Z jakiegoś powodu ludziom dużo większą przyjemność sprawia działanie poza systemem i otwieranie nowych możliwości. Fajniejsza jest partyzantka ogrodnicza niż ubieganie się o dotacje na realizację grantu i działaniew ramach pewnych struktur biurokratycznych.I to, wydaje mi się, należałoby mądrze wykorzystać1.
Starcie na linii samoorganizacji i odgórnej siły sprawczej kojarzy się z odwieczną zabawą w kotka i myszkę. Generowane i napędzane w jej trakcie napięcie umożliwia działania w szczelinach systemu, a następnie płynne przechodzenie alternatywy w mainstream. Jest twórcze, ale też ogranicza – oddolne ruchy redefiniujące miejskość zmagają się z biurokracją, blokadami administracyjnymi i ekonomicznymi. Często mają więcej zapału, pomysłów i chęci niż możliwości finansowych. Zauważają i adresują nowo pojawiające się potrzeby, a wymaga to uporu i wiary. Dzięki tym cechom dają mieszkańcom solidną lekcję obywatelskości oraz materializację wyobrażenia o prawdziwie dobrym mieście.
OTWIERANIE NOWYCH MOŻLIWOŚCI
Działania oddolne charakteryzuje reakcyjność, ta z kolei wiąże się z tymczasowością: jest kryzys, jest potrzeba, jest pomysł – działamy! Zobaczymy, co będzie dalej. Takie założenie programowe otwiera wiele drzwi, udostępnia przestrzeń niemożliwą lub kosztowną do wynajęcia, ale pod pewnymi warunkami: trzeba się liczyć z brakiem stabilizacji, niepewnością co do przedłużenia umowy, świadomością bycia w danym miejscu „na chwilę”, strachem przed inwestowaniem.
Wiele z inicjatyw tymczasowego użytkowania przestrzeni nie chce się identyfikować z tym określeniem, nie chcą być uznawane za tymczasowe, działają w danym miejscu od lat. Zwolennicy neoliberalnej polityki miejskiej nawet wieloletniei społecznie ugruntowane oddolne wykorzystywanie dobrze zlokalizowanych lub drogich działek uznają jednak za tymczasowe, przejściowe: ot, coś się dzieje, zanim pojawi się „prawdziwa funkcja”. Jednocześnie zaostrza się krytyka dominacji przesłanek ekonomicznych, wykorzystywania przez władze miejskie i deweloperów tymczasowych użytkowników jako „środka do celu”, a nie alternatywnego rozwiązania[2].
Badacze tej strategii zarządzania przestrzenią zwracają szczególną uwagę na nierówny rozkład sił i wspieranie prekariatu3. Właściciele terenu korzystają z kapitału kulturowego wytworzonego przez tymczasowych użytkowników, lecz nie wynagradzają im adekwatnie wkładu między innymi w poprawę wizerunku i zwiększenie ekonomicznej wartości działki4. Mimo tych przeciwności trzy warszawskie przykłady samoorganizacji, na których podstawie będę prowadziła rozważania, pokazują, że trwałość oddolnych działań wykracza poza aspiracje jednostek, a szansa na długotrwałe efekty społeczno–przestrzenne i kolektywne korzyści wystarczają, by stanąć do nierównej walki.
Plac Nowego Sąsiedztwa, Komuna Warszawa, Otwarty Jazdów – trzy różne inicjatywy łączy zbieżność przekonań, a przy okazji zbieżność lokalizacyjna. Wszystkie są związane ze Śródmieściem Warszawy, przestrzenią intensywnie zabudowaną, miejscami hiperzgentryfikowaną, w której wciąż triumfy święci biznesowe podejście do urbanistyki. Wszystkie trzy działają w kontrze do przeskalowanej i momentami ekskluzywnej funkcjonalnie i społecznie dzielnicy. Ich starania na rzecz różnorodności i zazieleniania miasta wpływają na uwspólnianie przestrzeni Śródmieścia. Działania tych inicjatyw są efektem wielu lat doświadczeń oraz badań nad miastem. Trzy opisywane podmioty urzeczywistniają postulaty omawiane na konferencjach i debatach o mieście dla wszystkich.
