Zalew projektów mniej lub bardziej wiernej odbudowy zniszczonych zabytków, który Niemcy przeżywają od ponad dwóch dekad, jest wciąż postrzegany przez tamtejsze społeczeństwo jako fenomen wyłącznie niemiecki. Nic bardziej mylnego. Rzut oka w stronę Europy Wschodniej wystarczy, by zauważyć, że rekonstrukcja architektoniczna od upadku ustroju socjalistycznego cieszy się tam jeszcze większym powodzeniem.

Jeden z najbardziej zadziwiających projektów rekonstrukcyjnych ostatnich czasów był realizowany od 2002 roku w Wilnie, stolicy Litwy. Tam właśnie po ponad dwóch wiekach nieistnienia na nowo powstał Pałac Wielkich Książąt Litewskich1. Ponieważ oryginalna postać tego założonego na średniowiecznych fundamentach renesansowego budynku z XVI wieku jest znana jedynie z fragmentarycznych przekazów, rekonstrukcja opiera się w większości na przypuszczeniach i odnajdowaniu analogii. Nie przeszkodziło to jednak wprowadzić w wykonanej głównie z żelbetu replice nawet części wnętrz w rzekomo historycznych formach, pomimo braku źródeł ikonograficznych czy szczegółowych opisów. Umeblowanie pomieszczeń zostało skompletowane poprzez zakupy na międzynarodowym rynku antyków.

Wszelkie zastrzeżenia, a nieraz i szyderstwa ze strony ekspertów, zostały zlekceważone. Ta determinacja wykonania pełnej rekonstrukcji wynika z polityki historycznej Litwy. Odbudowa dawnej rezydencji królewskiej, na podstawie decyzji litewskiego parlamentu, ma w założeniu stanowić ilustrację sięgającej średniowiecza bogatej historii litewskiej państwowości, a tym samym uzasadniać odzyskaną w 1991 roku niepodległość kraju. Finansowana ze skarbu państwa odbudowa jest w oczach jej zwolenników aktem „odzyskania ważnego zarówno dla narodowej samoświadomości, jak też dla pamięci historycznej symbolu”2, a nawet „znaku państwowej suwerenności Litwy” – chociaż ta suwerenność w obliczu wielowiekowej dominacji Polski i Rosji na Litwie w rzeczywistości ma kruchy historyczny fundament.

Ważnym impulsem do podjęcia decyzji o rekonstrukcji były również okoliczności zniszczenia budowli: pałac Wielkich Książąt Litewskich został rozebrany do fundamentów krótko po trzecim rozbiorze państwa polsko‑litewskiego w 1795 roku, w którym Wilno przypadło Rosji. Cegły zaś wyprzedano jako materiał budowlany. Budynek, który w XVII wieku przestał służyć jako rezydencja władców, był jednak w tamtym momencie już od dawna niewiele ponad ruiną. Pomimo tego, litewscy historycy wyraźnie dostrzegają w przeprowadzonej w latach 1799–1801 pod auspicjami nowej administracji rozbiórce świadomy, symboliczno‑politycznie umotywowany akt zniszczenia znaku pamięci litewskiej państwowości przez zaborcę3. W konsekwencji, odbudowa jest chwalona przez ich zwolenników jako „zadośćuczynienie za straty historyczne”4.

Czy Damnatio Memoriae, skazanie na zapomnienie historii zaanektowanego państwa litewskiego, rzeczywiście było powodem zburzenia wileńskiego pałacu? Nie jestem wystarczająco zaznajomiony z kontekstem, by wyrobić sobie ostateczne zdanie w tej sprawie, jednak rozbiórka pałacu nie była w tamtych czasach niczym niezwykłym ani skandalicznym. Taki był wówczas standard postępowania z zabytkami architektonicznymi, które stały się bezużyteczne. Postępowano tak nie tylko w carskiej Rosji.

