Pokrywka na czynsz
„Socjalizm made in Germany” 1, „atak na nasz porządek gospodarczy” 2, „polityka rodem z NRD” 3 – to tylko niektóre z negatywnych określeń ustawy o ograniczeniu wysokości czynszu mieszkań na wynajem w Berlinie 4, zwanej potocznie Mietendeckel (pokrywka na czynsz). Ustawę w atmosferze skandalu uchwalił 30 stycznia 2020 roku berliński Senat, rządzony przez koalicję Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, Sojuszu 90/ Zieloni i Lewicy. Pierwsza część ustawy weszła w życie 23 lutego ubiegłego roku i spowodowała zamrożenie wysokości czynszu na ówczesnym poziomie; druga obowiązuje od 23 listopada i określa maksymalną wysokość czynszu dla nieruchomości – wylicza się go na podstawie wieku budynku, wyposażenia i lokalizacji. Senat Berlina szacuje, że dzięki nowemu prawu czynsz zostanie obniżony dla trzystu czterdziestu tysięcy mieszkań 5. Zgodność tej ustawy z konstytucją, w związku z naruszeniem ochrony własności prywatnej i działania wolnego rynku, podważali zarówno prawnicy, jak i politycy.
Jeszcze kilkanaście lat temu Berlin słynął z tanich mieszkań na wynajem. Pod tym względem wyróżniał się nie tylko na tle innych europejskich metropolii, ale również dużych miast zachodnioniemieckich – Monachium czy Hamburga. Dlaczego więc musiał sięgnąć po tak radykalne środki? W tym artykule przedstawię znaczące wydarzenia i zjawiska natury politycznej, ekonomicznej i urbanistycznej, które doprowadziły do obecnej sytuacji na rynku mieszkaniowym Berlina. Według szacunków z marca 2020 roku w stolicy Niemiec brakuje stu czterdziestu pięciu tysięcy mieszkań 6.
Mieszkanie do wynajęcia
Aby zrozumieć tło powstania berlińskiej ustawy, należy poznać specyfikę rynku mieszkaniowego w Republice Federalnej Niemiec oraz jego historię w podzielonym Berlinie. Niemcy mają długą tradycję wynajmu mieszkań.
Według statystyk z 2019 roku co drugi mieszkaniec Niemiec żyje w wynajmowanym mieszkaniu. W porównaniu z innymi krajami europejskimi tylko w Szwajcarii jeszcze mniej ludzi jest właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań 7.
Takie rozwiązanie umożliwił istniejący do niedawna rozbudowany system dotowania przez państwo mieszkań na wynajem, zarówno socjalnych, jak i przeznaczonych dla lepiej zarabiającej klasy średniej. Wynajmem mieszkań zarządzają spółdzielnie mieszkaniowe pełniące jednocześnie funkcję deweloperów. W Berlinie Zachodnim były spółkami akcyjnymi, ich udziały do dziś należą do miasta. Dzięki takiej formie wspierania mieszkalnictwa podaż mieszkań utrzymywała się na wysokim poziomie, a jednocześnie zachowano stabilne ceny na rynku nieruchomości.
Tradycja wspierania przez państwo budowy mieszkań na wynajem sięga czasów Republiki Weimarskiej, kiedy to prawo do mieszkania wpisano do konstytucji. Powstałe wtedy nowoczesne osiedla mieszkaniowe miały zapewnić zdrowe warunki życia ludziom o różnym statusie społecznym i stworzyły przeciwwagę dla „największego na świecie miasta kamienic czynszowych”, jak określano Berlin czasów grynderskich. Ponieważ w centrum miasta brakowało gruntów i były drogie, nowe budynki mieszkalne wznoszono głównie na ówczesnych przedmieściach. Sześć powstałych w tym czasie osiedli, które wybudowały dotowane przez państwo spółdzielnie mieszkaniowe, wpisano w 2009 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zasłużyły na wyróżnienie pionierskim jak na swoje czasy charakterem, w tym udogodnieniami spełniającymi nowoczesne standardy higieny. Ponadto na listę dziedzictwa niematerialnego trafił ruch spółdzielczy. Co znamienne, do dziś tylko dwoma z modernistycznych osiedli – miastem-ogrodem Falkenberg i Schillerpark w dzielnicy Wedding (oba autorstwa Brunona Tauta) – wciąż zarządzają spółdzielnie mieszkaniowe 8. Mieszkania na pozostałych osiedlach kilka razy sprzedawano, a ostatecznie trafiły w ręce nastawionych na zysk wielkich koncernów deweloperskich albo do osób prywatnych.
