Historia urbanistyki i planowania przestrzennego, jaką znamy od około czterdziestu lat, pisana była raczej z punktu widzenia makroskopowego i estetycznego niż mikroskopowego i fizjologicznego. Analizując ją ponownie przez pryzmat mikroskopowy, możemy odkryć czynniki, które rzeczywiście oddziaływały na tworzenie miast oraz kształtowanie się ich form. Proponowana tu nowa ewaluacja pozwoli stworzyć alternatywę dla aktualnego rozwoju urbanistyki, opartego na zasadzie niezrównoważonej i niesprawiedliwej dla ludzi globalizacji ekonomicznej. Ambicją naszej pracowni jest przyczynienie się do rozwoju urbanizacji planetarnej bardziej znośnej, ludzkiej, uczciwej i sprawiedliwej dla wszystkich.
Popularyzacja analizy makroskopowej i estetycznej miasta niewątpliwie jest dziełem włoskiego architekta Alda Rossiego, który na stronach swojej książki L’architettura della città [„Architektura miasta”] z 1966 roku deprecjonuje „naiwny funkcjonalizm” redukujący historię miasta i jego projekt do tego, co fizjologiczne i organiczne. Już od pierwszej strony wstępu to właśnie przyczynę fizjologiczną sytuuje on u początków architektury. Punktem wyjścia jest biologiczna konieczność skłaniająca człowieka do „konstruowania sztucznego klimatu” jako bardziej sprzyjającego jego egzystencji. Uchylając się od rozważenia tego warunku, Rossi natychmiast stwierdza, że człowiek zbudował swoje środowisko przede wszystkim zgodnie z zamierzeniami estetycznymi i cywilizacyjnymi. Studiuje on właśnie te makrostrukturalne intencje, szydząc z wszelkiego podejścia infrastrukturalnego, które traktuje jako naiwne. W sposób niepolemiczny i uznając zasługi Alda Rossiego w dziedzinie teorii, sytuujemy się jednak po stronie naiwnych i kontestujemy po części owo makroskopowe ujęcie, optując za odwróceniem kierunku analizy w taki sposób, by wychodziła ona od poziomu mikroskopowego. Jeśli bowiem Aldo Rossi mógł się wydawać tak radykalny w roku 1970, to wynikało to z faktu, iż począwszy od lat 50. XX wieku na Zachodzie rozwijała się dystrybucja i rozpowszechniło użycie antybiotyków, brutalnie unieważniając cały higienistyczny program architektonicznego modernizmu oraz jego fizjologiczny język. Krytykując wąską ulicę i wynajdując strefowanie, Corbusier walczy w Karcie Ateńskiej z ogniskami infekcji bakteryjnych – i tym samym podąża drogą, którą wyznaczyły pierwsze XVIII- i XIX-wieczne zarządzenia higieniczne Rambuteau i de Horne’a1, Mareta i Soufflota2: podejmuje walkę ze stojącym powietrzem ciemnych uliczek i źle wietrzonych pokojów. Język formalny modernistycznej architektury lat 20.– szerokie okno i oszklony wykrój, balkon i solarium na potrzeby kuracji powietrzem i słońcem, dezynfekująca biel mleka wapiennego – to plastyczne deklinacje dizajnu alpejskich sanatoriów, wynalezionego w XIX wieku, by zwalczać gruźlicę i inne choroby bakteryjne. Cały ten leczniczy język traci swoją legitymację wraz z odkryciem penicyliny. Czemu ma służyć burzenie małych, wąskich i ciemnych średniowiecznych uliczek czy przenoszenie mieszkań do obszernych parków, skoro można pokonać chorobę za pomocą antybiotyku, łykając go dwa razy dziennie przez okres jednego tygodnia? Swoją drogą trzeba przyznać, że słońce i czyste powietrze modernizmu nie leczyły zbyt skutecznie.
