Łatwo żądać, jeżeli nie ma się świadomości możliwości technicznych i ekonomicznych. Kluczowym pojęciem w projektach społecznych, szczególnie tych realizowanych w społecznościach zagrożonych wykluczeniem, jest odpowiedzialność – a trudno jej oczekiwać od użytkowników, którzy o zmianach w najbliższym otoczeniu dowiadują się w trakcie ich realizacji.

Partycypacja jest procesem złożonym i nie może dotyczyć jednego etapu projektu. Warunkiem współpracy jest informacja. Otwartość procesu jest podstawą zaufania. Jeżeli o planowanych inwestycjach użytkownicy dowiadują się pokątnie czy pocztą pantoflową, trudno liczyć na życzliwe przyjęcie realizacji. Mamy prawo do wiedzy dotyczącej tego, co się dzieje z naszym najbliższym otoczeniem. Co ważne, informacja musi być przekazywana wieloma kanałami; nie wystarczy notka na stronie internetowej. O formie przekazu powinna decydować przede wszystkim charakterystyka grupy docelowej – czy sąsiedzka wspólnota zgromadzona wokół osiedlowego skweru lub podwórka rzeczywiście odwiedza strony internetowe urzędu? Warto pamiętać o mediach dostosowanych do różnych grup wiekowych oraz o zamieszczaniu informacji w konkretnym miejscu związanym z planowaną realizacją. Grupy najbardziej aktywne w danej lokalizacji szybko dostrzegą informacje rozmieszczone w terenie.

Przedstawiając plany inwestycji, otwieramy dialog, musimy więc być gotowi na rzeczywiste dostosowanie projektu do potrzeb odbiorców. Informacja powinna być dwukierunkowa: chodzi nie tylko o przekaz, ale też odpowiedź, dlatego tak ważna jest forma konsultacji i organizacja różnego typu debat, warsztatów, wywiadów, ankiet. Konieczne jest zaproszenie do procesu wszystkich potencjalnie zainteresowanych, a więc w lokalizacjach ważnych dla całej dzielnicy czy miasta informacja powinna dotrzeć do wszystkich, którzy odczują skutki inwestycji. Przekształcając osiedle w ścisłym centrum, musimy brać pod uwagę nie tylko prawa mieszkańców do miejsc parkingowych i zieleńców, ale także potrzeby osób pracujących w okolicy czy przybyszów korzystających tu z usług kulturalnych oraz handlowych. Proces partycypacji ma znaczenie, szczególnie wtedy kiedy decyzje planistyczne wywołują kontrowersje, dotykają kilku grup społecznych w nierównym stopniu (jedni zyskują, inni tracą), ingerują w dotychczasowy tryb życia mieszkańców. Na tym etapie warto przedstawić zdania ekspertów i zwolenników różnych koncepcji, nawet sprzecznych z dobrem ogółu czy wręcz ze zdrowym rozsądkiem. Kontrowersyjne teorie skonfrontowane z publicznością mogą stracić na znaczeniu szybciej niż wówczas, gdy się je ukrywa. Warto szczegółowo informować o inwestycji, ale z zastosowaniem języka zrozumiałego dla przeciętnego mieszkańca. Co ważne – informacji nie można ograniczać do suchych faktów związanych z realizacją i należy prezentować je odpowiednio wcześnie. Informujemy o planowaniu inwestycji, a nie o jej realizacji. Moment wystawienia tablicy informacyjnej na budowie to finał, nie zapowiedź przedsięwzięcia.

Wykluczanie użytkowników z procesu projektowego wynika z wielu mniej lub bardziej ukrytych przyczyn. Najczęściej wyrażane są obawy przed brakiem kompetencji. Panuje przekonanie, że włączanie do dyskusji niedoświadczonych amatorów przedłuża czas powstawania projektu, a zgłaszane koncepcje mogą okazać się nierealne ze względów technicznych, ekonomicznych czy prawnych. Obawiamy się także nadmiaru opinii i ich niezgodności, a tym samym braku możliwości zbudowania na ich podstawie jednej spójnej koncepcji.

Zapominamy, że możliwość wypowiadania się w sprawach, które nas dotyczą, to nasze niezbywalne prawo. Nie potrzebujemy wykształcenia medycznego, podpisując zgodę na operację – musimy być natomiast poinformowani o jej konsekwencjach. Wiele zależy od przyjętej metody partycypacji – nie należy stawiać ludzi przed pustą kartką papieru. Mieszkańcy nie spodziewają się spełnienia wszystkich życzeń, raczej obawiają się tego, że zostaną zlekceważeni. Istnieje wiele technik, których istotą nie jest wcale uzyskanie jak największej liczby postulatów, ale raczej ożywienie debaty pomiędzy różnymi środowiskami – wzajemne przekonywanie się, budowanie konsensusu i wspólne poszukiwanie rozwiązań.

