W ubiegłych dziesięcioleciach szeroko rozumiane teoria i praktyka architektoniczne zajmowały się przede wszystkim kwestiami technologii, optymalizacji funkcji i estetyki wizualnej. Niewątpliwie jednak potrzebujemy wiedzy o wewnętrznym świecie człowieka i powinniśmy czerpać z nauk przyrodniczych i neuronauki. Rozpoznanie właściwości świata dostępnych w doświadczeniu, zarówno świadomym, jak i przedświadomym, coraz bardziej zyskuje na znaczeniu we wszystkich dziedzinach projektowania, zwłaszcza tam, gdzie chodzi o troskę i opiekę. Doceniliśmy na przykład znaczenie atmosfery w obiektach kultu religijnego, ale często zaniedbujemy wagę pozaformalnych cech przestrzeni w miejscach edukacji, pracy czy o innym „użytkowym” przeznaczeniu. Projektowanie przestrzeni troski oznacza w tym eseju projektowanie całego otoczenia, przestrzeni i atmosfery w różnych miejscach związanych ze służbą zdrowia, opieką psychiatryczną i opieką społeczną. Nie będę jednak tutaj omawiać szczegółowych rozwiązań praktycznych ani specyfiki takich miejsc; skupię się na ogólnych tendencjach i kierunkach we współczesnej architekturze w kontekście troski.

Zwykle projektowanie przestrzeni troski rozumie się jako wąską dziedzinę projektowania szpitali; tymczasem potrzeba architektury podtrzymującej nasz dobrostan i homeopatycznie zrównoważone życie w otoczeniu na nas wrażliwym, które nas wspiera i z nami współbrzmi, odnosi się do wszystkich budowli. Filozof fenomenolog Maurice Merleau-Ponty twierdzi, że żyjemy „w ciele świata”, a architekturę, podobnie jak nas, powinno się postrzegać jako jego część 1.

Ciało świata

Oczywiście nie musimy rozcinać osłon ludzkiego ciała ani otwierać czaszki, żeby wpłynąć na to, co dzieje się wewnątrz, z mózgiem włącznie. Nasza zewnętrzna, ucieleśniona fizyczność oraz wewnętrzny świat umysłu i neuronów składają się na kontinuum, w którym trudno uchwycić przejście z jednej sfery w drugą. Ich relacja przypomina wstęgę Möbiusa: jej dwie strony tworzą jedną powierzchnię, niepostrzeżenie przechodząc w siebie nawzajem. Architekt obserwuje niepodzielne kontinuum świata materialnego i duchowego, w trakcie rozmyślań nad nim płynnie przemieszcza się z jednej sfery w drugą i w podobny sposób nim manipuluje. „Świat jest wszystek wewnątrz, a ja jestem cały poza sobą” – napisał enigmatycznie Merleau-Ponty w rozważaniach o integracji ludzkiej egzystencji 2. Termin „ciało” 3 dotyczy splotu tego, co zewnętrzne i wewnętrzne, perspektywy fizycznej i duchowej, świata i człowieczego „ja”. „Moje ciało jest zrobione z tej samej tkanki cielesności, co świat (to znaczy to, co postrzegane) i co więcej, że w tej tkance cielesności mojego ciała świat uczestniczy” – wyjaśnia filozof 4. Zarówno lekarz, jak i architekt operują na żyjącym ciele świata, właśnie w nim splatają się ich dokonania. Także istotę znaczeń własnej egzystencji chwytamy intuicyjnie dzięki temu ciału, będącemu rzeczywistym warunkiem naszego życia: jesteśmy stworzeniami z tego świata. Równocześnie wygląda na to, że racjonalne, pojęciowe i utylitarne myślenie naszych czasów coraz bardziej oddala nas i odcina od stanu włączenia w świat i milczącego, ucieleśnionego rozumienia.

Właściwe określenie i nakierowanie projektów wymaga od nas, architektów, zrozumienia, kim jesteśmy i jakie związki łączą nas ze światem. Ten nakaz ulega spotęgowaniu w trakcie projektowania miejsc, które mają służyć trosce i uzdrawianiu. Powrót do zdrowia łączy się z przywróceniem równowagi homeopatycznych i egzystencjalnych relacji ze światem, w jakich pozostaje pacjent. Tak szczególne zadanie projektowe łączy się też z potrzebą wzajemnego zrozumienia medycyny i architektury, zwłaszcza w zakresie celów i metod działania. W czasie edukacji architekci i projektanci niespecjalnie mają jednak okazję do dyskusji o zagadnieniach natury egzystencjalnej, bo nacisk kładzie się na kwestie wizualne i estetyczne.

Empatia w projektowaniu: sanatorium w Paimio

Wielcy artyści i architekci zawsze intuicyjnie rozumieli interakcje życia i jego procesów z miejscem oraz integrację obu sfer. Dzięki temu tworzyli dzieła, które silnie na nas oddziałują, niezależnie od tego, czy zdajemy sobie sprawę, co się z nami dzieje, i w pełni świadomie to rozumiemy. Dlaczego sanatorium w Paimio poprawia moje samopoczucie? Odbieram jego właściwości przedświadomie, w sposób ucieleśniony. Bywa, że nie uzmysławiamy sobie, jak ważne jest dla człowieka otoczenie, lecz ono i tak wpływa na nas niezwykle silnie, a nasze ciało świetnie o tym wie.