Miasto Hamburg w latach 1804–1807 zleciło likwidację gotyckiej katedry mariackiej, po tym jak na skutek niemieckiej sekularyzacji i mediatyzacji przestała pełnić swoją funkcję. Rozbiórka miała z pewnością nie tylko praktyczne i finansowe, lecz przede wszystkim polityczne powody. Opinia publiczna nie widziała jednak nic oburzającego w niszczeniu jednego z największych średniowiecznych zabytków północnych Niemiec, a zarazem jednego z najbardziej znaczących sakralnych świadków historii Hamburga, i nie wykazywała zainteresowania ratowaniem katedry. Nawet cenne wyposażenie w większości uległo zniszczeniu. Niewiele brakowało, by na przełomie XVIII i XIX stulecia całkowicie zniszczony został także zamek w Malborku, dawny ośrodek władzy zakonu krzyżackiego, po tym jak został zdegradowany do roli koszar przez państwo pruskie i wykorzystany jako „kamieniołom”. Szczęśliwie romantyczny zwrot ku średniowieczu ostatecznie uratował szczątki największego ceglanego zamku w Europie. W 1817 roku, krótko po wojnach wyzwoleńczych przeciwko Napoleonowi, rozpoczęto kompleksową kampanię renowacyjno‑rekonstrukcyjną5. Z perspektywy czasu, działania ochronne w Malborku jawią się jako punkt zwrotny w podejściu do wybitnego architektonicznego dziedzictwa. Mimo to niszczenie zabytków najwyższej klasy i wagi jeszcze długo w XIX wieku było na porządku dziennym. Przykładowo w 1820 roku późnogotycko‑renesansowe ratusze Krakowa i Warszawy padły ofiarą kilofa. W 1897 roku zburzono, nie zważając na historyczną i artystyczną rangę obiektu, renesansowy zamek Pleißenburg w Lipsku, aby zrobić miejsce na nowy budynek ratusza.

Nawet jeśli burzenie pomników historii jako polityczne narzędzie walki miało swoją długą przednowoczesną tradycję, która w czasie rewolucji francuskiej ponownie zyskała na aktualności, niszczenie zabytków architektury w XIX wieku w najczęściej miało wymiar mniej obrazoburczy, a bardziej funkcjonalny: ekonomiczny bądź związany z planowaniem urbanistycznym czy higieną miejską. Czy zrównanie z ziemią wileńskiego Pałacu Wielkich Książąt Litewskich miało związek z pierwszą, drugą czy też może z obydwoma łączącymi się pobudkami, może podlegać dyskusji. Ważniejsza dla podnoszonych tu kwestii jest obserwacja, że insynuacja symboliczno‑politycznych motywów zniszczenia budynku przez obce siły ma dwa wieki później całkiem otwarcie wzmocnić determinację do jego odbudowy przez obecne państwo litewskie.

Można przyjąć hipotezę, że pragnienie przezwyciężenia poniżenia oraz chęć narodowej autoafirmacji jest we wschodniej części Europy jednym z głównych argumentów na rzecz odbudowy zabytków i jedną z przyczyn jej szczególnej popularności. Źródła takiego podejścia leżą w historii państw między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym, gdzie z powodu zmian reżimów, przesunięć granic i przemian demograficznych często dochodziło do aktów niszczenia zabytków postrzeganych jako atak na tożsamość narodową.

Idea narodowej autoafirmacji odegrała ważną rolę także przy wspomnianej odbudowie zamku w Malborku jako początkowo pruskiego, a stopniowo także pangermańskiego pomnika narodowego. W zrekonstruowanym w ciągu ponad stulecia budynku, narodowa symbolika była wzmacniana wraz ze wzrostem napięć między ludnością niemiecką i polską w zaborze pruskim. Stawała się tym bardziej wyraźna, im bardziej nasilał się nacjonalizm niemieckiej polityki. Po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku Malbork nabrał znaczenia jako niemiecka twierdza na wschodzie. Pruski historyk Heinrich von Treitschke pochwalał
odbudowę zamku jako „pomnika zwycięstwa dawnego państwa zakonu krzyżackiego, które tak chętnie chwali się za pobudzenie pozostałych Niemców do świętej walki”6. Conrad Steinbrecht, kierownik odbudowy, wyjaśnia że Malbork zasługiwał na „kreację budowlaną” przeprowadzoną „za pomocą wszelkich środków, dzięki której germańskość na spornej ziemi nad Wisłą zaświadczy o swojej dawnej ojczyźnie, jej prawach i zadaniach szerzenia wyższej kultury”7.

