W czasach globalnej katastrofy klimatycznej, masowych migracji i rozpadu dotychczasowych form relacji społecznych coraz bardziej potrzebujemy miejsc, w których ludzie spotykają się, współpracują i tworzą więzi. Jeśli społeczeństwo się starzeje, warto pomyśleć o platformie wzajemnej pomocy. Kiedy mieszkania się kurczą i zamieniają w sypialnie, warto się zastanowić, jak zaaranżować pełnowartościowe „duże pokoje” i strefy współdzielone bez konieczności wpisywania ich w system kapitalistyczny. Jeżeli nasze sąsiedztwo staje się coraz bardziej wielonarodowe, to potrzebujemy przestrzeni, w której będziemy mogli się od siebie uczyć i w której każda osoba będzie się czuła akceptowana. Lokalne miejsca współpracy nie są wystarczającym rozwiązaniem na pogłębiające się różnice społeczne i atomizację, ale to w nich upatrujemy punktu zwrotnego i szansy na zwrócenie uwagi na dbanie o dobro wspólne i dbanie o siebie nawzajem.

Jak powinno wyglądać takie miejsce? Czym może być „nowa forma przestrzenna” do spotykania się i współpracy? Jak powinna działać? Oraz czy powinna być zupełnie nowa?

Od kilku lat zadajemy sobie to pytanie, równolegle zmagając się z realną materią podczas projektowania dla istniejących domów kultury i nowych centrów lokalnych. Z uwagą obserwujemy tworzenie nowych miejsc (i ich nazw), jak centra aktywności lokalnej, miejsca aktywności lokalnej, miejsca aktywności mieszkańca czy domy sąsiedzkie, które stawiają na wzmacnianie postaw obywatelskich i integrację lokalnych społeczności o wiele bardziej niż typowe domy kultury. Te od dekady mają wsparcie z programu Narodowego Centrum Kultury „Dom Kultury+”, który zajmuje się „działaniami na rzecz zwiększania zaangażowania instytucji w życie społeczności lokalnych” 1. Naszym celem nie jest próba analizy potencjałów współczesnych domów kultury w Polsce.

NCK wydało w tym zakresie szereg raportów. Jesteśmy też daleko od przekonania, że są to obecnie miejsca z atrakcyjną ofertą spędzania wolnego czasu dla przeciętnego dwudziestolatka czy typowej trzydziestolatki. Ale wciąż to modele domów kultury oraz motywacje, jakie towarzyszyły ich powstawaniu, uważamy za inspirację do tworzenia nowych, egalitarnych miejsc współpracy.

PROPAGANDA I BUDOWA PAŃSTWA

Symbolicznym obiektem w skali kraju jest gmach zwany Pałacem Kultury i Nauki. Znajduje się on w centralnym miejscu stolicy i jest kluczowym punktem odniesienia dla tożsamości i poczucia wspólnoty osób mieszkających w Polsce. Przypomnijmy sobie debaty wskazujące na to, czym jest ten obiekt w kulturowym wyobrażeniu. Mamy tam całe spektrum opinii, od marzeń o spektakularnym wysadzeniu w powietrze symbolu radzieckiej dominacji po pełen atencji i czułości podziw dla budynku. Szara, stalinowska bryła kontrastuje z żywiołem codziennych aktywności mających miejsce we wnętrzach gmachu. Jak w swoich książkach pokazali Beata Chomątowska 2 czy Michał Murawski 3, pałac to pełne osobistych i architektonicznych historii miejsce wskazujące, jak ważna jest kultura, zarówno ta codzienna, jak i ta obecna w publicznych dyskusjach.

Pałac to też jednak znak tego, jak do kultury podchodziło modernizujące się państwo, włączone w globalną politykę rywalizujących imperiów. Kultura była zbyt poważną rzeczą w sensie politycznym, aby mogła pozostać poza kontrolą reżimu. Pałac był jednym z przejawów tego, że kształtowana politycznie kultura promieniuje z centrum, co można odczytywać zarówno pozytywnie (jako wzmacnianie rozwoju peryferii), jak i negatywnie (jako poddanie ich unifikującej ideologii). Te dwie tendencje są zauważalne zarówno w przypadku pałacu, jak i domów kultury.