Silna jest obawa przed udziałem osób występujących tylko w obronie prywatnych interesów i mobilizacją przeciwników jakichkolwiek zmian, a także przed sytuacją, w której głos zabierają zorganizowane grupy interesu, tworząc pozory debaty publicznej, a w istocie ją zawłaszczając. Rozwiązaniem jest poszerzenie debaty. Mobilizacja wśród przeciwników jest zawsze silniejsza, trzeba zatem angażować również zwolenników. Praktyka wykazuje, że w publicznych wypowiedziach interes społeczny jest wręcz nadreprezentowany, a wyłączną dbałość o indywidualne interesy równoważy postawa społeczna. Kolejną wątpliwość budzi nadmiar konsultacji powodujący zniechęcenie mieszkańców do nieustannego podejmowania decyzji w kwestiach, które niekoniecznie powinny podlegać temu procesowi. Możliwość porażki jest jednak wpisana w partycypacyjny sposób działania. Jego założeniem i celem jest skłonienie ludzi do aktywności, inicjator procesu może być jednak zawiedziony rezultatem swoich działań i zupełnym brakiem zaangażowania ze strony potencjalnych uczestników.

Projektant nie musi reprezentować lokalnych interesów – jego zadaniem jest opracowanie projektu nie tylko zgodnego z przepisami, ale także niosącego w sobie wartości dodane. Projektowanie – na szczęście – pozostaje nie tylko w gestii inżynierów i instalatorów, a kategorii estetycznych, mimo wielowiekowych prób, nie udało się jak dotąd ująć w przepisy i tabele. Partycypacja nie zastępuje projektanta, ale poszerza jego wiedzę, dzięki której może powstać lepszy i pełniejszy projekt.

Poniżej przedstawiamy przykłady naszych działań. Nie są to spektakularne projekty, ale lokalne akcje angażujące użytkowników na każdym etapie – od tworzenia projektu po jego realizację.

RÓWNA 21

Nasze działania w warszawskiej tkance zapoczątkował skromny projekt podwórka na rogu ulic Równej i Szwedzkiej. Do udziału w projekcie zaprosiła nas Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej Praga-Północ, organizacja działająca od lat 90. Streetworkerzy GPAS-u realizują na tym terenie długofalowy program pomocy i wsparcia dla zaniedbanych społecznie dzieci oraz ich rodzin. Pracują oni bezpośrednio w środowisku życia dzieci, utrzymując z nimi wieloletnie relacje. W trakcie tych działań nawiązali kontakt z mieszkańcami kamienic przy Równej i Szwedzkiej, z którymi opracowali plan rewitalizacji podwórka.

Podwórko przy Równej 21 jest położone w obrębie warszawskiej dzielnicy Nowa Praga. Obszar ten zachował wiele z klimatu przedwojennej Warszawy. Niegdyś piękne i bogato dekorowane elewacje porażają dziś stopniem zdewastowania. Negatywny obraz otoczenia utrwala stereotyp Pragi jako szarej i niebezpiecznej dzielnicy. O charakterze miejsca stanowi jednak nie tylko przestrzeń, ale także, przede wszystkim, jego mieszkańcy. Często wspomina się o problemach praskiej społeczności: bezrobociu, alkoholizmie, przestępczości nieletnich, bierności, zamykaniu się w kręgu własnej rodziny. Trudno jednak nie zauważyć silnej lokalnej tożsamości mieszkańców dzielnicy. Nie sposób byłoby mówić o planowaniu zgodnym z duchem zrównoważonego rozwoju, jeśli wprowadzone zmiany miałyby zniszczyć dotychczasowe więzi lokalne oraz rytuały i nawyki współtworzące rytm życia tutejszej społeczności.

Z tego względu ważnym aspektem projektu było nawiązanie współpracy z samymi mieszkańcami. Od momentu powstawania projektu byli oni angażowani w proces decyzyjny, uczestniczyli także w jego realizacji, wykonując lżejsze prace (przede wszystkim ogrodnicze). Na mieszkańcach ciąży też odpowiedzialność za dalsze losy inwestycji: ich zadaniem jest zadbanie o stan podwórka, nawadnianie i pielęgnacja roślin, konserwacja terenu i nadzór nad nim.

