Czy wypada zajmować się przyjemnością, gdy świat chwieje się w posadach? To pytanie zadaliśmy sobie w redakcyjnym gronie, gdy – już po przesunięciu zaplanowanego na wiosnę numeru o przestrzeniach przyjemności – jesienią nastała druga fala pandemii. Wiosną lockdown zatrzymał wszystkich w domach i zmusił do nagłego przeorganizowania sobie życia. Nie wypadało wówczas zajmować się przyjemnością – absorbowały nas troska o bliskich, strach przed utratą dochodów i niepokój, co będzie dalej. Czy wypada skupić się na niej teraz?

Czytam Piosenkę o końcu świata Czesława Miłosza. Tytułowy dzień apokalipsy jawi się w niej całkiem przyjemnie. Pszczoła „krąży nad kwiatem nasturcji”, rybak naprawia błyszczące sieci, są dźwięki skrzypiec, noc gwiaździsta, a nawet wesołe delfiny. Zakładam, że do końca świata jeszcze nam daleko (choć katastrofa klimatyczna nie daje o sobie zapomnieć w kolejną bezśnieżną zimę), ale i w pandemii przyda się przestrzeń dla przyjemności.

Jak pokazują autorzy tekstów prezentowanych w tym numerze, może nam ona w trudnych czasach zaoferować niezbędne wytchnienie. Wspomnienia wakacji w nadmorskich kurortach, niezmąconej klimatycznymi wyrzutami sumienia jazdy samochodem czy dni spędzanych w zatłoczonych miejskich parkach rozluźniają napięte mięśnie i koją nerwy. Utopie zachęcają do przyjrzenia się regułom, według których dotychczas urządzony był świat. Wirtualne gry tworzą substytut nadszarpniętych przez pandemię kontaktów towarzyskich.

Nie traktujemy przyjemności jak tematu doraźnego. Pytamy, czy postrzegana zwykle jako doznanie jednostkowe, może mieć również uspołeczniony wymiar. Jeśli tak, jakimi środkami wyraża się przestrzennie? W jaki sposób projektować przestrzenie dla przyjemności (również cielesnej), by nie wtłoczyć jej w ustandaryzowane ramy? Pytamy też o towarzyszące przyjemności niebezpieczeństwo komodyfikacji, widoczne chociażby w projektach przestrzeni handlowych. Czy żyjąc w opisywanym przez Jonathana Crary’ego „świecie 24/7”, gdzie ogół czasu postrzegany jest w kontekście produktywności, potrafimy jeszcze wyrwać przyjemność rynkowej logice?

W tle tego numeru dźwięczny skarga Bernarda Tschumiego z 1976 roku, że teoria architektury ma duży problem z mówieniem o przyjemności. Minęło kilka dekad, ale przygotowując ten numer, osobiście się przekonaliśmy, że niełatwo o niej pisać. Tschumiego fascynowały XVIII-wieczne ogrody: „zbudowane wyłącznie dla rozkoszy […] łączące sensualną przyjemność przestrzeni z przyjemnością rozumu, w najbardziej bezużyteczny sposób”[1]. Znalezienia przestrzeni również dla wymykającej się rynkowej logice, bezproduktywnej przyjemności gorąco nam wszystkim życzymy.

 

[1] B. Tschumi, The Pleasure of Architecture, „Architectural Design” 1977, vol. 3, przedruk w: tenże, Architecture and Disjunction, London–Cambridge, Mass: MIT Press, 1996, s. 81.