MOMENT PRZEJŚCIA
W mieście brakuje miejsc, gdzie można przyjść z pomysłem, zmaterializować go i sprawdzić, czy działa. Laboratorium miasta jest otwarte na próby i niepowodzenia, bo samo rozwija się przez pączkowanie, metodą prób i błędów, bez odgórnego planu. Uznaje testowanie, prototypowanie za logiczny krok w budowaniu społeczności i przestrzeni, narzędzia te pozwalają bowiem na świadomą, wypracowaną w drodze konsensusu realizację założeń, a w razie potrzeby – ich modyfikację. Eksperymentalne pomysły mogą tu wprowadzać w życie młodzi artyści i naukowcy, którzy we współpracy między innymi z Otwartym Jazdowem i Komuną Warszawa realizują swoje prace dyplomowe, projekty badawcze i artystyczne. Korzystanie z wytworzonych innowacji przy jednoczesnym otwarciu na zmiany sprawia, że laboratoria miasta są elastyczne i potrafią się adaptować do zmieniających się uwarunkowań.
Przykładem miejskiego prototypu jest również Plac Nowego Sąsiedztwa5, czyli działania przestrzenno-performatywne budujące świadomość wokół miejskiej sąsiedzkości. Projekt zmaterializował się w postaci rozpłytowania 40 metrów kwadratowych placu Defilad i posadzenia w granitowej wyrwie trzystu pięćdziesięciu roślin – w ten sposób powstały model i wizualizacja placu Centralnego6 (realizacja ma nastąpić niedługo). Twórcy Placu Nowego Sąsiedztwa podjęli wywrotowe działanie w przestrzeni sacrum, wykonali mocny gest w miejscu konfliktogennym, na którego temat każdy ma własne zdanie. Łatwy dostęp do efektów ich akcji był o tyle istotny dla architektów i decydentów, że dawał wgląd w reakcje społeczne na wczesnym etapie realizacji projektu. Został wykorzystany do komunikowania zmian przyszłym użytkownikom i użytkowniczkom placu Centralnego, a trudno o bardziej dosadny, cielesny komunikat. Warszawiacy mogli na własnej skórze poczuć nadchodzącą zmianę – jej zapach, chłód bijący od ziemi i roślin – i poznać nowych mieszkańców placu. Z połączenia prototypu i prowokacji powstał „prowotyp”7, przyczynek do dyskusji i refleksji.
Nie stawialiśmy na placu jakichś wymyślnych konstrukcji. To był dość prosty, możliwy do powtórzenia i skalowania w różnych warunkach gest, który niósł za sobą dużą moc, bo pokazywał inną rzeczywistość. […] Jesteśmy przyzwyczajeni do obrazu betonowego centrum, i wrzucenie sobie przed oczy sugestywnego kadru z zupełnie inną, wizualnie i funkcjonalnie przestrzenią, może uruchamiać naszą wyobraźnię w kierunku tego, czego możemy oczekiwać od przestrzeni wspólnej, o czym marzyć, czego się domagać, i w końcu – że to jest możliwe8.
Plac Nowego Sąsiedztwa nawiązuje bezpośrednio do docelowej realizacji – rozpłytowania dokonano w miejscu przyszłej rabaty i w trakcie realizacji projektu zostanie przez nią wchłonięte. W ten sposób zmieni się status wprowadzonej zieleni – z akupunktury, działania artystycznego, stanie się częścią ekosystemu placu Centralnego. Prototypowanie dało możliwość sprawdzenia, jak konkretne działanie rzeczywiście funkcjonuje, również od strony technicznej, pozwoliło wyciągnąć wnioski i skorygować założenia. Taki rodzaj pracy z miastem ma niestety w Polsce pod górkę, ludzie denerwują się na myśl o wydawaniu publicznych środków na etap przygotowawczy miejskich inwestycji, dlatego trudno go zadysponować odgórnie. Tymczasowe zagospodarowanie warszawskiego placu Bankowego z 2019 roku opinia publiczna i media oceniły negatywnie, o porażce projektu do dziś krążą anegdoty.