Objęty projektem teren o powierzchni niespełna 280 m2 ograniczają ściany dwóch sąsiadujących kamienic oraz ulice Szwedzka i Równa. Najważniejszym elementem podwórka jest około trzydziestoletni kasztanowiec ocieniający większą część jego powierzchni. Na ścianie budynku przy Równej 19 oraz na przylegającym pasie ziemi w 2007 roku zostały ułożone mozaiki: to wynik akcji przeprowadzonej przez GPAS przy współudziale okolicznych dzieci i młodzieży. Kompozycja składa się z postaci ukazanych na ścianie, pola wypełnionego mozaiką, ławki (w kiepskim stanie) i „piaskownicy” (otwór przesłonięty dyktą, służący za schowek na zabawki). Mozaika jest przedmiotem dumy mieszkańców obu kamienic, a wspólne jej komponowanie stanowiło pierwszy etap ich współpracy z animatorami społecznymi.
Kształt podwórka wyznaczył nieistniejący już, przedwojenny drewniany dom, którego zarys wciąż jest widoczny na ścianie sąsiedniej kamienicy. Ten szczególny ślad przeszłości stał się motywem przewodnim całego projektu. Kształt projektowanego skweru podkreśla aranżacja bocznej ściany kamienicy przy Równej, na której Wojciech Tylbor-Kubrakiewicz namalował przekrój nieistniejącego budynku – pozostawiając przy tym wszystkie elementy stanowiące o historii tego miejsca (wybite okna, mozaikę, gołębnik). Jako element wertykalny projektu, mural stanowi wyróżnik tego terenu: prosty, acz wyraźny rysunek białych linii oraz zarys postaci – „mieszkańców” budynku – jest znakiem rozpoznawczym miejsca.

W nowym układzie, nawiązującym do rzutu nieistniejącego budynku, znalazł się między innymi pokój dzienny w cieniu kasztanowca, z kwiatowym dywanem, strefa wejściowa z mozaiką.

odNOWA

Projekt odNOWA obejmuje swoim zasięgiem trzy kolejne podwórka, położone na terenie Pragi Północ i Targówka. Jego celem było opracowanie społecznych koncepcji rewitalizacji podwórek, przy czym miały one powstać w wyniku współpracy architektów z Polski i Europy z mieszkańcami. Pracę rozpoczęliśmy od przygotowania danych na temat wybranych miejsc (analiza stanu własności oraz sposobu zarządzania terenem, obowiązujących ustaleń przestrzennych w postaci Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego). Jednocześnie prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami wspólnot, lokalnymi liderami i organizacjami społecznymi w celu uzyskania informacji o problemach i perspektywach interesujących nas lokalizacji. Dokładnych informacji na temat projektowanej przestrzeni i jej mieszkańców dostarczyły wywiady z mieszkańcami podwórek, prowadzone przez animatorów z Grupy Pedagogiki i Animacji Społecznej Praga Północ. Zebrane dane posłużyły uczestnikom warsztatów projektowych, których zadaniem było stworzenie projektu architektonicznego nowej aranżacji podwórka. W tygodniowej pracy udział wzięło dwunastu projektantów z Hiszpanii, Holandii i Wielkiej Brytanii oraz Polski. Warsztaty odbywały się w sąsiedztwie i w samej przestrzeni podwórek, co umożliwiało spotkanie architektów z odbiorcami projektów. W każdej lokalizacji zorganizowaliśmy warsztaty z mieszkańcami, obejmujące spotkania informacyjne, warsztaty z dziećmi oraz prezentacje makiet.

Rezultaty pracy warsztatowej przedstawiliśmy 16 maja 2011 roku na konferencji zorganizowanej w sąsiedztwie podwórek przy Stalowej i Środkowej, w siedzibie ogniska wychowawczego Praga Północ. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele władz dzielnicy i miasta, fundatorów, mediów, a co najważniejsze – sami mieszkańcy. Z uwagi na fakt, że konferencja odbywała się w miejscu odległym dla mieszkańców Targówka (uczestników trzeciego z projektów), zaprosiliśmy ich do udziału w czerwcowej konferencji Re-blok, gdzie pokazaliśmy rezultaty naszych działań.