Zawsze, gdy zbliżam się do sanatorium w Paimio, funkcjonalistycznego arcydzieła w południowej Finlandii zaprojektowanego przez Alvara Aalta w latach 1929–1933, czuję się głęboko poruszony. Biała budowla wyłania się z sosnowego lasu; biją od niej szczerość i dobroczynna moc. Szczególnie silnie odczuwa się rodzaj empatycznej uwagi. Skrzydła budynku, otwarte jak ramiona w szerokim powitalnym geście, i wejście zapraszająco osłonięte zadaszeniem budują kojące poczucie zaufania. Wielka budowla zdaje się obejmować przybysza, a zarazem emanuje autorytetem instytucji medycznej. W pozawerbalnym i przedrefleksyjnym, architektonicznym języku gestu składa obietnicę, że zatroszczy się i o pacjenta, i o gościa. Bije z niej nadzieja na uzdrowienie i lepszą przyszłość. Nie izoluje od siebie poszczególnych kuracjuszy; wręcz przeciwnie, sugeruje, że dochodzenie do zdrowia ma charakter zbiorowy. Ograniczająca i negatywnie nacechowana sytuacja choroby zaczyna nasiąkać optymizmem drogi prowadzącej ku ozdrowieniu. Od pierwszej chwili budynek sanatorium kojarzy się emocjonalnie ze współodpowiedzialnością, mądrą troską, empatią i współczuciem.

Budowla wydaje się do nas przemawiać w milczącym języku, który ciało i zmysły rozumieją bez słów. Sir Colin St John Wilson, twórca projektu Biblioteki Brytyjskiej w Londynie, opisał ukrytą siłę oddziaływania przestrzennego, materialnego i ucieleśnionego języka architektury.

To tak, jakby ktoś manipulował mną za pomocą jakiegoś podprogowego kodu. Nie da się go przełożyć na słowa, działa bezpośrednio na system nerwowy i wyobraźnię, a równocześnie budzi przeczucie znaczeń dzięki intensywnemu doświadczeniu przestrzeni, jakby wszystkie te sfery stapiały się w jedną. Jestem przekonany, że kod ten działa na nas tak bezpośrednio i intensywnie, ponieważ jest zaskakująco znajomy: to w istocie pierwszy język, jakiego się nauczyliśmy, na długo przed słowami; dziś powraca do nas w jedynej sztuce, która posiada do niego klucz i potrafi ów język ożywić 5.

Sanatorium w Paimio jest krzepiącym przykładem niewerbalnych i ucieleśnionych znaczeń, które oddziałują bezpośrednio na nasze ciała i nastrój, a w efekcie czynią architekturę narzędziem uzdrawiania. Szpitale były i nadal są projektowane przede wszystkim z myślą o logistyce działania, przemieszczaniu się personelu medycznego i innych pracowników, a także wyposażenia, urządzeń i materiałów. Aalto natomiast skupił się na perspektywie pacjenta i jego doświadczeniu.

Wyszedł od rzeczywistości przeżywanej przez pacjenta, a nie od rachunku wydajności czy operacyjnych schematów poszczególnych funkcji budynku. Równocześnie budynek jest powszechnie uznawany za arcydzieło funkcjonalizmu, co daje nam gwarancję pełnej racjonalności projektu pod względem spełnianych funkcji. „Zwykle to realizm najsilniej pobudza moją wyobraźnię” – brzmi znamienne wyznanie Aalta 6. W opisie projektu sanatorium architekt skupia się na doświadczeniu i atmosferze przestrzeni z perspektywy pacjenta, nie zaś na racjonalności działania. „Budynek ma przede wszystkim działać jak instrument medyczny […], jednym z podstawowych wymogów przy dochodzeniu do zdrowia jest całkowity spokój. […] pokój został zaprojektowany z myślą o osłabionym, leżącym w łóżku pacjencie. Kolor sufitu ma działać uspokajająco, źródła światła znajdują się poza polem widzenia pacjenta, ogrzewanie zostało skierowane na jego stopy, a woda lecąca z kranu nie wydaje żadnego dźwięku, by pacjent nie przeszkadzał sąsiadowi” 7.

