W naszej praktyce architektonicznej sprawdzamy, na ile design, który – jak wiadomo – nie zbawi świata, może (1) wprowadzać małe, pozytywne zmiany albo (2) chociaż nie szkodzić. Pierwszy punkt odnosi się do tematów, które podejmujemy, czyli aranżowania przestrzeni służącym lokalnym społecznościom. Drugi to troska o dobro środowiska. Nasze projektowanie to nieustanne rozterki i trudne wybory pomiędzy stosowaniem rozwiązań, na które stać inwestora publicznego lub na których konserwację będzie stać instytucję w kolejnych latach, a tymi, których nie będziemy wstydzić się za kilka dekad. Myślimy tu o tej przyszłości, w której ze zdziwieniem wspominamy, że kiedyś jedliśmy mięso, wstawialiśmy w ściany plastikowe okna i uważaliśmy, że najrozsądniejszym rozwiązaniem dla wszystkich podłóg jest wykładzina PCV.

Chcąc współtworzyć publiczne przestrzenie spotkań w 2020 roku, wchodzimy w sztywne ramy przetargów obliczonych na „linię najmniejszego oporu”, pozbawionych elementarnej wrażliwości i gracji tryby „zaprojektuj i wybuduj” oraz projektowania opisem w programach funkcjonalno­-użytkowych. Przy tak niesprzyjających warunkach potrzebna jest ogromna energia (wykraczająca daleko poza wymagany standard) i chęć współpracy kilku stron procesu inwestycyjnego jednocześnie.

Kilka lat temu przekształcałyśmy fragment budynku szkoły w osied­lowy dom kultury. Kolejne ograniczenie, czyli skromny budżet, był rekompensowany zaangażowaniem, czasem i pracą wszystkich uczestników procesu, na który składały się: godziny na naradach i nadzorach, nieustanne zmiany i wymyślanie sposobów na bezkosztowe rozwiązania wszystkich problemów, jakie generuje przebudowa starego budynku. Do tego kierowniczka domu kultury, która nie wychodzi z budowy i my z wciąż poszerzającym się zakresem projektu. Widoczną pamiątką po tej tytanicznej pracy są elementy wyposażenia wnętrz. Wielkie szafy na wymiar z płyty OSB, do których udało nam się przekonać inwestorów. Porządkują plan, zapewniają niezbędną przestrzeń magazynową, a malowane kolorowe geometryczne kształty tworzą estetyczną scenerię do wydarzeń organizowanych przez DK i są jego znakiem rozpoznawczym.

W pewnym momencie zorientowałyśmy się, że szansę na wprowadzanie widocznych zmian daje przebudowa istniejących instytucji publicznych, czyli przede wszystkim projektowanie wnętrz. Wydawać by się mogło, że ta dziedzina jest zarezerwowana dla kolorowych czasopism i instagramowych konkursów piękności. Blichtru i surplusu, napędzania produkcji i konsumpcji. Jednocześnie utrwala się przekonanie, że istnieje podział na przestrzenie dobrze zaprojektowane, atrakcyjne i estetyczne oraz na wnętrza publiczne codziennego użytku. Wyobrażamy sobie, że kolejnym krokiem w dbaniu o dobro wspólne jest demokratyzacja dobrze zaprojektowanej przestrzeni i przywrócenie prawa do bycia atrakcyjnym i funkcjonalnym również takim miejscom, jak szpitale, szkoły i domy kultury. Wierzymy, że przykłady dobrze zaprojektowanej architektury codzienności (najlepiej też poza głównymi ośrodkami miejskimi) stanowią naturalną formę edukacji architektonicznej.

Jednym z naszych ostatnich projektów była aranżacja wnętrz zabytkowej kamienicy w byłym mieście wojewódzkim. Dzięki unijnym dotacjom budynek przy głównej ulicy w Ciechanowie został w całości przeznaczony na funkcje społeczne. Samorządowcy postanowili na kolejnych piętrach urządzić klubokawiarnię, galerię, klub seniora, klub mam, wprowadzić przestrzeń warsztatową dla dzieci oraz instytut zajmujący się badaniem i promocją historii miasta. Powstała atrakcyjna przestrzeń, z której wszyscy jesteśmy dumni. My, to znaczy mieszkańcy, urzędnicy i architektki.