Wsparciem dla organizacji pozarządowych w realizacji projektów przygotowujących miejskie inwestycje są konkursy grantowe, o których wspomina Bogna Świątkowska. Jako że oferują uczciwą współpracę, dostrzegam w nich szansę na wykorzystanie potencjału
i doświadczenia osób pracujących z miastem, przestrzenią,
na zaproponowanie jakiejś formy przedbiegów,
a w rezultacie przygotowanie mieszkańców i mieszkanek
na przyszłą zmianę.
NOWA OPOWIEŚĆ, NOWY OBRAZ
Istotnym wkładem każdej z omawianych samoorganizacji jest wprowadzanie nowych tematów do dyskusji. Debata społeczna wydaje się wręcz ożywczym pomysłem w realiach wadliwych i ograniczonych procedur włączania obywateli w życie publiczne i podejmowanie decyzji. Tradycyjna partycypacja, w tym konsultacje społeczne, panele i budżety obywatelskie, ma włączać mieszkańców w procesy decyzyjne, ale tylko na zasadach ustalanych przez władze. Wyznaczenie jednoznacznych sposobów i form realizacji partycypacyjnego zaangażowania grozi osłabieniem spontanicznych, oddolnie kreowanych demokratycznych działań. Co więcej, „procedury partycypacji obywatelskiej są wpisane w spójny system neoliberalnego społeczeństwa i legitymizują demokratyczny wymiar decyzji sektora publicznego – w rzeczywistości podejmowanych w interesie rozwiązań rynkowych”9.
Materializacja idei i praktykowanie konkretnego sposobu myślenia wpływają na przebieg rozmowy, przenosząc ją na inny poziom, podparty twardymi dowodami, które można zobaczyć, dotknąć i zbadać. Wnioski z prototypowania bywają kartą przetargową w negocjacjach, ale działanie w imię ważnych, potrzebnych tematów buduje opinię publiczną i pcha ten świat do przodu.
Często pada pytanie: jak rozwijać miasto? Temat dotyczy wszystkich mieszkańców i mieszkanek, a dyskutowany przez organizacje pozarządowe i aktywistów daje szansę na większy pluralizm miejskiej debaty. Czym może być centrum miasta? Czym jest dobre miasto? Jak je projektować? Znalezienie rozwiązań jest dla warszawskich samoorganizacji szczególnie ważne, ponieważ ich obecność w konkretnych lokalizacjach jest równoznaczna z byciem w centrum uwagi. Wzbudzają dyskusję, bo podważają prawa rządzące światem, a przez świat rozumiem neoliberalne miasto. Komuna Warszawa i Otwarty Jazdów działają społecznie i oddolnie w miejscach o ogromnym potencjale ekonomicznym. Kosmiczna cena działek stawia ich użytkowników w trudnej sytuacji.
Historia Otwartego Jazdowa sięga 2011 roku. Przez miasto przetoczyła się wówczas burzliwa dyskusja na temat likwidacji osiedla domków fińskich powstałego w 1945 roku. Część domków rozebrano już wcześniej, a w kuluarach mówiło się o planowanym przeznaczeniu terenu na funkcje użyteczności publicznej, kolejne budynki ambasad czy zabudowę komercyjną (teren nie miał wówczas i nie ma do dziś uchwalonego mpzp). Żeby dopełnić planu, należało wysiedlić mieszkańców, a jako że domki są własnością komunalną, zaproponowano lokale zastępcze. W pewnym momencie negocjatorzy sięgnęli po metody siłowe i niekoniecznie uczciwe10, co jednych mieszkańców złamało („nie wszyscy byli gotowi umierać za Jazdów”11), a innych zmobilizowało do walki. Rozpoczęła się obrona Jazdowa – dziedzictwa kulturowego, architektoniczno-urbanistycznego i ekologicznego. Włączyli się w nią aktywiści, ambasador Finlandii Jari Vilén, media, warszawiacy. Oddolne zainicjowanie w 2013 roku działań kulturalnych na tym terenie (Festiwal Otwarty Jazdów) sprawiło, że miejsce do tamtej pory znane niewielu stało się sprawą ogólnomiejską. Zmiana skali oddziaływania uratowała Jazdów, lecz teren wciąż nie jest zabezpieczony prawnie przed dywersją i sprzedażą lub przebudową podyktowaną zmianą woli politycznej.