Mieszkanie w podzielonym Berlinie
Po II wojnie światowej zapewnienie dachu nad głową wszystkim obywatelom i polityka mieszkaniowa stały się zasadniczym elementem zimnowojennej konkurencji państw niemieckich, a podzielony Berlin odgrywał w tej rywalizacji szczególną rolę 9. W kwestii budowy mieszkań obie części miasta były zdane na publiczne dotacje: wschodnie dzielnice ze względu na charakter politycznego systemu NRD i stołeczne znaczenie; Berlin Zachodni jako „okno wystawowe Zachodu”, odcięty od reszty kraju, byłby dla inwestorów zbyt ryzykownym rynkiem bez finansowego wsparcia państwa 10.
Pierwszym wielkim przedsięwzięciem w „bitwie na mieszkania” było wybudowanie socrealistycznego osiedla przy Karl-Marx-Allee (wówczas Stalin-Allee). Berlin Zachodni odpowiedział najpierw osiedlem Ernsta-Reutera na Weddingu (jego otwarcie zaszczycił obecnością prezydent Theodor Heuss), a następnie Hansaviertel, osiedlem powstałym jako międzynarodowa wystawa architektoniczna 11.
Po odrzuceniu doktryny socrealizmu, nazywanej w NRD narodową tradycją, nowoczesne osiedla we wschodnim Berlinie zaczęły wyrastać zarówno na przedmieściach, jak i w centrum miasta. Działalność budowlana nasiliła się po ogłoszeniu w 1971 roku programu „rozwiązania problemu mieszkaniowego” do 1990 roku, jednej ze sztandarowych obietnic polityki rządów Ericha Honeckera. Powstały wówczas wielkie osiedla mieszkaniowe Hellersdorf, Marzahn i Hohenschönhausen, z trzystu trzydziestoma tysiącami mieszkań 12. Wbrew powszechnemu wyobrażeniu o NRD nieco więcej niż połowa obywateli mieszkała nie w blokowiskach, lecz w budynkach wzniesionych w pierwszej połowie XX wieku, a znacznie więcej nowej architektury powstało po wojnie w Niemczech Zachodnich 13.
W szczególnie trudnej sytuacji byli mieszkańcy dziewiętnastowiecznych kamienic. Tej architektury, utożsamianej z kapitalistyczną przeszłością, poza nielicznymi przykładami projektów rewitalizacji (Arnimplatz, Arkonaplatz) nie remontowano, podlegała więc stopniowemu rozpadowi 14. Jakiekolwiek inwestycje remontowe uniemożliwiała sztucznie utrzymywana w całych Niemczech Wschodnich wysokość czynszów na poziomie z 1936 roku. Mimo upaństwowienia ziemi 41 procent mieszkań wciąż znajdowało się w rękach prywatnych. Ponieważ niski czynsz uniemożliwiał nie tylko zarabianie na wynajmie, ale i przeprowadzanie jakichkolwiek prac remontowych, właściciele często zrzekali się swoich nieruchomości na rzecz państwa. Ze statystyk wynika, że obywatele NRD mieszkali w znacznie gorszych warunkach niż zachodni Niemcy. W 1989 roku 99 procent zachodnich mieszkań wyposażonych było w prysznic lub wannę, a 98 procent w toaletę; na wschodzie było to odpowiednio 80 i 73 procent 15.