Architektura jako narzędzie uzdrawiania

Koncepcja Aalta, by architekturę potraktować jak „instrument medyczny”, zaczyna się od zlokalizowania sanatorium w sosnowym lesie, zgodnie z ówczesnymi poglądami na temat leczenia gruźlicy, a potem uwidacznia w przecinających las alejkach spacerowych, usytuowaniu rozmaitych części budynku względem słońca, a także rozległych balkonach i tarasach na dachu, umożliwiających odpoczynek na świeżym, dobrze natlenionym powietrzu. Dbałość architekta przejawia się w subtelnych szczegółach: oprawach lamp, na których nie gromadzi się kurz; klamkach, o które nie zaczepia się ubranie, a także zastosowaniu orzeźwiających i kojących barw. Szczególnie silne wrażenie robi kanarkowe linoleum na podłodze w głównym holu i na schodach: kolor ten kojarzy się z czystością i nieoczekiwanie wprowadza posmak luksusu; poza tym nawet w deszczowy dzień bije od niego dobroczynny i uzdrawiający blask słońca. Podczas jednego z wykładów Aalto przyznał się, że pod koniec lat 20., gdy zaczynał pracę nad projektem sanatorium w Paimio, trafił do szpitala. Właśnie osobiste doświadczenie sprawiło, że o przestrzeni leczniczej myślał z perspektywy pacjenta – „człowieka poziomego” 8. Zdał sobie sprawę, że pacjent doświadcza otoczenia z odmiennej pozycji, a jego ciało przyjmuje inną orientację niż ciało człowieka zdrowego, spędzającego dni w pionie. Na podstawie tej prostej obserwacji wypracował nawet ogólną wskazówkę dla kolegów po fachu: projektant powinien zawsze myśleć o człowieku „w jego najsłabszej formie”.

Uwzględnienie w projekcie specjalnych wymagań osób z różnymi niepełnosprawnościami z pewnością uwrażliwia projektanta także na szczegóły dotyczące zwykłych użytkowników. W ramach eksperymentu dwie pracownie projektowe Szkoły Architektury w Concepción w Chile piętnaście lat temu otrzymały takie samo zadanie. Jedna grupa działała wyłącznie w gronie studentów w pełni sprawnych, druga współpracowała z osobami niewidomymi. Projekty grupy integracyjnej uznano za lepsze i uwzględniające więcej niuansów. Wystarczyła interakcja z osobami niewidzącymi, by uwrażliwić studentów na złożoność zagadnień projektowych 9. „Każda decyzja [w projektowaniu – przyp. J.P.] do pewnego stopnia wymaga kompromisu. Osiąga się go najszybciej, jeśli bierzemy pod uwagę człowieka w najsłabszej postaci” – napisał Aalto 10. Wspominał także o bezimiennym i bezradnym „człowieczku”, zwykłym „człowieku z ulicy” – to on często jest prawdziwym „klientem” architekta 11.

Z perspektywy Aalta fizycznie słabsza kondycja klienta i jego mniej sprawne zmysły ujawniają ludzki cel każdego zadania projektowego. Pomysł, by brać pod uwagę człowieka w jego słabościach, inspirująco kontrastuje z myśleniem dominującym we współczesnej architekturze, która zwykle modeluje swoje formalistyczne projekty dla silnych, zdrowych, aktywnych i zamożnych członków społeczeństwa. W przeszłości klientami architektów bywali królowie, papieże i zamożni kupcy, mimo to sponsorowane przez nich budowle przez stulecia wzbogacały i uwznioślały życie zwykłych ludzi. Na tym polega prawdziwy cel architektury. Jeśli porównać wrażliwy, klarowny i ludzki realizm Aalta z architekturą społeczeństwa konsumpcyjnego, okaże się, że wiele jest w niej wykrzywionej idealizacji, cenzury i podążania za modą. Współczesna architektura najczęściej podkreśla znaczenie wzroku, tłumiąc równocześnie doznania innych zmysłów. Zwykle orientuje się też na formę, a zaniedbuje niezwiązane z nią aspekty: materialność, oświetlenie, odczucie i nastrój.

Utożsamienie i powrót do domu

Przykład Aalta pokazuje, że powierzchownie racjonalne analizy różnych funkcji, działań, przestrzeni i aspektów projektowania dla celów związanych z opieką i troską nie wystarczają jako punkt wyjścia. Projektant musi okazać zainteresowanie bezimiennym pacjentem oraz empatię, by podejść do niego z szacunkiem i utożsamić się z jego duchowymi i emocjonalnymi doświadczeniami. Z perspektywy zakorzenienia i uzdrawiania taka postawa niemal dorównuje znaczeniem czysto medycznym badaniom i kuracjom. Natura tej empatii nie jest wszak oczywista. Projektant musi w tym procesie utożsamić się z klientem, użytkownikiem czy pacjentem. Nie da się szczerze projektować dla „innego” z czysto intelektualnej perspektywy. Trzeba podzielać odczucia i reakcje wywołane przez wyobrażoną rzeczywistość, a więc nieświadomie stać się dublerem „innego”, dla którego się projektuje. Gdy chodzi o szpital, architekt musi obsadzić siebie w roli pacjenta, dokładnie tak, jak zrobił Alvar Aalto, kiedy projektował sanatorium w Paimio. Prawdziwa empatia domaga się pełnego utożsamienia, nie można jej osiągnąć dzięki intelektowi ani teoretycznym rozważaniom; na nic zda się jej udawanie.