Komuna Warszawa nie powstała wokół konkretnej lokalizacji, szukała swojego miejsca. Zaczynała w Otwocku jako Komuna Otwock (1989), miała epizod wiejskiego życia w przedwojennej szkole w Ponurzycy (1995–1999), kilkanaście lat swojej działalności (2007–2019) spędziła przy ulicy Lubelskiej na warszawskiej Pradze12. Do kolejnej zmiany lokalizacji aktywistów zmusiło zagrożenie katastrofą budowlaną i tak Komuna znalazła się przy ulicy Emilii Plater, w budynku nieczynnej szkoły, a równocześnie w centrum dyskusji o przyszłości tego terenu. Miały się tam pojawić dwa wieżowce, ale na wniosek Stowarzyszenia Miasto jest Nasze wojewoda unieważnił większość zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Śródmieścia Południowego13. Obecnie postawić wieżowce będzie o tyle trudniej, że dawne budynki oświatowe zostały wpisane do wojewódzkiej ewidencji zabytków14. Zamieszanie wokół planów inwestycyjnych na tej działce wyjaśniła mi Alina Gałązka:
Ta działka jest warta dwieście milionów. To jest ograniczeniem i w dalszym ciągu część administracji samorządowej myśli, żeby ją sprzedać i przytulić te dwieście milionów. Jeszcze inni myślą sobie, że może nie sprzedać działki, ale postawić tutaj jakiś budynek miejski. Inni myślą, że może tu wsadzić jakąś instytucję, niekoniecznie kultury, albo postawić bloki mieszkalne, bo brakuje mieszkań. No i tak dalej. Dużo jest pomysłów różnego rodzaju. Więc my chcemy przekonać miasto, że jest ta druga szkoła, z którą można zrobić, co się chce, a żeby tutaj zostawiło to miejsce na taki ośrodek rezydencji. Nasze szanse nie są duże, ale są15.
Rozważania, jak projektować miasto, zahaczają o zieleń w mieście. Aleksandra Litorowicz uważa „zieleń ponad betonem” za ważny cel projektu, wręcz paradygmat działań miejskich16. Świadomość mieszkańców z roku na rok się zwiększa, „wszyscy staliśmy się detektywami antybetonowymi, którzy wyśmiewają nową szkołę rewitalizacji polskich placów: beton i fontanna multimedialna, i wycinanie drzew”17.
Ciekawa wydaje się trajektoria publicznej akceptacji i promocji zdzierania betonu. W 2020 roku głośnym echem odbiło się rozpłytowanie chodnika przy ulicy Stalowej w Warszawie18, uznane za akt obywatelskiego nieposłuszeństwa w wykonaniu partyzantki ogrodniczej; minęły trzy lata i Zarząd Zieleni Miejskiej publikuje statystyki dotyczące liczby metrów kwadratowych betonowych płyt, które zostały zdjęte w ramach realizacji projektów budżetu obywatelskiego19. W najbardziej dosadny, artystyczno-performatywny sposób tematy zieleni poruszał Plac Nowego Sąsiedztwa:
Zieleń wyrasta tu bardzo dosłownie, z wyrwy w betonie, z piksela ziemi spomiędzy granitowych płyt, jako sposób nie tyle subiektywnie dobry, ciekawy czy potrzebny, ale konieczny sposób projektowania miasta. My musimy odbetonować nasze przestrzenie publiczne20.