STALOWA 27

Podwórko przy Stalowej to przykład miejskiej tkanki, w której zacierają się granice między przestrzenią prywatną i publiczną. Obecnie teren ten funkcjonuje przede wszystkim jako parking, stanowiąc zarazem przestrzeń, w której mieszkańcy mijają się i spotykają w nieformalnym, niezorganizo-
wanym trybie. Miejsce jest nie tylko bardzo zaniedbane, ale także niebezpieczne ze względu na ograniczoną widoczność tylnej części działki zarówno z okien budynków, jak i od strony ulicy.

W czasie warsztatów, po uważnych analizach urbanistycznych i spotkaniach z lokalną społecznością, zdecydowaliśmy, że to otwarte podwórko, niepowiązane z żadnym budynkiem, może pełnić funkcje ogólnodostępnego terenu o charakterze rekreacyjno-sportowym. Rozpoczynając działania na podwórkach, staramy się zdobyć jak najwięcej informacji o tym terenie i jego sytuacji prawnej. Niestety, w wypadku podwórka przy ulicy Stalowej plany dzielnicy uległy zmianie. Teren został uznany za działkę inwestycyjną i dlatego nie udało nam się uzyskać zgody na szerzej zakrojone inwestycje w tym miejscu. Pozwolono nam jedynie na działania tymczasowe.

Na przeszkodzie realizacji naszych zamierzeń stoją także parkujące na tym terenie samochody. Parking jest nielegalny, mimo to nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za jego usunięcie. Próby zamknięcia wjazdu, choćby na okres prac, okazały się nieskuteczne. Sytuacja jest bardzo trudna, nie mamy bowiem prawnych możliwości usunięcia aut, a realizacja programu sportowego okazuje się niemożliwa. Trudno nam się pogodzić z faktem, że miejsce od lat wykorzystywane przez dzieci do gry w piłkę zostało zawłaszczone przez kierowców. Zdecydowaliśmy się na wykonanie aranżacji plastycznej – namalowanie linii określających nową dyspozycję przestrzeni i stopniowe wypełnianie powstałych pól zróżnicowaną nawierzchnią (piasek, żwir, kora) oraz zielenią.

Zakładaliśmy początkowo, że publiczny charakter podwórka i brak jego przynależności do konkretnej kamienicy jest jego największą zaletą. W trakcie realizacji zrozumieliśmy jednak, że jest to zarazem jego najpoważniejszą wadą. Nikt nie czuje się za tę przestrzeń odpowiedzialny. Mimo że wiele osób deklarowało początkowo wsparcie w działaniach, w czasie akcji zachęcenie do wspólnej pracy okazało się bardzo trudne.

ŚRODKOWA 12

Kiedy odwiedziliśmy podwórko przy ulicy Środkowej, zobaczyliśmy szare, nieprzyjazne miejsce, które nie sprzyjało twórczym zabawom jego głównych użytkowników: podopiecznych świetlicy „Serduszko”. Zauważyliśmy też, że podwórko, jako zamknięta przestrzeń, wywołuje poczucie wyizolowania. Nieliczne elementy wyposażenia przestrzeni – kontenery na śmieci i trzepak – są używane przez dzieci do zabawy, i to one właśnie stały się główną inspiracją projektu przekształcenia podwórka.

Najważniejszym elementem naszej interwencji jest budowa stalowej struktury, zawieszonej nad budynkiem oficyny. Konstrukcja jest ruchoma – skrzydła ramy można otwierać, uwalniając całą przestrzeń podwórka, lub zamykać w celu wygrodzenia mniejszej przestrzeni lub zawieszenia huśtawek czy hamaka. Rama pełni różne funkcje, służąc zarówno dzieciom, jak i dorosłym mieszkańcom: jest stelażem dla ekranu i roślin pnących, konstrukcją teatrzyku, miejscem zabaw i możliwą przesłoną kontenerów. Wewnątrz prześwitu planujemy namalowanie linii w jasnym kolorze, która zaznaczy wejście i poprowadzi gościa do serca podwórka. Złożona z napisów linia ma opowiedzieć historię podwórka – przypomnieć o ukrywanych tutaj Żydach, o mężczyźnie, który poznał na tym podwórku swoją żonę, oraz o dzieciach, wychowankach podwórkowej świetlicy. Szablony służące do wykonania napisów wykonane zostały we współpracy z dziećmi ze świetlicy środowiskowej.