Dochodzenie do zdrowia to proces nie tylko fizyczny czy fizjologiczny; polega też na mentalnym odzyskaniu sił. Zdrowie oznacza zrównoważoną i adekwatną do sytuacji aktywność. Ponieważ zdrowienie polega przede wszystkim na reintegracji wewnętrznej i przywracaniu równowagi, w decydującym stopniu zależy od otoczenia. Nic więc dziwnego, że dochodzeniu do zdrowia służą warunki, w jakich lubi przebywać większość ludzi: przyroda, piękne widoki, przyjemne i zmienne oświetlenie, właściwe proporcje i skala, pobudzające zmysł dotyku materiały oraz ożywcza, a zarazem kojąca kolorystyka. Powrót do zdrowia to także „powrót do domu”: do zdrowej, dynamicznej i aktywnej relacji ze światem. W latach 50. i 60. zainteresowany antropologią holenderski architekt Aldo van Eyck realizował w architekturze podejście strukturalistyczno-behawiorystyczne. To on sformułował ważne zalecenia: „Architektura powinna jedynie – i aż – pomagać człowiekowi powrócić do domu” 12.

Obietnica piękna

Osobiście wierzę w ożywczą i integrującą moc piękna. Rola piękna w procesie uzdrawiania nie została naukowo potwierdzona, prawdopodobnie ze względu na niezwykłą złożoność doświadczenia zjawiska piękna i towarzyszących mu emocji, wpływ ten nie ulega jednak wątpliwości ani z perspektywy filozoficznej, ani empirycznej. Filozof Karsten Harries twierdzi na przykład, że „doświadczenie piękna otoczenia niesie obietnicę prawdziwego powrotu do domu” 13, a „język piękna jest w istocie językiem bezczasowej rzeczywistości” 14. Piękno wskazuje na rzeczywistość poza czasowością i teraźniejszością, umożliwia pacjentowi projekcje dotyczące przyszłości i wykraczające poza jego aktualną słabość.

W naszych czasach architekturę w dużej mierze analizuje się w kategoriach funkcji performatywnych, kwestii technicznych, wymogów racjonalnego działania oraz estetyki wizualnej, a niemal zupełnie pomija się jej wymiar duchowy i empiryczny oraz skutki jej oddziaływania. Zdrowie wymaga bogactwa świata zmysłowego i jego równowagi; tu nie wystarczy powierzchowna czy modna estetyka wizualna. „Moje postrzeganie […] nie jest sumą danych wzrokowych, dotykowych i słuchowych: postrzegam w sposób całościowy, całą moją istotą; chwytam niepowtarzalną strukturę rzeczy, niepowtarzalny sposób bycia, które przemawiają do wszystkich moich zmysłów równocześnie” – pisze Merleau-Ponty 15. Właśnie całościowości świata zmysłowego zwykle brakuje we współczesnej architekturze. W przestrzeniach służących opiece zdrowotnej wielozmysłowość i dotykowość (sygnalizują obecność, bliskość oraz intymny charakter miejsca) są szczególnie ważne. Ponieważ nasze ciała są zbudowane z tej samej tkanki co ciało świata, zależymy od bezpośredniego otoczenia: jego właściwości stają się cechami naszego poszerzonego „ja”. Interakcja z otoczeniem, w której uczestniczymy dzięki naszym zmysłom, a także, jak się okazuje, dzięki całemu „mikrokosmosowi” bakterii żyjących w naszych jelitach, powinna mieć pozytywny charakter. Badania nad rolą, jaką obok mózgu i systemu nerwowego odgrywają w interakcji człowieka ze światem bakterie jelitowe, zmieniają nasze rozumienie siebie i ludzkiej biologii. Sto bilionów bakterii żyjących w ludzkim ciele czyni z nas niezwykle skomplikowany ekosystem. Poza tym nasze ciała zawierają sto razy więcej DNA bakteryjnego niż ludzkiego 16.

Projektanci miejsc opieki medycznej zwykle jednowymiarowo skupiają się na wyeliminowaniu czynników szkodliwych, a przecież równie potrzebne są bodźce zmysłowe o charakterze pozytywnym. Powrót do zdrowia polega przede wszystkim na ponownym zintegrowaniu organizmu, dlatego tak ważne są zmysłowe właściwości miejsca, w którym ten proces się odbywa. Amerykański neuronaukowiec Fred Gage uważa, że nie istnieje wyraźna granica między fizycznym a umysłowym, przestrzenią zewnętrzną i przestrzenią umysłu. W podobnym duchu wypowiada się amerykański literaturoznawca Robert Pogue Harrison: „Kiedy miejsce i dusza stapiają się w jedno, dusza w takim samym stopniu zawiera w sobie miejsce, jak miejsce obejmuje duszę; i podlegają tym samym siłom zniszczenia” 17. A także tym samym siłom uzdrawiania – powinniśmy dodać.

Projektowanie syntetyczne

Pomimo zainteresowania rzeczywistością empiryczną, widocznego w projektach syntetycznych, Alvar Aalto doceniał też znaczenie doskonałej funkcjonalności. Perspektywie pacjenta towarzyszy skupiona uwaga, z jaką podchodził do gabinetów zabiegowych oraz pomieszczeń, które spełniały inne funkcje, z maleńką kaplicą włącznie. W zdrowieniu ważną rolę odgrywają tożsamość grupowa i uczestnictwo w grupie, w związku z czym stołówka, biblioteka, a także korytarze i przestrzeń wspólna zostały potraktowane jak miejsca rzeczywistych albo wyobrażonych spotkań. Optymistyczna atmosfera całego obiektu, pełna troski o pacjenta i życzliwości dla niego, jest o wiele ważniejsza niż poszczególne zakątki czy ich cechy. Generalnie nowoczesność obsesyjnie interesowała się formą estetyczną, ze szkodą dla nastroju i zrozumienia klimatu. Większość architektów uznawała nastrój za przejaw romantyzmu i sentymentalizmu; a przecież na nim opierają się literatura, kino, teatr, muzyka, nawet projektowanie sklepów.