To, co Aldo Rossi uważał za pierwszą przyczynę w historii urbanistyki, mogło więc stanowić jedynie konsekwencję użycia antybiotyków: funkcjonalizm wyprzedził estetykę, fizjologia dała przyzwolenie na symbolikę, czynniki mikroskopowe implikowały to, co makroskopowe. Owo odwrócenie przyczynowo-skutkowego łańcucha – którego dokonamy, by wyjaśnić przebieg historii miasta i planowania przestrzennego jako wyrastających z tego, co mikroskopowe i fizjologiczne – jest istotne, by móc projektować przyszłość. Jeśli bowiem postmodernizm Rossiego z lat 1970–1980 nie odniósł pełnego sukcesu, wynika to z tego, że skonstruowano tu formy bez przyczyn, zachowując jedynie skutki faktów urbanistycznych. Przykładem niech będą rozliczne nowe place opatrzone bogatą symboliką, lecz pozbawione fizjologicznego sensu, jaki miały te dawniejsze – gdzie trzeba było najpierw chodzić po wodę pitną, zanim ustanowiono społeczną więź. Proponujemy przestudiowanie tego właśnie odwrócenia relacji przyczynowo-skutkowych w urbanistyce i planowaniu przestrzennym, za punkt wyjścia obierając dokonania nowych szkół myślenia zarówno o historii, jak i o geografii oraz ekonomii.
W swoich książkach De l’inégalité parmi les sociétés [„Nierówności pomiędzy społeczeństwami”] z 1997 roku czy Effondrement [„Upadek”] z roku 2005 Jared Diamond spopularyzował wspomniane odwrócenie powiązań przyczynowo-skutkowych, podkreślając miejsce czynników środowiskowych – klimatu, geologii czy wirusów – w historii człowieka3. Hiszpanie podbili Amerykę Południową, a nie Aztekowie Hiszpanię, ponieważ wirusy, których nosicielami była garstka konkwistadorów, znacznie łatwiej się rozmnażały i były bardziej śmiercionośne niż wirusy noszone przez miliony Azteków4. Historia Ameryki, jaką przedstawia Diamond, jawi się zdecydowanie wyraźniej jako konsekwencja jadowitości wirusa niż programu politycznego czy religijnego napisanego w trakcie jej przebiegu. Amerykański uczony w podobny sposób tłumaczy rozkwit i kres cywilizacji Wikingów czy Wysp Wielkanocnych, uzależniając ich rozwój od zmian klimatycznych oraz erozji gleby. Zgodnie z logiką tej nowej szkoły myślenia niektórzy badacze wskazali ostatnio, że momenty zmian cywilizacyjnych w historii Chin odpowiadają klimatycznym okresom susz5, a okresy wielkich oziębień epoki średniowiecza w Europie wiążą się ze wzrostem znaczenia religii6. Można by przypuszczać, że historia cywilizacji powinna, wraz z modernizacją, stopniowo uwalniać się od wpływu klimatu. W Wojnach klimatycznych Harald Welzer opisuje jednak tendencję przeciwną. Pokazuje, że za wojnami, które toczyły się w XX i XXI wieku, stoją klęski żywiołowe:
zmiana klimatyczna stanowi niedoceniane niebezpieczeństwo społeczne i wydaje się, że nie chcemy się pogodzić z wyobrażeniem, zgodnie z którym fenomen ten, naukowo wszakże opisany, miałby generować takie katastrofy, jak implozja systemów społecznych, wojny domowe czy ludobójstwa7.
Ekonomista Daniel Cohen postępuje podobnie, dokonując zaskakujących reinterpretacji tego, co zdawało się przyczyną, gdy tymczasem stanowiło skutek8. Fenomen zaniknięcia w mieście epoki modernizmu społecznego zróżnicowania tłumaczy on nie Kartą Ateńską, która proponowała oddzielenie od siebie stref pracy i dzielnic mieszkalnych, lecz wynalezieniem windy, a następnie RER-u, regionalnego ekspresowego metra paryskich przedmieść.