W Berlinie Zachodnim zasadniczym celem polityki mieszkaniowej stała się odnowa dawnych dzielnic robotniczych. „Pierwszy program rewitalizacji miasta”, ogłoszony w 1963 roku przez Willy’ego Brandta, ówczesnego burmistrza, polegał na masowym wyburzaniu dziewiętnastowiecznych kamienic i wznoszeniu na ich miejscu nowoczesnych budynków. Wysiedlanym lokatorom oferowano nowe mieszkania w blokowiskach Märkisches Viertel, Gropiusstadt czy Falkenhagener Feld, które budowano na ówczesnych obrzeżach miasta. Protesty mieszkańców na Kreuzbergu i Weddingu oraz zmiany w postrzeganiu architektury historyzmu doprowadziły w latach 70. do zmodyfikowania kursu planistycznego i skupienia się na modernizacji kamienic i ich otoczenia. Ważnym warunkiem tych przemian, funkcjonujących pod nazwą „ostrożna rewitalizacja” (behutsame Stadterneuerung), było włączenie osób wynajmujących mieszkania w kamienicach w proces planowania przebudowy i utrzymanie czynszów na poziomie umożliwiającym powrót do dawnych mieszkań po zakończeniu modernizacji 16.
Zarówno realizację projektów rewitalizacji w śródmieściu, jak i budowę nowych osiedli na przedmieściach prowadziły – przy ogromnym wsparciu finansowym ze środków publicznych – spółdzielnie, między innymi Degewo i GESOBAU, o jeszcze przedwojennym rodowodzie. Zajmowały się również zarządzaniem mieszkaniami: wynajmem, naprawami i administracją. Część wybudowanych wtedy lokali powstała jako mieszkania socjalne; dotacje i tanie kredyty na ich budowę przyznawano pod warunkiem utrzymania czynszów na stałym poziomie. Andrej Holm pisze, że wbrew „legendzie” o socjalnym charakterze powstałych mieszkań celem subwencji nie było długotrwałe zapewnienie lokum najbardziej potrzebującym, ale budowa mieszkań własnościowych przy jednoczesnym bogaceniu się firm deweloperskich. Finansowe wsparcie państwa trwało piętnaście lat, z możliwością przedłużenia go na taki sam czas. Po spłaceniu nisko oprocentowanej pożyczki właściciel mieszkań, w tym przypadku firma deweloperska, nie był już zobowiązany do utrzymywania niskiego czynszu i mógł ustalać ceny według wolnego rynku 17.
Powyższy model finansowania budowy mieszkań socjalnych przez państwo doprowadził do sytuacji, w której niskie czynsze i status mieszkania socjalnego najdłużej obowiązywały na osiedlach powstałych najpóźniej – blokowiskach na obrzeżach miasta. W rezultacie skoncentrowała się tam najbiedniejsza ludność, a tym samym miejsca te uległy gettoizacji 18.
W Niemczech Zachodnich utrzymywano po wojnie centralnie niski czynsz w wynajmowanych mieszkaniach. Od tej praktyki zaczęto stopniowo odchodzić w latach 60., w związku z nasyceniem rynku mieszkaniami po okresie odbudowy ze zniszczeń wojennych. Jeszcze w latach 50. zarówno klasa średnia, jak i gospodarstwa domowe z najniższymi dochodami przeznaczały na mieszkanie taką samą część swoich dochodów; w latach 60. to najbiedniejsi płacili proporcjonalnie najwięcej 19. Od lat 70. trwa w Niemczech Zachodnich postępująca deregulacja rynku mieszkaniowego i prywatyzacja, a trend ten nasilił się po 1989 roku 20.
We wspólnym mieszkaniu
Po przyłączeniu NRD do RFN obie części Berlina znalazły się w zupełnie nowej sytuacji politycznej i ekonomicznej, pozbawione dotychczasowego statusu konkurujących z sobą ośrodków. Nadzieję w zjednoczone miasto tchnęła decyzja o przeniesieniu stolicy Niemiec z Bonn do Berlina w 1991 roku. W związku z tym oczekiwano szybkiego wzrostu liczby ludności i pod tym kątem prowadzono na początku politykę mieszkaniową. Zachętą dla inwestorów były lukratywne udogodnienia podatkowe. Starać mogli się o nie do 1996 roku budujący nowe obiekty i do 1998 roku modernizujący istniejące 21. Na nowych przepisach skorzystali przede wszystkim kupujący mieszkania na wynajem dobrze zarabiający zachodni Niemcy, którzy potraktowali inwestycje na rynku nieruchomości jako okazję do zmniejszenia płaconych przez siebie podatków dochodowych.