Temperaturę debaty na temat projektowania miasta i zieleni w mieście podniosło uruchomienie placu Pięciu Rogów. Zbiegło się w czasie z inauguracją placu Nowego Sąsiedztwa. Miejsce nie spodobało się warszawiakom, spadł na nie ogromny społeczny hejt. Wytworzyła się ostra dychotomia między dwoma projektami: gestem zazielenienia betonowego placu versus niewystarczającą w opinii wielu osób ilością zieleni w nowo zrealizowanym projekcie. Celem twórców Placu Nowego Sąsiedztwa było udowodnienie, że rozpłytowywanie „to jest normalna miejska praktyka i że w naszych czasach powinniśmy przemyśleć to ze względu na retencję, na nasze zdrowie psychiczne, fizyczne. Że po prostu musimy zdjąć ten beton tam, gdzie się da, i na wszystkie możliwe sposoby”21.
Rozmowa na temat kształtowania miast również dotyczy wątku ich mieszkańców, sąsiedzkości w mieście, konieczności rozszerzenia pola widzenia na uchodźców. Ich zwiększona liczba, spowodowana wojną w Ukrainie, a przez to bardziej widoczna obecność zmobilizowały wszystkie z omawianych inicjatyw do działań pomocowych (między innymi realizacji ukraińskich projektów artystycznych w Komunie Warszawa, zakwaterowania ponad stu osób na Jazdowie w momencie największego kryzysu mieszkaniowego, spacerów i warsztatów ze społecznością ukraińską w ramach Placu Nowego Sąsiedztwa). Miejska sąsiedzkość może być jednak rozpatrywana na wielu płaszczyznach:
I ta nasza propozycja była z jednej strony wytworzona z myślą o tych uchodźczych osobach, które po prostu codziennie tej przestrzeni używały, ale z drugiej strony ta nowosąsiedzkość dotyczyła naszego nowego rozumienia sąsiedzkości w ogóle w mieście, wielogatunkowość, która bierze pod uwagę to, że sąsiadujemy ze wszystkimi organizmami żywymi22.
Rozmowa o mieście w kontekście wielogatunkowości skutkuje rozszerzaniem myślenia o zieleni miejskiej, uwzględnianiem jej w projektowaniu przestrzeni publicznej, skłania też do refleksji: kim jesteśmy i kto żyje wokół nas, jak budować relacje z innymi użytkownikami miasta. Realizacja Placu Nowego Sąsiedztwa umożliwiła obserwację wpływu nowo powstałej rabaty i donic hydrobotanicznych na pojawianie się nowych sąsiadów ludzkich i pozaludzkich, a ich obecność była tematem debat i warsztatów organizowanych w ramach projektu.
Prawdziwym laboratorium sąsiedzkości jest Otwarty Jazdów, czyli społeczność mieszkańców i wielu organizacji pozarządowych. Tamtejsi „ludzie z innych bajek”23 znają się, rozmawiają ze sobą, ale i kłócą. Osiedle zamieszkują też pozaludzcy sąsiedzi – przez lata powstała przestrzeń jak na centrum miasta wyjątkowo bioróżnorodna. Żyje tu więcej gatunków ptaków niż w którymkolwiek warszawskim parku. Skusił je ten wycinek miasta, bo jest „jadalny” – mieszkańcy uprawiali jadalne rośliny, a ogrody społecznościowe kontynuują tę tradycję.
Omawiane inicjatywy oddolne wprowadziły do debaty i realizują także wątek obywatelskości i możliwych reakcji mieszkańców na to, co się w mieście dzieje. Szczególnie Komuna Warszawa od początku stawiała sobie za cel „wzmacnianie takiej krytycznej postawy i samoorganizacji społecznej, samorozwoju, czyli takiego wzmacniania wiary. […] ludzie myślą, że potrzebne jest im bardzo dużo dookoła, żeby coś zrobić, a my staramy się pokazać, że nie, nie potrzeba tak strasznie dużo”24. Wystarczą społeczna mobilizacja do działania, inspiracja do aktywizmu. Ponadto Komuna Warszawa i Otwarty Jazdów posługują się nowymi formami zarządzania. Kolektywne zarządzanie/współzarządzanie daje nieeksplorowane wcześniej możliwości uczestnictwa, mówienia o dobru wspólnym i własności w ogóle.