Jeszcze wczoraj w normalnie ukształtowanym mieście bogaci mieszkali na drugim piętrze, biedni na ostatnim. Bogaci i biedni spotykali się na schodach i nawet jeśli z sobą nie rozmawiali, ich dzieci chodziły niekiedy do tych samych szkół. Odkąd rozpowszechniły się windy, budynki zamieszkiwane są przez bogatych lub przez biednych, ale nigdy przez jednych i drugich, mieszkają oni bowiem w różnych dzielnicach. Dzielnica przestaje być miejscem społecznego zróżnicowania.
Co do RER-u, Cohen tłumaczy, że jest to nie tyle środek transportu zbliżający do siebie grupy społeczne, ile element przyczyniający się do jeszcze większego ich rozdzielenia:
Co gorsza, wraz z RER-em przedmieścia mają skłonność do postępującego oddalania się od dzielnic luksusowych. Dawniej przedmieścia robotnicze nie sytuowały się bardzo daleko od centrów miast, robotnicy musieli bowiem dojść piechotą do swoich miejsc pracy. Wraz z pojawieniem się RER-u dystans mógł się zwiększyć. Jakakolwiek byłaby demografia, Paryż nigdy nie dotknie Sarcelles. Mieszkańcy przedmieść idą w sobotę wieczorem do miasta, by nakarmić wzrok obrazami, po czym wracają do siebie.
ENDOKRYNOLOGICZNA ZABUDOWA TERYTORIUM W XIX WIEKU
Ponowne przemyślenie historii urbanistyki przez pryzmat mikroskopowy – endokrynologiczny w wieku XIX, bakteriologiczny w XX – prowadzi do zaskakującego przewartościowania procesu produkcji pejzażu i miasta. Lecznicze właściwości jodu zostały rozpoznane w pierwszej połowie XIX wieku, a następnie wiedzę tę spopularyzowali angielscy lekarze, którzy zaczęli wysyłać swoich pacjentów nad morze lub do regionów termicznych, gdzie jod można było znaleźć w formie płynnej: w wodzie gazowanej czy w nadmorskiej bryzie, lub stałej: w rybach albo w algach9. Konsekwencją była budowa sieci kolejowej i urbanizacja wybrzeży morskich. Powstały nowe miasta kąpieliskowe lub uzdrowiskowe, takie jak Biarritz, Brighton, Spa, Ostenda, Vichy, Arcachon czy Évian-les-Bains. Na poziomie lokalnym urbanizacja Europy w XIX wieku oraz wynalezienie turystyki stanowią formalne i programowe konsekwencje odkrycia jodu oraz jego medycznych zastosowań. Odgrywa ono także zasadniczą rolę w kształtowaniu wizerunku miast europejskich, które odtąd odwróciły się ku plażom i nadbrzeżom, rozciągnęły się i otworzyły w stronę mórz lub jezior – owych „prawdziwych sanatoriów pod otwartym niebem, gdzie przybywają szczęśliwi chorzy, by korzystać z zapachów jodowanego powietrza oceanu i z fluidów sosen”10. Na przykład morfologia szwajcarskich miasteczek uległa z tego względu w XIX wieku całkowitemu odwróceniu. Do początku stulecia uciekano od nadbrzeży i ścianę domów od strony jeziora tworzyły tyły budynków, gdzie wylewano nieczystości. Domy odwrócone plecami do jeziora pięknymi fasadami otwierały się na góry. Mamy zatem do czynienia z całkowitym przewrotem. Od kiedy woda zyskuje wartość za sprawą jodu, nowe budynki – jak wielkie rezydencje w Montreux – zwracają się w stronę jeziora. Główna ulica, która kiedyś była od niego oddalona, zostaje zdwojona budową nowych bulwarów przeznaczonych do spacerów nad wodą. Tym samym nadbrzeża europejskich jezior i mórz, poddane rehabilitacji za sprawą jodu, zostają stopniowo zurbanizowane.