Dużym wyzwaniem dla zjednoczonego miasta była restytucja nieruchomości odebranych we wschodnim Berlinie. Wnioski o zwrot mogli złożyć również ci, którzy stracili domy wcześniej, po 1933 roku. W dzielnicach Prenzlauer Berg i Mitte 70 procent zabudowy wróciło do poprzednich właścicieli lub ich potomków. Wielu z nich, przytłoczonych ogromem niezbędnych inwestycji remontowych, odsprzedawało odzyskane nieruchomości firmom deweloperskim. Większość od lat niemodernizowanych kamienic czynszowych we wschodnich dzielnicach znajdowała się w opłakanym stanie. Zaraz po zjednoczeniu miasto rozpoczęło program odnowy czynszówek pod hasłem „ostrożnej rewitalizacji” stosowanej w Berlinie Zachodnim. Zmniejszenie bezpośrednich subwencji i restytucje powodowały, że mimo programu ochrony lokatorów rozpoczął się proces wymiany mieszkańców. Jeszcze w trakcie rewitalizacji zaczęli opuszczać kamienice i często nie mogli sobie pozwolić na pokrycie nowego, wyższego czynszu w odremontowanych mieszkaniach 22.
Obok rewitalizacji śródmiejskich dzielnic przeprowadzono również modernizację blokowisk, które odbiegały standardem od swoich zachodnioniemieckich odpowiedników. Duże inwestycje w nowe budownictwo mieszkaniowe poczyniono w latach 90. przede wszystkim na nowych przedmieściach Berlina (Buch, Karow, Alt-Glienicke, Rummelsburger Bucht), czyli terenach przeznaczonych pod zabudowę jeszcze przed 1989 rokiem. W centrum miasta prowadzono natomiast politykę dogęszczenia istniejącej zabudowy obiektami dla „nowych urbanitów” – dobrze zarabiających pracowników biur światowych koncernów, które otwierały swoje filie w Berlinie.
Od zjednoczenia do 1995 roku udało się wybudować przy wsparciu miasta siedemdziesiąt jeden tysięcy nowych mieszkań 23. Mimo tych inwestycji liczba mieszkańców Berlina po 1994 roku zaczęła spadać 24. W połowie lat 90. senator ds. budownictwa i mieszkalnictwa Wolfgang Nagel wskazał na konieczność zmian w polityce mieszkaniowej miasta opartej na rozbudowanych dotacjach: „w Berlinie osiągnęliśmy w tym zakresie finansowe granice naszych możliwości. A nawet je przekroczyliśmy” 25. Subwencjonowane mieszkalnictwo socjalne, programy rewitalizacji starej zabudowy w Berlinie Zachodnim jeszcze przed zjednoczeniem oraz rewitalizacja kamienic i modernizacja blokowisk we wschodnich dzielnicach wpędziły miasto w gigantyczne długi 26. Dalsze wspieranie budowy mieszkań stało się zresztą niepotrzebne, gdyż w 1996 roku przyrost mieszkań wyniósł 6,4 procent, a odpływ mieszkańców – 2 procent 27.
W pierwszych latach po zjednoczeniu sytuacja na rynku mieszkaniowym przedstawiała się więc stabilnie. Wysoki odsetek mieszkań należących do miejskich spółdzielni, nowe inwestycje budowlane, dotacje na rewitalizację kamienic we wschodniej części miasta i mniejszy, niż przewidywano przyrost ludności sprawiły, że jeszcze w 2002 roku liczba wolnych mieszkań do wynajęcia wynosiła około stu dwudziestu tysięcy 28.