W projekcie sanatorium młody architekt (Aalto miał zaledwie trzydzieści jeden lat, kiedy wygrał konkurs) zaproponował serię pomysłowych rozwiązań technicznych: systemy ogrzewania i wentylacji, które nie powodują przeciągów, odpowiedni dostęp światła dziennego, lampy emitujące rozproszone światło, szafy wnękowe z przesuwanymi drzwiami (ułatwiają sprzątanie podłogi), a także ulepszenia pozwalające wyeliminować dokuczliwe odgłosy, jak umywalki i spluwaczki, które nie wydają dźwięku. Wszystkie te pomysły opierały się na uważnej obserwacji czynników funkcjonalnych, ergonomicznych, fizjologicznych i psychologicznych i mają wpływ na codzienne użytkowanie przestrzeni szpitala. Ponadto Aalto opracował serię metalowych i drewnianych mebli o przełomowym znaczeniu. Technologiczne innowacje wprowadzone w meblach z giętej sklejki dały podstawę dla jego późniejszych projektów meblarskich i wytwarzającej na międzynarodowy rynek firmy Artek. Architekt założył ją w 1935 roku, istnieje do dziś. W sumie można by więc sanatorium w Paimio uznać za architekturę nowoczesną, wzbogaconą o wiele oryginalnych rozwiązań. Cała ta nowoczesność współtworzy zapraszającą atmosferę uprzejmości i odprężenia. Rozpoczynając prace nad projektem, Aalto pisał: „Radykalizm jest konieczny, by unikać generowania powierzchownego komfortu, a w zamian badać problemy, których rozwiązanie umożliwiłoby stworzenie warunków dla powstania lepszego dzieła architektonicznego i spełnienia prawdziwie użytecznego kryterium, jakim jest zapewnienie dobrych warunków życia codziennego” 18. Faktycznie, dzięki szczegółowej analizie całego szpitalnego środowiska, po jego najdrobniejsze składowe, Aalto stworzył prawdziwie radykalny dizajn. Wciąż działa on budująco zarówno na pacjentów, jak i gości. Gruźlica przeszła już do historii medycyny, lecz sanatorium wciąż daje świadectwo odpowiedzialnego, pomysłowego i empatycznie twórczego projektowania. Na tym polega cud sztuki: opiera się działaniu czasu i nie traci na wartości. „Artysta wart jest tysiąca wieków” – słusznie zauważył poeta Paul Valéry 19.

Architektura to zjawisko syntetyczne, obejmujące praktycznie wszystkie obszary ludzkiej działalności. Przedmiot w polu architektury może być z jednego punktu widzenia funkcjonalny, a z drugiego niefunkcjonalny. […] To nie racjonalizacja była zła w pierwszym okresie architektury nowoczesnej, dziś już minionym. Problem tkwi w tym, że racjonalizacja nie była wystarczająco głęboka. Zamiast walczyć z racjonalistyczną mentalnością, nowoczesna architektura na obecnym etapie stara się racjonalne metody z obszaru technologii rzutować na obszary wartości ludzkich i psychologicznych 20.

Esejem The Humanizing of Architecture (Humanizacja architektury) z 1940 roku Aalto udzielił nam jednej ze swoich najważniejszych i wciąż aktualnej lekcji. Istnieją dwa rodzaje racjonalizmu: pierwszy oznacza racjonalizację oczywistych wymagań technicznych, funkcjonalnych i estetycznych, drugi natomiast przenika do ukrytych, psychologicznych, emocjonalnych i instynktownych wymiarów ludzkiego zachowania i doświadczenia. Niestety, nowoczesne projektowanie nie podążało zwykle za radą Aalta, a w dzisiejszej architekturze, pretensjonalnej, skoncentrowanej na wizerunku i powierzchownym kulcie nowości, prawdziwie holistyczny racjonalizm zwykle bywa tłumiony na rzecz wizualnie atrakcyjnych, manipulujących odbiorcą rozwiązań formalnych. Aalto podkreśla też, że analiza i synteza należą do tego samego porządku, lecz powinno się je odróżniać. Analiza, choćby najbardziej szczegółowa i rygorystyczna, nie wystarczy. Niezbędna jest znacząca z ludzkiej perspektywy, stymulująca synteza.