Nieco później, około roku 1860, Louis Pasteur odkrywa, że powietrze, którym oddychamy, nie jest puste, lecz zawiera bakterie – w górach obecne w nieco mniejszej liczbie11. Ta wiedza medyczna, sprzymierzona w walce z gruźlicą z tym, co można nazwać bakteriobójczą mocą promieniowania słonecznego12, pociąga za sobą imponującą urbanizację Alp: powstają Leysin, Davos czy Gstaad. Z relacji Timoléona Guya François de Maugirona czy też Horace-Bénédicta de Saussure’a z jego Voyages dans les Alpes [„Podróże w Alpy”] pisanych pod koniec XVIII wieku wynika, że gór unikano jako miejsc skrajnej biedy i degeneracji ludności13. Odkrycie jodu, a następnie promocja kuracji solarnych14, kąpieli słonecznych czy też helioterapii, prowadzona w Szwajcarii przez doktorów Bernharda czy Rolliera, przekształcają je w pożądane miejsca wczasów. Tak jak tezy głoszone przez Rossiego w L’architettura della città stanowią konsekwencję odkrycia penicyliny, tak tezy głoszone przez Corbusiera w W stronę architektury lub w Karcie Ateńskiej są następstwem odkrycia jodu, bakteriobójczej mocy słońca oraz stwierdzenia, że liczebność mikrobów spada w powietrzu mniej zanieczyszczonym.
URBANISTYKA TERMODYNAMICZNA XXI WIEKU
Zrozumienie mechanizmów przyczynowych jest istotne, a analiza mikroskopowa pozwala często odwrócić ich porządek: to, co na szczeblu makroskopowym wydaje się przyczyną, na szczeblu mikroskopowym okazuje się konsekwencją. Jeśli chcemy zdefiniować strategię urbanistyczną i terytorialną przyszłości, trzeba zanalizować te przyczyny, które rzeczywiście leżą u podłoża przekształceń terenów. Parametry klimatyczne i energetyczne z punktu widzenia architektonicznego i urbanistycznego są ściśle z sobą powiązane i wydają się głównymi czynnikami, jakie oddziałują i będą oddziaływać na odnowę oraz zagospodarowanie danego obszaru. Określenie „urbanistyka termodynamiczna”, które tu zdefiniuję, mogłoby objąć cały zespół kryteriów uaktywniających się w procesie odnowy planetarnej urbanizacji.
Mikroskopową przyczyną, która z pewnością stanie u podstaw wielkich decyzji architektonicznych i urbanistycznych podejmowanych w wieku XXI, jest dwutlenek węgla (CO2). Sądzi się, że odegra on kluczową rolę; od dwudziestu lat uświadamiamy sobie negatywne dla klimatu konsekwencje wzrostu stężenia tego gazu w atmosferze, spowodowanego konsumpcją energii ze źródeł nieodnawialnych, takich jak gaz czy ropa. Spalanie paliw wyzwala CO2 do atmosfery, która ma tę wadę, iż tworzy rodzaj pokrywy uniemożliwiającej wyjście w kosmos nadmiernym ilościom ciepła kumulującym się nad ziemią. Skutkiem jest ocieplenie zaburzające równowagę klimatyczną, na jakiej od wieków jest oparta urbanizacja planety, co powoduje katastrofy i migracje. Energia konsumowana przez budynki (ogrzewanie, wentylacja, klimatyzacja, produkcja ciepłej wody) odpowiada za wydzielanie około 50% gazów cieplarnianych. Architektura i urbanistyka są tym samym bezpośrednio zangażowane w misję ekologiczną i obywatelską na rzecz redukcji zużycia energii. Odkrycie roli CO2 w ociepleniu klimatycznym oraz trwająca od 1988 roku popularyzacja tej wiedzy przez IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu) wyznacza z pewnością koniec postmodernizmu i unieważnia lekturę oraz projekt architektury czysto estetycznej i symbolicznej. Konieczność walki z ociepleniem klimatu nakłada na architekturę i urbanistykę nowe obowiązki, a konfrontacja z nimi jest kwestią nie mniej pilną niż była konfrontacja modernizmu z chorobami bakteriologicznymi XIX wieku.