Socjalistyczna Polska nie budowała domów kultury tylko po to, aby realizować modernistyczne ideały produktywnego spędzania wolnego czasu i rozwoju umiejętności obywateli i obywatelek. Miejsca te były też ośrodkami propagandy, zwłaszcza w okresie stalinowskim, gdy tworzono mieszankę polskiej tożsamości z państwowym komunizmem. Nie jest jednak tak, że domy kultury przez całą historię swojego funkcjonowania to wyłącznie centra społecznego nacisku. Od początku działo się tam dużo więcej niż organizowanie akademii ku czci państwowych przywódców – zajęcia tematyczne, rozrywka, popularyzacja wiedzy czy koła gospodyń i majsterkowiczów dające przybyszom z peryferii przygotowanie do życia w miastach i obecności w sferze publicznej. Domy kultury są zatem taką formą aktywności i rodzajem przestrzeni, jaka kojarzy się bardziej z próbami budowy nowoczesnego powojennego państwa i społeczeństwa, ze wszystkimi dobrymi i złymi tego stronami. Są one zbudowane zarówno ze zmieniającej się przez dekady polityki kulturalnej państwa, jak i energii ludzi, którzy angażowali się w prowadzenie ośrodków, organizowanie zajęć i często byli lokalnymi liderami i liderkami. Są też formą samoorganizacji społeczności, wszak wiele miejsc zostało wzniesionych jako oddolne inicjatywy i do wielu aktywności mogło dojść dzięki zaangażowaniu samych uczestników i uczestniczek. W latach 80. były to przestrzenie, w których rozwijała się niezależna muzyka rockowa, później znalazły tam swoje miejsce chociażby elementy kultury hiphopowej. Daleka droga od przedstawień na cześć Bieruta.

PO PIERWSZE – KULTURA

Warto zwrócić uwagę, że to podstawowa funkcja i idea przyświecająca budowaniu miejsc spotkań w Polsce. Słowo „kultura” w nazwie takich instytucji pojawiło się po 1945 roku. Wcześniej tworzono Domy Ludowe i Robotnicze czy Domy Społeczne, ale głównym pomieszczeniem każdego z nich zawsze była sala ze sceną 4.

Początek historii takich przybytków zaczyna się na wsi, od oświeceniowych i pozytywistycznych idei fundatorów i działaczy społecznych z końca XVIII wieku. Ale już od przełomu XIX i XX wieku domy były zakładane oddolnie, przez konkretne grupy, którym miały służyć. Jednymi z pierwszych prężnie działających był między innymi Dom Robotniczy Stowarzyszenia Robotników „Ogniwo” we Lwowie czy Dom Robotniczy przy ulicy Dunajewskiego w Krakowie 5.

W dwudziestoleciu międzywojennym domy ludowe stanowiły miejsce celebrowania kultury chłopskiej na wsi i promowania jej w miastach. Bardzo istotną motywacją były emancypacja klasy ludowej i idee związane z niwelacją społecznych różnic.

Tutaj właśnie w domu ludowym – w czytelni, świetlicy […] zetknie się człowiek miasta i wsi, zetkną się ludzie różnych przekonań społecznych i politycznych. Obywatel nauczy się praktycznie szanować cudze przekonania i ideały, będzie widział człowieka w człowieku 6.

W 1918 roku w Polsce funkcjonowało prawie dwieście domów społecznych, a do wybuchu drugiej wojny światowej udało się ich zbudować ponad 5 tysięcy (czyli więcej niż funkcjonuje obecnie!) 7, co pokazuje, że miejsca te były ważne również dla administracji odrodzonego państwa. Od lat 40. do końca 80. XX wieku w Polsce istniała prawdziwa sieć domów kultury – ich liczbę szacowano na 16 tysięcy 8. Przy tak dużej skali można się spodziewać szerokiego spektrum jakości architektonicznej budynków i ich oferty kulturalnej. Pojawiają się uwagi, że domy kultury zazwyczaj nie serwują kultury wysokiej. Ale nie to jest ich zadaniem. Są one pomyślane jako miejsca pierwszego kontaktu z kulturą i sztuką. Sprawdzają się jako przepustka do liceum plastycznego czy uczelni artystycznej w większym mieście.