Sanatorium w Paimio, widok z zewnątrz — fot. Maciej Miłobędzki

Sztuka a projektowanie oparte na wynikach badań

Współczesne projektowanie oparte na wynikach badań powierza poszczególne kwestie projektowe czy kryteria działania konkretnym dyscyplinom naukowym; architektonicznych geniuszy na przestrzeni dziejów cechowało jednak intuicyjne rozumienie empirycznej i duchowej rzeczywistości architektury oraz użytek czyniony z empatycznej wyobraźni. Pomimo wszystkich współczesnych wynalazków i narzędzi dzisiejszej architekturze niełatwo jest konkurować z pełnymi niuansów, wielkimi dziełami architektury minionych epok. Do dziś niedoścignione wydaje się zrozumienie działania percepcji wzrokowej oraz ucieleśnionego postrzegania, a także ich ograniczeń, do jakiego doszli starożytni Grecy; badania z użyciem najnowszej aparatury niewiele coś tu udoskonalą. Trudno też spotęgować badaniami naukowymi emocjonalną siłę architektury Michała Anioła wyrastającą z intelektualnego zabiegu utożsamienia całych budowli oraz ich poszczególnych elementów z ludzkim ciałem. Bryły, kształty, linie i profile jego dzieł architektonicznych i rzeźbiarskich odbieramy nieświadomie jak ludzkie ciała i w istocie współodczuwamy z ich architektoniczną cielesnością. Zdaniem Michała Anioła forma artystyczna w rzeźbie i architekturze musi się opierać na dogłębnej znajomości funkcjonowania ludzkiego ciała i anatomii 21.

Sanatorium w Paimio, skrzydło wejściowe — fot. Maciej Miłobędzki

Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że architekt musi się wykazać dogłębną znajomością ludzkiej natury. Potężne i ożywcze, przedświadome i ucieleśnione uczestnictwo w czasowo-przestrzennej dynamice nowoczesnych arcydzieł jest podobnym, zapierającym dech w piersiach przykładem intuicyjnego rozumienia sztuki. Poruszają nas budynki Franka Lloyda Wrighta i Le Corbusiera, doświadczamy uwznioślenia w kontakcie z realizacjami Alvara Aalta i Louisa Kahna. Edgar Allan Poe twierdził, że dowody dostarczane przez matematykę nie są bardziej przekonujące od tych, które zawdzięczamy intuicji poety. Vittorio Gallese, jeden z odkrywców neuronów lustrzanych, posuwa się nawet dalej: „Z pewnego punktu widzenia sztuka ma większą siłę niż nauka. Intuicja artystyczna, która używa o wiele tańszych narzędzi i ma znacznie większy potencjał syntezy, wskazuje nam, kim jesteśmy, w o wiele pełniejszy sposób niż uprzedmiotawiające podejście nauk przyrodniczych” 22.

Sanatorium w Paimio, skrzydło wejściowe — fot. Maciej Miłobędzki

Malowidła jaskiniowe, wielkie dzieła sztuki, powstały tysiące lat przed tym, zanim człowiek uświadomił sobie, że posiada mózg, układ nerwowy czy emocje. Nie jestem przeciwnikiem współczesnego projektowania opartego na badaniach; chcę jednak podkreślić, że uaktywnienie i wzmocnienie zdolności empatii, wyobraźni i łączenia w całość ma kluczowe znaczenie także w dzisiejszych architekturze i wzornictwie, wykazujących skłonność do jednostronnego opierania się na „faktach” i jasno sformułowanych teoriach. Nadal powinniśmy podchodzić do zadań projektowych całościowo, jako istoty, które myślą i czują, a nie tylko rozwiązują problemy intelektualne. Niestety, dziś nowym badaniom w obszarze empirycznych i behawioralnych wymiarów architektury towarzyszy celowe przytępianie przyrodzonej człowiekowi władzy wyobraźni oraz eliminacji empirycznego, milczącego rozumienia świata i życia. Nowe odkrycia i teorie neuronaukowe, zwłaszcza rozpoznanie układów neuronów lustrzanych, podkreślają wrodzone cechy i zdolności człowieka wynikające z jego konstytucji umysłowej i neuronalnej; wskazują także na kluczowe znaczenie perspektywy ewolucyjnej oraz istotność zintegrowanych całości i wizerunków, nie zaś izolowanych faktów. W epoce nowoczesnej w architekturze dominowała idea naukowej racjonalności; dziś powinniśmy sięgnąć po wiedzę ekologiczną i przyrodniczą.

Przechodząc od funkcjonalności do świata ludzkiej psyche i umysłu, Alvar Aalto chciał poszerzyć zakres nastawienia racjonalistycznego w projektowaniu. W połowie lat 30. XX wieku pisał o „poszerzonym racjonalizmie” i nawoływał architektów do objęcia metodami racjonalizmu rzeczywistości psychofizycznej i umysłowej (używał też określeń „neurofizjologia” i „obszar psychologii”) 23. Poczynił również ważne spostrzeżenie o zakorzenieniu architektury w biologii („Do pewnego stopnia architektura jest w najdrobniejszych szczegółach częścią biologii” 24) – jego teza z pewnością poważnie zyska na znaczeniu w najbliższej przyszłości. Kilka lat później także Richard Neutra, amerykański architekt austriackiego pochodzenia, wskazał na wagę przyrodniczego punktu widzenia: „Cechą naszych czasów jest systematyczny rozwój nauk przyrodniczych, w związku z czym odwracamy się od uproszczonych, mechanistycznych poglądów XVIII i XIX wieku, nie umniejszając znaczenia ewentualnej czasowej poprawy sytuacji na skutek takich poglądów. Ważnym efektem nowego sposobu spojrzenia na kwestie życia są pojawienie się i rozwój odpowiednich zasad działania i kryteriów projektowych” 25. Dalej Neutra napisał, że „projektowanie może dziś wywierać dalekosiężne skutki na system nerwowy przyszłych pokoleń” 26.