Po wypadku w Fukushimie (2011) do kryzysu klimatycznego dołączył kryzys nuklearny, wymuszając proces stopniowego odchodzenia od tej energii. Pozbawieni nieograniczonego dostępu do paliw kopalnych i energii nuklearnej, a zarazem możliwości ich natychmiastowego zastąpienia źródłami odnawialnymi, takimi jak słońce lub wiatr, na początku XXI wieku jesteśmy zmuszeni przede wszystkim do natychmiastowej redukcji zużycia energii. W tym kontekście – wobec konieczności jej oszczędzania oraz korzystania z naturalnych, lokalnych źródeł energii – można zacząć definiować pojęcie urbanistyki termodynamicznej; tak jak zaczyna się praktykować architekturę zwaną zieloną, solarną, ekologiczną czy meteorologiczną.
Urbanistyka termodynamiczna może być nowym sposobem mierzenia się z globalizacją, polegającym na reorganizacji produkcji przemysłowej na szczeblu planetarnym na podstawie kryteriów energetycznych i klimatycznych, nie zaś ekonomicznych. Jesteśmy w szczytowej fazie kryzysu modelu społeczeństwa postindustrialnego, który opierał się na planetarnej dystrybucji pracy między Północą – z wykwalifikowaną kadrą tworzącą idee, programy, dizajn, rozwijającą marketing, oraz Południem – z niewykwalifikowaną siłą roboczą produkującą przedmioty, komputery, ubrania. Do roku 1960 Południe eksportowało jedynie podstawowe surowce, które następnie wykorzystywano na Północy. Od lat 60. industrializacja Południa pociąga za sobą dezindustrializację Północy; od tego czasu Południe eksportuje bezpośrednio gotowe produkty, pozostawiając Północy tworzenie koncepcji, dizajnu i marketingu produktu. Sytuacja ta jest ryzykowna, przewaga technologiczna Północy nad Południem zmniejsza się bowiem z roku na rok i można przewidzieć, że produkcja idei, dizajnu i koncepcji osiągnie wkrótce na Południu taki sam poziom jak na Północy, co spowoduje tam automatycznie zmniejszenie zatrudnienia i wzrost bezrobocia, szczególnie w Europie. Czym staje się w tej optyce Europa i Francja? Cóż zostaje Francji, z jej niewielkim przemysłem oraz dużą wiedzą technologiczną (energia nuklearna, TGV), która także okaże się wkrótce przestarzała, wraz z pojawieniem się nowych technologii wypracowanych w Stanach Zjednoczonych, z Googlem i Facebookiem – skoro ani nie kreuje, ani nie wytwarza już swoich produktów? Pozostaje jeszcze oczywiście produkcja towarów luksusowych, turystyka kulturalna i gastronomiczna, tak dobrze opisana przez Michela Houellebecqa15 jako przyszłość industrialnej Francji skulonej wokół „terytorialnej magii” swoich wsi. Sery, wędliny, gołębie grzywacze i ślimaki, Masyw Centralny i sieć szlaków „Relais & Châteaux”. W istocie, odkładając na bok cynizm, niektóre produkty przynależą do określonego terytorium, nieodłącznie związanego ze szczególnym klimatem, z jakością mineralną ziemi, która dostarcza produktowi unikatowego smaku, jak wapienne podłoże i słońce dostarczają go wspaniałym winom z Bordeaux. Nie chodzi tu o umiejętności czy tradycje kulturalne, które globalizacja niechybnie skopiuje, zhybrydyzuje i zdelokalizuje, lecz o określone warunki geograficzne, geologiczne i klimatyczne, unikatowe i właściwe dla miejsca – kategorii nie państwowej, jak to ujmuje Houellebecq, lecz regionalnej. Bo chociaż niemożliwe jest przeniesienie produkcji wina z Bordeaux do Chin lub do Bangladeszu, nie przeszkodzi to w powstawaniu nowych terytoriów, jak na przykład Napa Valley w Kalifornii czy Ningxia w Chinach, z winami, które oceniono jako najlepsze na świecie w roku 2011.