W odróżnieniu od wileńskiego pałacu, za zniszczenie znacznych części zamku w Malborku winą nie do końca dało się obarczyć obce siły. Choć upadek gigantycznej budowli zaczął się już po tym, jak przypadł w XV wieku polskiej koronie, największych szkód – brutalnych przebudów i częściowych wyburzeń – doznał zamek jednak pod administracją pruską po pierwszym rozbiorze polski w 1772 roku. Pomimo tego Treitschke piętnuje, obok „prozaicznej zimnokrwistej fryderycjańskiej biurokracji”, przede wszystkim „grubiaństwo Polaków” i czyni tych ostatnich – prawdopodobnie wbrew własnej wiedzy – odpowiedzialnymi za jedne z największych wypaczeń, prowadzących do „tak haniebnego okaleczenia Malborka”, które zostały faktycznie przeprowadzone właśnie w dobie panowania pruskiego8. Steinbrecht był wyraźnie bardziej powściągliwy, nie posługiwał się tak często retoryką wojenną i, o ile mi wiadomo, nie oskarżał Polaków winą za zniszczenia. Podkreślał jednak również aspekt narodowego upokorzenia: widok „obniżonego do funkcji spichlerza” Malborka był dla niego „połączony z dojmującym poczuciem, że tutaj doszło do potwornych zaniedbań wobec budynku i wobec niemieckiej sprawy”9. Interpretację stanu zamku w Malborku jako narodowej hańby zawdzięczamy oczywiście kategoriom myślowym dojrzałego XIX wieku, a głośne oburzenie w tej sprawie służyło wzmocnieniu determinacji do jego odbudowy. Najwyraźniej Treitschke i Steinbrecht mieli jednak jasność, że przy częściowym zniszczeniu budowli w XVIII wieku nie można poważnie mówić o motywach symboliczno‑politycznego upokorzenia.

Zupełnie inaczej było w przypadku wielu zniszczeń, w których ucierpiały zabytki i miasta we wschodniej części Europy w XX wieku. Przykładem jest los polskiego miasta Kalisza, które zostało planowo zniszczone w sierpniu 1914 roku, kilka dni po wybuchu I wojny światowej, przez wojska niemieckie bez wyraźnej militarnej konieczności10. Kilka miesięcy później założono w Warszawie Komitet Odbudowy Kalisza. W następnych latach odbyło się kilka konkursów architektonicznych, a liczne projekty były przedmiotem ożywionej publicznej dyskusji. Po zakończeniu wojny i powstaniu drugiej Rzeczypospolitej w projektowaniu brały udział centralne instytucje państwowe. W latach 20. Kalisz został odbudowany, jednak nie jako wierna rekonstrukcja, ale kreacja nawiązująca do średniowiecznego planu miasta i historyzujących form neoklasycyzmu, które były następnie lansowane jako polski styl narodowy. Chociaż w chwili zniszczenia Kalisz miał tylko około 70 tysięcy mieszkańców, była to odbudowa nie tylko o znaczeniu lokalnym – propagowano ją jako patriotyczny obowiązek wszystkich Polaków wobec kultury narodowej. Stało się tak między innymi ze względu na znaczenie miasta dla narodowej świadomości historycznej – Kalisz był pierwszą polską osadą, którą wzmiankowano w Geografii Ptolemeusza. Odbudowa miała specjalne znaczenie również w związku z okolicznościami zniszczenia, które jako barbarzyński antypolski akt niemieckich okupantów w polskiej opinii publicznej wywołało znaczne oburzenie. „Kalisz, prastary Mieszkowy gród, legł w gruzach, lecz odrodzi się, bo niespożytym i niezmożonym jest duch naszego narodu” – deklarowano w ogłoszeniu konkursu architektonicznego z 1915 roku11.