Perspektywa przyrodniczo-psychologiczna z pewnością sprawdza się w opiece zdrowotnej. Jesteśmy istotami biologicznymi o długiej historii genetycznej, ewolucyjnej i kulturowej. Prawdopodobnie najważniejsze, a zarazem najbardziej złożone zadanie, jakie mamy do wykonania, polega na określeniu, jak w dzisiejszej, opartej na technologii kulturze moglibyśmy ponownie włączyć się w naszą przyrodniczą przeszłość oraz sprostać jej wymaganiom; chodzi też o prawdziwą istotę perspektywy ekologicznej i zrównoważenia rozwoju. Edward O. Wilson, twórca filozofii biofilii i biofilnej etyki, a zarazem jeden z czołowych myrmekologów, twierdzi, że „może wszystkie ludzkie problemy biorą się z tego, że nie wiemy, kim jesteśmy, i nie zgadzamy co do tego, kim chcemy się stać” 27. Postępująca zmiana klimatyczna, a także obecna pandemia obnażyły bezradność i kruchość ludzkiej kultury z perspektywy przyrody.

Potęga intuicji

W książce Proust Was a Neuroscientist (Proust był neuronaukowcem) Jonah Lehrer pokazuje, jak wielkim artystom: Waltowi Whitmanowi, Paulowi Cézanne’owi, Gertrude Stein, Igorowi Strawińskiemu i Marcelowi Proustowi, udało się uchwycić niezwykle subtelną rzeczywistość zjawisk neurologicznych na wiele dziesięcioleci przed ich naukowym odkryciem i eksperymentalnym potwierdzeniem 28. Odkrycie neuronów lustrzanych oraz ich układów otworzyło drogę do zrozumienia skomplikowanych relacji łączących nas ze światem fizycznym. Najnowsze teorie i odkrycia w obszarze neuronauki znoszą kategoryczne rozróżnienie między fizycznym a umysłowym; między środowiskiem a ludzką świadomością; tym, co naukowe, a tym, co poetyckie. „Sztuka to przedłużenie funkcji wizualnych mózgu poszukującego rzeczy podstawowych” – twierdzi Semir Zeki, neurobiolog i profesor neuroestetyki 29. Nie widzę jednak powodu, by to przedłużenie funkcji, czy też ich eksternalizacja, ograniczały się do wizualności. Uważam sztukę i architekturę za czasowe przedłużenie funkcji całego systemu percepcyjnego, świadomości, pamięci, emocji i egzystencjalnej mądrości. Nasze „odczuwanie” obejmuje nie tylko emocje oraz „czucie przez skórę”; czujemy całym ciałem oraz za pomocą jego materialnych i przestrzennych przedłużeń, z architekturą włącznie. Jak poetycko ujął to Merleau-Ponty, „wzrokiem dotykamy słońca i gwiazd” 30. Dzięki architekturze czujemy i możemy być przez nią uzdrowieni. Miejsce, które ma leczyć, staje się zatem częścią pacjenta, a także warunkiem uzdrowienia. Kilku filozofów, na przykład Alva Noë, przekonuje, że ludzka świadomość nie jest „zlokalizowana” w mózgu, jak zwykło się uważać. Najprawdopodobniej powstaje w wyniku interakcji umysłu, ucieleśnienia i świata, a więc wymaga relacji i raczej sytuuje się „gdzieś pomiędzy”, niż kryje w konkretnym miejscu mózgu 31. Niedawne badania naukowe pokazują, że ważnym elementem systemu, który umożliwia nam relacje ze światem, jest nawet nasza mikroflora bakteryjna. Na popularności zyskuje teza, że w tym słabo dotychczas poznanym fragmencie świata w ludzkim wnętrzu mieści się wręcz „drugi mózg” 32.

Rola architektury jako funkcjonalnego i umysłowego poszerzenia naszych zdolności, zarówno fizycznych, jak i duchowych, wydaje się oczywista. Richard Dawkins w książce Fenotyp rozszerzony 33 opisuje rozmaite formy „poszerzeń” u zwierząt; wskazuje, że tego rodzaju intencjonalnie wytwarzane „rozszerzenia” gatunków biologicznych powinno się uważać za element ich fenotypu. Jeżeli tamy i żeremia budowane przez bobry uznajemy za cechę fenotypową tego gatunku, sugeruje Dawkins, to wznoszone przez ludzi mieszkania i przestrzenie troski, podobnie jak niezliczone budowle o innym przeznaczeniu, należy uznać za część ludzkiego fenotypu. Znaczące dzieła architektury, oprócz tego, że są wrażliwe na ukryte cechy atmosfery i przestrzeni, potrafią intuicyjnie uchwycić istotę ludzkich natury, zachowań i świata duchowego. Architektura pośredniczy między nami a światem, nadając mu ludzki wymiar i znaczenia. Gaston Bachelard krytykuje Heideggera za twierdzenie, że podstawowa trudność człowieka wynika z „byciawrzuconym-w-świat”; zdaniem francuskiego filozofa „człowiek został położony w kolebce domu i zawsze w marzeniach dom jest wielką kołyską” 34.