Mieszkanie na sprzedaż
W połowie lat 90. stolica Niemiec obrała kurs na liberalizację rynku mieszkaniowego i umożliwiła jego postępującą prywatyzację. Od dotychczasowego modelu, w którym budową mieszkań zajmowały się prywatne przedsiębiorstwa korzystające z państwowych dotacji i tanich kredytów, odchodzono w Niemczech Zachodnich już od lat 80., po skandalu związanym ze sprzeniewierzeniem publicznych pieniędzy przez koncern deweloperski Neue Heimat 29. W związku z rosnącą dziurą w budżecie miasta berlińscy politycy postawili sobie za cel redukcję długów za wszelką cenę. Strategia ta była częścią nurtu New Public Management (Nowe zarządzanie publiczne), który zakładał reformę komunalnych instytucji publicznych, mającą upodobnić je pod względem funkcjonowania do wolnorynkowego przedsiębiorstwa. Koncepcja ta charakteryzowała się dążeniem do usprawnienia administracji, a także redukcją długów poprzez prywatyzację również w sektorze mieszkaniowym. Miasto sprzedawało więc masowo działki budowlane oraz nieruchomości należące do przedsiębiorstw komunalnych.
Skalę fenomenu wyprzedaży ziemi unaocznia zorganizowana w 2019 roku wystawa 1989–2019: Politik des Raums im neuen Berlin (1989–2019: Polityka przestrzenna w nowym Berlinie) w Neuer Berliner Kunstverein. Florine Schüschke w pracy Kartografie der Privatisierung (Kartografia prywatyzacji) obliczyła, że od zjednoczenia sprywatyzowano w Berlinie grunty o powierzchni dwudziestu jeden kilometrów kwadratowych, czyli tyle, ile zajmuje cała dzielnica Friedrichshain. Po 1989 roku Berlin sprzedał ponad połowę swoich zasobów terenowych, które nadawały się do zabudowy; żadne inne niemieckie miasto nie pozbyło się w owym czasie takiej ilości gruntów. Działki sprzedawano na zasadzie „kto da więcej”, więc inwestorzy, chcąc na nich zarobić, zabudowywali je luksusowymi nieruchomościami, a nie mieszkaniami dostępnymi dla przeciętnego berlińczyka. Jak zauważyła Schüschke, dochody ze sprzedaży gruntów nie przyczyniły się do trwałej redukcji zadłużenia Berlina, w dodatku pozbawiły miasto możliwości strategicznego prowadzenia polityki zarządzania gruntami 30.
Oprócz działek budowlanych prywatyzowano również mieszkania komunalne. Zadłużone jeszcze przed 1989 rokiem wschodnioniemieckie spółdzielnie mieszkaniowe i prywatni właściciele mogli liczyć na zmniejszenie długów w ramach ustawy Altschuldenhilfe, pod warunkiem sprzedaży 15 procent swoich zasobów. Ustawa zakładała wykup mieszkań bezpośrednio przez ich lokatorów, jednak w całych Niemczech Wschodnich tylko 20 procent sprzedanych w ten sposób mieszkań trafiło w ręce wynajmujących; w Berlinie było to zaledwie 5–6 procent. Sprywatyzowano wówczas w sumie 277 tysięcy mieszkań w byłych Niemczech Wschodnich i 46 tysięcy we wschodniej części miasta 31. Sprzedaż mieszkań komunalnych objęła również Berlin Zachodni. Na początku lat 90. miasto było właścicielem 480 tysięcy mieszkań komunalnych, a w 2009 roku – jedynie 260 tysięcy 32.
W poszukiwaniu mieszkania
Od 2007 roku populacja Berlina znów zaczęła rosnąć, a wraz z nią ceny na rynku mieszkaniowym 33. W latach 2009–2017 miastu przybywało średnio czterdzieści pięć tysięcy mieszkańców rocznie. Lokalni politycy zdawali się liczyć na to, że rynek nieruchomości sam zdoła odpowiedzieć na rosnący popyt na mieszkania, tak się jednak nie stało. Niedostateczna liczba mieszkań na rynku wpłynęła również na wysokość czynszów – rosły w zawrotnym tempie. Mieszkańcy Berlina zaczęli dzielić się na tych ze starą umową najmu i tych z nową, gdyż każde ponowne wynajęcie mieszkania pozwala właścicielowi na podniesienie czynszu. Osoby poszukujące mieszkania muszą obecnie zapłacić znacznie więcej niż te, które wynajmują od lat, zaś tym z niewielkimi możliwościami finansowymi często pozostaje szukanie lokum na obrzeżach miasta. Dla zasiedziałych berlińczyków dużym problemem są „luksusowe remonty”. Właściciele przeprowadzają modernizacje kamienic (na przykład dobudowują balkony, windy), a ich koszty – zwykle wysokie – mogą później wliczyć w czynsz. Na gruncie prawnym miasto może zapobiegać tego typu inwestycjom między innymi dzięki prawu Milieuschutz (ochrona społeczności), którym obejmowane są obszary zagrożone gentryfikacją. Ma na celu ochronę lokatorów przed wyprowadzką i nakłada na inwestorów konieczność uzgadniania z urzędem planowania miasta wszelkich prac remontowych.