To występy na scenie w domu kultury nadają wartość przedstawieniom ludowym czy dziecięcym i tworzą okazję do skonfrontowania się z publicznością, pokazania umiejętności czy bycia w sferze publicznej. Możliwość wyjścia na scenę demokratyzuje nie tyle dostęp do kultury, ale – jak u Josepha Beuysa – egalitaryzuje bycie artystą.

AGORA POD DACHEM

Architektura i wnętrze domów kultury nie tylko stwarzają odpowiednie warunki do działalności, ale mają również ogromne znaczenie dla spraw upowszechniania kultury plastycznej. Poprawny kształt plastyczny domu kultury wpływa na wyrobienie smaku i gustu, skłania odwiedzających do zainteresowania się plastyką użytkową i w następstwie wpływa na przeobrażenie ich własnych wnętrz mieszkalnych. A kultura wnętrza jest u nas dość zaniedbana 9.

Ten postulat wydaje się równie aktualny dziś jak w 1963 roku, kiedy powstał. Jeśli przyjrzymy się współczesnym miejscom spotkań pod względem architektonicznym, to okazuje się, że smutna diagnoza Dariusza Śmiechowskiego z 2009 roku 10 dotycząca jakości architektonicznej domów kultury w Polsce jest wciąż aktualna. Dobre przykłady są wyjątkami pośród dominującej bylejakości, choć podejście samorządów do wspierania i rozwoju tych miejsc w ciągu ostatniej dekady znacznie się zmieniło. Wpisywanie zadań DK/CAL w procesy rewitalizacyjne umożliwia finansowanie ich z unijnych dotacji. Miejsca lokalnych spotkań częściej wydają się też atrakcyjnym zadaniem dla architektów i architektek. Z przykładów ostatniej dekady na uwagę zasługują: wzorowo przeprowadzony proces partycypacyjny remontu DK Inspiro w Podłężu, przeprowadzenie konkursu na „Twórczą Twardą” i szereg centrów lokalnych w Warszawie, nowe centra kultury i aktywności lokalnej we Wrocławiu czy budowane według zwycięskiej koncepcji centrum sąsiedzkie na gdyńskim Witominie.

Zadaniem na przyszłość będzie próba kompleksowego myślenia o architekturze i programie placówki jako elementach komplementarnych. Od lat 60. 11 nie powstało też żadne opracowanie o charakterze doradczym czy „katalogu dobrych praktyk wyposażenia wnętrz”, które z pewnością przydałoby się osobom decydującym o przestrzeniach domów kultury. Tu znów wracamy do inspiracji sprzed wieku.

W okresie międzywojennym Komisja Domów Ludowych była instytucją wspierającą inicjatywę budowania i prowadzenia takich domów. Z ich opracowań i publikowanych wskazówek 12 wynika, że prowadziła szkolenia i doradzała równocześnie w zakresie programu, aspektów architektonicznych czy samego procesu inwestycyjnego. W 1926 roku w konkursie architektonicznym przeprowadzonym dzięki współpracy Komisji z Kołem Architektów wyłoniono cztery „wzorowe plany Domów Ludowych”13. Wszystkie mają wpisane w układ funkcjonalny salę zebrań ze sceną, sklep spółdzielczy i składy towarowe. Szczególnie jeden z nich, projekt słynnego duetu Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcy, wyróżnia się modernistyczną formą i próbą stworzenia relacji z otoczeniem poprzez kształtowanie półotwartego dziedzińca.

Wzorcowe projekty elementów wyposażenia wnętrz domów ludowych były zamawiane przez komisję u profesorów Szkoły Sztuk Pięknych i stanowiły połączenie funkcjonalności i formy czerpiącej z kultury wsi z uwzględnieniem różnic występujących w konkretnych regionach 14. Ponoć projekty te pokazane w Paryżu w 1928 roku na wystawie postępu społecznego cieszyły się dużym zainteresowaniem 15.