Mimo początkowych obiekcji udało się wprowadzić do wnętrza dużo naturalnych materiałów, zieleń i blachę na ścianę sali dla dzieci. Jednym z naszych niespełnionych dotąd marzeń jest wprowadzenie w przestrzenie domów kultury i centrów lokalnych mebli po renowacji. Wytyczne dla projektanta przy inwestycjach publicznych bardzo często zawierają informację, że wszystkie elementy i materiały użyte w projekcie muszą być nowe. Potrzeba zapewnienia wysokiej jakości jest zrozumiała, ale taki zapis wyklucza kreatywne interwencje z wykorzystaniem istniejących elementów i drugie życie dawane materiałom i sprzętom.

W obecnych warunkach prawnych recykling jest dużo trudniejszy, bo mnoży papierologię, powoduje lawinę pytań o atesty, gwarancje i normy. Nie jest jednak niemożliwy. Współcześnie budynki gminne są często objęte bardziej restrykcyjną ochroną konserwatorską niż prywatne, warto stworzyć furtkę do tego, by mogły również dawać dobry przykład w zakresie ograniczania produkcji na rzecz powtórnego wykorzystania materiałów.

Po ograniczaniu dodawania nowych elementów kolejnym wyzwaniem w projektowaniu jest odejmowanie. Często, zamiast nakładać nowe powłoki, odkrywamy te stare. Wierzymy, że materiały i kolejne warstwy farb i posadzek opowiadają historię miejsca. Podczas lubelskiego festiwalu Dni Modernizmu miałyśmy możliwość przekuć codzienne praktyki projektowe w wystawę i opowieść o budynku.

Modernistyczny pawilon przy ulicy Grażyny mieści się w obszarze Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i od dawna jest pustostanem. Jego lata świetności przypadają na czasy, gdy funkcjonował w nim Klub Międzynarodowej Prasy i Książki. Do okresu transformacji kwitły tu życie kulturalne i towarzyskie osiedla. Po jego zamknięciu znajdowały tam miejsce wypożyczalnia kaset, sklep z odzieżą używaną i szkoła języ­ kowa. Ujął nas fakt, że o ile KMPiK na LSM podzielił los wielu podobnych mu miejsc i instytucji, to wśród mieszkańców osiedla pamięć o nim jest wciąż żywa. Na czas trwania festiwalu postanowiłyśmy więc wskrzesić jego oryginalną funkcję i zaaranżować w modernistycznym pawilonie tymczasowy dom kultury.

Formule osiedlowego święta z oranżadą i archiwalnymi fotografiami towarzyszyła wystawa w pawilonie i o nim, w której podpisywanymi obiektami były warstwowo odsłonięte materiały posadzki, kolory farby czy otwory w ścianach po niezachowanej metaloplastyce. Poszczególne warstwy materiałów odpowiadały kolejnym funkcjom, które pełnił budynek. Stanowiły bezpośredni pretekst do snucia opowieści przez mieszkańców i wymiany prywatnych historii.

To wydarzenie uświadomiło nam, jak bardzo elementy wyposażenia wnętrza, najbliższe ludzkiej skali, mogą stać się nośnikami emocji i wspomnień, a architektura może być pretekstem do aranżowania międzypokoleniowych spotkań. Na poziomie architektonicznej ekologii ważne było dla nas nie tylko bazowanie na materiałach zastanych (brakujące elementy jak stoły, krzesła i rośliny były pożyczone), ale też możliwość poruszenia kwestii wykorzystania pustostanu. Szczególnie wtedy, kiedy przy niewielkich nakładach finansowych mogą one pełnić funkcje społeczne.

Wyobrażamy sobie, że już niedługo coraz częściej tego typu działania będą mogły wychodzić poza ramy tymczasowości, dużych miast i projektów artystycznych. Widzimy tu szansę na wykorzystanie idei Komisji Domów Ludowych, które działały w okresie międzywojennym w Polsce i stanowiły zaplecze merytoryczne dla inicjatorów lokalnych miejsc spotkań. Nowa architektura i program działania instytucji powinny być traktowane integralnie, stanowiąc jedno interdyscyplinarne zadanie wymagające wspólnych procesów konsultacyjnych i współpracujących ze sobą ekspertów.

***

W biurze i na budowie staramy się aranżować środowisko niehierarchicznej współpracy. Szukamy formuły na wprowadzanie równości poprzez projektowanie rozumiane jako produkt i jako proces. Fakt, że skład zespołu jest żeński, może inicjować pewną specyficzną wrażliwość i troskę o przestrzenie wspólne – często niezaprojektowane, pozostawione same sobie. Feminizm w architekturze to nie tylko wyrównywanie szans na gruncie zawodowym. Dla nas to również konstytuowanie bardziej demokratycznego podejścia do projektowania we wciąż zmaskulinizowanym świecie designu.