Jako akt poniżenia narodu postrzegano w Europie Wschodniej końca XIX i początku XX wieku nie tylko niszczenie zabytków, ale w wielu przypadkach także ich przekształcanie. Dotyczy to szczególnie przebudów w eklektycznym starorusko‑bizantyjskim stylu, które towarzyszyły wprowadzaniu rusyfikacji na włączonych w carskie imperium terytoriach polskich i bałtyckich. Jednym z takich przykładów jest transformacja warszawskiego pałacu Staszica na cerkiew rosyjskiej młodzieży w Warszawie w latach 1892–189312. Klasycystyczna, wybudowana w latach 1829–1823, reprezentacyjna siedziba ważnego dla kultury polskiej Towarzystwa Przyjaciół Nauk, rozwiązanego przez rosyjskie władze rozbiorowe, zniknęła pod cukierkowymi dekoracjami rosyjskiego historyzmu. Przebudowa była wyrazem triumfu rosyjskiej władzy i Kościoła prawosławnego w podbitej katolickiej Polsce, a więc z polskiego punktu widzenia przejawem represji. Po odrodzeniu państwa polskiego radykalne rosyjskie przebudowy zostały w latach 1925–1926 cofnięte. Już w 1915 roku, podczas I wojny światowej, został założony komitet na rzecz odbudowy pałacu Staszica, ponieważ przywrócenie zniekształconego budynku w stylu klasycystycznym było, jak zostało to sformułowane przez jednego z jej zwolenników, kwestią „narodowego sumienia”13.

Pałac Staszica był jednym z wielu przykładów symbolicznie naładowanej rusyfikacji polskiego krajobrazu architektonicznego w XIX i na początku XX wieku. Także wiele kościołów katolickich zostało zamienionych na rosyjskie cerkwie i przebudowanych z zastosowaniem form sygnalizujących nową funkcję, jak cebulastych hełmów, wież i kopuł. Po I wojnie światowej zmiany te były wycofywane z wielkim wysiłkiem. Świadczy to dobitnie o tym, że rekonstrukcja i zniszczenie to często dwie strony tego samego medalu. Przywrócenie stanu pierwotnego implikowało tutaj eliminację przekształceń. Polska w okresie międzywojennym została także systematycznie wyczyszczona z nowo wybudowanych rosyjskich cerkwi14. Niszczenie budynków postrzeganych jako obce i upokarzające było tak samo ważnym aktem narodowej autoafirmacji jak odbudowa zniszczonych lub zniekształconych przez obce mocarstwa własnych zabytków. Najbardziej widoczny i najbardziej prowokacyjny symbol władzy imperium carskiego w Polsce, ukończona w 1912 roku katedra Aleksandra Newskiego – najwyższy budynek ówczesnej Warszawy – w latach 1924–1926 został zdemontowany. Nie tylko w Polsce po I wojnie światowej zburzono wiele kamiennych reliktów przezwyciężonej obcej dominacji. W Pradze na przykład, kilka dni po proklamacji niepodległej Czechosłowacji mieszkańcy obalili zbudowaną około 1650 roku barokową kolumnę Matki Boskiej, w której widzieli symbol ucisku Habsburgów15. Od 1990 roku propagowana jest idea jej odbudowy z inicjatywy obywatelskiej, jednak bez szans na powodzenie.