Jeśli projektant traktujący architekturę jak zjawisko syntetyczne chce nadać odpowiedni sens wynikom badań, musi na nowo nauczyć się „filozofii naturalnej architektury”, zarówno rodzącej się z życia, jak i będącej wynikiem ewolucji przyrodniczej oraz historyczności ludzkich kultury i budownictwa. Podobnie w zrozumieniu rzeczywistego znaczenia odkryć neurologii pomogłoby nauczanie o nich na studiach filozoficznych. Z tego właśnie powodu jestem zwolennikiem podejścia nazywanego neurofenomenologią. Przeczucie tej wiedzy pozwala architektom tworzyć miejsca i atmosferę, w których czujemy się bezpiecznie i wygodnie, które działają na nas ożywczo lub uwznioślająco, choć niekoniecznie potrafią oni sformułować teoretyczne ujęcia swoich celów czy wizji. Wspomniane właściwości projektów wynikają z empatycznej wyobraźni. Prawdziwe dzieło sztuki jest zawsze bogatsze niż jego interpretacja czy związane z nim pojedyncze doświadczenie. Pojęcie „filozofia naturalnej architektury” odnosi się do zrozumienia, które wyrasta wprost z intuicyjnego i przeżywanego pojmowania ludzkiej natury oraz architektury jako przedłużenia natury. Responsywne przestrzenie powstają, gdy udaje się uchwycić łączność między wewnętrznym światem duchowym i zewnętrznym światem fizycznym; podtrzymuje ona życie zrównoważone, a także wspiera proces powrotu do zdrowia.

Sanatorium w Paimio, hol — fot. Leon Liao, Wikimedia commons, CC BY 2.0

Architektura minionych dekad często była zimna i wyrachowana, hołdowała wąsko rozumianej estetyzacji, co wynikało ze stopniowej utraty zaufania do twórczego umysłu i empatii projektanta. Dziś zagrożeniem dla architektury są dwie przeciwstawne siły: funkcjonalizacja i estetyzacja. Pierwsza przekształca budowle w struktury czysto użytkowe, podporządkowane logice zysku ekonomicznego; druga zamienia je w pustą, uwodzicielską estetykę.

Utrata empatycznej mądrości

Nasza kultura niepokojąco oddala się od intuicyjnej, empatycznej wiedzy i zmierza do coraz intensywniejszego wykorzystania wspomaganych cyfrowo, zaborczych systemów informatycznych, kodów i regulacji; odchodzi od ucieleśnionej i holistycznej mądrości ku racjonalnemu stosowaniu fragmentarycznych reguł opartych na wyrywkowych i niepowiązanych badaniach. Nasze quasi-racjonalne społeczeństwo i systemy decyzyjne natarczywie domagają się danych ilościowych i eksperymentalnego potwierdzania wpływu rozmaitych parametrów i celów projektowych. Systemy zarządzania nie ufają ludzkiej intuicji, osądowi i empatii, mimo że historia architektury i wzornictwa dostarcza rozlicznych dowodów wielkich możliwości niezastąpionej wiedzy opartej na intuicji i emocjach. Ponadto bezkrytyczne używanie komputera praktycznie wyeliminowało już z pracy projektanta szkicowanie i rysunek. Nie jest to mało istotna różnica techniczna w praktyce zawodowej, lecz fundamentalna zmiana w ucieleśnionym uczestnictwie projektanta w złożonym procesie projektowym. Wszystkie narzędzia „techniczne” w istocie zmieniają duchową istotę rzemiosła architektonicznego. Nie chodzi mi o kwestionowanie postępu technologii, lecz o rozsądek w krytycznym podejściu i świadomość, że nie ma „niewinnych” narzędzi: wszystkie narzędzia, czy to techniczne, czy umysłowe, zmieniają nas i nasze myślenie.

W architekturze każde zadanie oznacza oddziaływanie niezliczonych, często sprzecznych czynników i wymogów; dlatego nie istnieją w pełni racjonalne rozwiązania i zawsze potrzebne są kompromisy. Proces projektowania w architekturze musi więc opierać się na intuicyjnej ocenie projektanta i jego zmyśle etycznym, zdolności oceny i syntezy, te zaś w większym stopniu są pochodną zrozumienia życia i „historii naturalnej” rzemiosła budowania niż teorii formalnych. Ośmielam się twierdzić, że dla projektanta ważniejsza jest wiedza o życiu i znajomość istoty rzeczy niż wiedza techniczna. Taki właśnie pogląd wyraża Alvar Aalto w słowach: „W każdym przypadku [każdym projekcie – przyp. J.P.] trzeba znajdować rozwiązania sprzeczności […]. Niemal każdy projekt składa się z dziesiątek, często setek, czasem tysięcy rozmaitych sprzecznych ze sobą elementów, które wola człowieka zmusza do osiągnięcia funkcjonalnej harmonii. Jedyna droga do niej wiedzie poprzez sztukę” 35.

Tłumaczenie z angielskiego: Ewa Klekot