RÓŻNE RZECZY SĄ MOŻLIWE
Każde z opisywanych działań, żeby zaistnieć, musiało nawiązać współpracę z władzą: wszystkie trzy funkcjonują na działkach należących do m.st. Warszawy i wszystkie korzystały/korzystają z jakiejś formy publicznego finansowania. Ta ścisła relacja w zasadzie równa się uzależnieniu od przychylności konkretnych urzędnikówi partii politycznych. By utrzymać dobre stosunki z władzami miasta, organizacje pozarządowe i społecznicy muszą być świadomi konieczności przestrzegania prawa, by nie dać nikomu pretekstu do rozwiązania umowy. Co ciekawe, ta relacja jest problematyczna dla obu stron. Urzędników martwią potencjalne blokady decyzyjno-inwestycyjne oraz proponowane przez samoorganizacje innowacje administracyjne, oznaczają bowiem utratę albo ograniczenie kontroli oraz wyjście poza ustrukturyzowany system funkcjonowania. Wyrażenie na coś zgody lub ustalenie zasad działania z jedną organizacją może obudzić w innych inicjatywach chęć powielania modelu, a wtedy władza musiałaby wyjść poza swoją strefę komfortu i zmienić prawo. Urzędnicy bronią się przed wprawieniem w ruch tak rozbudowanej, a jednocześnie nienaoliwionej maszyny.
Lauren Andres z Bartlett School of Planning w Londynie opisuje napięcie między oddolnymi inicjatywami a władzami miasta jako kontrast między słabym planowaniem (weak planning) a planowaniem odgórnym (master planning) oraz kształtowaniem miejsca (place shaping) a tworzeniem miejsca (place making)25. W zjawisko słabego planowania wpisuje się tymczasowe użytkowanie, zyskujące na intensywności w dobie kryzysu: zwiększa się liczba pustostanów, ograniczeniu ulegają możliwości ekonomiczne najemców, brakuje publicznych pieniędzy na zaspokajanie potrzeb społeczno-kulturalnych, więc trzeba je zaspokajać oddolnie. Tymczasowość zaciera granice między działalnością formalną a nieformalną, zakłada defensywne, elastyczne, innowacyjne i oddolne podejście, niezależne od sytuacji rynkowej. Planowanie odgórne, oparte na trwałości, stabilności, liniowości i kontroli26, jest z natury ofensywne i pozbawione możliwości szybkiego reagowania. W sytuacji wstrzymania działań inwestycyjnych miasta i deweloperów władza i możliwość kształtowania przestrzeni trafiają w ręce tymczasowych użytkowników27.
Jeśli tymczasowe kształtowanie miejsca wzbudzi odpowiednie zainteresowanie mieszkańców i włodarzy użytkowanym obszarem oraz dostarczy wiarygodnych pomysłów na jego rozwój, prawdopodobnie zostanie wchłonięte przez planowanie odgórne. Napięcia i konflikty pojawiają się, gdy władza przesuwa się od użytkowników kształtujących miejsce do formalnych decydentów.
Funkcjonowanie samoorganizacji w systemie polityczno-administracyjnym jest ciągłą polemiką i niekończącymi się negocjacjami. Zgodę na wynajem budynku i dzierżawę dziedzińca szkoły Komuna Warszawa uzyskała po interwencji prezydenta miasta – najpierw krótkoterminowo, następnie na trzy lata i pięć lat (do 2027 roku). Członków organizacji cieszy ta decyzja i uznają ją za wyraz zaufania, ale chcieliby zostać tam dłużej:
jeśli mamy wziąć kredyty albo jeśli mamy naprawdę zdobyć pieniądze unijne na dalsze remonty tutaj, to musimy mieć umowę na dziesięć lat. Po prostu nikt nam nie da niczego bez takich umów. […] nie wiem czy to jest możliwe, ale może. […] Różne rzeczy są możliwe28.