Dewastacje I wojny światowej na Wschodzie i Zachodzie skutkowały falą projektów odbudowy, to samo dotyczy w jeszcze większym stopniu zniszczeń po II wojnie światowej. Szczególne znaczenie miała odbudowa w Polsce, kraju, który stał się ofiarą niespotykanej dotąd kampanii niszczenia. Przede wszystkim rekonstrukcja planowo zrównanej z ziemią warszawskiej starówki była postrzegana jako konieczność dla ratowania kultury pognębionego narodu. „Nie mogąc zgodzić się na wydarcie nam pomników kultury będziemy je rekonstruowali, będziemy je odbudowywali od fundamentów”, ogłosił w 1946 roku polski
konserwator generalny Jan Zachwatowicz16. Konieczność odbudowy wynikała z tego, jak później napisał, że „cały szereg zabytków został zniszczony nie przypadkowo, w bezpośrednich działaniach wojennych, lecz jako świadomy akt likwidacji dorobku kultury polskiej, dokonany przez hitlerowców”17.

Aby zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo przyczyny zniszczenia wpływają na późniejsze zdanie w sprawie rekonstrukcji, warto skonfrontować opinie z okresu zaraz po wojnie w równie zniszczonych Niemczech. Tutaj zniszczenia były również „nieprzypadkowe”. Jednak to stwierdzenie w „kraju sprawców” miało zupełnie inne znaczenie i inne konsekwencje. Publicysta Walter Dirks tak protestował w 1947 roku przeciw rekonstrukcji frankfurckiego Domu Goethego:

Ten dom […] nie został zniszczony przez pożar z pozostawionego żelazka albo uderzenie pioruna […] nie został zniszczony „przypadkowo” […] To nie była pomyłka, którą trzeba naprawić, żaden wypadek, który przydarzył się historii: Jest pewna słuszność w tym upadku. Dlatego należy to uznać. […] Musimy mieć odwagę, tak czy owak, takich wielokrotnych pożegnań, nie tylko domu Goethego18.

Dom Goethego został jednak odbudowany, lecz nawoływanie Dirksa do „odwagi pożegnania” było znaczącą postawą podczas powojennej odbudowy przynajmniej w zachodniej części Niemiec.

Rekonstrukcja w Polsce miała zupełnie inny punkt wyjścia. Nie tyko ze względu na zasięg zniszczeń, ale także z powodu bezsprzecznego statusu ofiary rekonstruowano liczne budowle, a nierzadko nawet całe starówki. W innych krajach socjalistycznych w okresie powojennym również podejmowano kosztowne kampanie odbudowy. Związek Radziecki odbudował w znacznym stopniu zniszczone przez wojska niemieckie carskie rezydencje w Peterhofie i Carskim Siole pod Petersburgiem. W Wielkim Nowogrodzie została odbudowana znaczna część starówki, a nawet niektóre kościoły. W 1944 roku, jeszcze kiedy niedaleko miasta przechodził front, odbudowę rozpoczęto na mocy decyzji rządu radzieckiego. Ten zapał rekonstrukcyjny jest tym bardziej wart uwagi, że w czasach stalinowskich Związek Radziecki nie wykazywał bynajmniej ideologicznego zamiłowania do carskich rezydencji, a w niszczeniu kościołów był prawdopodobnie mistrzem świata. Jednym z wielu powodów, jeśli nie głównym, szczególnego traktowania zabytków Petersburga i Nowogrodu byli sprawcy ich zniszczenia: „W czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941–1945”, jak można przeczytać w jednym z sowieckich przewodników po Nowogrodzie, „faszystowscy barbarzyńcy mieli zamiar Nowogród zrównać z ziemią. […] Nadzwyczajna Państwowa Komisja do zbadania zbrodni popełnionych przez faszystowskich okupantów stwierdziła, że narazili miasto na szkody wysokości ponad miliarda rubli”19. Natychmiastowa rekonstrukcja była dla propagandy skutecznym znakiem potęgi ZSRR i ich zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.