Obecnie różnice pomiędzy poszczególnymi domami kultury w zależności od regionu i wielkości ośrodka są znaczne. Czasem jest to zaletą i konsekwencją tego, że dany ośrodek dopasowuje swój program i siedzibę do potrzeb i możliwości lokalnej społeczności. Wskazuje to na dużą reaktywność i elastyczność instytucji. W Lublinie Dzielnicowy Dom Kultury Węglin, czasem prezentowany jako modelowy ze względu na swoje działania, ma nowoczesną siedzibę. Pozwala mu ona rozwijać wrażliwość i otwartość na otoczenie oraz włączenie do działań nowych technologii. Ale są też takie miejsca, które wymagają przebudowania nawet na podstawowym przestrzennym poziomie. Co więcej, jest sporo miejsc, które w przeszłości były żywe, są pamiętane do dziś jako otwarte miejsca spotkań i centra społecznego życia, a obecnie popadają w ruinę. Na przykład w tym samym mieście na znanym osiedlu Mickiewicza przy ulicy Grażyny istniał Klub Międzynarodowej Prasy i Książki, ulokowany w przeszklonym pawilonie w pobliżu centralnego punktu całego architektonicznego założenia. Dla osób, które dzieliły się z nami swoimi historiami przy okazji działań w ramach Lubelskich Dni Modernizmu 16 czy Muzeum Osiedli Mieszkaniowych 17, pawilon był miejscem, w którym wręcz wypadało bywać, połączeniem modnej kawiarni z miejscem spotkań i społecznej aktywności. Na jego popularność złożyły się ciekawa architektura, atrakcyjna lokalizacja, program, zaradna lokalna liderka i animatorka na stanowisku kierowniczki, ale też fakt, że było to jedno z niewielu miejsc w okolicy skłaniających do wyjścia z domu.

Zdefiniowanie nowej roli domów kultury zawiera stwierdzenie o tym, że wolny czas spędzany jest obecnie zupełnie inaczej niż w 1956, 1968 czy 1997 roku. Ale tak jak wtedy, a może nawet bardziej, potrzebujemy przestrzeni o powszechnej dostępności, atrakcyjnej i przyjaznej, która jednocześnie jest elementem demokratyzacji i aktywności wykraczającej poza konsumpcję. Szczęśliwie dla wszelkiej maści lokalnych domów kultury architektura i projektowanie codzienności ostatnio staje się popularne. Zaczyna być znów tematem dyskusji i międzynarodowych wystaw oraz interesującym zadaniem dla projektantów. Dla nas te budynki są o tyle szczególne, że stanowią ucieleśnienie trzeciego miejsca 18 i spełniają definicję architektonicznej odpowiedzi na ideę przestrzeni publicznej, czyli przestrzeni przebywania, spotkania i wymiany, otwartej i dostępnej dla wszystkich, za darmo.

SALA ZE SCENĄ I SKLEP SPÓŁDZIELCZY

Potrzebujemy instytucji, które podążają za aktualnymi potrzebami społeczności lokalnych na różnych poziomach. Wzorce z przeszłości zawierają dodatkowe formy finansowania, które dziś uznajemy za innowacyjne. W przedwojennej Anglii Domy Ludowe mieściły się często w kilkupiętrowych kamienicach. Na parterze i pierwszym piętrze znajdowały się piekarnia i sklepy, co pozwalało górne kondygnacje oddać na cele kulturalne i oświatowe. Organizacje powstające w środowiskach fabrycznych (na przykład Dom Robotników Fabrycznych w Glasgow) działały na podstawie własnego modelu spółdzielczego. W Belgii działalność podobnych instytucji rozwijała się do tego stopnia, że mogła zajmować wszystkie kamienice wzdłuż ulicy. W sąsiedztwie Domu Ludowego powstawały liczne zakłady usługowe, kooperatywy spółdzielców. W samym budynku Domu Ludowego w Brukseli mieściły się biura zarządu koordynujące współpracę setek kooperatyw. Funkcję prospołeczną pełniło również biuro porad prawnych dla spółdzielców. Na wyższych kondygnacjach lokalizowano między innymi salę odczytów, przedstawień teatralnych czy kinematografy 19. Jest to przecież spełnienie także i dziś postulowanego ideału lokalnej produkcji, połączenie różnych funkcji czy budowy niezbędnych, alternatywnych wobec kapitalizmu obiegów gospodarczych.