By wyjaśnić pojęcie urbanistyki termodynamicznej, możemy zacząć od trzech przykładów ukazujących specyficzny sposób eksploatacji unikatowych zasobów energetycznych właściwych dla określonego usytuowania geograficznego. Pierwszy przykład to przeniesienie serwerów Facebooka z Kalifornii w pobliże koła podbiegunowego, do Lulei w Szwecji. Komputery przechowujące gigantyczną liczbę informacji przegrzewają się, a ich chłodzenie wymaga ogromnej ilości energii. Średnia roczna temperatura w Lulei to 2 stopnie Celsjusza i łatwo można zrozumieć, jakie oszczędności (liczone na kilkadziesiąt miliardów dolarów) poczyni amerykańska firma, przenosząc serwery ze śródziemnomorskiego klimatu kalifornijskiego, w którym średnia temperatura roczna wynosi 19,5 stopnia Celsjusza.
Drugim przykładem jest szwajcarska wioska Trient. Niewielka, zamieszkana przez 150 mieszkańców wieś ukryta w urwistych górach kantonu Valais, bez wyciągu narciarskiego, otrzyma w najbliższych latach kilka milionów franków szwajcarskich, ma bowiem lodowiec dostarczający wodę do zapory zaopatrującej w elektryczność całą szwajcarską sieć kolejową. Trzeci przykład to niemiecki projekt Desertec, w ramach którego proponuje się częściowo pokryć Saharę centralami z panelami solarnymi, by zaopatrzyć w elektryczność całą Afrykę Północną i Europę16.
Te trzy przykłady kierują uwagę ku nowym, zaskakującym, niemalże niezamieszkanym dotąd strefom urbanizacji, jakimi są północ, pustynia i wysokie góry. Nie mają one nic wspólnego z tymi miejscami, które urbanizowano od początków ludzkości. W XXI wieku będziemy świadkami radykalnej modyfikacji kryteriów wartości geograficznej; będziemy mogli się przyglądać zmianie ludzkiej geografii, która doprowadzi do narodzin nowych miast i do upadku miast dawnych.
Klimat odegra tym samym kluczową rolę w przyszłej urbanizacji planety dokonywanej zgodnie z globalnymi wartościami termodynamicznymi, które są związane z parametrami lokalizacji, z szerokością geograficzną i wysokością. Może się to okazać rozwiązaniem sprzyjającym globalizacji opartej nie na niesprawiedliwych pensjach czy na określonym międzynarodowym podziale pracy, lecz na kryteriach ekologicznych i klimatycznych stosowanych w skali globalnej populacji.
TŁUMACZENIE Z FRANCUSKIEGO: ALEKSANDRA WOJDA
Park termodynamiczny Taichung Gateway Park
autorzy: Philippe Rahm architectes, Mosbach paysagistes, Ricky Liu & Associates
inwestor: Taichung City Government
lokalizacja: Taichung, Tajwan
powierzchnia całkowita: 70 hektarów
projekt: styczeń 2012–grudzień 2012
realizacja: styczeń 2013–lipiec 2015
Globalne zasady termodynamiczne wprowadziliśmy w życie w skali mikro w parku miejskim w Tajwanie: stworzyliśmy różnice klimatu, tak jak byśmy od nowa organizowali geografię planety zredukowanej do rozmiarów parku. Zasadą jego strukturyzacji jest zróżnicowanie środowisk klimatycznych – od istniejących tam naturalnie obszarów ciepłych, wilgotnych i zanieczyszczonych, po nowo stworzone obszary chłodniejsze, mniej wilgotne i mniej zanieczyszczone. Wychodząc od tego, co już obecne, zdefiniowaliśmy trzy mapy klimatyczne, każdą właściwą dla określonego parametru atmosfery: jedną opisującą temperaturę, drugą – wilgotność powietrza, wreszcie ostatnią, opisującą stopień zanieczyszczenia powietrza. Każda z tych map zawiera modulacje poszczególnych parametrów – od obszarów zachowujących istniejące, ekstremalne warunki klimatyczne, aż po obszary głębiej zmodyfikowane i dzięki temu dogodniejsze dla człowieka. Te trzy mapy krzyżują się z sobą, swobodnie na siebie zachodzą, tworząc tym samym zróżnicowane mikroklimaty, różnorodność rozmaitych środowisk w przestrzeni parku. W jednej części na przykład zawsze będzie ciepło, ale mniej wilgotno, a powietrze będzie mniej zanieczyszczone, podczas gdy gdzie indziej będzie chłodniej, bardziej sucho, ale powietrze pozostanie zanieczyszczone. Trzy mapy klimatyczne funkcjonują na zasadzie gradacji – od niedogodnej w 100% naturalnej intensywności czynników – warunków typowych dla tamtejszego miasta (100% zanieczyszczenia, 100% wilgotności, 100% upału), po strefy przyjemniejsze, o stężeniach obniżonych do 20%, gdzie temperatura, wilgoć, zanieczyszczenie zostały zredukowane do minimum.