Pół wieku później, po upadku sowieckiego imperium, przebudowa często staje się na powrót symbolem triumfu. Teraz jednak oznacza przezwyciężenie dyktatury komunistycznej. Dotyczy to szczególnie budynków, które zostały zniszczone przez reżim celowo, i ze względów symboliczno‑politycznych. Tak jak to miało miejsce w przypadku katedry Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, wzniesionego w XIX wieku centralnego miejsca kultu rosyjskiego Kościoła prawosławnego, który został wysadzony na życzenie Stalina w 1931 roku, aby zrobić miejsce dla katedry komunizmu – planowanego, ale nigdy nie zrealizowanego Pałacu Rad20. Przeprowadzona w latach 1994–1999 rekonstrukcja była traktowana jako symbol odrodzenia Rosji.

Uderzające paralele do katedry Zbawiciela w Moskwie zarówno w historii zniszczenia, jak i odbudowy wykazuje monaster św. Michała Archanioła w Kijowie21. To wzniesione w XII, następnie rozbudowane w XVII i XVIII wieku sanktuarium narodowe zostało wysadzone w latach 1935–1937 na polecenie władz sowieckich. W jego miejscu miała powstać siedziba rządu, której budowa jednak nie doszła do skutku. Zniszczenie było nie tylko atakiem na ukraińskie chrześcijaństwo, ale miało stanowić jednocześnie znak stalinowskiego panowania nad krajem, który miał nadzieję na uzyskanie stałej niezależności po I wojnie światowej. W świadomości Ukraińców stało się to symbolem ucisku ukraińskiej kultury narodowej w czasach stalinizmu. Przeprowadzona w latach 1997–2000 rekonstrukcja sygnalizuje odpowiednio nie tylko przezwyciężenie komunistycznej dyktatury, ale też narodową emancypację spod rosyjskiej hegemonii. Ta ostatnia łączy się z przedstawionym już planem odbudowy zniszczonego w zupełnie innych okolicznościach Pałacu Wielkich Książąt w Wilnie.

Można by mnożyć przykłady rekonstrukcji w służbie narodowej asertywności w postkomunistycznej Europie Wschodniej. W obecnych projektach odbudowy w Niemczech ten aspekt nie odgrywa tak znaczącej roli. Jednak argumentacyjna figura odszkodowania za umotywowane politycznie barbarzyństwo kulturowe jest bardzo skuteczna w projektach odbudowy budynków w Niemczech Wschodnich, które zostały zniszczone przez reżim NRD. Świadczy o tym choćby projekt częściowej rekonstrukcji berlińskiego Pałacu, by wymienić tylko jeden przykład. Projekt ten prawdopodobnie od samego początku miałby mniejsze szanse powodzenia, gdyby zniszczenie budynku nie nastąpiło w wyniku działania niszczycielskiej mocy pokonanej dyktatury i dlatego nie mogło być postrzegane jako akt niesprawiedliwości, wymagający zadośćuczynienia.

Potrzeba symboliczno‑politycznego zadośćuczynienia i naprawienia historii naturalnie nie jest tutaj, jak i w innych projektach rekonstrukcyjnych, jedyną motywacją. W wielu przypadkach nawet nie gra ona żadnej roli. W Europie Wschodniej jest jednak, na skutek burzliwej historii, szczególnie ważnym czynnikiem. Wiele z prezentowanych zabytków raczej nigdy by nie „zmartwychwstało”, gdyby zostały zniszczone w innych okolicznościach i przez inne podmioty. Świadome zniszczenia, mające na celu upokorzenie przeciwników – albo przynajmniej takie, które mogą być później w ten sposób interpretowane – okazują się z perspektywy czasu wyjątkowo produktywnym rodzajem niszczenia.

TŁUMACZENIE Z NIEMIECKIEGO: MARTA ŚWIETLIK

Tekst został opublikowany w książce: A. Bartetzky, Nation – Staat – Stadt. Architektur, Denkmalpflege und visuelle Geschichtskultur vom 19. bis zum 21. Jahrhundert. Köln–Weimar–Wien: Böhlau Verlag, 2012, s. 17–32. Dziękujemy Autorowi za uprzejmą zgodę na przedruk.