W podobny sposób jak spółdzielcze kręgi gospodarcze organizowano się także w Polsce w okresie międzywojennym. Działo się to również w dużej mierze oddolnie. Domy Społeczne były wytworem ruchów społecznych – robotniczego, radykalnego chłopskiego czy ruchów oświa­towo­-kulturalnych – i formą ich konsolidacji. Budynki były wznoszone dzięki inicjatywie, zaangażowaniu i pieniądzom danej społeczności, dlatego w obrębie takich obiektów mieściły się organizacje samopomocowe, koła rolnicze, spółdzielcze kasy oszczędnościowe, gospody, sale zabaw, mieszkania oraz obowiązkowo – sklep spółdzielczy. Do tego sale na wydarzenia kulturalne ze sceną i salka na zebrania, w których omawiano na przykład plany związane z budową drogi 20. Dziś tak dobrze zorganizowane domy społeczne nazwać można funkcjonalnymi hybrydami. Włączanie i wzmacnianie głosu mieszkańców i mieszkanek, współudział, otwartość, odpowiedzialność za miejsce, różnorakie funkcje – wszystko to w zgodzie z obecnymi trendami w projektowaniu.

MODELE PRZYSZŁOŚCI

Spróbujmy zatem wyobrazić sobie nowe domy kultury jako hybrydy pod względem zarządzania i/lub modelu finansowania. Obecnie w Polsce jest kilka miejsc, które w pewnym stopniu łączą działalność kulturalną i biznesową, prowadząc przy tym najczęściej działalność gastronomiczną, kawiarnię lub księgarnię. Najczęściej są to miejsca zarządzane przez stowarzyszenia i spółdzielnie (Dwie Zmiany w Sopocie, Spółdzielnia Ogniwo w Krakowie), które funkcjonowanie miejsca i idei wspierają komercyjnymi sposobami. Domy kultury prowadzone przez stowarzyszenia uzależnione są od grantów, a inicjatywa „Otwarty Jazdów” w Warszawie została wsparta na rok 2019 dzięki projektowi złożonemu w ramach budżetu obywatelskiego.

Warto w kontekście przywołanych praktyk stosowanych w międzywojniu odróżnić utrzymywanie kultury przez duże przedsiębiorstwa od wykorzystania modeli finansowych (takich jak kooperatywy) do wspierania lokalnych producentów i skracania ich drogi dotarcia do klienta.

Wyobraźmy sobie włączanie domów kultury (będących wciąż w jakimś stopniu instytucjami samorządowymi) w ekonomię cyrkularną okolicy. Styk miasta i wsi w formie sklepu spółdzielczego wpisanego w architekturę domu społecznego rozumiemy dziś jako platformę i kontakt z lokalnym dostawcą żywności, małe warsztaty rzemieślnicze, usługi naprawcze, drobne lokalne przedsiębiorstwa. Lokalny DK wyobrażamy sobie również jako miejsce współpracy, współdzielenia czy barteru, a więc także oszczędzania czasu i pieniędzy. To element o tyle ważny, że wreszcie dotyczy codziennych potrzeb osób dorosłych (a nie tylko seniorek/seniorów i dzieci). Zrywa też ze stereotypem, że dom kultury powinien być wyłącznie centrum wolnego czasu.

We wspomnianym wcześniej opracowaniu o architekturze domów kultury Dariusz Śmiechowski zauważa współczesne tendencje 21 dotyczące łączenia idei kultury z naturą. Mogą być one wyrażone poprzez zagospodarowanie otoczenia budynku, prowadzenia społecznego ogrodu i edukacji ekologicznej.

Po lekturze opracowań sprzed wieku wpisanie w przestrzeń współczesnych domów kultury tego, co dziś nazywamy ekonomią współdzielenia, wydaje się równie naturalne jak dla ówczesnych projektantów naturalne było lokalizowanie sklepu spółdzielczego zaraz obok sali ze sceną.