Aby zrealizować te trzy mapy meteorologiczne, stworzyliśmy rozbudowany system aparatów, z których każdy redukuje nadmiar ciepła, wilgoci lub zanieczyszczenia. Tym, co nazywam aparatami meteorologicznymi, są zarówno rośliny, drzewa o specyficznych cechach wchłaniające zanieczyszczenie lub redukujące nasłonecznienie przez gęstość listowia, jak i wodotryski, nawilżacze, fontanny czy urządzenia techniczne, jak na przykład osuszacze powietrza lub głośniki z ultradźwiękami odstraszającymi komary. Jeśli chcemy stworzyć miejsce chłodne, zwiększamy liczbę odpowiednich aparatów. Zależnie od ich zagęszczenia na danej powierzchni tworzymy obszary mniej lub bardziej przyjemne, mniej lub bardziej dogodne, w których różne właściwości klimatyczne niekiedy się na siebie nakładają, łączą się, gęstnieją lub też rozdzielają się i rozrzedzają, generując rozmaitość atmosfer, które użytkownicy mogą dowolnie wybierać zgodnie ze swoimi potrzebami. Aparaty klimatyczne stanowią współczesne poszerzenie tradycyjnego wyposażenia parków: drobnych konstrukcji, takich jak ławki, fontanny, kioski, pawilony ogrodowe czy altany. Każdy z tych aparatów zmniejsza niedogodności zbyt intensywnie oddziałujących czynników klimatycznych i rozprzestrzenia wokół siebie klimat dogodniejszy, wpływając tylko na jeden parametr. Pierwszymi są osuszacze powietrza, kolejnymi aparaty oczyszczające, trzecimi aparaty odświeżające i obniżające intensywność światła lub tworzące cień. Jeśli chcemy na przykład osiągnąć w danym miejscu parku niski poziom wilgotności i stworzyć tym samym miejsce bardziej suche, umieszczamy w nim więcej aparatów osuszających powietrze.
Aparaty meteorologiczne oraz rodzaj gleby, która je określa, stanowią tym samym podstawowe elementy naszej kompozycji, rozproszone w krajobrazie w formie rozmaitych ośrodków koncentracji, w zależności od stopnia pożądanej skuteczności. Dają one możliwość modulacji tekstury pejzażu i stanowią unikatową cechę naszej architektury.
Dystrybucja programów – budynków użyteczności publicznej, obszarów rekreacyjnych, przejść czy placów zabaw – powstaje w naturalny sposób, zależnie od intensywności nowych stref klimatycznych. W miejscach najmniej dogodnych umieszczone są budynki zamknięte z klimatyzacją. Przestrzenie rekreacyjne sytuują się natomiast w najdogodniejszych strefach klimatycznych, tam, gdzie poziom wilgotności i temperatura będą najniższe, a zanieczyszczenie najsłabsze.