Inną strategią jest niezwykle kosztowne odkupywanie byłych mieszkań komunalnych przez miasto. W latach 2019 i 2020 podjęto dwie spektakularne akcje wykupu mieszkań sprzedanych po zjednoczeniu Berlina. Przeprowadziła je należąca do miasta spółdzielnia Gewobag. Za dziewięćset siedemdziesiąt milionów euro zakupiono od luksemburskiej firmy Ado Properties prawie sześć tysięcy mieszkań w dzielnicach Spandau i Reinickendorf. Lokale powstały w Berlinie Zachodnim w latach 1960–1990 w ramach programu budowy mieszkań komunalnych, a sprzedano je w 2004 roku 34. W listopadzie 2019 roku, po protestach mieszkańców Karl-Marx-Allee, którzy obawiali się podniesienia czynszu przez cieszący się złą reputacją i zainteresowany przejęciem mieszkań koncern Deutsche Wohnen, odkupiono sześćset siedemdziesiąt mieszkań od firmy Predac Immobilien Management AG 35. W styczniu 2020 roku zapowiedziano kupno kolejnych stu pięćdziesięciu jeden lokali 36. Do dzisiaj nie podano do wiadomości publicznej sumy, jaką spółdzielnia Gewobag zapłaciła przy wsparciu miasta za mieszkania przy Karl-Marx-Allee.
W lutym 2021 roku rozpoczęła się akcja zbierania podpisów w ramach obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, której celem jest wywłaszczenie Deutsche Wohnen i innych koncernów deweloperskich. Operację umożliwia paragraf 15 konstytucji, zakłada ona wypłacenie przez państwo odszkodowań 37. Burmistrz Berlina Michael Müller zapowiedział już, że nie poprze tej inicjatywy 38.
„Pokrywka na czynsz” początkowo wydawała się kontrowersyjną, ale w założeniach słuszną metodą ochrony ładu społecznego. Już w pierwszych miesiącach jej działania okazało się jednak, że ustawa dotknęła nie tylko wielkie koncerny spekulujące nieruchomościami. Spółdzielniom mieszkaniowym uniemożliwiła przeprowadzanie niezbędnych prac remontowych w istniejących obiektach i budowę nowych. W trudnej sytuacji znaleźli się również prywatni właściciele jednego mieszkania na wynajem, którzy traktowali je jako dodatkowe źródło dochodu, na przykład uzupełnienie niskiej emerytury.
Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2021 roku będą zależały losy „pokrywki na czynsz”. Jeśli okaże się niezgodna z konstytucją, właściciele mieszkań będą mogli zażądać wyrównania czynszu wstecz. Wielu lokatorów już odkłada zaoszczędzone na mieszkaniu pieniądze, nie wierzą bowiem w utrzymanie ustawy. Bez względu na to, co zadecyduje Trybunał, ustawa o ograniczeniu wysokości czynszu najprawdopodobniej nie przyczyni się do trwałego rozwiązania problemu mieszkaniowego w Berlinie, bo, jak podkreślają jej krytycy, dzięki niej w mieście nie powstało ani jedno mieszkanie 39.
Historia kryzysu mieszkaniowego w Berlinie to opowieść o zaprzepaszczonych możliwościach, krótkowzrocznych decyzjach i braku umiejętności wyciągania wniosków z doświadczeń innych miast. Berlin miał szansę pozostać wyjątkową metropolią, gdzie każdy, bez względu na zawartość portfela, mógł znaleźć dla siebie miejsce. Może na tym właśnie polega problem Berlina, który, jak wiele innych miast przed nim, padł ofiarą własnej popularności.