Alina Gałązka poruszyła książkowy problem krótkich najmów i tymczasowości w ogóle: nie da się planować, inwestować, brakuje stabilizacji. Power relations w takich układach są nierówne, ramy działań zawsze określa ich promotor. Myślenie o interwencjach przestrzennych w kategoriach użytkowników końcowych wydaje się formą retoryki dominacji, która ma dzielić funkcje na lepsze i gorsze, w domyśle bardziej albo mniej intratne. Jeśli popatrzymy na temat zarządzania przestrzenią szerzej, okaże się, że nie istnieją żadni użytkownicy końcowi. Są wyłącznie użytkownicy na jakiś czas, bo w końcu wszyscy kiedyś umrzemy.
Ciekawie wyglądają relacje Otwartego Jazdowa z samorządem; momentami ich temperatura rośnie. W 2013 roku Rada m.st. Warszawy podjęła uchwałę, w myśl której konsultacje społeczne mogą się odbywać na wniosek mieszkańców. Jeszcze tego samego roku społeczność Jazdowa skorzystała z nowego prawa: zebrała ponad dwa tysiące podpisów i w 2014 roku odbyły się konsultacje29. „Uczestnicy konsultacji wskazali, że Jazdów powinien zostać przeznaczony na działania edukacyjne, kulturalne i społeczne organizacji pozarządowych, grup nieformalnych, uczelni, instytucji kultury i reprezentantów samorządu”30, przy zachowaniu funkcji mieszkalnej. Otwarty Jazdów odniósł ogromny sukces – mieszkańcy zaakceptowali miejsce stworzone oddolnie i interwencyjnie, w powszechnej świadomości stało się ono wręcz częścią tożsamości miasta. W 2015 roku władze Warszawy uznały wyniki konsultacji społecznych za wiążące, jednak od tamtej pory, mimo wielokrotnych próśb i mobilizacji ze strony Otwartego Jazdowa, nie podpisano porozumienia, które gwarantowałoby Osiedlu Jazdów przetrwanie oraz uwzględniało Związek Stowarzyszeń Partnerstwo Otwarty Jazdów jako społeczny podmiot współzarządzania.
Sytuacja zaogniła się w 2022 roku, po tym jak miasto stworzyło projekt „Wytyczne do wykonania dokumentacji projektowo-kosztorysowej w zakresie projektów budowlanych związanych z inwestycjami na Osiedlu”. W praktyce oznacza on odgórnie zaplanowany remont domków fińskich. Po spotkaniu w październiku 2022 roku władz m.st. Warszawy i Dzielnicy Śródmieście z przedstawicielami mieszkańców i organizacji pozarządowych działających na Osiedlu Jazdów w mediach zawrzało: na kanałach obu stron pojawiły się sprzeczne relacje, miasto ogłaszało sukces31, aktywiści zaś alarmowali:
Jesteśmy głęboko zaniepokojeni całym procesem, jak również stylem komunikacji, reakcjami lub brakiem reakcji na nasze pytania i uwagi dotyczące Jazdowa i jego przyszłości. Oczekujemy partnerskiego modelu współpracy nad przyszłością Osiedla Jazdów i poszanowania wobec procesów społecznych zachodzących w tym miejscu, któremu od lat, jako mieszkańcy i mieszkanki Warszawy, a także NGO poświęcamy mnóstwo czasu i energii32.
Nacisk społeczny doprowadził do zmiany planów i utworzenia grupy roboczej włączającej Partnerstwo do pracy nad projektem. Miasto przeprowadzi remont trzech domów – pustostanów – ale równolegle ogłosiło przetarg na remont infrastruktury. Zdaniem przedstawicieli Otwartego Jazdowa jest to pochopna decyzja, między innymi ze względu na brak mpzp, w którym byłyby opisane wytyczne i ramy dozwolonych zmian. Co więcej, planowany remont nie bierze pod uwagę potencjalnego rozwoju osiedla, co może w przyszłości utrudnić na przykład odbudowę rozebranych domków lub postawienie w ich miejsce instalacji, które upamiętniałyby ich istnienie, jednocześnie uzupełniając wpisany do ewidencji zabytków układ urbanistyczny. Kolejność planowanych interwencji i działań administracyjnych wydaje się błędna. Zdaniem Mateusza Potempskiego wymusiła ją polityka związana ze zbliżającymi się wyborami i potrzebą osiągnięcia szybkiego sukcesu33.