NACZELNIKOWSKA 50

Objęty projektem teren przy ulicy Naczelnikowskiej leży na północno-wschodnich peryferiach Warszawy. W bezpośrednim sąsiedztwie przebiegają arterie komunikacyjne i linia kolejowa, planuje się tutaj także poprowadzenie obwodnicy Warszawy, co sprawia, że podwórko pozostaje wyizolowaną enklawą. Południowo-wschodnią część kwartału stanowi teren zielony, wizualnie łączący się z sąsiednimi działkami, ale z dwóch stron otaczają go ulice o dość dużym natężeniu ruchu, mieszkańcy używają więc tej przestrzeni do parkowania samochodów.

Głównym celem naszej propozycji jest stworzenie bezpiecznej przystani dla mieszkańców bloku przy Naczelnikowskiej. Uzyskane z rozbiórki obecnego wyposażenia materiały zostały wykorzystane do budowy ogrodzenia, które chroni użytkowników podwórka przed hałasem i zanieczyszczeniami docierającymi z ulicy. Ściany muru są zbudowane z drucianych klatek w kształcie bloków wypełnionych gruzem (gabionów), które z czasem uzupełnią żywopłoty i obrosną zasadzone pnącza. Do realizacji zadań ogrodniczych angażujemy samych mieszkańców oraz wolontariuszy.

Już w trakcie pracy nad koncepcją zakładaliśmy etapowanie inwestycji. Wywiady i spotkania z mieszkańcami pokazały, że najbardziej konfliktowym elementem projektu jest parking, który zamierzaliśmy przenieść w inne miejsce. Sprawdziliśmy prawne możliwości wykorzystania w tym celu sąsiedniej działki. Okazało się, że realizacja parkingu społecznego na tym terenie jest możliwa, ale uzależniona od decyzji samych lokatorów. Dyskusja na temat organizacji parkingu przedłużała się, a mieszkańcy bardzo nieufnie podchodzili do przedsięwzięcia, jeżeli miało się ono wiązać z ponoszeniem przez nich symbolicznych nawet kosztów. Z tych powodów zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie działań od strony ulicy Ks. Ziemowita. Liczymy na to, że widok postępujących zmian wzbudzi zaufanie mieszkańców.

Na tym podwórku udało się zrealizować największe inwestycje. Rezultat nie jest jeszcze ostateczny, zostały jednak wykonane wszystkie najcięższe prace. Wymieniliśmy nawierzchnie oraz ogrodzenie (w nowym przebiegu, zgodnie z granicą własności i obowiązującym Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego). Udało się zrealizować projektowane gabiony, wypełnione gruzem uzyskanym z demontażu istniejącego zagospodarowania. W części rekreacyjnej, niezaplanowanej szczegółowo w ramach warsztatów, dzięki wsparciu architektki krajobrazu udało się wypracować malownicze rozwiązanie z piaskowym jeziorem otoczonym wyższą szuwarową roślinnością, drewnianym pokładem oraz siedziskami na gabionach.

ŻÓŁTA LINIA

W czasie wspólnej pracy w ramach trwającego wciąż projektu odNOWA – szczególnie podczas warsztatów z udziałem projektantów spoza Polski – zrozumieliśmy, że najmocniejszą stroną naszych przedsięwzięć jest ich wzajemne powiązanie. Nawet drobne działania, które podejmuje się w wielu miejscach równocześnie i które posiadają jakiś wspólny mianownik, wpisują nasz projekt w obręb szerzej zakrojonej idei, spopularyzowanej pod hasłem „akupunktura miasta”.
W ten sposób powstał projekt „Żółta linia” – cykl interwencji przestrzennych stanowiący kontynuację programu odNOWA, ale na który składają się także kolejne, nowe lokalizacje. Postanowiliśmy działać etapami i realizować to, co aktualnie jest możliwe – zaczynając od działań organizujących przestrzeń.
Poprzez nasze interwencje chcemy pokazać, że miasto ciągle się rozwija. Zrealizowane działania mogą się stać turystyczną atrakcją, a „Żółta linia” – szlakiem zwiedzania. Projekt ma wymiar ogólnomiejski i lokalny. W wymiarze ogólnowarszawskim „Żółta linia” pojawi się w różnych dzielnicach Warszawy: namalowana kreska biegnąca po ulicy, chodniku czy ścianie budynku będzie sygnalizować, że w danym miejscu mieszkańcy wspólnie z architektami i artystami podjęli działania poprawiające jakość ich najbliższego otoczenia. W wymiarze lokalnym „Żółta linia” stanie się dla sąsiadów znakiem wspólnego wysiłku na rzecz polepszenia stanu okolicy.