O porozumieniu mówi się od ośmiu lat, lecz z przyczyn niezrozumiałych dla strony społecznej i w pełni zależnych od władz miasta i dzielnicy wciąż nie udało się go
podpisać. Wartość omawianych działań każdej z inicjatyw w dużej mierze wynika z uporu aktywistów oraz ich wiary w konieczność współpracy. Obrażanie się na miasto, na urzędników, w dłuższej perspektywie nie jest konstruktywne. Szukanie konsensusu, budowanie zaufania i relacji przekłada się na kolektywne, ponadindywidualne korzyści. Bo przecież „w […] świecie, w którym chcemy żyć, nie ma nic wstydliwego w tym, że miasto odnosi sukces”34.
ZMIANA, KTÓRA DRĄŻY
Uchwycenie sedna sukcesu i zrozumienie trwałości inicjatyw społecznych z zasady nienastawionych na zysk nie jest łatwe. Rezultaty ich działań, często trudne do zmierzenia, efemeryczne, opierają się operacjonalizacji. Na podstawie przeprowadzonych rozmów można jednak wyodrębnić trzy zakresy efektów pomocnych w zrozumieniu wartości omawianych samoorganizacji oraz ich wkładu w budowanie lepszego miasta.
Po pierwsze, sukcesem może być zmiana przestrzenna. Wspominał o niej każdy z moich rozmówców. Chodzi o utrzymanie przestrzeni w dobrej kondycji, odnowienie jej, wyremontowanie, ale też poprawę jej jakości. Pozytywny wpływ oddolnych działań na przestrzeń zdegradowaną (Komuna Warszawa), zagrożoną rozbiórką (Komuna Warszawa, Otwarty Jazdów) albo suboptymalną w swoim zagospodarowaniu/funkcjonowaniu (Plac Defilad) jest formą budowania trwałości i szansą na zachowanie tożsamości miejsca, o realnym wpływie na przyszłość inwestycyjną działek.
Po drugie, miarą sukcesu jest wyczucie momentu zmiany, wyczucie potencjału i wskazanie go. Każda z opisanych inicjatyw prototypuje innowacje administracyjne wprowadzane w życie w postaci realnych modyfikacji w polityce miejskiej, nowych modeli funkcjonowania. Komuna Warszawa działa w pionierskiej na skalę kraju formule społecznej instytucji kultury35 oraz pracuje nad nieistniejącą jeszcze formą działania ośrodka rezydencyjnego. Otwarty Jazdów prototypuje nowe narzędzia partycypacji; w ramach projektu badawczego „Community Management Model for Jazdów Settlement”36 stworzył gotowy do podpisania
„Projekt uchwały w sprawie strategii rozwoju Osiedla Jazdów w Warszawie”37. Plac Nowego Sąsiedztwa udało się zrealizować tylko dzięki rzadko spotykanej współpracy wielu aktorów: instytucjonalnych, pozarządowych biznesowych, w celu przeprowadzenia partyzantki ogrodniczej na jednym z najbardziej znanych polskich placów. Po trzecie, sukcesem jest stworzenie kontinuum, przekazanie innym tego, co udało się zrobić. Może to być dosłowne przekazanie budynku działającej organizacji, doprowadzenie do implementacji wyżej wspomnianych modyfikacji w polityce miejskiej, które ułatwią funkcjonowanie kolejnym podobnym inicjatywom, ale też inspiracja do działania. „Dobry przykład” jest najlepszą formą empowermentu, motywacji. Ośmiela „do tego, że możemy sobie wyobrażać lepsze miasto”38.